Opowiadanie dedykuję Admince, za to, że wytrzymuje z tymi wszystkimi listami ode mnie i oczywiście Arachne ,za to ,że dawała mi bardzo dobre wskazówki ,jak dobrze napisać opowiadanie
Podobno ludziom, życie przemija przed oczami. Tak samo było zemną. Po tym, jak zobaczyłam centaura, wlatującego do łazienki, ujrzałam siebie samą. Tylko w wieku czterech lat. Bardzo dobrze pamiętałam ten dzień. Był kwiecień, mroźny i niebezpieczny. Szłam razem z ojcem po mokrym, od roztopionego śniegu , chodniku. Kurczowo trzymałam się, ręki taty. Wszyscy mówią ,że kwiecień jest cudowny, ale dla mnie jest to najgorszy miesiąc w roku. Szczególnie, że w tym koszmarze są moje urodziny. Odziana w ciepły płaszczyk, czapkę i buciki, weszłam do sklepu z zabawkami. Uwielbiałam to miejsce, tyle zabawek, szczęścia! Ale nie w ten dzień. Siódmy kwietnia rozpoczynał się cudownie, dopóki pewien chłopczyk nie podszedł do mnie. Wyglądał na jakieś dziewięć lat. Miał jasne, blond włosy i niebieskie oczy. Uśmiechał się w szczerbatym uśmiechu. Brakowało mu jedynki z przodu. W jego oczach szalały iskierki radości i… agresywności.
-Lubisz tu przychodzić?- zapytał , nie przestając się szczerzyć i wyciągnął rękę.- Jestem Api.
Lekceważąco spojrzałam na wyciągniętą dłoń chłopca i powróciłam do oglądania lalek. Chłopcu najwyraźniej się to nie spodobało. Pociągnął mnie ,za mój długi warkocz brązowych włosów, a ja wrzasnęłam i mocno uderzyłam Api’ego w twarz. Zaczęłam krzyczeć na cały sklep ,,Tato, ratunku!” jednak wpadłam na stertę zabawek i wywróciłam się. Przez łzy zauważyłam chłopczyka, zbliżającego się do mnie. Znów wyciągnął rękę i powiedział.
-Pomóc Ci? Jak już mówiłem , jestem Api- na jego ustach zawitał drwiący uśmieszek.
Z niechęcią podałam mu rękę i wstałam z podłogi. Przez chwile Api trzymał moją rękę w uścisku. Poczułam palący ból.
-Ała, Api! Puszczaj mnie!- krzyknęłam i spojrzałam przestraszona na jego dłoń, która się dymiła. Chciałam wrzeszczeć i kopać. Gorąco zdawało się topić moją skórę. Czułam jednak , że gdzieś w środku mojego ciała znajduję się ukojenie. Zamachnęłam się ręką na dłoń chłopca i ku mojemu zdziwieniu, cofnął się o parę kroków. Kurczowo trzymał się ramienia. Przyjrzałam się dokładniej i zobaczyłam, że w miejscu, w które uderzyłam Api’ego , przyklejone było coś czarnego. Chłopak próbował to odlepić ,ale nie dał rady. Wrzeszczał tak głośno iż myślałam, że półki z zabawkami ,lada moment się wywrócą. Spojrzałam na swoją dłoń i również krzyknęłam. Było do niej przyklejone to samo, co Api miał na ramieniu. Energicznie potrząsnęłam ręką i czarna smuga spadła delikatnie na podłogę. Przyglądałam się temu przez chwilę i kucnęłam. Chęć dotknięcia tajemnicy była tak mocna, że mogłaby doprowadzić kogoś do szaleństwa. Wyciągnęłam rękę i bez problemu podniosłam broń. Była lekka jak piórko ,choć wydawała się bardzo gruba i ciężka. W panice przed kolejnym atakiem chłopca, cisnęłam w niego plastrem czerni i uciekłam w dal.
Następnie wspomnienie , zmieniło się. Miałam wtedy dziesięć lat i pierwszy raz szłam do szkoły z internatem. Ojciec odprowadził mnie do pokoju, uścisnął i pocałował w czoło.
