OD AUTORKI:
Naprawdę staram się pisać dłuższe rozdziały i nie popełniać błędów, ale nie jestem boginią i nie potrafię wysiedzieć długo w jednym rozdziale po prostu, przepraszam 😀
Przez pierwsze dziesięć sekund martwej ciszy jaka nastała po krzyku Nico di Angelo, zdołałem wywnioskować, że chyba stęchlizna jaką czuć w Hadesie całkowicie uderzyła mu do głowy.
Przetarłem ucho wewnętrzną częścią dłoni i skrzywiłem się lekko, syn Hadesa chyba zatkał mi bębenki. Spojrzałem na resztę, Grover stał w pozie modela z kobiecych pism z wymownym wyrazem twarzy, mówiącym „O czym ty do cholery mówisz człowieku?” z dodatkowo uniesioną brwią.
Nico odchrząknął, robiąc minę Ah, tak. Nie każdy rozumie mój geniusz.
-Chodzi mi o to, że pancernik, gdy się go atakuje, zbija się w kłębek, prawda? – poczekał aż zrozumiemy, naprawdę czasem podejrzewałem, że jest on jedynym herosem bez ADHD, a gdy nadal milczeliśmy, dodał:
-Tak jak ona, gdy podchodzicie. – tu wskazał na nieprzytomną dziewczynę.
Miało to sens, ale porównywanie Sarafine do pancernika, było dość nietypowe. Nawet jak na Obóz Herosów.
-Czy to znaczy, że…. – zaczęła Ann, ale przerwał jej jakiś krzyk. Spojrzałem w miejsce, z którego dochodził, czyli krawędź lasu, a chwilę potem zobaczyłem jakąś leśną driadę. Całą we krwi bogów – Ichorze. Podbiegła do nas i złapała mnie za rękę. No dobra, to nie było komfortowe czuć na sobie wściekłe spojrzenie córki Ateny i zazdrosne Grovera.
-Należy do… Pana mó… – wybełkotała i chwilę potem driada rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając w mojej dłoni jakiś przedmiot.
-A FLE! Bogowie! Masz jej palec w ręce! Percy wyrzuć to, wyrzuć to, WY-RZU-Ć TOOO!!! – piszczał satyr, podskakując jak dziewczynka widząca pająka. Nie wspomnę, że cały pozieleniał.
Już miałem z nutą obrzydzenia rzucić tym w Grovera (No co?) kiedy Annabeth złapała mnie za nadgarstek.
-Czekaj. – powiedziała i zdjęła obrączkę w palca. Była mała, wyglądała jakby była zrobiona z wody. Miała malutki, ale jestem pewny, że cholernie cenny, czarno-błękitny diament. Odrzuciłem palec na ziemię i w tym samym momencie zmienił się w proch. Wziąłem od Ann pierścionek i wraz z dotknięciem diamenciku, poczułem przypływ siły i zapach słonej wody. Tata.
-On na pewno jest od Posejdona. – powiedziałem i zignorowałem grzmot.
-Twój ojciec zaręczył się z driadą? – spytał Nico.
Wzruszyłem ramionami. Nie wiedziałem co o tym myśleć, ale wiedziałem, że muszę go oddać ojcu.
-Chejronie, czy mógłbym…? – spytałem, zwracając się do centaura.
-Już za dużo narażałeś swojego życia w tym roku. Wyślemy kogoś innego.
Annabeth rzuciła mu spojrzenie mówiące „Chyba sobie z nas żartujesz” i zignorowała jego polecenie.
-Wyruszamy jutro! – powiedziała z zapałem. – W końcu pełną grupą.
Wiedziałem co miała na myśli. Cieszyła się, że w końcu uda się na jakąś spokojniejszą misję z Thalią, Groverem i mną. Potrzebowaliśmy tego. Od kiedy tylko przyjechałem do Obozu, co rok mam jakieś zadanie, weszło to w monotonność spędzanych lat tutaj.
Nico spojrzał na Ann niczym morderca.
-Spoko, posiedzę sobie tu i poczekam aż wrócicie. – powiedział tak sarkastycznie i z żalem, że Thalia wybuchła śmiechem, podeszła do niego i objęła go po kumpelsku ramieniem nadal się śmiejąc.
-Wyluzuj, panie Mroczny, jedziesz z nami.
Uśmiechnąłem się widząc ich, wyglądali jak rodzeństwo z ciemnymi włosami i czarnymi ubraniami. Różniło ich tylko to, że ona była uśmiechnięta, a on nie.
-Percy, poszedłbyś i tak bez mojej zgody. – machnął ręką Chejron z irytacją w głosie. – Ale macie wrócić maksimum pojutrze. Zrozumiano? – zagrzmiał surowo, pewnie bardziej dla podtrzymania autorytetu w Obozie niż dla nas.
Pokiwałem głową z udawanym przerażeniem w oczach.
Co do przerażenia, mój mózg nadal nawiedzał straszny widok Sarafine owiewanej wiatrem, ze złowieszczym wyrazem twarzy i płomieniami buchającymi z palców. Byłem nieco rozczarowany, co także zobaczyłem na twarzy Thalii gdy dowiedzieliśmy się czyim dzieckiem naprawdę jest Sara, ponieważ nie byłem już najpotężniejszym dzieckiem w Obozie. Nie żeby mnie to specjalnie radowało, że jestem synem Posejdona, ale i tak gdzieś tam po prostu byłem zirytowany. Córka Kronosa. Kto by pomyślał. Ciekawe co jeszcze umie poza tym co już widziałem.
-Percy, moglibyśmy pogadać? – spytała cicho córka Zeusa i odciągnęła mnie na bok.
-Ciebie też irytuje fakt że ona jest potężniejsza?
Pokiwałem głową, a nie mówiłem?
-Mam dziwne wrażenie, że zniszczy obóz. – powiedziała. – Jeśli nie zostaniemy jej najlepszymi towarzyszami. – dodała.
Dopiero po chwili zrozumiałam o co tak naprawdę jej chodzi.
-Sugerujesz, że Chejron będzie kazał nam wziąć ją na misję żeby cały czas była…yy… niepoczytalna? – spytałem, a Thalia tylko potaknęła. – Przecież to idiotyczne!
-Ale tak czy owak, widzisz w tym sens. – powiedziała.
-No, widzę. – mruknąłem niezadowolony, że przyznaję jej rację.
-Mam plan, Percy. – usłyszałem po chwili głos Nico.
-Jego plany zawsze kończą się w Hade-e-esie…- zabeczał Grover, a syn Pana Podziemi spiorunował go wzrokiem.
-Coś jakby na wzór tego. – powiedziała Annabeth.
-Jakby? – powtórzył Grover, niedowierzając.
-A może by tak z łaski swojej mnie wtajemniczyć, skoro mam w tym uczestniczyć?! – wydarł się ktoś zza nas.
CDN
Super. Czekam na CD. :*
😀 Ciekawe. Akcja biegnie jak na igrzyskach olimpijskich, ale jest ok. Czekam na cd z niecierpliwością. 😀
Zgodnie z zawoalowaną prośbą długości nie skomentuję.
Bardzo fajne.
Świetne (mimo literówek xD) Bardzo mi sie podoba gdy przedstawiłaś nico i Thalie razem (gdy ona go obieła niczym siostra) 😀 Zawsze lubiłam tą dwójkę 😉
Niezłe