Opowiadanie dedykuje Bogince, mam nadzieje, że będziesz zadowolona
Była szósta rano kiedy wszyscy usiedli do swoich stołów. Szósta rano, do jasnej Anielki! Nigdy wcześniej nie wstawałam, o tak chorej godzinie. Dobrze, że obudziłam się sama z siebie ,o wschodzie słońca i zaliczyłam zimną kąpiel w rzece. Tak ,jak kazała mi Kelly, założyłam pomarańczową koszulkę i muszę przyznać, że nie jest taka zła. Moje brązowe włosy fajnie ,,gryzą” się ,z tym kolorem, a szare oczy stają się bardziej szlachetne. Kiedy duszki podawały jedzenie, westchnęłam smutno i rozglądnęłam się po ,,herosowej stołówce”. Wszyscy mieli swoich towarzyszy , a ja siedziałam sama. Zauważyłam, że Percy patrzy tęsknym spojrzeniem , na stolik Ateny. Siedziała tam ta blondynka, Annabeth. Nie rozumiałam tego, dlaczego nie można siedzieć gdzie się chce. Dionizos siedział, dumny jak paw ,przy swoim stole popijając do śniadania (ŚNIADANIA!) białe wino. Szepnęłam coś na ucho duszkowi, a ten otworzył szeroko oczy. Popędziłam go ruchem ręki i po chwili na moim stole pojawiła się lampka ,wytwornego ,białego wina. Powąchałam go i uśmiechnęłam się. Pachniało wspaniale. Ojciec kiedyś nauczył mnie , jak sprawdzać najlepsze wina. Oczywiście ,trzeba było zdać się na zmysł węchu i smaku. Podniosłam kieliszek w górę i zobaczyłam, że Dionizos patrzy na mnie ze złością ale i z zaciekawieniem. Tak samo jak ja, podniósł kieliszek i pokiwał na mnie głową. Zrobiłam to samo, patrząc mu prosto w oczy. Upiłam łyk w tym samym momencie co on, a cudowny smak wina rozlał się w moich ustach, zaspokajając moje kupki smakowe. Wino nie było ani za kwaśne, ani za słodkie, po prostu cudowne. Chejron wstał z ławy i już myślałam, że podejdzie do mnie i okrzyczy mnie , za to nikczemne zachowanie, lecz tylko uśmiechnął się i zawołał.
-Jak zwykle ,po śniadaniu ,czeka nas biegnie!
Z niektórych stron, było słychać jęki rozpaczy , a gdzieniegdzie okrzyki radości. W stu procentach należałam do tych, którzy jęczeli z rozpaczy. Nienawidziłam biegać. Ten ból w mięśniach, szybki oddech , no i ohydny, śmierdzący pot. Ustawiłam się w grupce, która zebrała się przed Chejronem.
-Naprawdę musimy biegać? –ktoś spytał.
-Nie pękaj, lalusiu!- odkrzyknął mu ktoś inny.
Prychnęłam z pogardą. Niektórzy zachowywali się jak czteroletnie dzieci, kłócące się o zabawkę. Centaur najwyraźniej nie robił sobie z tego problemu.
-Jeżeli ktoś nie pobiegnie ,albo zostanie w tyle ,sprząta stajnie pegazów, pokój Pana D. – zaczął wyliczać.- Mój pokój i domek Aresa- uśmiechnął się promiennie.
Widać było, że Domkowi Aresa bardzo spodobała się, ta informacja ,bo wykrzyknęli z radością. Jakaś dziewczyna rozpłakała się a inni zaczęli ją pocieszać. Centaur machnął ręką i ruszył galopem. Rzuciłam się za nim ,jak inni i już po kilku metrach czułam, że płuca po prostu mi się wypalają. Zaczęłam nierówno oddychać ale nie dałam za wygraną! O NIE! Wzięłam kilka głębokich oddechów i przyspieszyłam. Kroki mi się wydłużyły i widziałam, że bardzo szybko, wyprzedzam innych. Nagle przede mną pojawiło się coś czarnego i nie zdążając uskoczyć w bok, lub zatrzymać się , wpadłam do tego czegoś. Od razu zrobiło mi się błogo. Chłodna ciemność opatuliło moje ciało ,aż stęknęłam cichutko. Czerń znikła tak szybko, jak się pojawiła, tyle ,że byłam w zupełnie innym miejscu. Stałam przy rzece ,wśród drzew. W oddali widziałam zbliżającego się Chejrona z grupka, zdyszanych ludzi.. Oparłam się wygodnie o drzewo i czekałam. Kiedy w końcu centaur i grupka herosów ,dotarła na miejsce ,wytrzeszczył na mnie oczy.
-Jak ty to zrobiłaś!?- krzyknął.- Rozumiem, że istnieje coś takiego jak cień ,ale dopiero dzisiaj będziesz się uczyć o walce i magii! Jesteś pewna, że nikt Cie czegoś takiego nie nauczył?- mówił tak szybko jak karabin maszynowy.