-Tutaj będziesz bezpieczna-powiedział z troską.-Żadni źli chłopcy nie zrobią Ci krzywdy.
Pokiwałam ze smutkiem, głową. Nie chciałam zostać tutaj sama, bez niego.
-Widzimy się na święta- uśmiechnął się, więc ja także odwzajemniłam cudowny uśmiech.
Ojciec, nie chcąc rozpłakać się na oczach dziewczynek w pokoju, jeszcze raz pocałował mnie w czoło i wyszedł. Bardzo długo po jego odjeździe, nadal patrzyłam przez okno na drogę, na której przed chwilą stał jego samochód. Cisza w pokoju była nie do zniesienia. W końcu, któraś z dziewczynek uśmiechnęła się i radośnie klasnęła w dłonie.
-Widzę, że jesteście tutaj pierwszy raz ,prawda?
Wszystkie dziewczynki pokiwały głową.
-Tak myślałam, nazywam się Megan, a wy?
Popatrzyłam na nią. Miała długie ,blond włosy i zielone oczy.
-Jestem Karin- odezwała się dziewczyna o krótkich, czarnych włosach.
-A ja Nela- powiedziała rudowłosa dziewczynka.
Następnie wszystkie spojrzenia skierowane były na mnie.
-A ty? Jak się nazywasz, księżniczko ciemności?
Wzdrygnęłam się, jakby ta nazwa zdradzała mój największy sekret. Oparłam się mocniej o ścianę ,mając nadzieję, że mnie pochłonie i oddzieli od dziewczynek. Przyjrzałam im się z przerażeniem i zauważyłam, że już nie są takie ładne. Ich włosy straciły blask, cera stała się blada, a oczy płonęły nienawiścią i rządzą mordu.
-Podaj imię- przemówiły wszystkie naraz, co wprawiło mnie w jeszcze większe przerażenie. Ich głosy rozniosły się echem po pokoju. Mogłyby zamrozić nimi gorące źródła.
-N-n-n-n-n-n-n-nic w-w-w-w-w-wam, nie powiem- jąkałam się i szybko mrugnęłam powiekami aby krople łez strachu, nie wypłynęły mi z oczu.
Dziewczynki zbliżyły się. Zauważyłam błysk broni i wciągnęłam ze świstem powietrze. Nagle wszystkie rzuciły się na mnie, a ja skrzyżowałam ręce nad głową. Przypomniało mi się uczucie sprzed sześciu lat, kiedy Api sprawił mi ból. Znów poczułam niebezpieczeństwo i gniew. Chciałam się tego pozbyć i kiedy poczułam zimny metal na mojej skórze, wybuchłam, czarna energią. Przypominało to falę, która niszczy wszystko wokół. Zimna, czarna energia niszczyła wszystko. Słyszałam trzask drewnianych mebli, podłogi.. a może kości? Wrzaski dziewczynek przyprawiały mnie o dreszcze. Nie były to zwykłe piski, lecz skrzek , jakby ktoś bujał się na starym, bujanym fotelu. Po sekundzie wszystko ucichło, a ja poczułam zmęczenie, Fala energii zabrała mi chęć do życia. Czułam się słabo i każdy wdech sprawiał mi ból. Kiedy odzyskałam ostrość widzenia, odetchnęłam z ulgą. Dziewczynki zniknęły.
Sceneria ponownie się zmieniła. Poczułam, że jestem z powrotem w moim piętnastoletnim ciele. Wokół panowała ciemność, a czarne macki latały praktycznie wszędzie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jakie są mroczne. Na początku pomyślałam, że jestem w tartarze , u matki.
-Mamo?!-zawołałam z nadzieją.
Cisza.
-Matko?!- ponownie wrzasnęłam i usłyszałam coś. Był o śmiech, lecz nie melodyjny i słodki ,a groźny i tajemniczy. Z cienia wyszła wysoka postać w czarnym kombinezonie i ciemnych włosach. Był to mężczyzna. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, był cudowny. Można by było powiedzieć, że otaczająca nas ciemność dodaje mu uroku.
