Tą część opowiadania dedykuję Selene, za jej przewspaniałe opowiadanie „Perłowe Łzy”. Szkoda, że się skończyło.
Biegłam przez ulice Manhattanu. Przystawałam co jakiś czas, żeby prosić ludzi z Obozu o przeniesienie najciężej rannych do szpitala polowego na Olimpie. Sama szukałam osoby, którą kazała mi znaleźć Hestia. Spędzałam z boginią każdą noc, głównie śpiąc z głową na jej kolanach. Nie umiem walczyć, przez pół roku nie nauczyłam się niczego, jeżeli chodzi o szermierkę. Wykułam się za to na pamięć podręczników zielarskich Chejrona. Nie miałam do tego talentu, tylko cierpliwość i niezłą pamięć.
Omijałam właśnie Clarisse, paradującą na rydwanie i ciągnącą za sobą zwłoki Drakona, kiedy ją zobaczyłam. Miała rude włosy z kolorowymi pasemkami, od niebieskich, po pomarańczowe i czarnymi końcówkami, usta pomalowane na czarno i opaloną cerę. Była ubrudzona, jej włosy posklejane, od zaschłej krwi, wyciekłej z rany na głowie. Była ubrana na czarno; rajtuzy, spódniczka, bluzka z szarym nadrukiem, nawet skórzane buty, chyba glany i napierśnik były w kolorze węgla. W dłoni cały czas ściskała kurczowo miecz. Przez całe jej udo biegła postrzępiona rana, z które ciekła krew. Dziewczyna była nie przytomna.
Zawołałam jakiegoś chłopaka, który przechodził obok, prosząc go o pomoc w przeniesieniu jej do szpitala polowego. Gdy się odwrócił, zauważyłam, że to mój ukochany braciszek, Syriusz. Oczywiście, nie rozpoznał mnie.
– Czemu mam jej pomóc?- spytał.- Ona jest po stronie Kronosa.
– I co z tego?- naprawdę nie wiedziałam, o co mu chodzi.
– Głupia jesteś czy co?- zdziwił się.- Ona byłą gotowa nas pozabijać, więc czemu ja mam być dla niej miłosierny?
– Jeżeli nie chcesz po dobroci, to spróbuję inaczej- szepnęłam.- Jeżeli mi nie pomożesz, powiem wszystkim w Obozie Herosów i naszej szkole, jakiej słuchasz muzyki.
– Wszyscy wiedzą, że metalu- powiedział kpiąco.
– A czy pamiętasz kim ja jestem, Syrciu?- spytałam z chytrym uśmiechem na ustach.
– Elion?- jego zdziwienie nie miało granic.
– Tak, idioto, niepamiętający własnej siostry- powiedziałam przewracając oczami.- A wracając do tematu, chcesz, żeby wszyscy dowiedzieli się, że słuchasz Biebera?
– Nie zrobisz tego- świadczył ze strachem w głosie.
– Jeżeli mi pomożesz, to owszem, nie zrobię tego- odparłam błyskotliwie.
– Dobra- jęknął po chwili.
***
Przed chwilą skończyłam szyć ranę na udzie dziewczyny i zajęłam się przygotowaniem ziół na opatrunek. Kiedy zaczęłam nakładać je na krwawe obrażenie, ktoś zamknął mój nadgarstek w z żelaznym uścisku. Powoli przenosiłam wzrok w wzdłuż ręki, na twarz osoby, która przeszkadzała mi w leczeniu. Nie lubiłam tego i to bardzo. Kiedy ujrzałam żółte oczy dziewczyny, którą przyniosłam z ulicy, zatkało mnie.
– Gdzie jestem?- wysyczała.
– W szpitalu polowym- odpowiedziałam łagodnym tonem.
– Nie widziałam cię wcześniej, a zaliczyłam wszystkich uzdrawiaczy- powiedziała i uśmiechnęła się krzywo.
– To szpital polowy na Olimpie- wyprowadziłam ją z błędu.- A wojna się nie skończyła.