Spojrzałam na niego ,jak na wariata.
-Podróżowanie prze cień? A co to takiego? Przede mną wyrosła jakaś czerń- zakłopotałam się lekko.- Z tego, że nie mam dobrej kondycji, po postu do niej wpadłam.
Centaur podrapał się po brodzie.
-No dobrze, porozmawiamy o tym później- odwrócił ode mnie wzrok i przeniósł go na pozostałych.-No małe smoczki! Kto był ostatni!?
Wszyscy spojrzeli na jedna z dziewczyn o blond włosach. Pachniało od niej zbożem i wiosną. Córka Demeter. Dziewczyna zaczęła płakać i wykrzykiwać, że nie ma zamiaru niczego sprzątać. Od razu podleciały do niej jakieś dziewczyny i zaczęły ją pocieszać. Nagle rzeka zabulgotała i wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Z wody wyszedł zupełnie suchy, Percy. Widząc nas wszystkich krzyknął z oburzeniem.
-No nie! Myślałem, że wodą będzie szybciej!- krzyknął.
Dziewczyna, która przed chwilą płakała jak bóbr, rozpromieniła się i skakała z radości.
Percy cały się zachmurzył.
-To nie fair! Naprawdę będę musiał sprzątać ten syf?- spojrzał błagalnie na centaura.
-Och ,przestań Glonomóżdżku!- usłyszałam głos Annabeth. Wesoło podeszła do chłopaka i pocałowała go.- Kara to kara, trzeba było biec- Percy odwzajemnił pocałunek i po chwili oboje uśmiechnęli się do siebie. Widząc ich razem, coś ścisnęło mnie w żołądku. To szczęście, namiętność i miłość.. przytłaczały mnie.
-Percy- odezwał się Chejron.- Nie będziesz musiał sprzątać domków- Chłopak odetchnął z ulgą.- Po prostu ,pomóż wybrać broń Eleinie i pokaż jej arenę.
Percy nie wydawał się zawiedziony, wręcz przeciwnie, był uradowany. Pokiwał głową i powiedział, że z przyjemnością mi pomoże. Skinął na mnie i oboje ruszyliśmy z powrotem do obozu. Rozmawiając z Percym ,czas płynął mi o wiele szybciej. Po kilku minutach byliśmy na miejscu i doszliśmy do wielkiego, metalowego domku. Kiedy weszliśmy do środka ,szeroko otworzyłam usta. Wokoło była tylko wyłącznie broń. Łuki , miecze, sztylety… Opatuliłam się rękami jakby było mi zimno. Ten widok był przerażający.
-No- powiedział Percy.- Możesz sobie wybrać co chcesz.
Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami.
-To coś? Coś ,co niesie mord? Mam wybrać jakąś broń, która pozbawi kogoś życie?- pokręciłam głową.- Nie ,Percy, to nie dla mnie.
Chłopak wyglądał na zdezorientowanego.
-Ale.. to u nas normalne. Musisz wybrać broń ,chociaż po to, by się bronić. Ja także zabijam z niechęcią , ale robię to po to, aby obronić siebie i tych, których kocham.
Uśmiechnęłam się do niego. Widać ,że chłopak ma złote serce. Westchnęłam głęboko i porozglądałam się dookoła. Nic nie przykuwało mojej uwagi. Miecz, za ostry, łuk, zbyt niewygodny, sztylet, za mały. Kątem oka zobaczyłam jakiś błysk. Podeszłam w róg pomieszczenia i ujrzałam włócznie. Była nie więcej takiego wzrostu ,jak ja. Złote ostrze ,na początku, lekko świeciło. Reszta włóczni była zaniedbana i spróchniała. Widać było, że nikt nie używał jej od dłuższego czasu. Uśmiechnęłam się w duchu. Zawsze wybierałam rzeczy eleganckie i piękne, a teraz spodobała mi się ta , rozpadająca się staroć. Wzięłam ją do ręki i przed oczami mignęła mi scena wojny. Mężczyźni z włóczniami i tarczami ,zebrani w szereg. Byli dobrze zbudowani i szybkimi ruchami zabijali przeciwników. Nagle powróciłam do siebie. Włócznia, którą trzymałam w ręku przypominała tamtą, którą miał przywódca szeregu. Odwróciłam się przodem do Percego i zauważyłam , że ma skrzywioną minę.
-Wybieram to- powiedziałam.
-Jesteś pewna?- zapytał z troską w głosie.- Ta włócznia to staroć, a do tego jest przeklęta hańbą.
-Hańbą? A to niby z jakiej racji?- oburzyłam się.- Widziałam scenę z wojny, Percy. Tamten mężczyzna, który trzymał tą włócznie był bardzo dzielny.
Chłopak westchnął i popatrzył na mnie.