-Proszę ,proszę-powiedział donośnym głosem , aż moje ciało zadrżało i dostało gęsiej skórki.- Córeczka Nyks, hm…- przechylił głowę.-Masz takie same oczy jak ja, to chyba dziedziczne u wszystkich dzieci Nocy.
ZARAZ! .. CO!? Widząc moją (zapewne) zdumioną minę, zaśmiał się i rozłożył ręce tak, jak zrobiła to kiedyś matka.
-Nie przywitasz się z bratem?
Otrząsnęłam się. Wzrok przyzwyczaił się do ciemności i mogłam lepiej zobaczyć mężczyznę. Miał blada cerę i wyraźne kości policzkowe. Jedyne co ożywiało jego twarz to świecące z radości ,szare oczy. Takie same jak u mnie.
-Brat?- spytałam chicho.
Mężczyzna nadal nie opuszczał ramion.
-Tanatos, twój brat , chodź do mnie.
Nagle rozległ się huk. Za mną pojawiło się tak rażące światło, że musiałam zakryć oczy , ręką.
-Cholera! Matko, nie wtrącaj się do mojej pracy!- wrzasnął Tanatos.
Zaczęłam sobie coś przypominać z mitologii… Tanatos… brama podziemia między światem umarłych a żywych… śmierć… zbieracz dusz. Odwróciłam się od niego i pobiegłam w stronę światła, co chwilę się o coś potykając. Słyszałam jego przekleństwa, ale nie miałam odwagi się odwrócić. Skoczyłam w światło i poczułam okropny ból. Był sto razy mocniejszy niż ten, który sprawił mi Api. Jasność wypalała mi skórę, która zdawała się płonąc żywcem. Dotknęłam z przerażeniem twarz, ale była w porządku. Ból przeniósł się do środka ,wypalając mi wnętrzności. Nie mogłam się ruszyć, jasność sparaliżowała moje ruchy. Zaczęłam mysleć o przyjemnej, zimnej otchłani ciemności. Dawało mi to minimalne ukojenie. Szarpnęłam się i ogień w moim ciele zgasł , jakby ktoś wylał na niego wiadro wody. Poczułam chłód i zdałam sobie sprawę, że naprawdę leże w wodzie. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą rozgniewaną twarz, pięknego mężczyzny. Na jego czoło opadały złote, blond włosy a niebieskie, jak niebo oczy, zdawały się przynosić ukojenie. Mężczyzna wydawał mi się znajomy. Te oczy, ten wyraz twarzy.
-Api?- spytałam słabym, zachrypniętym głosem.
Teraz wyglądał jakby ktoś dał mu z liścia. Wyraz gniewu, zaskoczenia, ulgi, przerażenia i podziwu, omiotły jego twarz. Nadal leżałam w wodzie i przyglądałam się z zachwytem, mężczyźnie. Uśmiechnął się, ukazując szereg prostych, białych zębów. Ogarnęła mnie euforia i gdybym stała, na pewno przewróciłabym się. Api wyciągnął rękę i z tym samym uśmiechem co jedenaście lat temu, powiedział.
-Pomóc Ci? Jak już mówiłem, jestem Api.
Zauroczona podałam mu dłoń i podniosłam się na nogi. Nadal byłam zapatrzona w jego cudowne, błękitne oczy. Nagle zauroczenie przerwał ból. Spojrzałam na dłoń, dymiła się.
-Api!- wrzasnęłam, lecz nie ze strachem, tylko ze złością. Kopnęłam go w kolano, najmocniej jak potrafiłam. Mężczyzna odsunął się lekko, zwalniając uścisk. Szybkim ruchem wyciągnęłam dłoń. Api zaśmiał się, a ja popatrzyłam na niego z oburzeniem, jak i z zdziwieniem. Mężczyzna po chwili uspokoił się i otarł łzy śmiechu.
