To moje pierwsze opowiadanie więc proszę o wyrozumiałośc…
-Katharino Night! Do dyrektorki!
Usłyszałam krzyk i otworzyłam oczy. Zasnęłam! Może włóczenie się po ulicach do drugiej w nocy to nie był najlepszy pomysł. Pan Whitman, nasz nauczyciel chemii, popatrzył na mnie jakbym co najmniej spowodowała erupcje wulkanu i wskazał drzwi.
Szłam szybkim krokiem do gabinetu dyrektorki. Byłam w nim już chyba tysiąc razy od początku roku szkolnego, a był dopiero styczeń. Dlaczego to zawsze ja wpakowywałam się w kłopoty? Byłam takim feralnym egzemplarzem w rodzinie geniuszy. Starsza siostra skończyła yale, a brat w wieku 16 lat poszedł do collage’u. Tylko ja, najmłodsza w rodzinie, nie potrafiłam przetrwać w jednej szkole 2 lat. Mama już dawno dała sobie spokój z prywatnymi nauczycielami i korepetycjami które i tak nie pomagały. A najlepsze w tym wszystkim było to, że kompletnie mnie to nie obchodziło. Przestałam się przejmować dosłownie wszystkim. Chciałam uciec, daleko, jak najdalej się dało, uwolnić się. Miałam już tego wszystkiego serdecznie dość. Otworzyłam drzwi.
-Witaj Katharino. Który nauczyciel tym razem cię do mnie skierował?- Spytała pani Matrose nawet na mnie nie spoglądając.
-Pan Whitman. Zasnęłam na lekcji.-Odpowiedziałam obojętnym tonem i usiałam na jednym z jej wielkich, miękkich foteli.
Dyrektorka spojrzała na mnie z nad okularów. Zazwyczaj była miła, ale czasami potrafiła się na mnie wściec. Zawłaszcza kiedy przychodziłam do niej po raz trzeci tego samego dnia. Ale w tym spojrzeniu było coś więcej niż złość. Wyglądała jakby miała ochotę rozszarpać mnie na kawałki a potem ugotować w wielkim kotle. Przestraszyłam się i odruchowo napięłam wszystkie mięśnie. Usłyszałam huk. Ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Chłopak miał ciemne włosy i oczy przypominające głębie oceanu. Spojrzał ma mnie a potem na panią Mantrose.
-Perseuszu Jacksonie synu Posejdona jak śmiesz przeszkadzać mi w rozmowie?- Powiedziała dyrektorka. Co? Synu Posejdona? Ona ma nie równo pod sufitem!!! Ale chłopak nie był tym zaskoczony, wręcz przeciwnie wyglądał jakby się tego spodziewał. Wyciągną z kieszeni długopis, nie, nie długopis. To był miecz.
-Łoł!- Wrzasnęłam i podniosłam się najszybciej jak mogłam. Ale on nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas wpatrywał się w panią Matrose. Zaraz. Nigdy nie widziałam żeby dyrektorka miała czerwone oczy i kły. Byłam przerażona. Serce podskoczyło mi do gardła gdy zauważyłam, że jej lewa noga byłą brązowa, włochata i zakończona oślim kopytem, a prawa miała kształt ludzkiej nogi, ale była z brązu. Krzyk ugrzązł mi w gardle. Nigdy się jeszcze tak nie bałam. Nagle do gabinetu wbiegła dziewczyna. Miała rude włosy i twarz usianą piegami na dżinsach i koszulce widniały kolorowe plamy z farby. Gdy dziewczyna zobaczyła panią Mantorse, cofnęła się.
-Empuza! Jak w moim śnie.-powiedziała
-Zabierz ją stąd. Wyjdziecie na zewnątrz. Do Mrocznego. Niedługo do was dołączę. – odpowiedział jej chłopak. Pani Mantrose uśmiechnęła się pokazując długie kły, podniósł miecz i zaatakował. Wtedy dziewczyna złapała mnie za ramię i pociągnęła za sobą. Biegłyśmy w milczeniu. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Gdy wyszłyśmy na zewnątrz otrząsnęłam się. Wyrwałam rękę i wrzasnęłam na dziewczynę:
-Co wy wyprawiacie?! To jakiś żart? Ja nigdzie nie idę zwłaszcza z tobą i tym samobójcą! On chyba zwariował, ty zresztą też, wniósł miecz na teren szkoły! Wy wszyscy jesteście walnięci!
-Nie masz o niczym pojęcia… wytłumaczę ci to ale musisz jechać z nami. Ich jest więcej. Wyczuły kim jesteś. Zabiją cię w ciągu dwóch godzin jeśli tu zostaniesz.
A może to jakiś znak? Mam szansę uciec. Wyrwać się z tego miejsca. Uwolnić się od surowego spojrzenia mojej mamy i kpin znajomych z klasy. Ale to jakieś wariactwo! Oni są chorzy psychicznie. Ale tan potwór..zaraz jak ona go nazwała? Empuza. Jeżeli ich rzeczywiście jest więcej? Właściwie nie zaszkodzi sprawdzić o co chodzi. Może to po prostu ukryta kamera. Ale zaraz? ,Wyczuły kim jestem’? Czyli kim? Karmą Dla Niezbyt Sympatycznych Potworów? Byłam zdezorientowana. Idealna okazja żeby się wyrwać z tej pipidówy, żeby się uwolnić, żeby przestać być trzymaną na smyczy, ale nie znałam ich. Mogli być niebezpieczni.
Usłyszałam kroki. To ten chłopak biegł w naszą stronę.
-Dlaczego jeszcze nie wsiadłyście? Ich jest więcej. Zaraz tu będą. Nie dam rady sam ich pokonać. Musimy uciekać…
-Percy-przerwała mu dziewczyna- ona nas nie zna, nie możemy kazać jej z nami jechać.
-Przecież ona tu zginie! Słyszysz?! Zginiesz tu!- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam przerażona.
Wtedy je usłyszałam. Ich nawoływanie. Empuzy zaczęły wychodzić ze szkoły. Szły w naszą stronę. W tym momencie podjęłam decyzje.
DOBRE! Nie mam nic przeciw takim formom wypowiedzi.Jest tylko jedno ale:dlaczego to takie krótkie????:)
Fajne. Ale takie pytanko, czytałaś czerwień rubinu, błękit szafiru, albo zieleń szmaragdu? Bo nazwiska mi się skądś kojarzą.
tak czytalam 😉
Nie jesem zbyt dobra w wymyslaniu nazwisk
Jak będziesz pisać takie krótkie opowiadania, to kiedyś bombę w plecaku znajdziesz!!!
to jest dopiero pierwszy rozdzial niedlugo zamieszcze dlaszy ciag
Niezłe. Musisz szybko opublikować ciąg dalszy bo początej jest super 😉
początek*
juz wyslalam II rozdzial
DLACZEGO TAKIE KRÓTKIE????????
Niezłe.