Tę część dedykuję Pallas Atenie. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. To opko pisałam pod wpływem przeczytania 10 różnych wersji legend o Krwawej Mary przed snem. Sen Ewy jest jakby odzwierciedleniem mojego.
Chione
It’s just too little too late
(To jest po prostu zbyt mało i zbyt późno)
a little too wrong
(zbyt źle)
and I can’t wait.
(I nie mogę się doczekać.)
Boy you know all the right things to say.
(Chłopcze ty wiesz… Wszystkie właściwe rzeczy do powiedzenia…)
You know… it’s just too little too late.
(Wiesz… To po prostu za mało I za późno)
You say you dream of my face…
(Mówiłeś, że śniłeś o mojej twarzy…)
But you don’t like me
(Ale mnie nie lubisz…)
You just like the chase
(Po prostu lubisz gonitwy…)
To be real it doesn’t matter anyways…
(Bycie prawdziwym, nie ma znaczenia…)
You know it’s just too little too late…
(Wiesz… To jest za mało i za późno…)
JoJo – Too little too late
Ewa
Cóż. Rano z dachu przeniosłam się do swojego wygodnego inaczej, łóżka. Tam znów zasnęłam. Chciałabym powiedzieć, że nie śniło mi się absolutnie NIC. Niestety jest to niemożliwe, bo coś mi się jednak śniło.
I to jeden z moich najgorszych koszmarów…
W tym śnie, siedziałam wygodnie w fotelu i czytałam sobie Maximum Ride.
Nie wiem dlaczego, ale pomieszczeniu światło, było jakby niebieskawe. Po ścianach tańczyły niebieskie ogniki. Moment… To nie był mój pokój… A książki o Max czytałam trzy lata temu… Spojrzałam na swoje ręce. Były odcienia karmelu. Ja mam bladą skórę… To nie były moje ręce!
Na stoliczku obok leżało lusterko. Złapałam je szybko i spojrzałam w swoje – jak mi się wcześniej wydawało – odbicie.
Nie byłam mną. Byłam niebieskooką, niewysoką i czarnowłosą dziewczyną…
Jaka jestem brzydka… Dan na pewno nie chce, bym została jego dziewczyną… – pomyślałam wtedy.
I opadłam z powrotem na fotel. Zaraz! Jaki Dan?
Te myśli także nie były moje!
Zerwałam się na równe nogi. Uszczypnęłam się szybko w rękę… i nic…
Rzuciłam książkę na stolik. I wtem usłyszałam ten dziwny dźwięk… Jakby ciche brzęczenie. Początkowo je zlekceważyłam. Ale gdy się nasiliło, stało się nie do zniesienia…
Jak zahipnotyzowana ruszyłam w stronę niebieskich drzwi, których barwa odcinała się na tle czerwonej ściany. Nacisnęłam klamkę…
Nie wiem co się ze mną działo. Nie. Nie ze mną. Z tą dziewczyną co użyczała mi ciała… Za drzwiami kryła się łazienka. Pod ścianami stały świece. Jedna, zapalona stała w umywalce. W pomieszczeniu było koszmarnie ciemno.
O nie! Ona chyba nie chce wezwać JEJ? Niemożliwe! – Pomyślałam.
Nad kranem wisiało lustro.
Zapewne chcecie wiedzieć kim jest owa TA. Dobra. Powiem wam. To Krwawa Mary*. Myślicie pewnie teraz: jak mogłaś wierzyć w taki zabobon!? Jesteś heroską! Nawet jak Mary, by istniała to i tak byś ją zabiła!
Mam takie przykre wspomnienie z dzieciństwa, które sprawia, że jednak w nią wierzę. To było w moje 6 urodziny. Organizowałam przyjęcie. W przeddzień przeczytałam w necie, legendę o owej zjawie. I instrukcje jak ją przywołać. Oczywiście dla urozmaicenia imprezy postanowiłam, że razem z koleżankami przyzwiemy Krwawą. Każda z nas wzięła świeczkę i powędrowałyśmy o północy do łazienki (to było nocowanie). Panował tam nieprzenikniony mrok, jeśli nie liczyć słabych promyczków bijących od knotów świec… Każda z nas obróciła się o 360 stopni i wypowiedziała 3 razy „Bloody Mary”.
