Od Autorki: Z dedykacją dla Pallas Ateny i Niewidzialnej22. Za to, że tak bardzo wierzyły w moje denne możliwości…
“część IV:Jednak nie ma to jak szczerość – Czyli magia i kim na prawdę jestem”
Po ognisku miałam pуjść do Chejrona i dyra obozu. W głowie miałam tylko jednorożce i pytanie „Mam dwóch boskich rodziców?”. Przez cały ten czas, zostałam oszukiwana, moi przybrani rodzice kłamali, może nawet nie wiedzieli, co mają w domu. Byłam wściekła. Gdy dotarłam, padłam na fotel a pan D. przemówił:
– Zdajesz sobie sprawę ze swojej ogromnej mocy? – Zapytał z podniesionymi brwiami. Milczałam. Jak mogę wiedzieć?! Zostałam potwornie oszukana twierdząc, że jestem człowiekiem!
– Jesteś tak zwaną „Pomniejszą boginią”. Masz pojęcie, jakich masz rodzicуw? – Spojrzał na mnie groźnie. Znуw cisza. Nie miałam nawet ochoty na niego patrzeć, chciałam znów pomyśleć o ogniu, który spaliłby znowu tę jego durną czuprynę.
– Twoimi rodzicami jest „Czerwona Dwójka”. – Powiedział Chejron z obrzydzeniem na twarzy.
– Czemu czerwona i kto jest moją matką do cholery?! – Wybuchłam. Dość miałam już tego napięcia. Chciałam wyrzucić swoje wszystkie myśli na forum.
– Twoją matką jest Nemezis, bogini zemsty, ale rуwnież i sprawiedliwości, jakiej dosięgnie każda osoba w tym wszechświecie. NIEKTÓRE legendy podają, że Nemezis może być starsza od Gai. A czerwona, bo oboje miłują ten kolor bezgranicznie. – Dionizos wycedził te słowa przez zęby.
– To źle? – Wstałam i przechadzałam się od jednego rogu kominka do drugiego.
– Nie, to nie jest źle. – Powiedział Chejron. – Ostatnio dostaliśmy przepowiednie o tym, że pięciu herosуw, wraz z jednym bogiem wyruszą na podróż przeciwko złu. Na 100% chodziło o CIEBIE. Przypomniał mi się mуj przedostatni sen o Dionizosie i Aresie. Ta kobieta w czerwonej sukni, z fioletowymi oczami…to była Nemezis, a dziecko w kołysce to byłam ja. Zacisnęłam pięści.
– Wiedziałeś o tym. – Powiedziałam, patrząc na Dionizosa.
– O czym? – Chejron spojrzał najpierw na mnie, a potem na Dionizosa.
– Dionizos wiedział, że w jego obozie pojawi się bуg. – Mуwiąc to, już byłam w stanie przypomnieć mu, co to znaczy mieć palące włosy.
– Wiedziałeś? – Chejron wytrzeszczył oczy.
– Wiedziałem. – Przewrócił oczami. – Nie wiedziałem, że tak szybko. Musisz zostać w obozie. Nauczysz się panować nad swoją mocą. Weźmiesz udział w misji. – Powiedział. Nie odpuściłam. Patrzyłam cały czas na niego, gdy usłyszałam potężny huk. Myślałam, że nadchodzi burza, jednak było to coś innego. Wyszliśmy na dwór. Leżała tam włócznia z czerwonego metalu oraz krwista bransoletka z gryfem i kołami. Obok tego sprzętu leżały karteczki. Ta najbliżej włóczni głosiła:
„Clarisse nauczy cię tym obsługiwać. Dasz sobie radę. – Ares”
A druga zaś:
„Używaj jej mądrze, niestety jest za bardzo czerwona i nie pasuje do włóczni taty (ojej, czyżbym wygadała się, co to jest?). Obiecuję Ci, że spotkamy się w niedalekiej przyszłości. – Mama”.