-Nikt nie zna prawdziwej historii Leonidasa i innych Spartan. Kiedy król zobaczył, że jego towarzysze nie żyją ,przestraszył się, a to nie pasowało do króla Sparty. Oddał włócznie przeciwnikowi i kazał się zabić jak najszybciej ,bo wiedział, że nie ma szansy na ucieczkę. Jego włócznia została okrzyknięta , włócznią hańby.
Spojrzałam to na Percego to na broń. Zacisnęłam powieki i powiedziałam z mocą.
-Broń nic do tego nie ma, Percy- spojrzałam mu głęboko w oczy.- Każdy ma prawo do strachu przed śmiercią- podniosłam włócznie nad ziemię.- Będę nią walczyć i oczyszczę z niej przekleństwo.
Nie wydarzyło się nic szczególnego. Broń nie odzyskała swojej dawnej postaci ani nie zajaśniała w żaden szczególny sposób. Wciąż była starą, zepsutą włócznią.
-Chodź coś zjeść- odezwał się po krótkim czasie, Percy.- Potem pokażę Ci arenę, gdzie odbędziesz treningi.
Jęknęłam cicho. Nie dość, że musiałam rano biegać ,to jeszcze mam walczyć? Wielkie dzięki ,ale nie. Percy skinął na mnie ręką i nie chętnie za nim poszłam. Ostrożnie trzymałam w ręku włócznie, a przechodzący obok nas herosi, cofali się lub ustępowali nam miejsca, patrząc na mnie krzywo. Na stołówce, nie było za wiele osób. Usiadłam koło Percego a jeden z duszków, popatrzył na mnie wzrokiem ,,Jak mogłaś tu usiąść!? To miejsce tylko wyłącznie dla pana Percego”, jednak oddalił się szybko. Siedzieliśmy przez dłuższy czas w ciszy, dopóki przed nami pojawiły się talerze z potrawami i zajęliśmy się jedzeniem.
~*~
Chłopak nie pytał mnie o nic, ani nie prowadziliśmy żadnej rozmowy. Spojrzałam na słonce i uświadomiłam sobie ,że minęło sporo czasu, odkąd tu siedzimy. Słonce nie było już od dawna w południu ,więc podejrzewałam, że jest jakaś trzecia albo czwarta. W końcu Percy wstał z ławki i powiedział.
-No, najedliśmy się ,więc musimy spalić niezbędne kalorie- uśmiechnął się do mnie.- Idziemy na arenę.
Niechętnie wstałam. Nie miałam zamiaru walczyć. Przecież jest to coś okropnego, ale Percy powiedział to z taka radością iż mnie przekonał. Po kilku minutach doszliśmy do wielkiej areny. Było tam pary osób, które walczyły ze sobą zawzięcie. Ich ruchy były tak szybkie, że prawie ich nie widziałam. Całą arenę ,czujnie obserwował, Chejron. Kiedy nas ujrzał podniósł rękę i wszyscy stanęli w miejscu. Percy i ja przeszliśmy przez środek i stanęliśmy przed centaurem. Kiedy zobaczył co mam w rękach skrzywił się lekko ale próbował się uśmiechać.
-Eleina wybrała włócznie Leonidasa- powiedział Percy.
-Właśnie widzę. Jesteś pewna tego wyboru?- zwrócił się do mnie, a ja pokiwałam głową.
-To tylko broń, nic szczególnego- powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
Chejron spojrzał niepewnie na mnie i na Percego.
-No dobra. Eleino, musisz nam pokazać, na co Cię stać- powiedział.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Ale ja nigdy nie walczyłam. Nie wliczając babskiej bijatyki o buty- powiedział przestraszona.- Naprawdę muszę?
Centaur popatrzył na mnie z podniesiona brwią.
-Nigdy nie czułaś impulsu do walki? Nie masz eh… ADHD , ani dysleksji?- spytał łagodnie.
Pokręciłam głową.
-Z gramatyki mam pozytywne oceny, jak i z innych przedmiotów. O dysleksji nie ma mowy! A co do impulsów to raczej zaspokajam je jazdą konną.
Chejron podrapał się po brodzie po czym westchnął.
-No nic , mus to mus, musisz pokazać czy będziesz umiała się chociaż obronić. Percy, będziesz z nią walczył.
-ŻE CO!?- wykrzyknęliśmy oboje. Nie mam zamiaru walczyć z Percym, po tym jak usłyszałam, że jest najlepszym wojownikiem , na bank nie chciałam stanąć mu na drodze.
-Spokojnie, Eleino, Percy nie zrobi Ci krzywdy- powiedział Chejron, po czym spojrzał wymownie na chłopaka.- Naprawdę chcesz żeby twoja przyjaciółka odbyła swoją pierwszą bitwę z Clarisse?- wskazał brodą na wysoką dziewczynę z krótko ściętymi włosami, wystającymi spod hełmu. Przestraszyłam się o nie, na pewno nie będę z nią walczyć.
