-Co tu robisz? – powiedziałam pijąc gorącą czekoladę i przyglądając się jego twarzy.
-Jestem. Siedzę. Słucham jak do mnie mówisz. – odpowiedział. Szukałam rzeczy, które się w nim zmieniły. Ten sam uśmiech. Te same piękne, głębokie, niebieskie oczy. Te same, krótkie blond włosy i ta sama blizna przecinająca jego policzek. – Co tak się patrzysz na mnie? – mimowolnie się uśmiechnęłam. Zawsze tak jest gdy z nim rozmawiam. To jest było. Przed tym jak opuścił… to jest uciekł z domu. Po tym wszystkim zmienił się. Odwiedzał mnie raz w roku. W święta. Mówił o swoich planach. Starał się wplątać mnie w to wszystko. Nie udało mu się. Nie byłam zła. Nie będę zła.
-Nic. Dawno cię nie widziałam i tyle. – przyglądałam się tylko swoim rękom, trzymającym kubek. – Tęskniłam za tobą. -powiedziałam cicho, ale on i tak to usłyszał. – Baz ciebie było trochę nudno. – spojrzałam na niego i znowu uśmiech wkradł się na moją twarz. – Nie miałam z kim kraść, wagarować, włamywać się do domu sąsiadów. Jednym słowem nudy.
-Sorry, że zwiałem, ale znasz moją matkę, więc wiesz co by było gdybym został. Może ja też bym teraz widział wszystko inaczej i był nawiedzany przez jakieś duchy? – odgarnęłam włosy z czoła i wzięłam kolejny łyk czekolady.
-I tak ci tego nie wybaczę. – teatralnie odwracam się, zadzieram głowę i krzyżuję ręce na piersi. Po chwili jednak oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Ja też tęskniłem. – w jednym momencie padliśmy sobie w ramiona. Brakowało mi go. Może nie myślałam o tym, ale teraz uświadomiłam sobie, że bez niego moje życie było puste.
-Ty żyjesz? – spytałam, lecz po chwili tego żałuję.
-Nie.
– To co tu robisz? – po chwili uświadamiam sobie wszystko. – Gdzie jestem?
– W pałacu twojej matki. – to mówiąc spogląda przez swoje ramię. Poszłam w ślad za nim i znieruchomiałam.
-Ale tu jest… – nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. Pałac był w całości z czarnego marmuru. Dookoła rosły piękne czarne róże. Jeden motyl usiadł na mojej ręce. Kiedy tylko go dotknęłam rozleciał się w drobny pył. – Czekaj. Ty wiesz kto jest moją matką?
-Wiem. Ty też już wiesz. Zawsze wiedziałaś. Przypomnij sobie opowieści z dzieciństwa. Kobietę, którą widziałaś gdy ktoś umierał. Rzecz, która była przy tobie przez cały czas. Przypatrz się temu bardziej. Skup się na szczegółach. W tym jesteś najlepsza.
Wracam do przeszłości. Do momentów, o których chciałam zapomnieć. Widzę kobietę. Jaj czarna suknia delikatnie powiewa. Jeden moment i palące się łuczywo wypada z ręki kobiety. Dom staje w płomieniach. Widzę siebie, czteroletnią siebie, która w momencie, w którym opiekunka imieniem Mags zamienia się popiół pokazuje rząd idealnie białych zębów. Mała ja patrzy na kobietę i bez słów pyta ją kim jest. Rozumie to. Jest jedyną osobą, która rozumie mnie. Kobieta mówi wtedy tylko jedno zdanie „Jesteś bardzo ważna, nie zasługujesz na takich opiekunów na jakich trafiasz” i odpowiada małej mnie uśmiechem. Po chwili dziewczynka pada.
Jeszcze raz. Skup się na szczegółach. Szczegóły. W tym jesteś najlepsza.
Retrospekcja wraca. Wszystko od nowa. Znowu łuczywo upada. Znowu dom płonie. Znowu tan uśmiech, który potrafi zabić. Znowu ja ciesząca się z tego, że kolejna osoba umiera. Że kolejna osoba umiera przeze mnie. I zdanie kobiety. Mój upadek i…
Jeszcze raz. tym razem tylko szczegóły, a nie to co widziałam. Teraz tylko szczegóły.
Odpływam po raz trzeci. Kobieta pojawia się dokładnie o 13:13. Łuczywo płonie czarnym ogniem i dopiero gdy dotyka posadzki zmienia się w zwykły ogień. Suknia kobiety powiewa i przechodzi przez wszystkie odcienie szarości. Zaczynając od czarnego, kończąc na białym. Oczy kobiety mają odcień dojrzałej śliwki. Ma skromna biżuterię. Bransoletka z dziwnymi kulkami, które zależnie od sposobu patrzenia na nie maja inny odcień. Jest ich trzynaście. Kolczyki, po których dosłownie wiją się węże. Za grubym pasem wszytym w jej delikatną sukienkę jest bicz. I ten uśmiech. Taki jak mój. Zabójczy. Piękny.
Podsumujmy:
- 13:13 – godzina przybycia
- łuczywo z płonącym czarnym ogniem
- jakby… migocząca suknia
- śliwkowe oczy
- 13 kolorowych kulek przy bransoletce
- kolczyki, po których wiją się węże
- bicz
I nic mi to nie daje.
Jeszcze raz. Ponoć wiem kto to. Przypomnij sobie opowieści z dzieciństwa. Tak powiedział Luke.
Szczegóły. Znów to samo. Kobieta się nie zmienia. Ale dostrzegam rzecz, w której znajduję odpowiedź. Jedna, samotna książka wciąż stoi na półce. Książeczka, którą zawsze czytała mi Mags. Mówiła mi, że jak poszukam to dam radę znaleźć w tej książeczce odpowiedź na każde moje pytanie. Już wiem na jakie pytanie miałam znaleźć w niej odpowiedź. Już wiem kim jest kobieta.
-Mamo. – szepczę. Kobieta znów pokazuje swój uśmiech, na co ja odpowiadam tym samym. Jesteśmy takie same. W niczym się nie różnimy. Obie jesteśmy takie same.
Pamiętam wszystko z tej książeczki. Znam ją na pamięć. Dlaczego? Bo jest o mojej matce. Ta wiedza miała mi się kiedyś przydać. Moje życie było od niej zależne na każdym kroku. Z każdą przeprowadzką tą książkę miałam przy sobie. Ona przetrwała wszystko. Tytuł tej powieści brzmi „Czarna wiedźma. Tom pierwszy. Powieść zakazana.”…
BOSKIE! Fajnie piszesz. Pierwsza 😀
Bohaterami są Luke i …. no wlaśnmie kto? Przed opisem sądzilam że to Ann, la enie… Bardzo tajemnicza częśc pis zdalej.
Są jeszcze wcześniejsze części mojego opowiadania, w których poznajemy główną bohaterkę
EXTRA… 😉
W opisie wspomnienia powtórzenia przypuszczają zmasowany atak („kobieta”, „oczy”, „ogień” itd.), a długość zabija… wiem, strasznie czepialska się przez te parę lat zrobiłam, ale cóż… czy to źle, że CHCĘ WIĘCEJ?
Za krótkie! Napisałabym więcej, ale lecę czytać dalej 😀