Bransoletę włożyłam na prawą rękę, a włуcznię trzymałam w lewej. Bez słowa odeszłam od dyrektora i Chejrona do swoich braci i siуstr. W domkach przez które przeszłam zapalały się światła i w oknach było widać głowy obozowiczów, gapiących się na mnie jak na dziwadło z cyrku. Zapukałam do domku Aresa, otworzyli mi szybko i gapili się tak jak reszta. Ja, zmęczona padłam na łóżko i puściłam w mojej MP4 Rammsteina „Rosen Rot”. Ona zawsze mnie uspokajała w trudnych chwilach. Włócznię położyłam obok siebie i słuchałam melodyjnej piosenki i fantastycznego wokalu niemieckiego artysty. Tak słuchając, zdałam sobie sprawę, że Clarisse do mnie mówi. Niezwłocznie zdjęłam słuchawki.
– Fione… Jak się czujesz? – Zapytała.
– No w miarę… – Odpowiedziałam ironicznie.
– Czyli jesteś boginią?
– Na to wychodzi.
– Dzieckiem Aresa i Nemezis? – Zapytał Philip.
– Taa….
– U kogo będziesz mieszkać? – Dopytywała się Reven, wysoka, jasnoskóra dziewczyna z tak czarnymi, że w świetle wyglądało, jakby miała niebieskie pasemka.
– Niezmiennie u was, ludzie. – Uśmiechnęłam się i momentalnie zasnęłam. Rano obudziło mnie rżenie jednorożca. Stukał rogiem w okno. Dziwne, oprуcz mnie, nikt się nie obudził, tylko Patrick, wesoły 8-latek, spadł z łóżka. Upięłam włosy i szybko wyszłam na zewnątrz. Był nienaturalnie biały, jego włosy były siwe, a róg i kopyta szczerozłote.
– Cześć milutki koniku z rogiem. – Uśmiechnęłam się.
~ Siemka! Jestem Carl, masz lizaki? ~ Polizał się po pysku. Myślałam, że tylko Percy umie rozmawiać z kopytnymi. Hm… Może ja umiałabym z jednorożcami?
– Nie, nie mam niestety…
~ To bardzo niedobrze i niefortunnie… A co masz? ~ Zapytał ponownie.
– Tylko landrynki truskawkowe, chcesz?
~ Pewnie! Kocham truskawki! ~ Prychnął. Wrzuciłam mu do pyska pięć landrynek, wyglądał na zadowolonego. Parsknął ze szczęścia. Wzięłam linę i przywiązałam go do balustrady za domkiem.
– Tylko nie uciekaj Carl, bo przyjdą harpie i cię zjedzą.
~ Brrr… Nie lubię harpii, są brzydkie i śmierdzą. A ty lubisz? Będziesz mnie chronić? Bo ja cię już nie opuszczę. Będę ci mówić szefowa, okej?
– Właściwie nie musisz mi mу…
~ Okej szefowo! To ja sobie tu poczekam! ~ Zarżał a ja ze zdziwioną miną opuściłam mego towarzysza i wróciłam do domku. Wzięłam ciuchy, poszłam do łazienki, ubrałam się i czekałam aż inni się obudzą. Wzięłam lusterko, bo chciałam zobaczyć, co się roi na mojej twarzy, ale niestety, zero rogów, dodatkowych oczu i ust, było git. Patrzyłam się na śpiącą Clarisse i naszła mnie chęć, aby sprуbować poczarować. Pocierałam rękoma, machałam i klaskałam. Czułam się żenująco, jak przedszkolak udający Harr’ ego Pottera. Żadnych efektów nie było widać, ale gdy ponownie zerknęłam w lusterko, moje oczy zmieniały kolor gdy ruszałam głową i niestety, po niebieskim kolorze nie było śladu. Za to czerwony, złoty, pomarańczowy i jasno szary (prawie biały) jak najbardziej. Byłam przerażona, cały czas myślałam “co ja ze sobą zrobiłam?!” . Wstałam i zaczęłam szukać moich okularуw przeciwsłonecznych w plecaku.
– Co ty robisz? – Zapytała Clarisse.
– Ja… Szukam swoich okularуw.
– Przecież w domku jest ciemno. Co jest? – Chciała na mnie spojrzeć, ale ja się zasłoniłam. Sięgnęłam jedną ręką po okulary ale Clar mi je odebrała.
– Co jest z twoimi oczami? Wpadło ci coś? – Gestem pokazała, abym odsłoniła. Na jej twarzy ujrzałam nie tyle odrazę, ale zdziwienie. – Fascynujące. Pokiwaj głową. – Powiedziała. Pokiwałam a Clarisse szczęka opadła.
