Dla Clarisse, która jest zawsze przy mnie, gdy jej potrzebuję. Dziękuję za to i wszystko inne, co dla mnie kiedykolwiek zrobiłaś.
Tak wieem, że późno, ale mam nadzieję, że mimo to będzie dużżo komentarzy
Szum silnika dużego, czarnego harley’a przerywał ciszę drogi prowadzącej przez pustynię. Zimne, przenikliwe powietrze kuło małą dziewczynkę po różowych policzkach.
Sympha, bo to właśnie ona była tą dziewczynką, spała owinięta szkarłatnym płaszczem Eris i przytulała się do Aresa, z którym jechała na motorze. Obydwie boginie kołowały nad nimi.
Tak blisko, bez względu na odległość
Nie mógłbym być bardziej szczery
Zawsze wierzymy w to, kim jesteśmy
I nic więcej się nie liczy
Szarawe, w świetle pustynnego słońca, włosy Enyo unosiły się lekko na wietrze, ale, tak jak cała bogini, przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Obraz wojny.
Eris mogłaby uchodzić za Afrodytę, gdyby nie drukowane skrzydła. Zawierały one wszystkie kłamstwa, spory i inne rzeczy wywołujące nienawiść wśród ludzi, a publikowane w prasie. Co chwila odczepiało się jedno z drukowanych piór i spadało na ziemię. Tam zmieniało się w czarną kroplę. Nasycało ją trucizną, która kiedy indziej mogła zniszczyć wszystko. Ale jeszcze nie teraz. Chwilę później na miejsce pióra, wyrastały dwa następne.
Obydwie boginie nie ukrywały tego, kim są. Nie w zachowaniu.
Bogini wojny, mimo iż ukryta pod nędzną szatą, wiedziała, że trzyma w szachu cały świat. Wojny wybuchały na jej jedno skinienie. Setki ludzi ginęły przez jej uśmiech. Bali się jej nawet bogowie. Nie bez powodu.
Głowę nosiła wysoko, skrzydła dumnie uniesione, a twarz wykrzywioną pogardą.
Bogini niezgody tylko z pozoru wydawała się ciepła. Gdy przelatywała nad jakimś miejscem, ono umierało. Rośliny usychały, zwierzęta zabijały się nawzajem, a ludzie, w najlepszym razie, odczuwali do siebie niechęć.
Słodki uśmiech, niewinna poza… Ta fałszywa bogini, bez skrupułów, zabiłaby swoją siostrę – Enyo, bądź pana – Aresa.
Nigdy nie otwierałem się w ten sposób
Życie jest nasze, przeżywamy je po swojemu
Wszystkiego tego nie mówię ot tak,
I nic więcej się nie liczy
Rumiana twarzyczka dziecka sprawiała, że najgorsi bogowie wojny stawali się łagodni jak baranki. Miała w sobie niezwykły urok, który nie pozwalał im po prostu jej zostawić. Wrogowie stawali się przyjaciółmi. Niewinność, łagodność, ufność, nadzieja… Nawet czary bogiń nie działały już tak mocno jak zwykle.
Szukam zaufania i odnajduję je w Tobie
Każdy dzień jest dla nas czymś nowym
Otwórz umysł na nowy pogląd
I nic więcej się nie liczy
– Gdzie jesteśmy? – Sympha obudziła się.
– W drodze, maleńka. Niedługo będziemy na miejscu – głos Eris był łagodny, nie jak zwykle, sarkastyczny, bądź przepełniony goryczą, nienawiścią do wszystkich.
– A gdzie jedziemy? – wielkie, błękitne, ale jednak niewidzące oczy, wpatrywały się uporczywie w rudowłosą. Dziewczynka czekała na odpowiedź.
Nigdy nie dbałem o to, co robią
Nigdy nie dbałem o to, co wiedzą
Ale ja wiem…
Eris zarumieniła się, nie przepadała za pytaniami. Ale nie potrafiła spławić tej drobnej, biednej istotki. Jej kaienne serce stopniało pod jej wpływem i teraz była gotowa zrobić dla dziecka wszystko. Nawet wyprzeć się własnej dumy…
Nigdy nie otwierałem się w ten sposób
Życie jest nasze, przeżywamy je po swojemu
Wszystkiego tego nie mówię ot tak,
I nic więcej się nie liczy
– W miejsce, gdzie chciała cię wysłać twoja mamusia… – wyszeptała, a dziecko zaczęło drżeć.