-To ja już wolę walczyć z Percym- powiedziałam szybko, a centaur uśmiechnął się.
-Dobrze!- klasnął w dłonie.- Percy, wybierz miejsce ,POZA areną.
-Naprawdę?- oczy zaświeciły mu z radości.- No dobra ,dobra .. wybieram miejscy przy wodospadzie.
Zrobiłam zszokowaną minę. Nie dość ,że mam walczyć z Percym Jacksonem, to jeszcze w takim miejscu, gdzie może mnie zmiażdżyć wodą w sekundę? Nie dziękuję.
-Ale na pewno?- spytałam ale nikt mnie najwyraźniej nie słuchał. Percy szedł wesołym krokiem ku wyjściu z areny a Chejron ,praktycznie, ciągnął mnie za sobą. Po krótkim czasie doszliśmy do pięknego wodospadu. Percy zachwycał się tym widokiem i wyciągnął z kieszeni, długopis. Zdziwiłam się lekko ale podeszłam do niego. Odskoczyłam w bok ,kiedy długopis zmienił się w miecz.
-Czad- wymsknęło mi się.
Percy przybrał pozycję obronną ,a ja ustawiłam czubek włóczni na wprost niego. Ciężar ciała oparłam na prawej nodze. Nie mam pojęcia skąd wiedziałam jak to zrobić ,ale moje ciało aż drżało z podniecenia, jakby wiedziało co się stanie. Zacisnęłam palce tak mocno, że aż pobielały. Wzięłam głęboki wdech i wyprostowałam swoje ciało. Percy natarł na mnie i szybkim ruchem zasłoniłam się włócznią. Miecz odbił się od niej i chłopak zaatakował po raz drugi. Znowu zablokowałam cios ,nie wiedząc kompletnie jak to robię. Wykonałam kilka ruchów i próbowałam dźgnąć Percego ,ale on zrobił szybki obrót w bok i zaatakował mnie od tyłu. Przeniosłam włócznie na plecy i usłyszałam trzask, pękającego drewna. Odwróciłam się w stronę chłopaka i zobaczyłam włócznie. Tak naprawdę to dwie włócznie, bo Percy przeciął ją na pół. Myślałam, że to koniec ,ale syn Posejdona wczuł się w role i popchnął mnie mocno do wody. Poczułam chłód na ciele i szybko wynurzyłam się na powierzchnie, cała przemoczona. Percy stał nade mną z drwiącym uśmieszkiem. Mieczem, przeciął mi skórę u nogi ,a ja wrzasnęłam z bólu.
-Cholera!!! Powaliło Cie do reszty? Szlag, ugh!
Percy zamachnął się jeszcze raz i zrobił mi na brzuchu wielką ranę. Poczułam piekielny ból. Rana, któraą sprawił mi Percy połączyła się z moją poprzednią, na boku. Czułam, że odlatuje i wpadłam do wody z pluskiem. Widziałam nad sobą jego postać ,z moją włócznią w ręce. Nagle na moim ciele pojawiły się czarne macki. No tak, słońce już dawno schowało się za górami. Poczułam, że ciemność leczy moje rany i dodaje mocy. Macki wniknęły w moje ciało ,dając mi ukojenie. Percy chyba tego nie widział bo spoglądał w inna stronę i wrzucił zepsutą włócznie do wody. Wyciągnęłam ku niej rękę i złapałam dwie połówki.
,, Idźcie”- pomyślałam i kilka macek prześlizgnęło się przez moje ciało na broń. Ciemność opatuliła zepsutą włócznie i złączyła ze sobą rozdzielone połówki. Oplotły kilka razy drewno ,dając mu czarny kolor. Poczułam, że broń jest bardziej sztywna i twardsza. Metal. Złoto na początku włóczni zajaśniało. Powoli podniosłam się z wody, uleczona i silna. Widząc mnie, Percy zrobił krok w tył i cały zbladł. Zrobiłam kilka obrotów włócznią w jednej ręce, zachwycając się jej odnową. Spojrzałam na Percego ,chłodno. Moje spojrzenie ziało nienawiścią i chłodno spoglądałam na przeciwnika. Chłopak jednak nie poddał się i ruszył na mnie. Uniknęłam jego ciosu uchylając się lekko w bok. Percy chciał mnie dźgnąć mieczem ale zablokowałam cios i szybkim ruchem zmieniłam pozycję włóczni, sprawiając, że odepchnęłam broń Percego. Wydał się zaskoczony ale znowu na mnie natarł. Bez problemu odparowałam cios i kopnęłam go w kolano. Zdezorientowany bólem ,opuścił miecz na jedna sekundę i to mi wystarczyło. Złapałam włócznie jedną ręką i zamachnęłam się nią, tworząc półkole i podcinając chłopakowi nogi. Przewrócił się i mocno uderzył ciałem o ziemię. Szybkim ruchem przygniotłam go stopą i przyłożyłam mu do gardła ostrą część włóczni. Już miałam pchnąć go w szyje tak, żeby wyleciało z niego całe życie , kiedy usłyszałam krzyk Chejrona i opamiętałam się.