I wtedy to się stało… Nagły, gwałtowny podmuch zgasił nam świeczki. Moje koleżanki krzycząc wypadły z łazienki. A ja… Zostałam. Patrzyłam jak zauroczona w lustro. I mogłabym przysiąc, że przez ułamek sekundy widziałam w nim straszną twarz dziewczyny z oczodołami wypełnionymi krwią.
Patrzyła na mnie zdziwiona. Jestem pewna, że by się do mnie odezwała, gdyby nie siostra, która wparowała do WC.
– Ewunia? – Spytała.
Płacząc opowiedziałam jej wszystko. Robiłam jej nawet wyrzuty, że weszła i nie pozwoliła Mary się do mnie odezwać. Następnego dnia wylądowałam na rozmowie u psychiatry. Nikt mi nie wierzył. Nikt nie chciał przyjąć do wiadomości, iż sześcioletnia dziewczynka przyzwała Krwawą Mary, która w dodatku nie wciągnęła jej do lustra, ani nie wydrapała oczu.
Cóż. A teraz? Niebieskooka dziewczyna, w której ciele tkwiłam wzięła z umywalki świeczkę. Wyjęła z kieszeni zapałkę i podpaliła knocik. Z szaleńczym uśmiechem wariatki ustawiła się naprzeciw szklanej tafli.
I okręciła o 360 stopni, krzycząc 3 razy „Bloody Mary”. Wiedziałam co się teraz stanie. W lustrze pojawiła się Mary. Wyglądała tak samo jak wtedy, gdy miałam sześć lat. Nic się nie zmieniła. Uśmiechnęła się do mnie upiornie. I wtedy…
Bez ostrzeżenia rzuciła się na mnie. Widzieliście może kiedyś zjawę wypadającą z szybkością torpedy z lustra? Nie? A ja widziałam!
Ale nie jestem z tego powodu szczęśliwa. Oszczędzę wam szczegółów szamotaniny. Wiedzcie tylko, że była straszna. Powiem jeszcze, że wyłupiła mi oczy, bo to chyba dość istotne, nie?
I się obudziłam.
A dokładniej ktoś mnie obudził.
– Ewcia??? Dobrze się czujesz? Iść po lekarza? – Usłyszałam kojący głos Chrisa.
– Co? – Otwarłam powieki.
Poczułam pod nimi piekący ból.
– Znowu miałaś koszmary? – Spytał przerażony.
Nie, bo śniły mi się słodkie, różowe i puchate owieczki.
– Krwawa Mary – jęknęłam.
Zachrypniętym głosem wyznałam mu cały sen i to co działo się przed 10 laty.
Przyjął to bez słowa, tylko gładził mnie po głowie. Twarz miał ściętą bólem.
– Skarbie… Muszę ci coś powiedzieć… Teraz. Bogowie zmienili zdanie. Masz chronić trójkę herosów.
– A co z tym jednym? – Spytałam z niedowierzaniem.
– Ewo. Solange to córka Chione. Gdy bogowie się o tym dowiedzieli, niezwłocznie zwołali radę. Wspólnie ustalili, że dziewczynka musi zginąć. Przykro mi. Ja mam ją dostarczyć na Olimp. Oddaj mi ją.
– Ale… – Głos uwiązł mi w gardle.
Przed oczami stanęły mi śliczne oczy mojego aniołka. Ten słodki głosik, gdy pytała czy możemy zostać przyjaciółkami. Te aksamitne loczki spływające kaskadą na śnieżno-białe ramionka. Jej blada cera… NIE!!!
Nie pozwolę, by mi ją odebrano!!!
Usiadłam na łóżku, prostując obolałe plecy. Przy okazji zrzuciłam kołdrę. Rose wypadła z niej jak czarna torpeda, po czym z piekielnym szczekiem upadła na stos moich skarpetek. Oj. Nawet nie zauważyłam, iż moja jamniczka zakopała się w poszewce. Obawiam się, że jest ze mną źle. Zazwyczaj Rose była moim oczkiem w głowie.
– Nie pozwalam. – Warknęłam na Chrisa.
– Ale to rozkaz bogów… – Zaczął.