-Ach te córki ciemności- powiedział z uśmiechem.- Nigdy się nie zmienią. Witaj Eleino.
-Zaraz- powiedziałam zaskoczona.-Znasz moje imię? Widzimy się zaledwie pięć minut.
Api znów wybuchnął śmiechem, co szczerze mnie irytowało i z chęcią, walnęłabym go, w ten głupi łeb. Po jakiejś minucie ,opanował się.
-Nie wiesz kim jestem ,prawda?- spytał się.
Przecząco pokręciłam głową a mężczyzna westchnął.
-Ach, Ci herosi. Początkujący zawsze mają problemy- spojrzał mi w oczy.- Widać, że pod tym względem za bardzo nie różnisz się od pozostałych.
Podszedł do głazu i usiadł na nim. Nie spuszczając mnie z oczu, uśmiechnął się promiennie i wyciągnął dramatycznie ręce ,do góry.
-,,Apollo, bóg najwspanialszy, co ratuje ciemność i dzień, porywam serca młodych dam i na lirze im gram. Wiem, jestem cudowny.
Spojrzałam na niego krzywo i podniosłam jedna brew.
-A to, to co to było? Oda do spuszczania wody w toalecie?- spytałam z ironią. Po chwili dotarło do mnie ,do kogo się zwracam. Apollo.. bóg poezji, śpiewu, sztuki… najprzystojniejszy z bogów na Olimpie… uważany za następcę Heliosa, ikona słońca… bóg medycyny. Ze strachem spojrzałam na jego twarz. Gościło na niej zaskoczenie.
-To znaczy…- zaczęłam.- To haiku, tak? Bardzo głębokie.
Bóg nagle się rozpromienił.
-Wiedziałem, że jestem w tym dobry, ale jednak ludzie wolą tylko jak śpiewam- prychnął.
-To zaśpiewaj, porównamy- ciekawość usłyszenia jak bóg śpiewa była kusząca i … podniecająca.
Apollo chrząknął i wydobył z siebie kilka dźwięków. Nie wiem jakim językiem się posługiwał, ale było to cudowne. Czułam się, jakby ktoś mnie hipnotyzował. Uczucie lekkości napłynęło. Powoli odlatywałam umysłem gdzieś daleko. Głos boga był tak cudowny, że mogłabym się w każdej chwili rozpłynąć , lecz Apollo zakończył śpiew.
-Ach – wymknął mi się jęk zachwycenia.
Bóg uśmiechnął się łobuzersko.
-Tak jak wszyscy- powiedział.
-To było, to było- nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego zdania. Po mojej głowie nadal krążył śpiew Apolla.
-Tak wiem, to było cudowne- powiedział za mnie.
Katem oka zauważyłam, że słońce zachodzi. Na moim ciele pojawiły się czarne macki ,a ja do reszty oprzytomniałam. Macki chyba wyczuły boga słońca i zaczęły niespokojnie krążyć po moim ciele. Apollo cofnął się o krok.
-No tak, ten cholerny dar twojej matki mnie nie lubi- powiedział poczym spojrzał mi w oczy.- Chyba musisz już wrócić.
Szybkim ruchem złapał mnie za kark , pochylił się i pocałował mnie w usta. Zaskoczona, próbowałam się odsunąć, ale pocałunek był tak namiętny, że nie chciałam się cofnąć. Usta Apolla były miękkie i całowały mnie z czułością. Po chwili bóg, odsunął się a na jego wargach zagościł łobuzerski uśmiech.
-Do zobaczenia Eleino, możesz wrócić.
Moje oczy zaślepił blask. Czułam przyciąganie do czegoś. Sceny z mojego Zycie przemykały tak szybko, że widziałam tylko rozmazane twarze. Po chwili ujrzałam obóz i trafiłam do Wielkiego domu. Wciągnęło mnie, moje własne ciało i natychmiast się podniosłam, robiąc głęboki wdech. Zebrani wokół mnie, herosi , cofnęli się.