-WYSTARCZY!- krzyknął i podbiegł do nas. Odtrącił mnie na bok i zobaczył czy Percemu nic nie jest. Potem spojrzał na mnie z troską.- Nic Ci nie jest?
Pokręciłam głową. Czułam się silniejsza i lepsza. Moje ciało było uleczone od ran, które zadał mi Percy i nawet rana półksiężyca, zniknęła. Chejron spojrzał na moją włócznie i otworzył ,ze zdumienia, usta.
-Jak to zrobiłaś?- zapytał, podnosząc syna Posejdona z ziemi i kładąc go sobie na grzbiecie.
Poruszyłam ramionami na znak nie wiedzy.
-Nie mam pojęcia. Ciemność, która mnie uleczyła, naprawiła i włócznie- powiedziałam i spojrzałam na Percego. Mój wzrok nie ział już chłodem, tylko troską.
-Nic mu nie jest?- zapytałam.
-Nie- westchnął po czym uśmiechnął się do mnie.- Zemdlał ,ale nic mu nie jest, naprawdę. Nieźle go urządziłaś, Eleino. Percy tak samo ,jak ty nabrał sprawności w walce ,już za pierwszym razem. Uleczyła go woda ,a ciebie ciemność- wskazał ręką na otaczająca nas noc.- Masz szczęście, że walczyliście o tej godzinie kiedy słońce zachodziło.
-Wiem. Doceniam to- uśmiechnęłam się do niego i ruszyliśmy w stronę domków.
Kiedy doszliśmy na miejsce, wokół nas zebrała się grupka gapiów. Skuliłam ramiona, czując się zawstydzona. Szłam tak blisko centaura iż myślałam, że jego długie włosy zasłonią mnie całą. Poklepał mnie po ramieniu.
-Hej, powinnaś czuć się dumna ,że podczas pierwszej walki nie trafiłaś na ostry dyżur- puścił do mnie oko.
Jego słowa dodały mi otuchy i podniosłam wysoko podbródek, czując jak rozpiera mnie duma z tego ,co zrobiłam. Niepewnie weszłam do domku Posejdona, ale jednak uświadomiłam sobie, że raczej mnie nie zabije ,jeżeli tu wejdę. Nie patrząc na bałagan to domek był naprawdę ładny. Oczywiście moim zdaniem ,mój był ładniejszy ale o gustach się nie dyskutuje. Chejron położył Percego na łóżku i wlał mu do ust, jakiś złotawy płyn. Nie wiedziałam za bardzo co to jest ,ale najwyraźniej pomagało. Twarz chłopaka nabrała kolorów i zaczął głęboko oddychać. Po chwili zamrugał kilka razy oczami i podniósł się. Popatrzył na mnie z dziwnym uśmiechem i powiedział.
-Dałem Ci fory.
Spojrzałam to na Chejrona to na Percego i wybuchłam gromkim śmiechem.
-Tak, jasne, oczywiście, Percy- uśmiechnęłam się do niego z czułością poczym dodałam.- Jak się czujesz?
Uśmiech zszedł z jego twarzy i popatrzył mi prosto w oczy z pewno troską ,ale i … ze strachem
-Kiedy upadłem na ziemie, straciłem przytomność, ale to nie dlatego ,że ból uderzenia mnie otumanił, tylko- przerwał i popatrzył gdzieś w dal.- Nie obraź się ,ale twoja hm… Moc, którą się posługiwałaś, zaczęła mnie dusić.
Opuściłam wzrok. Wstydziłam się powiedzieć, co naprawdę czułam kiedy walczyłam z Percym. Ta siła, moc i poczucie władzy. To było tak kuszące i tak proste do osiągnięcia, że prawie po to sięgnęłam. Westchnęłam głęboko i popatrzyłam z wymuszonym uśmiechem na chłopaka.
-Przepraszam ,Percy, nie kontroluje tego.- skłamałam, użycie ciemności było tak proste i łatwe ,jak zasuwania zamka błyskawicznego.- Wiesz, że dopiero zaczynam.
Chłopak pokiwał głową ,podniósł się na nogi i klasnął w dłonie.
-Ja idę popływać, to doda mi…
-Percy!- przerwał mu chłopięcy głos. Wszyscy odwrócili się w tamtym kierunku. W drzwiach stał chłopak z czarnymi włosami, opadającymi na czoło. Po wyrazie jego twarzy było widać, że jest wykończony. Widząc go, Percy szybkim ruchem podbiegł do niego i uścisnął w braterskim uścisku.
-Nico! Co ty tu robisz?