– Szpital wroga?- spytała zdezorientowana.- Jak tu trafiłam?
– Pani Hestia prosiła, żebym cię znalazła i zaopiekowała się tobą- wyjaśniałam cierpliwie.
– A przez „prosiła” masz na myśli „kazała”- zakpiła.
– Nie- odpowiedziałam stanowczo.- Pani Hestia prosiła mnie, żebym to zrobiła. Nikt mnie do tego nie zmuszał. Tylko ja zaszantażowałam swojego brata, żeby mi pomógł cię przenieść.
– Czym go zaszantażowałaś?- ciekawiła się nieznajoma.
– Słucha Biebera i zrobi sporo, żeby inni o tym nie wiedzieli.
– Nieźle- odparła.- Jak się nazywa moja cudowna lekarka, przez którą czuję się jakby głowa miała mi odpaść?
– To nie moja wina- broniłam się.- Doznałaś urazu głowy, ale na szczęście nie masz wstrząśnienia mózgu. A nazywam się Elion Mes i jestem córka Apolla. A ty, anemiczko?
– Skąd wiesz?- spytała zdziwiona.- Jesteś jakimś genialnym uzdrowicielem?
– Nosisz w kieszeni tabletki z żelazem i jesteś blada- sprostowałam.- Mój brat, fan Biebera by zgadnął. Ale nie zmieniaj tematu, jak się nazywasz?
– Alkione Snow, córka Hekate- szepnęła i znowu odpłynęła.
***
Kucałam przy łóżku Alkione. Widziałam Kronosa idącego przez Olimp. Niszczył wszystko. Nie próbowałam go powstrzymać, bo niby jak? Nie umiałam walczyć. Niemiałam nawet czym. Jedynym ostrzem, które miałam, był mały sierp do ścinania ziół, zrobiony ze srebra, więc nienadający się do walki. Poza tym, co mogłam zrobić tytanowi?! Z niewiadomych mi powodów zostawił moich pacjentów w spokoju, co w zupełności mnie zadowoliło. Może chciał się ich spytać czy się do niego nie przyłączą po klęsce bogów, a może szkoda mu było na nich czasu. Nie wiedziałam i nie przejmowałam się tym.
Rozejrzałam się po parku, w którym znajdował się szpital. Ktoś do mnie zbliżał od strony drzew. Po chwili rozpoznałam w postaci chłopaka. Miał blond włosy i był zbudowany jak typowy heros, nie zbyt napakowany, ale umięśniony. Podszedł do łóżka, za którym się ukrywałam i podniósł miecz, który dzierżył w dłoni. Gest był zrozumiały- chciał zabić Alkione. Wtedy zadziałałam impulsywnie. Moje nogi się rozprostowały. Zrobiłam krok. Obróciłam się zgrabnie twarzą do chłopaka. Stałam w niewielkiej odległości od niego, zasłaniając ranną przed jego mieczem własnym ciałem. Rozłożyłam ręce na boki w obronnym geście. Blondyn zatrzymał ostrze centymetr nad moja głową.
– Porąbało cię czy co?- spytał oszołomiony.
– Nie, a ciebie?- odparowałam gniewnie.- Atakować ranną i w dodatku nieprzytomną osobę? Jesteś niedorozwinięty umysłowo czy co?
– Nie- odparł lekko zdenerwowany.- Mam rozkaz od Kronosa, żeby zabić wszystkich rannych Obozu Herosów. Wiec zejdź mi z drogi albo umrzesz.
– Jeżeli ten wasz skretyniały tytan wygra wojnę i tak zginę- syknęłam.- A to są moi pacjenci- skinieniem głowy herosów za mną.- Dopóki są pod moją opieką, jestem gotowa oddać życie w ich obronie. Żadne z nich nie pamięta moje imienia, ale to nie zmienia tego, że jestem za nich odpowiedzialna. Będę bronić każdego z nich własnym ciałem, aż przyjdzie po mnie Tanatos, bo wtedy i tak im nie pomogę w niczym więcej. A z tobą jest coś nie tak, jeżeli naprawdę zamierzasz zabić ludzi, którzy nawet nie mogą się bronić.