-Mówiłem, że trochę wody jej pomoże- usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Odwróciłam się w jego stronę. Był wysoki i miał czarne włosy z przedziałkiem na boku. Jego oczy przypominały kolor morskiej fali , podczas sztormu.
Stojący obok niego Chejron, rozłożył ramiona, jakby ograniczał do mnie dostęp poczym wyciągnął ku mnie dłoń. Złapałam ją i powoli usiadłam na stoliku. Na szczęcie , nie zakręciło mi się w głowie. Chejron miał zaniepokojoną minę, kazał wszystkim wyjść, więc zostałam tylko ja, chłopak o sztormowych oczach, Kelly i bracia Hoodovie.
-Możesz nam powiedzieć, co się stało?- zapytał centaur.
Już miałam cos powiedzieć , kiedy do pokoju wszedł tanecznym krokiem, Dionizos. Widząc nas, jego energia zmalała i zrobił ponurą minę.
-Znowu wypadek?! Na bogów! Co się z tą młodzieżą dzieje!? –uniósł wymownie ręce do góry.
Zauważyłam ,że nikt się nie interesuje bogiem. Wszystkie spojrzenia były wlepione we mnie.
-Więc?- ponowił pytanie Chejron.
Powiedziałam im o tym co się stało w łazience i o tym, że widziałam sceny z dawnych lat i ,że spotkałam się z dwoma bogami ,którzy są kompletnym przeciwieństwem. Kiedy skończyłam wszyscy przyglądali mi się badawczo.
-Apollo już dawno nikogo nie przyjmował na swoją uzdrowicielską wysepkę- powiedział czarnowłosy.
-Przepraszam- zwróciłam się do niego.- Czy my się znamy?
Chłopak pokręcił głową i uśmiechnął się.
-Jestem Percy. Percy Jackson- wyciągnął dłoń na powitanie.
-A ja Eleina- uścisnęłam jego rękę, a po moim ciele przebiegł dreszcz. Poczułam się tak, jakby ktoś wylał ma mnie wiadro wody. Od Perce’go wydobywała się cudowna woń morza. Przypomniało mi się jak kiedyś z ojcem pojechałam nad morze , tuż po sztormie. Wokoło unosił się wspaniały zapach świeżości. Tak samo pachniał Percy.
-Syn Posejdona, tak?- zapytałam
Wydawał się trochę zaskoczony, ale odezwał się.
-Tak, a ty oczywiście Nyks?
Spojrzałam na niego badawczo, podnosząc jedną brew.
-Też to poczułeś?- zapytałam. Pokiwał ,twierdzącą głową.
-Poczułaś, co? -usłyszałam dziewczęcy głos. Rozejrzałam się po pokoju i w kącie ujrzałam wysoka blondynkę.
-Przepraszam, kim jesteś?- skierowałam do niej pytanie,
-Eleino? Do kogo mówisz?- spytał się Chejron.
Wskazałam podbródkiem kąt, którym stała dziewczyna ,z bejsbolówką na głowie. Nagle ją zdjęła i powiedziała.
-Do mnie.
Wszyscy odwrócili się w tym kierunku.
-Annabeth!
-Zaraz!- podniosłam głos.- Nie widzieliście jej?
Zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem. Annabeth uniosła czapkę w górę.
-To dar od mojej matki. Dzięki niej miałam być niewidzialna ale najwyraźniej dziecko Nyks może mnie zobaczyć.
Wytarłam rękawem nos. Nadal nie mogłam pozbyć się zapachu wody morskiej. Wypełniał on moje nozdrza i wydawało mi się, że tylko tym oddycham. Spojrzałam na zebranych.
-Chciałabym pójść do mojego domku a potem popływać, mogę?
Centaur pokiwał głową.
-Na trening znajdziemy czas kiedy indziej- powiedział.- Odpocznij.
Percy stanął przy mnie cały rozpromieniony.
-Hm.. popływać? Zaczynam Cię lubić- wyszczerzył się ,ale z miny Annabeth wywnioskowałam, że nie była tym zadowolona.