– Nie obchodzi mnie to! Sol to wspaniałe dziecko! Nie waż się jej tknąć! Albo pożałujesz!
Wstałam gniewnie (zawyłam w duchu: auuuu!!!). Po co znów spałam w dżinsach rurkach? Stawy w moich kolanach protestowały.
– Ewa! Bądź rozsądna!
– Nie. – Powiedziałam dobitnie.
Rose podeszła do mojej nogi. Sięgnęłam do tylnej kieszeni dżinsów.
– Ależ tak. Oddaj mi ją, a nic się nie stanie…
Nie dokończył. Mój sztylet wbił mu się pod żebra. Najgorsze było jego spojrzenie; tak przepełnione bólem. Ale nie fizycznym. Psychicznym. Zraniłam jego uczucia. Przewrócił się na ziemię, brocząc krwią. Poczułam napływającą falę obrzydzenia do samej siebie. Pchnęłam nożem swojego chłopaka. Jestem potworem. Nie herosem. Wiedziałam, że magia, którą wypełniony był Chris za jakieś pięć minut go uzdrowi, ale i tak mój czyn był okrutny.
Chwyciłam torbę. Wepchnęłam do niej zapasowe ubranie, miecz, nektar, ambrozję, dwa sztylety, I-poda i komórkę.
Spod stosu podręczników wygrzebałam smycz i zapięłam Rose. Cały czas trzęsły mi się ręce. To było straszne. Ta świadomość. Starałam się nie patrzyć, na mojego chłopaka. Z biurka wyjęłam zdjęcia mojej Sol i tej trójki. Trudno. Narażam się na gniew bogów. Zabiorę ich. Po drodze odstawię ich do obozu. A dla małej córeczki Chione, znajdę jakieś bezpieczne miejsce.
Wybiegłam z pokoju ciągnąc za sobą jamniczkę.
Musiałam szybko ewakuować stąd całą czwórkę.
Przypomniało mi się, że Sol je o tej porze śniadanie. Zbiegłam do stołówki. Siedziała tam. Sama. Przy jej stoliku nie było nikogo. Zrobiło mi się jej żal, gdy dostrzegłam inne stoliki; zapchane gwarzącymi radośnie osobami.
Nie zwracając uwagi na krzywe spojrzenia (w tym internacie nie można było trzymać zwierząt, ale ja kategorycznie ten zakaz olewałam) podbiegłam do niej i chwyciłam za rękę.
– Chodź – szepnęłam.
Przemknęłyśmy pod ścianą i wypadłyśmy na korytarz.
– Czy znasz ich? Muszę szybko ich odnaleźć! – Jęknęłam.
– Tak. – Odparła spokojnie. – To Chloe di Anch wskazała na blondwłosą pięknisię. To Avril Lacoste pokazała na dziewczynę o rozwodnionych oczach. I… Krissan Tallon. Mamy ich odnaleźć? Krissan ma teraz chemię.
*************************
Dobra. Miałam już ich wszystkich. Chloe, Solange, Avril i Krissana. Jechaliśmy właśnie autokarem do Obozu Herosów. Mój plan był taki: ich zostawić w obozie, a z Sol pojechać do Quebeku, gdzie – jak głosiły plotki mieszkała Chione. Zostawić córeczkę, bogini śniegu i pójść na Olimp. Na własną egzekucje, za przeciwstawienie się bogom. Niech mnie zabiją. Przecież i tak nie mam już po co żyć.
Żadne z całej trójki nie protestowało, gdy zabierałam ich z klasy. I dobrze. Bez słowa zgodzili się ze mną pojechać.
Christian
Zawiodłem się na niej. A tak bezgranicznie jej ufałem… Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiła. Wbiła mi sztylet pod żebra. Ból był taki sam. Zarówno fizyczny, jak i mentalny. Magia już po kilku minutach sprawiła, że rana się zagoiła. Jednak nawet magia nie umiałaby uleczyć mi złamanego serca…
Gdy już mogłem chodzić, wybiegłem z jej pokoju. Szukałem, nawoływałem… Nic. Uciekła razem z czwórką swoich wychowanków.