Chłopak stał chwile intensywnie myśląc, cały czas trzymając miecz tuż nad moją głową. Wpatrywał się we mnie intensywnie swoimi granatowymi jak nocne niebo oczami. W końcu zapytał.
– Jak się nazywasz?
– Elion Mes, córka Apolla- odpowiedziałam.
Chłopak opuścił miecz i rzucił go metr od nas. Wyciągnął dłoń w geście powitania.
– Andrew Memory, syn Kloto „Przędącej”- odpowiedział z przyjacielskim uśmiechem na twarzy. Uścisnęłam ostrożnie jego dłoń. Była zimna jak lód, jakby chciała podkreślić to, że jego matka zadecydowała o moim losie.
– Po raz pierwszy spotykam syna którejkolwiek z Mojr- odparłam odwzajemniając jego uśmiech.
***
Po naradzie bogów, kiedy już wszyscy ranni byli odesłani do Obozu, a wszyscy ci pseudobohaterzy tacy jak Percy Jackson dostali już swoje nagrody, miałam w końcu chwilę wytchnienia. Usiadłam na cudem ocalałej ławce pośrodku placu, który kiedyś był parkiem. Kronos zniszczył go prawie doszczętnie, tylko tu ówdzie wystawały samotne pienie drzew. Właśnie wtedy podszedł do mnie mój ojciec.
– Witaj ojcze- przywitałam się, lekko schylając głowę w geście szacunku.
– Witaj Eluś- odpowiedział.
– Już wolę Elion- zadecydowałam.
– Dobrze- powiedział łagodnie.- Chciałem ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumny. Wtedy, kiedy stanęłaś w obronie pacjentów… zaimponowałaś mi. Mało, który z herosów stanąłby w obronie zupełnie obcej osoby.
– Oni nie byli obcy- zaprzeczyłam.- To byli moi pacjenci i ciągle nimi są.
– I tak za odwagę i umiejętności dyplomatyczne zasługujesz na nagrodę- upierał się. Pstryknął, a w jego dłoni pojawiła się stara książka w oprawie z liści.- Znajdziesz tu informacje o każdej roślinie- powiedział- i o jej zastosowaniach w leczeniu.
Apollo podał mi to cudo. Było cienkie i lekkie, ale wiedziałam, że bóg słońca nie kłamie. Od przedmiotu wprost biło magią.
– To tak cenny dar- szepnęłam przejęta.- Nie wiem co powiedzieć.
– Wiec nic nie mów- odpowiedział mój ojciec.- Tylko używaj tej książeczki i lecz z równym zapałem, co dotąd.
– Dziękuję- podziękowałam.
– Tyle przynajmniej mogłem dla ciebie zrobić- powiedział powoli Apollo.- Żałuję, że nie odziedziczyłaś po mnie daru uzdrawiania. Mogłabyś wtedy dokonać cudów.
– A ja nie- zaprzeczyłam.- Gdybym miała ten dar, nie nauczyłabym się zielarstwa, a to jest dla mnie najważniejsze. W sumie cieszę się, że jestem zwyczajna.
Nawet fajne. Odnoszę wrażenie, że czasami dialogi nie brzmią naturalnie, a czasami zapominasz spacji przed myślnikiem. No i pojawienie się syna Mojry – ciekawe. Czekam na kontynuację.
Bardzo, bardzo ciekawe.
CD musi byc jak najszybciej.
Chcę cd jak najszybciej, bo to opo jest super!
Fajne
Dwie litery – OK
Ahh… Co za cudo! Podoba mi się, że opisałaś wojnę z Kronosem, jest to coś nowego. Poza tym bohaterka jest mi bliska z niewiadomych powodów Czekam na CD, który ma być szybciej niż ten rozdział!
niestety cd może nie być za szybko. reszta opowiadania jest po prostu zależna od innych moich historii. 😀