Witajcie! To moje pierwsze opowiadanie tutaj, więc zapewne nikt mnie nie kojarzy. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni . Zapraszam do czytania.
Za oknem padał rzęsisty deszcz. Drzewa uginały się pod naporem wiatru, który huczał niemiłosiernie. Niebo co po chwilę rozrywał grom, a ja… A ja wyszedłem sobie na spacer.
Sunąłem powoli omijając ogromne, pokryte bruzdami konary, wcale nie przejmując się hektolitrami wody spadającymi na ziemię. W końcu, jak się jest synem Posejdona to można pozostać suchym, jeśli tylko się chce – a to bardzo przydatna umiejętność. Tak czy inaczej, miałem doskonałą okazję, żeby wszystko przemyśleć z dala od wszystkich.
Na treningu łucznictwa dostałem po uszach od Chejrona za tę strzałę, co przebiła okno domku Demeter. A ja naprawdę nie chciałem, tylko jakoś tak wiatr zawiał i… stało się. Potem, na lekcji latania na pegazie też jakoś mi nie szło. Mroczny nie chciał dać się dosiąść, a kiedy już go przekupiłem kostkami cukru wywijał takie akrobacje w powietrzu, że nadal czuję swoje śniadanie. Jakby tego było mało, Clarisse dostała świra i rzuciła się na mnie za to, że rzekomo zdradziłem plany ich rydwanu tym z domku Apollina. Niech mi ktoś powie, skąd miałbym je znać, co?! Z resztą, szkoda nerwów.
Przecinałem właśnie polanę, gdy poczułem mocne uderzenie w bok. Coś ścisnęło mnie tak mocno, że dosłownie nie mogłem złapać tchu. Z trudem dostrzegłem jasne, przemoknięte włosy, które skrywały delikatną twarz z szarymi oczyma. Poznałem ją.
– Annabeth, co ty tu robisz? – zapytałem nie bardzo wiedząc, jak zareagować.
Dopiero wtedy poczułem, że moja przyjaciółka cała drży. Była w samym podkoszulku, tenisówkach i ubłoconych jeansach, jakby coś nagle wyrwało ją z domu. Płakała.
– Hej, co się dzieje? – zdezorientowany objąłem ją lekko.
– Nie pozwól im mnie zabrać – wychlipała, jeszcze mocniej przylegając do mnie. – Nie pozwól im…
– Ale jak to? Kto chce cię zabrać? – dopytywałem czując, że niewidzialna pętla zaciska mi się w brzuchu.
Zanim zdążyłem się czegokolwiek dowiedzieć w pobliskie drzewo uderzyła błyskawica. Wielki dąb zapłonął jak pochodnia, a Annabeth omalże nie wyskoczyła ze skóry, wydając zduszony krzyk. Przy takim deszczu ogień nie miał prawa się rozprzestrzenić, ale nie było sensu tam stać.
– Chodź, zabiorę cię do Obozu – starałem się, by mój głos brzmiał spokojnie.
– Nie zrobiłam nic złego, przysięgam! Nie róbcie mi krzywdy, błagam, błagam… – zanosiła się szlochem.
Byłem kompletnie oszołomiony. Nie wiedziałem, co robić – starać się pocieszać, dać wypłakać czy uciekać. Annabeth przecież nigdy się tak nie zachowywała. Zawsze pewna siebie, uparta i rozsądna córka bogini mądrości. Coś musiało ją naprawdę wystraszyć… To chyba złe słowo. Coś musiało ją PRZERAZIĆ do granic możliwości.
Poruszaliśmy się szybko. Podtrzymywałem moją przyjaciółkę, która w dalszym ciągu nie chciała mnie puścić. Po kilkunastu minutach wydostaliśmy się z lasu i skierowaliśmy się do Wielkiego Domu.
– Chejronie – zawołałem od progu. – Potrzebuję pomocy!
Mój dawny nauczyciel łaciny natychmiast wyskoczył zza rogu w swej pełnej okazałości – od pasa w dół ogier, głowa i tułów mężczyzny w średnim wieku. Kiedyś robiło to wielkie wrażenie (zważając na to, że poznałem go jako spokojnego profesora, poruszającego się na wózku inwalidzkim), ale zdążyłem już przywyknąć.
– Co się stało, Percy? – zapytał z nieudawanym przejęciem.
– Znalazłem Annabeth na polanie. Próbowałem się czegoś dowiedzieć, ale jest tak przerażona, że wszystko na nic. – streściłem szybko, przechodząc do jednego z pokoi.
– Annabeth, połóż się tutaj – rzekł łagodnie Chejron, wskazując łóżko. – Pomożemy ci – chciał dotknąć jej ramienia, lecz ona tylko odskoczyła jak poparzona, chowając się za mną. – Nie bój się – próbował dalej centaur.