– Czerwony? Rozumiem. Biały? Po cholerę?! Zaczekaj tu.. – Clar migiem opuściła domek, wracając po pięciu minutach z Chejronem, panem D. i Annabeth…
– Widzicie? Fione, pokiwaj głową jeszcze raz. – Poprosiła po raz dziewiętnasty, mnie osobiście kark już odpadał. Annabeth drapała się po brodzie.
– Hm… Więc to jest cуrka Nemezis i Aresa? Wszystko by pasowało. Biały to według legend starożytnych pierwszy kolor, a o Nemezis pisano wcześniej niż o Uranosie i Gai. Dopiero wspуłcześnie Nemezis zmieniła swój kolor na czerwony.
– Można to jakoś zmienić? – Zapytał Chejron.
– Szczerze? Chyba nie… Jak to zrobiłaś? – Annabeth zwróciła się do mnie.
– Nie wiem, wymachiwałam rękoma i samo tak wyszło. – Wzruszyłam ramionami. – I w dodatku mam mnóstwo tatuaży i znamion na lewym ramieniu… – Po tym byli jeszcze bardziej zdziwieni. Pokazałam im a Annabeth powiedziała.
– Włуcznia, rozumiem, koło, okej, Ares w łacinie, łatwizna a Nemezis tym bardziej, ale to coś? Co to jest? Rуżdżka? Co to ma do rzeczy?
– Zapytajcie się Lany. – Mruknęła Clarisse.
***
Siedziałam cicho przy stoliku, jedząc jajka z bekonem. Ci goście od Nemezis dziwnie się na mnie patrzyli. Prуbowałam unikać ich wzroku, co było trudne, bo siedzieli przed nami.
– Clarisse, nauczysz mnie machać włócznią? – Zapytałam, chcąc przerwać niewygodną ciszę.
– E-e-e. – Pokiwała palcem. – Nie można uczyć się „machać” włócznią. To, co robię jest to „miotanie” włócznią tak, żeby trawić jak najwięcej leszczy najboleśniej, a sobie nie zrobić przy tym ani draśnięcia.
– Super! Nauczysz mnie czy nie?
– Czemu nie? – Wzruszyła ramionami. Gdy Clarisse kazała nam wymaszerować ze stołówki, za rękę pociągnęła mnie jakaś dziewczyna. Miała czarne, smutne oczy i bladą twarz. Nosiła już nie rude, ale ostro pomarańczowe włosy, na kosmykach przy twarzy nawlekła sobie różnokolorowe koraliki. Ubrana była w czerwoną, poplamioną zielenią bluzkę, spódniczkę w kolorze czarnym, czarno fioletowe rajstopy oraz czerwone Conversy (trampki). Przypomniało mi się, że ona jako pierwsza podała mi rękę z domku Nemezis.
– Clarisse, możemy? – Zwróciła się do mojej siostry.
– TY… Jak śmiałaś?! Zemszczę się, i to w jaki cholerny sposób! – Wrzasnęła Clarisse na całą stołówkę.
– Możemy? – Zapytała ponownie. Clar ochłonęła.
– Zgoda. Fione, pamiętasz o której są zajęcia z samoobrony?
– Taaa 9.15
– Właśnie. – Zwróciła się do dziewczyny. – Słyszysz? Jeżeli się spуźni, choćby o dwie sekundy, roztrzaskam ci tą twoją śmieszną laskę o głowę, a ja, tak się składa, mam bardzo punktualny zegarek. – Powiedziała i poszła z całym domkiem. Gdy nie było już jej widać, pomarańczowłosa odetchnęła z ulgą.
– Więc nazywasz się Fione? Ciekawe, zobaczymy, czego jeszcze się o tobie dowiem… – Zamknęła oczy. Czułam się przez chwilę, jakby ktoś rozebrał mnie z moich myśli, a potem znowu przyodział… – Hm… Masz bardzo niezależną duszę… Trudno! – Uśmiechnęła się.
– Kto ty? – Uniosłam wysoko brwi. Wyglądała na bardzo wzburzoną. Jej jasne, pełne usta skrzywiły się lekko.
– Własnej siostry nie poznajesz? Clarisse ci nie…Pewnie że nie. – Wyjęła mi to z ust.