Zaraz.. Nico.. Coś mi to mówiło, ale nie mam pojęcia co. Popatrzyłam na niego podejrzliwie i zrobiłam jeden krok naprzód. W moim umyśle krążyło tyko jedno nazwisko.
-Nico?- zapytałam.- Nico di Angelo?
Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem i sekundę po tym , z nienawiścią.
-TY!- warknął i uniósł dłoń. Poczułam, że coś wypchnęło mnie z domku. Jęknęłam z bólu kiedy moje ciało zetknęło się z twardą ziemią. Podparłam się na łokciu i ujrzałam nad sobą twarz, rozłoszczonego Nica. Na kilometr można by było wyczuć od niego, zła energię. Nagle stanął w czarnym płomieniu ,a jego głos był dziesięć razy mocniejszy.
-Jak możesz tutaj przebywać ,jeśli przyniesiesz na ten obóz zagładę!- wrzeszczał.- Jak śmiesz?!- wymierzył mi siarczysty policzek tak mocno, że moja głowa odwróciła się w bok. W miejsce, w które policzek szczypało jak cholera.
-Co ty robisz?!- usłyszałam stłumiony krzyk Percego. Zobaczyłam, że walił ręką w jakąś, jakąś czarną tarczę, utworzoną wokół mnie i Nica. Podniosłam się szybko na nogi. W dłoni trzymałam nadal swoją włócznie i szybkim ruchem ustawiłam ją tak, aby zablokować jakiekolwiek ciosy. Nico, widząc mnie, wybuchnął śmiechem.
-Chcesz bronić się TĄ starością? Dobrze, może nawet lepiej jeśli szybciej zginiesz.
Wyciągnął czarny miecz. Zamurowało mnie, jego tak samo. Popatrzyliśmy szybko to na moją włócznie ,to na jego miecz.
-Skąd wzięłaś stygilijskie żelazo?!- warknął.
Popatrzyłam na niego chłodno.
-To żelazo jest cząstką ciemności, mam do niego prawo, synu Hades’ a- odwarknęłam.
Uniosłam włócznie i z mocą uderzyłam nią w ziemię. Ze złotej części wystrzeliły smugi czarnych macek, które niespokojnie krążyły wokół mnie i broni. Nico, ze zdumienia cofnął się o krok a jego obronna tarcza zamigotała i zniknęła. Uśmiechnęłam się władczo.
-Jesteś pewien, że tego chcesz?- zapytałam pochylając się lekko.
Chłopak już miał na mnie ruszyć ,kiedy do naszych uszu dobiegł przeraźliwy krzyk. Upuściłam włócznie i zatkałam rękoma uszy. Inni uczynili to samo, wypuszczając z rąk ,broń. Przede mną pojawiła się kobieta w błękitnej sukni. Jej gładkie, długie, atramentowe włosy były rozczochrane, a w jej oczach szalała dzikość.
-DOSYĆ!- krzyknęła stanowczym głosem. Zobaczyła, że wszyscy patrzą się na nią ze zdumieniem.- Och, nie rozpoznajecie mnie? No tak, wszyscy mają gdzieś prawie pierwotnych bogów. Jestem Lyssa, bogini szaleństwa- uśmiechnęła się promiennie i skierowała spojrzenie na mnie.- Witaj siostrzyczko.
Zamurowało mnie. Jestem spokrewniona z następną Boginia?
-Kolejne rodzeństwo? –zapytałam drżącym głosem.
Bogini uniosła jedną brew.
-Kolejne?- zapytała po czym pstryknęła palcami wznosząc oczy do góry, jakby szukała jakiejś wskazówki na niebie.- A no tak.. Spotkanie z braciszkiem- ponownie spojrzała na mnie, uśmiechając się.- Tanatos, cudowny człowiek.
Jej wzrok stał się łagodny, a włosy same się ułożyły. Wyglądała teraz naprawdę pięknie i kompletnie nie przypominała bogini szaleństwa. Widząc, że niektórym szczęka opadała, Lyssa westchnęła.
-No tak, kiedy nie wpadam w szał i jestem spokojna wyglądam normalnie, prawda?- powiedziała na co wszyscy pokiwali głową.
Skinęła palcem na Nica i na Mnie. Poczułam przyciąganie i po sekundzie znaleźliśmy się obok niej. Lyssa najpierw zwróciła się do Nica ,a jej wzrok przypominał spojrzenie szaleńca. Chłopak wzdrygnął się i zauważyłam, że na jego skórze zagościła gęsia skórka.
-Przeproś moją siostrę- syknęła bogini.- Nic nie wiesz o jej przyszłości więc ,nie odzywaj się na ten temat- powiedziała i popchnęła Nica. Ten , pozbierał się szybko, ukłonił mi się, wyszeptał pod nosem słówko ,,przepraszam” i dołączył do Percego z przerażeniem w oczach. Następnie, Lyssa łagodnie popatrzyła na mnie i powiedziała z czułością.- Widać, kochana , że musisz się wiele nauczyć.
Powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę. Złapałam ją i obie ruszyłyśmy w kierunku mojego domku.
-Łatwo tracę kontrole- powiedziałam prosto z mostu. Bogini popatrzyła na mnie troskliwie.
-Wiem kochana, auć!- krzyknęła i podniosła stopę.- Jak ja nienawidzę tutaj chodzić!- wypowiedziała kilka słów po grecku (tak mi się zdaje) i zaczęła chodzić nad ziemią. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
-Jak ty to zrobiłaś?
-Ha ha! To bardzo proste, ale tylko dla boga- popatrzyła mi prosto w oczy.- Wybacz kochana.
Pokiwałam smutno głową i spuściłam wzrok. Przez resztę drogi szłyśmy w ciszy, aż w końcu dotarłyśmy do mojego domku. Lyssa westchnęła ,rozmarzona.
-Śliczne- powiedziała.
-Wiem- uśmiechnęłam się.- Choć do środka. W końcu twoją matką też jest Nyks.
Bogini weszła, cała rozpromieniona i od razu udała się do łazienki. Weszła na pomost i usiadła na nim, po turecku.
-Eleino- zawołała i po chwili znalazła się koło niej.- Usiądź, siostro.
Zrobiłam to co mi kazała. Woda przecudownie mieniła się w świetle księżyca.
-Dobrze, przejdźmy do konkretów. Musisz nauczyć się kontroli bo bez niej- westchnęła.- Zginiesz.
Na te słowa wzdrygnęłam się nieco. Byłam już na pograniczu życia ze śmiercią i stanowczo mówię nie, na powrót do tego miejsca.
-Co mam robić?- spytałam drżącym głosem.
Lyssa uśmiechnęła się do mnie słabo.
-Zamknij oczy i skup się- jej głos był coraz cichszy. Robiłam wszystko co mi mówiła.-Zrelaksuj swoje ciało, spokojnie. Twoje ciało jest coraz słabsze- rzeczywiście się tak czułam.- Dobrze, a teraz skup się i wejdź do swojego umysłu.
Nie do końca wiedziałam, jak to zrobić ale czułam, że nie mam już władzy nad ciałem. Przede mną ukazały się czarne smugi, latające w kółko.
-Dobrze- usłyszałam cichy głos Lyssy, jakby stała koło mnie.- Spróbuj złapać tą moc, należy do ciebie, musi się ciebie słuchać.
Chciałam żeby ciemność do mnie przyszła, żeby była jak najbliżej mnie. Na moje życzenie smugi zaczęły się przybliżać. Kiedy już były przy mnie, tak blisko, że czułam je w sobie nie musiałam słuchać bogini szału. Wiedziałam, że ciemność powinna się uwolnić z mojego wnętrza.
,,Idź”- przemówiłam w umyśle, a smugi zaczęły kierować się naprzód. Znów panowałam nad ciałem a na mojej dłoni znajdowało się coś czarnego. Wiło się i próbowało się wybić do góry.
Spojrzałam na Lysse. Uśmiechała się promiennie, wpatrując się w coś co miałam na ręce.
-Brawo, rzadko się zdarza, że komuś się udaje opanować moc za pierwszym razem.
-Te czarne smugi zawsze pojawiają się, na moim ciele w nocy- powiedziałam.
-Och!- wykrzyknęła bogini.- Nie obrażaj ich! To jest cząstka nocy, νύχτα.
-Aha, no dobrze.
-Nie traćmy czasu na pogawędki. Zrób to co przed chwilą, ale chce mieć tu eksplozję, rozumiesz?- w jej oczach pojawiła się dzikość, lecz nie przestraszyłam się jej.
Zamknęłam oczy i powróciłam do umysłu. Nazbierałam ciemności, tyle ile potrafiłam. Czułam jak przepełnia mnie całą. Otworzyłam oczy i wypuściłam noc na zewnątrz. Wielka chmura pojawiła się przede mną i Lyssą. Zakręciłam palcem kółko w powietrzu a ciemność szła w moje ślady. Zrobiła wszystko to, co chciałam. Bogini szaleństwa widocznie uradowała się tym widokiem bo wstała i zaczęła skakać, klaszcząc przy tym w ręce. Zacisnęłam dłoń i ciemność zniknęła. Lyssa opanowała się i spojrzała na mnie.
-Brawo ,brawo, brawo!!- wzięła kilka głębszych oddechów i uspokoiła się.- Na mnie już czas, wiesz co robić żeby ćwiczyć swoją kontrolę.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
– Dziękuję, siostro.
Lyssa pstryknęła palcami i jej postać zaczęła się rozmazywać.