– Nie zrobiłem tego, zostawcie mnie! – zawyła dziewczyna.
– Cały czas się tak zachowuje. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie – wtrąciłem.
– Obawiam się Percy, że tutaj będzie potrzebny Pan D. Niestety został wezwany na Olimp i przybędzie dopiero jutro – przypomniałem sobie. Dionizos jest specjalistą od szaleństwa. Jeżeli ktoś byłby w stanie pomóc Annabeth, to tylko on.
– No dobrze, ale co teraz? Nie możemy jej tak zostawić.
– Ona się ciebie nie boi. Zaopiekuj się nią i nie zrobić krzywdy. Nie wiadomo, jak będzie się zachowywać. Na razie tyle możemy zrobić. Gdy tylko Pan D. wróci, natychmiast się tym zajmiemy.
– Dobrze – zgodziłem się. – Chodź – zwróciłem się do przyjaciółki, otaczając ją ramieniem – Na razie zostaniesz u mnie.
Spojrzałem jeszcze na Chejrona, chcąc się upewnić, że nie ma nic przeciwko. Skinął głową, ale z jego twarzy odczytałem: „Nikomu ani słowa”.
W domku Posejdona mieszkam sam odkąd mój brat, Tylson pracuje w kuźni naszego ojca na dnie oceanu, więc mam akurat wolne łóżko.
– Masz, przebierz się – mówiłem, podając dziewczynie czystą piżamę – Ja zrobię coś gorącego do picia.
Omiotła pokój zaniepokojonym spojrzeniem, po czym powoli puściła moją dłoń, do której w końcu zaczęła dopływać krew. Zniknęła w łazience. Znalazłem w szafce dwa, samo napełniające się kubki, które zwinąłem z kolacji (cisza!). Na szczęście na myśl „gorąca czekolada” pojawiła się w nich aromatyczna, ciemna ciecz. Po kilkunastu sekunda przyjaciółka pojawiła się w drzwiach.
Dopiero teraz dokładnie się jej przyjrzałem. Jasne włosy odstawały niesfornie, zapewne wytarte w pośpiechu ręcznikiem. Na jej twarzy było widać zmęczenie a podkrążone, szare oczy przepełnione były strachem. Łkała jeszcze cicho, choć wyraźnie się uspokoiła. Momentalnie znalazła się przy mnie. Pewnie w normalnych warunkach czułbym się niezręcznie, będą sam na sam z dziewczyną w swoim domku, ale teraz cieszyłem się, że moje towarzystwo działa na nią wyciszająco. Zrobiło mi się jej żal. Usiedliśmy na łóżku w milczeniu, maczając wargi w napoju. Spojrzałem na zegarek – 21.40. Nawet nie wiedziałem, kiedy zrobiło się ciemno.
– Połóż się – powiedziałem kojąco, po jakimś czasie.
Bez słowa wpełzła pod kołdrę, zwijając się kłębek. Chciałem zrobić to samo, bo prawdę mówiąc byłem strasznie zmęczony, ale ona złapała mnie za rękę. Zrobiła to tak rozpaczliwie, że nie miałem serca odejść i siedziałem przy niej.
Za oknem wciąż strzelały błyskawice, rozświetlając głębię mroku.
CDN.
Suuuper!!! Ale czemu takie krótkie? ;-(
jak na pierwsze opowiadanie to super. Tylko czasem gdzieś jakiś przecinek uciekł 😉
Znalazłam tylko kilka małych literówek, ale to nie ważne.
Opowiadanie jest świetne. Ann wystraszona na śmierć i to nie przez pająki? Ciekawe…
Muszę przyznać, że bardzo dobrze się to czyta.
Nie ma większych błędów, nie za krótkie, nie za długie…
Dobrze się zapowiada, czekam na następną część!
Tylko szybko!
Bardzo ciekawy pomysl, nie mogę sied oczekać Cd i Dioniego.
Czułam się jakbym czytała kolejna czesc „Percego Jacksona” a nie opowiadanie na bloogu Super! Bardzo mnie zaciekawiłeś… Czeam z niecierpliwoscia na CD 😀
Rewelacyjne opko po prostu tak genialne że aż wow. Chcę Cd teraz a nie kiedy nastąpi. W każdym razie nie mogę się doczekać następnych części.
Pozdrawiam,
Ann.
PS Skomentowałbyś moje opko, pliss?
Ciekawe opowiadanie
Niezłe 😀
To jest naprawdę dobre. Mam wrażenie, że nie jest to Twoje pierwsze opowiadanie. Biedna Ann… Potrafisz wytworzyć niesamowity klimat, poza tym opowiadanie nie ma większych błędów Czekam na CD