Moją pierwszą opkę dedykuję wszystkim, którzy lubią Ricka i jego książki.
Czyli chyba wszystkim którzy to przeczytają. ;D
Leo wspinał się na górę Tam, gdzie był na przeszpiegach. Podobno w okolicach Kalifornii, grasowała cała masa Lajstrygonów. Skradał się w pobliże ruin pałacu tytanów. Wtedy zauważył jakiegoś człowieka. Leżał na ziemi i czołgał się w tym samym kierunku co Leo.
Mężczyzna był dobrze zbudowany i był ubrany w strój wojskowy i wysokie buty. Do pasa przypięty miał nóż, a w ręku trzymał smukły sztylet. Sztylet podobnie jak dzierżący go człowiek był ubrudzony ziemią aby nie błyszczał się w słońcu.
Leo podkradł się do tego dziwnego faceta i szepną:
-Dzień dobry. Kim pan do jasnej Anielki jest???
Zapytany skierował swój sztylet w kierunku Lea i odparł:
-Nazywam się Rick Riordan.- odparł nadal nie odkładał swojego sztyletu
-A ja Leo, Valdez. Mógłby pan odłożyć swoją broń bo nie czuję się w obecnej sytuacji zbyt komfortowo.
-Broni nigdy się nie odkłada, szczególne w tym miejscu i przy tylu potworach w pobliżu.
Leo wiedział że Rick na pewno nie jest normalnym śmiertelnikiem, może jakimś dorosłym herosem ale i tak spytał:
-Widzi je pan?
-Oczywiście.
-A jest pan śmiertelnikiem?
-Z krwi i kości.
-To dobrze.-Leo zamrugał oczami -Widzi pan przez mgłę?!?!
-Tak. Umiem też dość dobrze posługiwać się mieczem chociaż nie mam go przy sobie.
-A po co pan tu przyszedł?? Chyba nie z ciekawości.
-Och, jasne,że nie. Musiałem się upewnić czy moje podejrzenia są uzasadnione.
-Jakie podejrzenia?
-Że synowie Gaji się odradzają.- powiedział kamiennym głosem
-Co?!?
-Ano tak, zobacz.- wskazał na wejście do ruin pałacu.
Leo dopiero teraz spostrzegł Lajstrygonów stojących na straży. Razem z Rickem podkradli się do samego wejścia. Lajstrygonów było czterech. Jeszcze ich nie zauważyli. Leo podkradł się już do pierwszego, Rick staną po przeciwnej stronie wejścia i zamachną się na najbliższego potwora. Leo dwoma cięciami obrócił w pył Lajstrygona z napisem na bicepsie, Lubie placki. Szybko podbiegł do następnego przeciwnika, przetoczył mu się pod nogami i wbił ostrze miecza (Własnoręcznie wykutego) w jego prawy pośladek. Przeciwnik szybko rozpadł się w pył. Rick pozbył się swoich dwóch przeciwników równie szybko co Leo.
-Wszystko w porządku?
-Nie, jestem herosem, moim ojcem jest bóg kowali, chce mi się pić i właśnie zakradamy się do bogowie wiedzą czego. Ale po za tym wszystko dobrze.
Rick uśmiechną się.-już polubił tego chłopaka.-Idziemy dalej.- powiedział
Gdy weszli do ruin, troszkę się zgubili. Po kilkunastu minutach błądzenia, weszli do sali tronowej. Przed nimi wyrosła wielka ściana z obsydianu.
-Utknęliśmy.-powiedział Rick
-Nie da się ukryć-powiedział smutno Leo.-Zawracamy???
-Nie, chyba tam widzę jakąś dziurę w tej ścianie. Ta ściana wyrasta, jakoś dziwnie bo pośrodku korytarza, jakby dobudowano ją dopiero po wybudowaniu pałacu.-Stwierdził mężczyzna.
Leo szybko odnalazł wskazaną przez Ricka dziurę w ścianie i przeczołgał się na drugą stronę. Gdy nowy towarzysz Lea przyczołgał się do niego ten już kierował się w stronę dziwnych odgłosów, na które zwrócili uwagę dopiero teraz. Gdy wyszli zza zakrętu Leo krzykną:
-O nie tylko nie to!!!
-Czy to jest to o czym ja myślę i widzę teraz???
-Tak.
Wtedy rozpętało się piekło. Z ziemi kilka metrów od nich, wyrośli ziemiści i zaatakowali ich. Było ich chyba 15. Leo zabił pierwszego odcinając mu głowę. Zabrał się za drugiego, i wbił mu swoje ostrze w plecy. Ale w tym czasie podbiegła do niego reszta ziemistych i Leo musiał uciekać. Wiedział, że nie da się walczyć z 8 przeciwnikami naraz, do tego jeśli każdy z nich miał po 9 ramion. Lecz Leo nie miał gdzie uciekać. Otaczali go z wszystkich stron. Wtedy z jego rąk trysnęły płomienie. Ziemiści cofnęli się wystraszenie, lecz tylko przez chwilę. Potem zaatakowali ponownie. Leo spalił pierwszych dwóch przeciwników, przeciął mieczem trzeciego i odciął ręce następnemu. Zostali jeszcze czterej. Nie chciało mu się walczyć. Gdy do niego podbiegli, cały zapłoną ogniem i spalił wszystkich. Otrzepał dłonie zadowolony z siebie. Spojrzał w stronę gdzie przed walką stał Rick. Lecz jego nie było. Na ziemi leżał tylko sztylet.
