Hmm… Kiedyś mnie naszło, żeby napisać opowiadanie obyczajowe i proszę macie wyniki mojego pomysłu. Chociaż ja osobiście uważam, że są dość żałosne to chętnie poznam Waszą opinię Oczywiście trochę akcji będzie, ale ogół opiera się na przemyśleniach. Chciałabym zadedykować to Chione i Bogince.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania!
-Ej! Co się z wami dzieje?- rzuciłam w przestrzeń. Stałam na środku dużej, okrągłej areny szermierczej. Obserwowałam jak grupka obozowiczów próbuje nieudolnie zrobić krzywdę słomianym kukłą. Byli dzisiaj jacyś dziwnie rozkojarzeni…
-Weźcie się w garść!- rozkazałam jako, że to ja prowadziłam to coś, co zwykle jest nazywane „treningiem”.
-Ale, ale…-zaczęła się jąkać Iga, córka Demeter. Mimo drobnej postury i nietrawiącej walki matki, dziewczyna ta doskonale sobie radziła ze sztyletem. Ale nawet ona była dzisiaj jakaś nie swoja.-Czy ty nic nie słyszysz?
-Hmm? Przerwijcie proszę.-poleciłam. Faktyczne, z oddali dochodziły do mnie krzyki i dziwne dźwięki na kształt rżenia…?-No, dobra… Idźcie sprawdzić, o co chodzi, bo zniesiecie tu jajko.
-Zaraz wracamy, Eleine!- zawołali i skierowali się w kierunku Wzgórza Herosów, ponieważ to właśnie stamtąd dochodziły te hałasy. Przygryzłam nerwowo paznokieć. Skarciłam się w duchu. Eleine, nie możesz tego robić! Ohydny nawyk!
-Idę z wami!- krzyknęłam i potruchtałam w ślad za przyjaciółmi.
Na Wzgórzu Herosów zgromadziło się wielu półbogów. Widocznie nie tylko na mnie wymusili przerwę. Wszyscy stali w półkolu i patrzyli na coś poza zasięgiem mojego wzroku. Wspięłam się na palce. Wzrost mojej skromniej osoby nie przekracza przyzwoitej średniej, więc nadal nic nie dostrzegałam. Przecisnęłam się z trudem przez zwarty tłumek i dopadłam do Annabeth. Opierała się o Sosnę Thali i kręciła z dezaprobatą głową.
-Hej, co tu się dzieje?- spytałam zziajana.
Córka Ateny wywróciła oczami zniecierpliwiona i warknęła: Sama zobacz!
Już chciałam jej powiedzieć, żeby była nieco milsza, ale się powstrzymałam. Z Annabeth nie warto się kłócić…
Spojrzałam w stronę wskazywaną przez naburmuszoną heroskę.
Stał tam centaur Chejron, nasz kopytny opiekun oraz nastolatka w moim wieku. Dziewczyna prowadziła konia. Był to umięśniony, bułany ogier. Prezentował się wspaniale a rozwianą grzywą i napiętymi mięśniami. Jego właścicielka wyglądała nie gorzej. Szczupła, wysoka (zdecydowanie wyższa ode mnie) i pełna gracji. Roztaczała wokół siebie dziwną złotawą poświatę.
Rozjaśnione przez słońce kosmyki włosów delikatnie otulały pociągłą twarz. Nie mogłam się jej dokładnie przyjrzeć, ponieważ stałam za daleko. Jednak jej wielkie, migdałowe, pełne smutku oczy od razu zauważyłam. Głaskała nerwowo konia i wpatrywała się ze złością w Chejrona, który zastąpił jej drogę.
-Twój ojciec kazał mi cię zatrzymać.- oświadczył.
– Mój ojciec-to słowo powiedziała z lekkim obrzydzeniem- nie ma tu nic do powiedzenia. To moja i tylko moja decyzja.-odpowiedziała twardo.
