To opko dedykuję Pallas Atenie. Mam prośbę: jeśli to COŚ, okaże się nudne, to nie dobijajcie mnie w komentarzach. Plis. Cierpię na ciężki do zniesienia, okres braku weny. Mam (nikłą) nadzieję, że jednak się wam spodoba.
Pozdrawiam
Chione
Trying hard to fight these tears. I’m crazy worried.
(Trudno jest walczyć z tymi łzami. Jestem szalenie zmartwiona).
Messing with my head , this fear. I’m so sorry.
(Strach miesza mi w głowie. Bardzo mi przykro).
You know, you gotta get it out. I can’t take it.
(Wiesz, że muszę się wydostać. Nie mogę się uspokoić).
That’s what being friends about.
(Jest w tym coś znajomego).
Lemoniada Gada – Determinate. (Tłumaczenie z YouTube’a. ).
Staliśmy pod jakimś blokiem. Rozważaliśmy to co nam powiedziała Artemida. Chyba było to prawdą. Ale nie miałam siły by usunąć to chyba. Trzeba było kuć żelazo, póki gorące. Zresztą po co bogini łowów, miałaby pomagać Suzannie nas schwytać? Nie. Ona na pewno miała rację.
Cisza zapadła nad – jak mi się wydawało całym miastem. Trwała burza mózgów. Wielkich umysłów córki Ateny i syna Hekate. I co? Jedyne na co naszła mnie ochota, to coś o czym za chwilę się dowiecie.
Christian już otwierał buzię, by coś powiedzieć, ale ja niespodziewanie chwyciłam go w ramiona i pocałowałam w usta. Zaskoczyłam tym samą siebie. Przyciągnął mnie. Staliśmy tak na środku ulicy, z psem [bronią, która mogła zdecydować o losach tysiąca dzieci Ateny] wpijając się (że tak to nazwę) w nasze wargi.
Byłoby to przyjemne, tylko, że akurat w momencie naszego pocałunku, rozpętała się burza z piorunami. Zdarzyło się to tak nagle, że nie uwierzyłabym, że to zwyczajna zmiana pogody.
Przed chwilą słońce prażyło niemiłosiernie. Widocznie mojej boskiej matce, nie podobało się iż prawdopodobnie ja i Chris zostaniemy parą.
Ale to jej sprawa. Mnie nie obchodzi co sobie myśli potężna Atena. Niech sobie myśli co chce. W każdym razie NIKT nie będzie mi NIGDY rozkazywał. Ogarniacie?
A wracając do tematu, w końcu się od siebie oderwaliśmy. Christianowi zaświeciły się oczy. Wyglądał jakby dostał ode mnie gwiazdę z nieba (myślę, że gdyby chciał, to sam mógłby ją sobie stamtąd ściągnąć).
– Czyli, że się zgadzasz? – Wyszeptał mi do ucha.
– Oczywiście, że się zgadzam. – Odparłam.
Uradowany niemal mnie udusił w uścisku. Czy ja zawsze muszę prowokować ludzi do połamania mi żeber?
Przypomniałam sobie, nagle o naszym celu i niestety musiałam przerwać te amory.
– Chris. Poczekaj chwilę. Zwolnij. – Mamy misję do wypełnienia i … Rose odwal się. – Niskopodłogowiec czepiał się moich nogawek. – … powinniśmy zacząć… czego chcesz głupi psie? – Teraz moja jamniczka skakała mi na nogi. – działać. I to teraz. W tej…
Gdybym wiedziała co się teraz stanie, nie zignorowałabym Rose i jej dziwnego zachowania. Jednak byłam tak zajęta rozmową z synem Hekate, iż zapomniałam o całym świecie. To był niewybaczalny błąd. Działo się to tak szybko. Ja pierwsza zobaczyłam to COŚ. Jednak było już za późno. Christian nie widział. A TO leciało prosto na niego. Stał odwrócony do TEGO tyłem. Wrzasnęłam tylko przerażona i popchnęłam go w bok, sama wpadając w wirującą chmurę, złożoną z wielu mieszających się ze sobą kolorów. Zapytacie pewnie: „Jak w niej było? Bałaś się? Wiedziałaś jak się wydostać?”