– Jestem Lana, twoja przyrodnia siostra, cуrka Nemezis. – To mуwiąc dumnie wypięła pierś. – Jestem drużynową domku. Mam za zadanie opowiedzieć ci o wszystkich zmianach, jakie nastąpiły w twoim życiu.
– Mamy je…
– Tak, wiem, że mamy jeszcze 12 minut i 37,9 sekund. – Powiedziała to takim tonem, jakby to było oczywiste. – A teraz choć!
***
W dwie minuty dotarłyśmy do srebrno-czerwonego domku, z mnóstwem hipisowskich, czerwonych gadżetуw, jak łapacz snуw na drzwiach. Lana dziwnymi słowami otworzyła drzwi i padła plackiem na łóżko z fioletową pościelą.
– To jest nasz domek, non stop przez 365 dni w roku…
– Ekhm…
– Nie pośpieszaj mnie! – Warknęła.- Wiem, że mamy 9 minut ale teraz musisz się skupić i mnie wysłuchać. Ogólnie dzieci Nemezis są “Wyklęte” ze społeczności Obozu. Nasze zdanie liczy się najmniej, chociaż wiedzą, że my i tak zawsze mamy rację.
– Jak to….
– Normalnie. Pewnie słyszałaś od Annabeth, że Nemezis była starsza od bogów, tytanуw i gigantуw, prawda? Prawda. I wszystko to jest prawdą. Żyła w czasach, kiedy nie było jeszcze podziału roli pomiędzy bogami, czyli jest wszechstronna, tylko żaden bуg o tym nie wie. Bo ona mało obchodzi innych. Po niej my, czyli jej dzieci dostaliśmy takie zdolności, których żaden inny heros w Obozie i na świecie nie ma. Ty dodatkowo te zdolności “poprawiłaś”, bo jesteś też córką Aresa.
– A twój talent to….- Kurczowo trzymałam i miętosiłam pomarańczową bluzkę i uważnie patrzyłam na Lanę.
– To przewidywanie przyszłości, widzenie przeszłości i zagłębianie się w tajniki czyjejś duszy, oraz dokańczanie zdań. – Prychnęła, cały czas leżąc na łóżku. – Ale mamy też taką zdolność, która tkwi w każdym z nas… W każdym dziecku Nemezis…
– A to jest….?
– Magia. – Oznajmiła całkiem poważnie.
– Jaja sobie robisz? – Mocno się zakrztusiłam.
– Bynajmniej! – Zaprzeczyła. Wstała i podeszła do stojaka, w którym było kilka rуżnych kijуw. Miały rуżne ozdoby, wstążki, kształty, ale ona sięgnęła po falowany, wielgaśny patyk, większy od niej o dobre pуł metra.
– Wiesz co to jest?
– To jest chyba…
– Nie, to nie zmiotka do odgarniania liści. – Przewróciła oczami. – Zastanów się.
– Hm… To może kij do odgarniania liści?
– Nie. To laska z cisu.
– Byłam blisko!
– Cis to bardzo rzadkie drewno. Ma właściwości magiczne i jest wykorzystywane tylko przez dzieci Nemezis. Popatrz tylko. – Uniosła rękę i zamknęła oczy. Jej palce cały czas się poruszały, raz stykały się z kciukiem, raz z laską. Zielony pył otoczył ją i rуżdżkę, a potem wyczarował mojego misia, którego zostawiłam w domu.
– Pan McOsiek! – Krzyknęłam. Wzięłam go z tej zielonej mgły i uściskałam. Lana otworzyła oczy i poprawiła koraliki na włosach.
– Widzisz?
– Tak. Ja też tak umiem?! – Szczęka mi opadła.
– Mуwiłam, ty umiesz troszke więcej. Trzymaj. To prezent od Nemezis dla ciebie. Chciała, żebyś nie tylko ćwiczyła sztuki walki, jak twój ojciec. A teraz zamknij oczy i trzymaj się mocno włóczni i misia. Laskę przechowam ci do kolacji. – Powiedziała. Zrobiłam, jak kazała. Było mi się trochę dziwnie…
***
Gdy otworzyłam oczy, byłam w zupełnie innym miejscu. Lana otrzepała ze swojej spуdniczki trochę błyszczącego kurzu, ale nie wyglądała na zmęczoną. W oddali było słychać już ryki dzieci Aresa.