Zostawiła mnie. I nie chciała wrócić. Ach po co? Po co bogowie chcieli zamordować Solange? Gdyby daliby sobie z tym spokój, Ewa by nie uciekła. Nie byłoby tego wszystkiego! Ona chciała tylko chronić córkę Chione…
Ale i tak powinna słuchać olimpijczyków…
*Krwawa Mary to zjawa z lustra. Jedna z legend głosi, że Mary spalono ze jej grzechy na stosie, a żeby mogła patrzeć na swą powolną śmierć ustawiono przed nią lustro. Jeszcze inna mówi, że w dniu ślubu, narzeczony Mary zostawił ją przed ołtarzem. Dziewczyna z rozpaczy zamknęła się w łazience. Najpierw wydrapała sobie oczy, a później się zabiła. Zrobiła to przed lustrem. To dlatego, gdy przyzwie się Mary wychodzi ona właśnie z lustra.
Podobało się? Mam nadzieję, że tak.
Pozdrawiam
Chione
To jest tak przepełnione emocjami… Raz strach, raz śmiech, raz zaskoczenie… No i oczywiscie ta cholerna, nie dajaca spokoju chęć czytania dalej, chęć dowiedzenia się, co będzie dalej… No i to, kurde, jest talent!!! Chio, oficjalnie mianuję Cię na jedną z najlepszych pisarek na blogu, choć już się ją stałaś. ;D To było boskie! Jeszcze nigdy tak nie czułam uczuć bohatera! Szacun! No i te pomysły (SOL!!!! 😥 )!!! Kiedy CD???!!!!!
Ja Ci do pięt nie dorastam!
Dzięki ;).
*Przyleciała chatu*
Boże jestem taka głupia że wcześniej nie zauważyłam :(!
Tak więc : Chione, mam ochotę wedrzeć się do twojego domu i waląc cię w głowę poduszką (z misiem Puchatkiem!) domagać się więcej!
Pisz szybko CD (na jutro? pojutrze?) bo inaczej… 😉
Chciałabym tak jak Chris zdrowieć w ciągu paru sekund 😀
Powtórzę: UWIELBIAM TWOJE OPKA!!!!!
CD powstaje, Olishio. O i wiesz co? Mam w domu poduszkę z Kubusiem Puchatkiem jeszcze z wczesnego dzieciństwa. Ułatwię Ci zadanie.
Pozdrawiam
Oliwka 😀
Tchnie smutkiem… Bardzo fajne, od dziś czytam wszystkie twoje opka!!! Szkoda tylko, że Rick Riordan dorobił CHione zły harakter, bo ona w rzeczywiśtości nie była zła… Ale cóż, taki lajf.
Pisz szybko CD.
😀
Dzięki, że skomenciłeś Celahirze ;).
Pozdrawiam
Chione
Nie daruje sobie tego! Nie daruje sobie, że tak długo nie czytałam twoich opek. No nie! Wspaniała część. Masz talent
😀
Piszesz coraz lepiej, chociaż sama nie wiem czy da się lepiej… 😉 Już potrafisz doskonale rozkręcić akcję za maksa, nie tracąc przy tym doskonałych opisów uczuć i humoru Czytam Twoje opowiadania z wielką przyjemnością i czekam na nie z niecierpliwością. Szczerze mówiąc, to chyba już się uzależniłam od Córki Ateny, sama nie wiem co zrobię, kiedy ta seria się skończy! Więc jeszcze raz, kocham to!!!
Dzięki, Reyno ;). A tak przy okazji: masz w skrzynce maila ode mnie!!! 😀
Jeśli da się pisać lepiej do powodzenia i rzyczę szczęśliwej weny!!!!!
Pozdrawiam, Marta
Dziękuję, Mazak18 ;).
Wielce wspaniałe to opowiadanie, tylko ten jej sen nieco przerażający ale i tak czekam na cd.
Tak był przerażający. To był mój sen, który tu opisałam ;). Krwawa Mary wydrapała mi w nim oczy XD. 😉
Dopiero po tej części pokochałam Ewę. Porąbane sny to ona już miała, ale postawienie się olimpijczykom… zaimponowała mi i to bardzo. Ma dziewczyna charakterek, oj ma. 😀
Oj, ma XD ;).