Mroczne i superowe , kilka literówek , ale walić to.
Pierwsza , sorkii za to ostatnie słowo , poniosło mnie trochę . Powiedzmyzamiast tego: nic nie szkodzi.
Bardzo fajne, poza paroma literówkami nie mam nic do zarzucenia 😉
Mroczne, prawie całe opowiadanie to dialog, akcja zwiewa przed literówkami, trochę się pogubiłam w akcji. Ale ogólnie bardzo fajnie 😀 .
opowiadanie KRÓTKIE, ale congratulation za idea 😛 Ale Leo powinien być jak dla mnie bardziej zabawny
Jeśli to pierwsze Twoje opowiadanie, to gratuluję. Podoba mi się też wkręcenie pana Riordana do opowiadania, czegoś takiego jeszcze nie było. Nie ma też specjalnie dużo błędów, za co wielki plus. Innymi słowy: czekam na CD.
Dlaczego takie krótkie?! Se nie poczytałam, a pomysł ciekawy
UWAGA!!! DALSZA CZĘŚĆ KOMENTARZA MOŻE BYĆ NIEPRZYJEMNA!!!
Występują powtórzenia [szczególnie imion, spójników i (pod koniec) czasowników], a interpunkcja chyba coś wąchała, bo szaleje jak Adi po przeholowaniu z farbą… Moim zdaniem (z którym nie musisz się zgadzać i które możesz z czystym sumieniem olać) przydałoby się coś z tym zrobić- pozastępować niektóre „Leo” wyrażeniami typu „syn/potomek Hefajstosa/Wulkana/boga kowali”, „heros”, „półbóg” itd. lub po prostu banalnym zaimkiem, czy nawet chamsko zawołać gościa po nazwisku. Poza tym ostatni akapit wydaje mi się… tak jakby płaski. Zdania są dziwnie poukładane („[…]Leo musiał uciekać. Wiedział, że nie da się walczyć z 8 przeciwnikami naraz, do tego jeśli każdy z nich miał po 9 ramion. Lecz Leo nie miał gdzie uciekać.”- czy nie lepiej brzmiałoby „Leo wiedział, że nie da rady walczyć z ośmioma przeciwnikami na raz, a już tym bardziej jeśli każdy z nich ma po dziewięć ramion. Musiał uciekać! Natychmiast! Problemem był jeden mały szczegół: wszystkie drogi ewakuacji zostały odcięte.”? Nie ma tego [CENZURA] powtórzenia, dochodzą emocje i do tego tekst staje się płynniejszy), a ilość opisów walki jest ujemna (ok, nie żądam osobnej epopei o tym jak to Leon Valdez zatłukł ziemistego, ale jedno zdanie typu „Stwór odparował pierwszy cios i uciekł przed drugim, ale trzeci wysłał go prosto do Tartaru.” nikogo nie zje, prawda?)…
PRZEPRASZAM ZA PRZYDŁUGI I NIEMIŁY KOMENTARZ, ALE JA NAPRAWDĘ STARAM SIĘ POMÓC- NIE CHCĘ, BY W OPOWIADANIACH O FAJNEJ TREŚCI WYSTĘPOWAŁY DURNOWATE BŁĘDY ROZWALAJĄCE FORMĘ!!!
Krótkie, ale fajne. Napisz Cd. Nie chce mi się rozwodzić nad błędami, bo jeśli przeczytałeś komentarz Arachne, to bardziej zdołować cię nie mogę. Annabeth1999, Ostatnie słowo w twoim komentarzu to: „to”. Co jest w nim złego? 😀
Powtórzenia imienia głównego bohatera powtarzają się około 50 razy na akapit. Akcja pędzi z prędkością Grovera gnającego na Tortillę do stołówki. W oczy wali błąd: pisze się „…synowie Gai się odradzają…”, a nie „synowie Gaji się odradzają”.
Opisy nie gryzą. Poprawna polszczyzna także. Zdania są naszpikowane błędami stylistycznymi. PRZECIEŻ ZAMEK NA GÓRZE TAM (TAMPLASIS) , ZOSTAŁ ZNISZCZONY PODCZAS WOJNY Z KRONOSEM.
W niektórych miejscach rzuca się w oczy kompletny brak akapitów, a w innych ich nadmiar. A poza tym to zdanie nie ma żadnego sensu: „Leo podkradł się już do pierwszego, Rick staną po przeciwnej stronie wejścia i zamachną się na najbliższego potwora”.
Piszesz bardzo fajnie. Naprawdę. Tylko niektóre błędy możnaby usunąć i opko stałoby się jeszcze lepsze :).
Pokaż też trochę emocji. Co wtedy odczuwał główny bohater? Czy bał się? Czy był znudzony?
Powiem jedno:
POWODZENIA W DALSZYM PISANIU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam 😀 😉
Chione
Oj, ale się rozpisałam :).
wyluzujcie trochę to pierwsze jego opowiadanie .według mnie było interesującym pomysłem i czekam na dalszą cześć
Bardzo fajnie piszesz. Naprawdę! 😀 Jednakże podpisuje się pod Chione i Arachne. Ciekawy pomysł! Czekam na CD!
Nie wem co napisac ;( Wywarlo na mnie ogromne wrazenie, tylko nie wiem czy dobbre czy zle…