Dla Kłamczucha i Sog. Przepraszam za tak długą zwłokę.
http://www.youtube.com/watch?v=Qgl82DRsHxI&feature=player_embedded
Tu nie ma miejsca na błąd. Stanie na krawędzi jest ryzykowne, ale skuteczne. Tylko tak można przetrwać i nie wpaść na sługi Chaosu.
Kolejny dzień błąkałem się po pustkowiu. Nie było wody, skał, drzew… Wszędzie piasek i pył. Kamienie wbijały się i kaleczą bose stopy.
Zamknąłem oczy. Widziałem źródło w lesie, w górach. Jeździłem tam co roku z rodziną i przyjaciółmi. Tam spotkałem Herie…
Tam dowiedziałem się kim jestem.
Tam ją pochowałem. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy.
– Co jest lepsze? Życie tu, czy śmierć? – tak często z jej ust padało to pytanie.
– Nie ma na to pytanie odpowiedzi, bo życie tutaj to śmierć. Śmierć długa i bolesna, śmierć w samotności, śmierć bezsensowna…
To jedyna odpowiedź jakiej jej udzielałem, ale zawsze w myślach…
Rozejrzałem się na boki. Kości bielejące na słońcu, szkielety budynków, porzucone tarcze, miecze… Wyglądało to na katastrofę sprzed kilkudziesięciu lat. Tak naprawdę nie minął od niej nawet rok. A wszystko przez tę przeklętą dumę…
Gdyby bogowie się wtedy zjednoczyli, gdyby porzucili dumę i nie upadali samotnie, każdy po kolei… Może byłaby dla nich jakaś szansa, jakaś szansa dla Ziemi.
Teraz władzę sprawuje Apopis. Nic nie jest takie jak kiedyś. On i jego słudzy niszczą wszysto, co stoi na ich drodze. Ziemia jest jedną wielką czerwoną pustynią, a na niej życie jest prawie niemożliwe. Katastrofę przeżyli nieliczni, a ci tylko po to, by sprawić rozrywkę Apopisowi. Teraz umieramy jedno po drugim, boleśnie, w męczarniach… Każda napotkana żywa istota to przyjaciel, bądź wróg, dla którego jesteś tylko posiłkiem. Każdy jest zdany tylko na siebie, nasi przyjaciele nie żyją od dawna, a jeśli żyją, to za daleko, by ich spotkać.
Przez pierwsze tygodnie nie byłem sam, miałem Herie. Ona i ja byliśmy ostatnimi magami, którzy przeżyli. Cała reszta… Ci co zginęli w bitwie mieli szczęście. Inni… Najpierw zostali pojmani, po czym zmuszeni do udziału w igrzyskach.
Mi i Herie udało się uciec, lecz gdy odchodziliśmy słyszeliśmy krzyki mordowanych współtowarzyszy. Słyszę je do dziś. Krzyki, gdy obdzierano ich ze skóry, krzyki tych, którym obcinano kończyny… Krzyki rozdzieranych na strzępy oraz tych, którzy zostali zmuszeni do nierównej walki z potworami, przypiekanych na węglach…
To była masakra, nikt nie miał szansy na przeżycie, ani nawet na szybką śmierć.
Jednak uciekliśmy. Nadal nie wiem jakim cudem.
Po co mi była ucieczka skoro to ona ją wykończyła?
Będę to sobie wypominać do końca życia. To nie ona powinna wtedy wejść do tego wąwozu pierwsza, powinienem to przewidzieć. Przed oczami staje mi scena jej śmierci…
– Chodź tu! Znalazłam coś!
– Poczekaj Herie! – kulałem usiłując do niej dobiec.
– Och przestań się wydurniać! Nie będę czekać, znalazłam wodę! – jej lwie spojrzenie spod brzywy blond włosów sprawiło, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
– Stój! A jeśli to pułapka?! – zignorowała mnie i wbiegła w dolinę. Zacisnąłem powieki i, nie zważając na ból w opuchniętej nodze, przyspieszyłem biegu.
Wtedy rozległ się pisk dziewczyny. Najgorszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałem. Wysokie nuty brzmiały i dzwoniły w mojej głowie. Ten głos był… piękny. Ale przerażający. Jej ostatni krzyk.
Wpadłem do doliny i zamarłem. Moja przyjaciółka leżała na ziemi z rozoranym brzuchem i wnętrznościami na wierzchu. Nie słyszałem, że krzyk ucichł. Nadal miałem go w głowie.
Nad moją przyjaciółką stał jeden z demonów. Wyglądał jak lew, ale wielkości sporego konia. Dziesięciocentymetrowe kłygrubości mojego kciuka wystawały z jego pyska. Czerwone ślepia wbił we mnie. Na długim ogonie błyszczały zielone łuski, które też zresztą odbijały światło na zapadniętych bokach. Zakrwawiona grzywa pozlepiana była resztkami posiłków potwora. Srebrzyście błyszczące pazury czerwieniły się od krwi Herie.
Czekacie na opis epickiej walki? Wzruszającej do granic możliwości śmierci mojej przyjaciółki? Moich uczuć i oznajmienia „Kocham cię” martwemu ciału?
Zawiodę was. Dziewczyna była dla mnie jak siostra. Nic wiecej. Jej truchło leżało wtedy przed głodnym potworem. Zebrało mi się na wymioty. Potwór warknął.
W takich chwilach człowiek nie myśli o zmarłym. Chce przeżyć. Tylko przeżyć.
Mój instynkt podpowiedział mi, żebym uciekł. Zostawił ją. Przeżył.
Co innego mogłem zrobić? Posłuchałem go.
Kilka godzin później zebrałem to co z niej zostało po uczcie potwora i wysłałem przez Duat do naszego miejsca.
CDN*
*jak chcecie (:
E e e e e r r o r , zucaj wszystko i pisz cd dziewojo to jest zajebiste
Jest świetne.
SUPER!! Boginko, masz ogromny talent do pisania opek! Czekam ze zniecierpliwieniem na CD, pisz szybko!
Może i mam duży talent, ale jeszcze większego lenia 😀
WTFlower?! Takie krótkie?! Boginka, ja Cię UDUSZĘ!!!
Cudownie piszesz!!!! To opko jest MEGAGENIALNE!!!! :d
* 😀
Wow, wow, wow! Zatkało mnie! Smutne, lecz zarazem piękne opko… Masz przeogromny talent! Kocham Twą całą twórczość!