Otóż nie czułam niczego, oprócz przeszywającego mrozu. Był straszny. Mój umysł pracował tak jak w tamtym śnie, z którego nie mogłam się wybudzić. Nie wiedziałam kim jestem. Nie wiedziałam czy jestem zgrzybiałą staruszką, czy może nastolatką. Nie miałam pojęcia jak wyglądam. Czy moje włosy są blond czy brązowe? Jaki mam kolor oczu? Skąd pochodzę? Pytania. Pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Czułam tylko zimno. Kiedy obok wyczułam czyjąś obecność. Ktoś złapał moją rękę. Czyżbym miała za chwilę się obudzić? Raczej nie. To BYŁA rzeczywistość. To działo się NAPRAWDĘ. Naprawdę wpadłam w pułapkę Suzanny!
Zaczęłam sobie przypominać, niektóre rzeczy. Nagle, nie wiadomo czy po godzinie, czy po dziesięciu latach, wir wokół mnie zniknął.
Spadłam z głuchym łoskotem na kamienną posadzkę. (Auuu!!!!!!). Rąbnęłam głową w jakiś przedmiot i wszystko zaczęło mi się rozmywać przed oczami. Czułam się jak po wypiciu trzech butelek Piccolo (szampan dziecięcy). Nie pytajcie skąd wiem jakie ma się po tym samopoczucie.
Widziałam Christiana, rozmazanego, jakbym nieuważnie nakładała farbę na obraz i wyszła ciapa. Takie odniosłam wrażenie. Ale gdy spojrzałam pod nogi, podłoga się chwiała. Słyszałam głosy. Cichą rozmowę. Jakieś ręce trzymały, mnie w pasie, chroniąc przed przewróceniem. Dźwięki dochodziły do mnie dziwnie zniekształcone.
I nagle wszystko zgasło. Ale tylko na moment. Chwilę później nie tylko się włączyło, ale także wróciło do normy.
Otworzyłam oczy. Na moim ramieniu spoczywała czyjaś bardzo sękata ręka. Krzyknęłam. Mój wrzask poniósł się echem, poprzez betonowe ściany niosąc ze sobą strach i panikę.
– Zamknij się! – Syknęła staruszka, stojąca obok mnie.
Pokiwałam głową.
– Gdzie jest Christian? – Szepnęłam.
Piekielna babcia uśmiechnęła się wstrętnie. – Czy ty jeszcze nie zauważyłaś? Nie zrozumiałaś? On cię zdradził. Robił to od początku… Bo widzisz… – Jej twarz wykrzywiła się słodkim grymasie – …on jest moim bratem. Naszą matką jest Hekate.
– Nie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – Moje rozpaczliwe zawodzenie chyba ją wkurzyło, bo uderzyła mnie w twarz. Nawet dobrze zrobiła, gdyż przestałam.
– Jestem Suzanna, pomocnica Arachne. Cicho, złotko. – Powiedziała, bo znów zaczęłam płakać. – Widzisz jacy oni są pokrętni, ci bogowie i herosi? Każdy cię zdradzi. Gdy wyrwę ci serce, zapomnisz o bólu. Będziesz mogła pomścić ich zdradę. Zabijesz ich. Jesteś piękna. Piękna i wspaniała wojowniczko! Pamiętaj o tym!
– Przestań – poprosiłam.
Moja twarz, była pokryta lepką i słoną warstwą łez. Nie mogłam w to uwierzyć… Przecież Chris mnie kochał…
A może to co mówi Suzanna, jest prawdą? Nie mogłam myśleć w ten sposób. Ona kłamała!
Wbiłam wzrok w posadzkę.
– Nie smuć się! Nie warto. To był głupi chłopiec. Arachne da ci lepszego. Po wojnie, oszczędzi, każdego kogokolwiek sobie zażyczysz.
– Ja… Nie chcę z nikim walczyć! – Pisnęłam.
Zabrzmiało to żałośnie.
– No to co? Idziemy do twojej celi? – Córka Hekate wydawała się być miła. Ale nakłaniała mnie do złego. Może i bym zaprzyjaźniła się z tą babcią… gdyby tylko była dobrą poczciwą, nieco podstarzałą heroską.
– No, a nie… no wiesz… – wskazałam na swoją klatkę piersiową, w której wciąż biło moje serce. Za niedługo już go tam nie będzie…
– Najpierw sprawdzę co umiesz. Walka, podstawy wiedzy… no, bo do szkoły chyba chodziłaś?…. umiejętności strategiczne itp.
– No, dobrze. – Wydukałam.
– Ale najpierw pójdziesz do więzienia. Teraz mam inne ważne sprawy, do załatwienia.
**********
W osłupieniu zapomniałam niemal o bólu. Suzanna była MIŁA. Jednak gdy wrzuciła mnie do jednego pomieszczenia, w którym siedział już Chris, wyzwałam ją w myślach, wredną mantikorą. Nie docierał do mnie wygląd pomieszczenia. Moje oczy nie zarejestrowały zupełnie niczego.