-Pamiętaj ,że zawsze Ci pomogę- powiedziała i zniknęła. Przez dłuższy czas wpatrywałam się w miejsce, w którym stała bogini dopóki nie przestraszył mnie czyjś głos.
-Eleino.
Podskoczyłam lekko ale kiedy zobaczyłam, że w wodzie znajduje się Percy, uspokoiłam się i uśmiechnęłam.
-O co chodzi?- zapytałam się.
Chłopak podciągnął się z wody na pomost i usiadł koło mnie. Zauważyłam, że był całkiem suchy.
-Dobrze się czujesz?- ponownie odezwałam się.
-Tak, tak, bardzo dobrze , ale nie przyszedłem rozmawiać z tobą o moim samopoczuciu- popatrzył na mnie.- To ma związek z Niciem- wzniosłam oczy do góry i westchnęłam głęboko.- Nie wiem co się miedzy wami stało, ale wzywa was Dionizos. A to nie wróży nic dobrego.
Spojrzałam na niego.
-Nie znam go- powiedziałam szczerze.- Ale czuje do niego nienawiść, choć powinnam czuć tolerancję. Też jest powiązany z ciemnością, a jednak to nie sympatia nas łączy.
Percy wstał i wyciągnął rękę żeby mi pomóc. Chwyciłam ją i stanęłam na nogi.
-No to idziemy zobaczyć co ten pijak wymyślił- powiedział a ja zaśmiałam się lekko.
Przez całą drogę mówiłam o tym co czułam walcząc z nim. Chłopak nie odezwał się ani słowem tylko kiwał głową na znak, że rozumie, chyba.. Kiedy doszliśmy do Wielkiego domu, ujrzałam Pana D. Nica i Chejrona. Wszyscy mieli zaniepokojone miny.
-No w końcu- powiedział naburmuszony Pan D.- Ile można czekać. No chodź to szybko!
Podbiegłam do nich i dopiero z tak bliskiej odległości zauważyłam, że bóg jest blady jak ściana.
-Wejdź do środka, ktoś chcę z tobą porozmawiać.
Zrobiłam to co mi kazał i weszłam prze wielkie drzwi do środka pomieszczenia. Na środku stała osoba, którą od razu rozpoznałam, choć nigdy się nie spotkaliśmy. Serce zaczęło mi szybciej bić a oddech przyspieszył. Tak, to był On. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął się, złowieszczym uśmiechem.
-W końcu się spotykamy, księżniczko ciemności.
–
Za wszelkie błędy ,przepraszam. Mam nadzieje, że się zrobiło ciekawie. Pozdrawiam- Nyx
XD Jaka kara… Czemu wy wszyscy nie lubicie Domku Aresa? XD Ale opko ogólnie Świetne! 😀 Bardzo mi się podoba, tylko myślę, że z długością przesadziłaś x3 ale kit, i tak nie mam nic do roboty xD
Jak już wcześniej pisałam, bardzo lubię to opowiadanie. I to tyle, naprawdę bardzo je lubię. ;D
Nie, nie jestem zadowolona. JESTEM PRZESZCZĘŚLIWA! To jest cudowne! A wreszcie ktoś docenił Tanatosa! Yea! Szkoda, ze bogini szaleństwa, ale mówi się trudno Czekam na CD, bo masz NAPRAWDĘ wielki talent!
Rewelacja, jest świetne to opko, uwielbiam twą twórczość. Chcę więcej teraz tylko, trochę długie. Kilka błędów, ale nie ważne. Czekam na więcej.
„Kupki” mnie rozłożyły na ziemi (nie, nie plułam niczym…), poza tym kilka błędów interpunkcyjnych i językowych. Jeszcze mam uwagę… szał i szaleństwo, to wbrew pozorom nie jest to samo, a najlepszy dowód?? BOGIEM SZALEŃSTWA JEST DIONI!!! (Albo mi się coś pomieszało, jak tak to przepraszam :D) Opko bardzo fajne, ale długość sprawiła, że po prostu musiałam iść po herbatkę, no nie było innego sposobu… 😀
Baardzo fajne chociaz bardziej podobaly mi sie wczesniejsze czesci 😉 Nie liczac kilku bledow jest swietne. Tylko Lyssa mi sie tu nie podoba ale coz, moze to przez to, ze w moim opowiadaniu ma duza role (Glowna bohaterka jest jej corka)
O!! To z chęcią przeczytam? 😀 przepraszam jeśli nie sprostalam twoim oczekiwaniom
Nie, nie Nyx! Piszesz zajebiście. Ja pisze tak słabo, że w sumie nie śmiałabym mieć jakichkolwiek oczekiwań.
Dużo blędów, literówki, niepotrzebne przecinki. Treść wspaniala, szczególnie walka czernią. Fajny pomysl z ta boginią szaleństwa. chcę CD! Co to za ON?! Czemu Nico ją zaatakowal?!
Parę głupich błędów, ale oprócz tego super opko. Pisz tak dalej :).