– Moja mamusia mnie zostawiła. Nie chciała mnie. I wcale jej się nie dziwię. Kto by chciał takiego cudaka jak ja… – łkała cicho dziewczynka.
Ares, który dotąd patrzył tylko na rozmowę towarzyszek podróży, teraz postanowił się wtrącić.
Szukam zaufania i odnajduję je w Tobie
Każdy dzień jest dla nas czymś nowym
Otwórz umysł na nowy pogląd
I nic więcej się nie liczy
– To nie była twoja mama. Ta kobieta tylko się tobą zajmowała – powiedział, a dziewczynka odwróciła ku niemu główkę zaciekawiona.
Nigdy nie dbałem o to, co mówią
Nigdy nie dbałem o to, w co grają
Nigdy nie dbałem o to, co robią
Nigdy nie dbałem o to, co wiedzą
Ale ja wiem
– To była moja mama. Moja kochana mamusia. Wiesz co to znaczy być adoptowanym? – zapytała, a bóg wojny pokręcił przecząco głową. – To znaczy, że nie urosłam w mamy brzuszku, tylko w jej serduszku. Była dobra… To ja nie zasługiwałam na to, co mi dawała. Dlatego mnie biła – ciągnęła poważnie, jakby nauczycielka tłumacząca coś swym uczniom.
Tak blisko, bez względu na odległość
Nie mógłbym być bardziej szczery
Zawsze wierzymy w to, kim jesteśmy
Nic więcej się nie liczy
– Tam, dokąd jedziemy, nikt nie będzie cię bił Niteczko… – szepnęła jej do ucha Enyo składając na różanym policzku pocałunek.
Czyli jak widzę podsunęłam Ci dobry utwór, mam rację?
Wspaniałe, jak zwykle. Uwielbiam Twój styl pisania, nigdy mi się nie znudzi. W tej części, choć krótkiej, przekazałaś tyle emocji, że aż trudno je zliczyć. Nie opisałaś ich, ale teks zawiera je w sobie, dusi je, aby ludzi umysł dopiero po zakończeniu lektury mógł je odczytać i zinterpretować.
*tekst
*ludzki
Tak Delfio, utwór świetnie pasował 😀
UWAGA, KONKURS!
Proszę o pomoc w znalezieniu tekstów piosenek pasujących do tego opowiadania. Chodzi o to, żeby w polskim tłumaczeniu mogły być jakby „częścią” historii.
Zostaną one wpleciony w tekst (tak jak tu – są to pochyłe części)
Nagroda: dedykacja w tym opowiadaniu we wszystkich częściach od teraz. I dodatkowa przy rysunku (tak, zabrałam się za rysowanie)
Masz inny styl pisania odemnie ale i tak piszesz profesjonalnie 😀
Mówie Ci będziesz następczynią RR… 😀
JA jako ekspert od opowiadań ( buhhahahahahahhahahhaha śmiech na sali ) stwierdzam że twoje opowiadanie jest CUUUUUUUUUDOWNE ^^ więcej mojego badziewia tu nie będzie bo to wstyd i hańba
a kwestie tego dziecka są meeeeega słodkie ^^
I DAWAĆ TU CD NATYCHMIAST 😛
<3 <3 <3
Że doskonale piszesz, to już wiesz, więc Ci nie będę pisać, bo jeszcze za spam dostanę
Muszę sobie nadrobić poprzednie dwie części, a może wtedy napiszę coś mądrzejszego.
I żeby nie było, to „pisanie” było celowe ^^
Cudo ;). Jak dla mnie to opko jest GE-NIA-LNE :D.
BOGINKA!!! Słuchaj, to opowiadanie jest tak cudowne, tak piękne, tak świetnie napisane, tak wytruskawkowiste [kilometr dalej], tak smakowite, że najchętniej sama bym je zjadła, żeby pisać tak jak Ty, ale Tobie takie przywileje nie przysługują- zaprzestań konsumowania literek, bo mi się WSZYSTKIE noże w kieszeniach (i nie tylko) pootwierały, jak zobaczyłam taką durnotę w TAKIM opowiadaniu!