Chłopak próbował coś do mnie mówić. Nie poskutkowało. Byłam na niego głucha. Odsunęłam się w najdalszy kąt i ukryłam twarz w dłoniach. Nie dał za wygraną. Wtedy mnie to zirytowało. Teraz, wiem, że gdyby tego nie zrobił, Arachne zabiłaby Atenę bronią z jej własnych dzieci.
No więc wracając do tematu, coś tam ględził, a ja co jakiś czas podnosiłam głowę i patrzyłam na niego ciężkim wzrokiem.
Momentalnie otworzyłam swój umysł na jego słowa. Brzmiały one wszystkie mniej więcej tak:
– Ewa, co ona ci zrobiła? Odpowiedz! – I tak w kółko. No to ja sobie teraz zrobię cyrk. Miałam ochotę na kogoś nawrzeszczeć. A ja zazwyczaj coś robię, dopiero później myślę (rzadko spotykana przypadłość u dzieci Ateny). I się zaczęło. Moja tyrada wypadła wyjątkowo efektownie. Brzmiała tak:
– Ty zdrajco! Świnio rozpuszczona! Służyć Arachne się zachciało?! To popamiętasz! Atena własną włócznią, wypruje ci flaki! – Nie ma to jak pogodna groźba Ewy. – Ty gnido, w kurniku urodzona! – skąd ja wytrzasnęłam ten kurnik? – Ty szmatławy, napakowany magią, pudlu, swojej siostrzyczki! Jak śmiałeś zdradzić bogów? Nie wstyd ci?! Ale zemsta czeka. Jak nie zabiję cię ja, to zrobi to za mnie Annabeth! – Cała ta wypowiedź brzmiała dość bełkotliwie, gdyż cały czas krztusiłam się własnymi łzami. Lecz czuć było w niej stanowczość. Cały swój żal, wylałam w te słowa.
– Ewa, ja nie… – Zaczął.
Wyglądał jakbym mu dała w twarz. Cóż. Nigdy nie jest na to za późno. Mogę mu dać w twarz TERAZ.
Poderwałam się z ziemi tak szybko, iż go potrąciłam. Nie tracąc czasu, podeszłam i wyszarpnęłam z rękawa nóż (dlaczego ja do jasnej cho**** nie przypomniałam sobie o nim wcześniej?).
Jak myślicie? Co zrobiłam? Oczywiście, bezmyślnie rąbnęłam go rękojeścią w twarz. I to jak mocno! Krew lała się wartkim potokiem (czy ja robię się okrutna?).
Nie cieszyłam się jednak długo. Złapał mnie za nadgarstek i wykręcił go.
Krzyknęłam z bólu. Sztylet wyleciał mi z dłoni. Poczułam jak niewidzialna fala, odpycha mnie w tył, próbując przewrócić. I jak myślicie? Co się stało? Oczywiście wleciałam na Chrisa, próbując utrzymać równowagę. A gdy już na niego wleciałam, to spadliśmy jedno na drugie na podłogę.
To mi dało sposobność odzyskania broni. Przeturlałam się po podłodze i chwyciłam nóż. Znów na niego natarłam. I to był błąd. Jego magia sprawiła, że zatrzymałam się w miejscu. Zaklęłam, a syn Hekate podniósł ręce go góry, w geście kapitulacji.
– Przysięgam na Styks. Przysięgam na Styks, że cię nie zdradziłem.
Szczęka mi opadła. Patrzyłam na niego z rozdziawioną buzią. Dopiero po minucie, przypomniałam sobie, że mogę ją zamknąć.
– Coś ty powiedział? Coś ty do stu niskopodłogowców, powiedział? – Spytałam oszołomiona.
– Powiedziałem, że nie dopuściłem się TAKIEJ zbrodni. Nie zrobiłbym ci czegoś tak paskudnego, ani wtedy gdy jeszcze cię nie znałem, ani teraz, ani w przyszłości. Nigdy. – Wytłumaczył spokojnie.
Gapiłam się na niego, zbita z tropu.
– Nie zdradziłeś? Ale Suzanna twierdziła, że…
– Suzanna kłamała. Wykorzystała do blefu, nasze pokrewieństwo. Chodź tutaj.
Zagarnął mnie ramieniem i mocno przytulił. Jak mi było z nim dobrze.
********
Godzinę później przyszła zła siostrunia Christiana. Spałam na sofie, dość głębokim snem. Syn Hekate leżał na podłodze, oparty o nogę biurka. Właściwie pomieszczenia gdzie zostałam uwięziona, nie można by nazwać celą, raczej luksusowym apartamentem.