-Regnal, przemyśl to,proszę…
-Już to przemyślałam!- powiedziała i powtórzyła jakby chciała przekonać samą siebie do słuszności swojego wyboru- Przemyślałam i wiem, że to odpowiednia decyzja.
Wskoczyła lekko na bułanka, wyminęła Chejrona, wbiła pięty w boki konia i ruszyła ku magicznej granicy obozu. Wzięła głęboki oddech szepnęła coś na ucho ogierowi i gładko przeskoczyła granicę obozu.
Najpierw ujrzałam oślepiający blask i poczułam falę gorąca. Zaczęło kręcić mi się w głowie… Oparłam się o drzewo i przetarłam oczy. Uszczypnęłam się w rękę, co trochę mi pomogło. Chodź już mogłam ustać w miejscu, to nadal widziałam tańczące plamki, przed oczami. Wszyscy zgromadzeni wydali z siebie okrzyk zdumienia i przerażenia i tak dość długo tłumiony.
Regnal ześlizgnęła się z konia i opadła na ziemię. Była teraz jakaś inna, bardziej ludzka. Jej skóra już tak nie lśniła, a oczy nie sprawiały wrażenia studni bez dna…
Centaur pokłusował do niej zaniepokojony, po drodze wygłaszając- Hej, hej! Wracamy do swoich zajęć. Nową obozowiczkę poznacie przy kolacji.
Zaczęliśmy się rozchodzić, wygłaszając szeptem swoje komentarze.
-Annabeth, co ty o tym sądzisz- spytałam córkę Ateny.
-Nie mam pojęcia! Wiem tylko, że przez nią straciłam lekcję greki…
Biedna Annabeth… Już chyba do końca życia będzie się łudzić, że zdoła nas zaciekawić Starożytną Greką.
-Na pewno coś podejrzewasz…-rzuciłam na zachętę.
-Owszem, owszem… To jest bogini, albo raczej to BYŁA bogini.- nagle zmieniła zdanie.
-Jak to była?- spytałam zaciekawiona.
-Sprawdź sobie sama!- odparła takim tonem, że odechciało mi się drążyć temat i szybko odeszła.
Ja tymczasem wróciłam na arenę i kontynuowałam trening szermierczy. Zaczęłam walczyć ze słomianą kukłą przebraną za pana D (koszula w hawajskie kwiaty, puszka coli i inne gadżety). Nawet podczas walki myślałam o sytuacji, której byłam świadkiem.
Cios w brzuch. Kim jest ta dziewczyna?
Przebicie głowy wypadem. Co ona tu robi?
Cięcie w nogi. Czym było to światło?
Odskok i uderzenie klingą. Kim jest jej ojciec?
Skrócenie o głowę (przebraną w przeciwsłoneczne okulary). Co się dzieję?
Pytania krążyły mi po głowie, a ja rozpaczliwie próbowałam znaleźć na nie odpowiedzi.
Schowałam moją ukochaną szpadę do skórzanego etui, która momentalnie zamieniła się w złotą broszkę w kształcie kaduceusza, prezent od taty.
Musiałam się odprężyć. Jeśli walka nie pomagała, zostało mi tylko jedno, gotowanie…
CD nastąpi, jeżeli Was chodź troszkę zaciekawiłam.
PS. Dedykacja również dla sophi za pomoc!
Hmmm… Fajne! Czekam na CD 😀
Zaciekawiłaś nas WIĘCEJ niż „troszkę”- to jest SUPER!
😀 No co więcej powiem? Po prostu 😀
Świetne opko . Czekam na więcej…. I tak zaciekawiłaś przynajmniej mnie.
Bardzo, bardzo intrygujące.
Nie bardzo intrygujące. Nie bardzo, bardzo intrygujące. To jest bardzo, bardzo, bardzo intrygujące 😀 Czymże zasłużyłam na dedykę w tym cudzie?
WOW!!!!
WOW!!!!
WOW!!!!
WOW!!!!
WOW!!!!
I DZIĘKI ZA DEDYCZKĘ :D.