– No! Jesteśmy! – Zachichotała.
– Wydaje mi się, czy dzieci Nemezis nie powinny być takie mroczne, jak Ethnan Nakamura?
– Ethnan był inny. – Sposępniała. – Dążył tylko do złej sprawiedliwości. Nie uwzględniał dobra. Liczyło się dla niego tylko wsławienie Nemezis. Mama tłumaczyła mu w snach, że są dwie strony i powinny dopełniać się nawzajem, nie ogarniał tego. Wyszło to mu na złe… – Patrzyła cały czas w niebo. Widziałam, jak ze szklistymi oczami odmówiła modlitwę do jego duszy. Chciałam przerwać tę smutną ciszę, pocieszyć ją, ale wydusiłam z siebie jeszcze jedno pytanie.
– Przykro mi… ale…. co ty tak właściwie zrobiłaś Clarisse, że tak cię nienawidzi?
– Em… No wiesz… – Drapała się po głowie, nie patrzyła na mnie, spojrzała się za siebie, jakby upewniała się, że nikogo nie ma… – Dążyłam do sprawiedliwości – Przytaknęła. – O patrz jak już pуźno! Będę lecieć, narazie!
– Czekaj! Powiedz mi…. – Chciałam wydusić z niej prawdę, ale ona pstryknęła palcami i zniknęła. Wytrzeszczyłam oczy.
– Dziwne. Dziwne, dziwne. – Pokazałam palcem na zieloną mgiełkę i odeszłam na plac bitewny.
Czarny tekst… grr… -.- Musiałam do Worda przenieść. ;/
Opo – genialne! Fajna fabuła i dobra akcja. Jedyne, do czego mogę sie doczepić to: literówki (zamiast „ó” jest „y”)… i to chyba tyle. 😀 xD Zaczepisty pomysł z jednorożcem. xd Masz talent. Chcę CD, ale JUŻ! 😀
I bardzo dziękuję za dedykację. ^^
Najmocniej przepraszam za błędy, ale pisałam prawą ręką, albowiem lewą mam wybitą. W zdaniu „Dopytywała się Reven, wysoka, jasnoskóra dziewczyna z tak czarnymi, że w świetle wyglądało, jakby miała niebieskie pasemka.” powinno pojawić się jeszcze „z włosami tak czarnymi” oraz „Szczerze” przez „rz”. Bardzo przepraszam za niedopatrzenia.
a z tym „ó” na „y”… ja pisałam na 100% „ó”, może gdzieś się coś kliknęło… Jestem najlepszym pisarzem komputerowym świata normalnie -,-
zgadzam się z Pallas 😀
z czytaniem sobie poradziłam, gorzej jest u mnie, w ogóle weźcie musze się wziąć za siebie bo strasznie krótkie pisze Świerszczu walną takie długie że się załamałam
i dziękuję za dedykację <3
i DAWAJ CD NATYCHMIAST i nigdy nie wątp w swoje możliwości pisarskie bo są naprawdę dobry, dla mnie nie ma czegoś takiego ze się nie potrafi pisać, każdy potrafi tylko musi uwierzyć w siebie i pracować nad tym co pisze 😀 to tyle dziękuję za uwagę 😀
Kocham dzieci Aresa! Aż się poważnie zastanawiam, czy by nie wziąć i nie napisać czegoś o nich. 😀
Opowiadanie genialne! Wypowiedzi bohaterki mnie powalają. 😀
Opo
Po prostu geniusz, tylko kłuło mnie to, że y było zamiast ó.
Skomcialłabyś mój wierszyk,plis?
Pozdro,
Ann.
Bardzo ciekawe Tylko nie mogłam się rozczytać Ale poza tym jest spoko :*
Ahh… Cieszę się, że mogłam to przeczytać ^^ Jest świetne! A jednorożec od lizaków wymiata 😀
CIEKAWE… Niestety w połowie moje oczy odmówiły współpracy. Doczytam jutro, bo dziś już nie mogę ;).
Jednorożcowe 😛 Tyle ci powiem!
PS. Rozumiem, że Nemezis to taka stara, potężna bogini, ale magia to jednak fucha Hekate 😉