Suzanna po prostu zrzuciła mnie na ziemię. Od razu na nią skoczyłam, celując w nią sztyletem (taki mam nawyk, że sypiam z bronią w ręce). Machnęła dłonią i zostałam odepchnięta pięć metrów dalej. Jaka miła staruszka. Po prostu szczyt dobroci.
– Wstawaj. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jutro o tej porze twoje serce, nie będzie już biło. Muszę tylko zobaczyć, co umiesz – może po prostu będę udawała idiotkę, nie umiejącą utrzymać noża w ręce i powiedzenia gdzie znajduje się San Francisco?
Oj, zapowiadał się ciężki dzień.
Mam nadzieję, że mój TOTALNIE DŁUGI I MĘCZĄCY [DLA MNIE PRZYNAJMNIEJ] BRAK WENY, nie spowodował, że opko jest gorsze od innych moich arcydzieł.
Pozdrawiam
Chione
Do stu niskopodłogowców! Zdania czasem się rympią (niektóre wyrazy są w nieodpowiedniej formie, a przecinki migrują), ale poza tym NIE WIDAĆ awenozy!
Co to awenoza? Domyślam się, że brak weny, ale nie mam pewności :).
Chione, Ty mnie nie wnerwiaj. BRAK WENY?! GDZIE?!
To opko było równie wspaniałe, jak inne. I nawet mi nie próbuj wmawiać, że było nudne! Niektóre momenty sprawiły, że wytrzeszczyłam gały, inne, że zaczęłam turlać się po podłodze. „Ty gnido, w kurniku urodzona!” – 😆
Strzeszczając: opowiadanie było genialne i muszę się dowiedzieć, co będzie dalej, w postaci CD, która, jak mniewam, pojawi się szybko! 😉
PS.: Thank you very much za dedykację tak wspaniałego cuda. 😀
Pozdro przesyła
Pallas
CD
CD dopiero za tydzień, lub później (wyjeżdżam na przerwę majową). Jak wy sobie, beze mnie poradzicie przez ten tydzień? 😀
Ciekawy dzionek się zapowiada 😀 A Suzanna jest fajna 😀 Podejrzanie mi przypomina takiego mohera z autobusu… 😀
Boginko? Z jakiego miasta jesteś? Ja (jak już pewnie wiesz) z Warszawy :D.
No właśnie. Jaki brak weny?!? To jest cudne! Czekam na CD!!!
Serio? Ja cierpię na brak weny, a wy mówicie, że opko jest świetne? 😀
gut
Fenk ju :).
Super!Brak weny pisarskiej?Chyba żartujesz!:>
Dzięki, Chloris :). I mam takie pytanie? Czy masz na imię Zuzia? Jeśli nie to sorry, ale moja najlepsza przyjaciółka miała tu mieć konto i taki właśnie nick. Mam nadzieję, że jednak nią jesteś :D.
Chloris! Moja NAJlepsza przyjaciółko!!!! Przed chwilą do ciebie dzwoniłam i to naprawdę ty!!!!!! JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀 😉
Super!Brak weny pisarskiej?Chyba żartujesz!:0
Super!Brak weny pisarskiej?Chyba żartujesz!:)
Sorki,skopiowało opublikował mi się komentarz za dużo razy(komputer mi świruje).
Brak weny. Brak weny?! Ja ci zaraz dam brak weny! Ja od dwóch tygodni nie napisałam jednego, porządnego słowa w następnej części „Najlepszych Wakacji Maggie”, a ty mi próbujesz wcisnąć, że masz brak weny! To jest genialne! Dziewczyno, więcej samozadowolenia ze swojej twórczości nie zaszkodzi! 😀
PS Wreszcie się zeszli! Łiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!
Dzięki, magiap ;).
Swietne opo, co zapewne juz wiesz 😉 Brakiem weny do mojego „cudownego” opka to ja sie moge poszczyccic…. Ale ty ?????
Co wam się to tak podoba? To opko to kompletny niewypał :).
Czekałam na to z niecierpliwością i się nie zawiodłam. Jest bosko, jak zawsze
PS. Chione, wyjeżdżasz gdzieś na majówkę? 😀
Tak. Właśnie z niej wróciłam :D.
Łał po prostu geniusz te opisy łał jesteś genialna
Przesada ;).
Kocham Twoje dzieła! Trzymam kciuki za Chrisa i Ewę!
Przyda się. Będą w niebezpieczeństwie ;).