Uśmiechnęłam się. Przez całą drogę szliśmy w ciszy. Kiedy doszliśmy do dwójki, zatkało mnie. Obok domków Zeusa, Posejdona i Hadesa. Stał cudowny domek Nyks z liczbą zero w kształcie księżyca. Przed wejściem stały dwie, szare kolumny. Kiedy weszłam do środka, wydałam z siebie rozmarzone westchnienie. Na syficie wyryto nocne niebo, z gwiazdami i księżycem. Ściany i kolumny było czarne i białe, a na ścianach były powieszone białe materiały, które dodawały pokojowi ,delikatności. Moje łóżko było dwuosobowe z jedwabną, białą pościelą i stało naprzeciwko okna, prze które widać było księżyc. Gdzieniegdzie porozstawiane były lampiony. W kątach pokoju rosły czarno-białe róże, które owijały się wokół kolumn… Największym szokiem była dla mnie łazienka. Promieniowała jasnością. Pośrodku stała porcelanowa, wielka wanna ze złotym kranem. Obok stał stoliczek z mydełkami i świeczkami. W kącie była umywalka z kości słoniowej. Czułam się jak w jakimś królestwie. Kiedy wróciłam do sypialni, przy łóżku leżały moje kufry. Nie chcąc nic więcej już widzieć, rzuciłam się na miękkie łóżko a powieki same mi się zamknęły. Po chwili spałam ,głębokim snem.
~*~
Nic mi się nie śniło. Obudziłam się nad ranem, kiedy słońce leniwie wspinało się do góry. Od razu przypomniał mi się Apollo. Kiedy weszłam do łazienki odkryłam ,że można z tamtąd przejść na pomost, który był nad wodą. Zrzuciłam z siebie ubrania ,zostając wyłącznie w majtkach i staniku. Skoczyłam do wody na główkę i poczułam przyjemny chłód. Wynurzyłam się na powierzchnie i odetchnęłam z ulgą. Położyłam się na plecach i dryfowałam przez chwile. Po dwóch minutach weszłam pod wodę i ogarnęła mnie ciemność. Uśmiechnęłam się mimowolnie, wszystko dokładnie widziałam. Przepełniło mnie szczęście. Rybki widząc mnie lekko się przestraszyły ale ja popłynęłam dalej. Musiałam wypłynąć na powierzchnie i złapać wdech. Kiedy otworzyłam oczy omal nie wrzasnęłam. Przede mną znajdował się Percy. Przyłożyłam dłoń tam gdzie znajdowało się serce i szybko machałam nogami żeby nie utonąć.
-Bogowie, Percy. Przestraszyłeś mnie.
Chłopak przyglądał mi się uważnie. Ściągnął brwi jakby czegoś nie rozumiał.
-Wołałem Cię pod wodą. Powinnaś to usłyszeć.
Poczułam dreszcz na swoim ciele i przemówiłam nie swoim głosem.
-Ciemność może dogaduje się z wodą, Precy Jacksonie ,lecz mrok zawsze będzie otaczał bezpieczeństwem wszystkich- wyciągnęłam szyje i spojrzałam na niego z góry.- Woda jednak nie jest aż tak bezpieczna, nieprawdaż?
Nagle odzyskałam świadomość i pochłonęła mnie woda. Z przerażenia wypuściłam powietrze.
,,Stop –pomyślałam- jestem od tego silniejsza, weź się w garść!”
Zamachnęłam się nogami i wypłynęłam na powierzchnie. Tuż za mną był Percy. Miał zszokowaną minę. Pokazał na mnie palcem potem na wodę.
-Ale, że jak? Że ty ? Jak wypłynęłaś szybciej ode mnie?! Byłaś na samym dnie!
Teraz to ja na niego spojrzałam ze zdumieniem..
-Nie .. byłam ledwo pod taflą wody .. bez przesady!
Chłopak pokręcił głową.
-Coś ciągnęło Cię na dół.. leżałaś przez kilka sekund na samym dnie ,ale kiedy chciałem złapać Cie za rękę ,ty wystrzeliłaś w górę jak rakieta…
Zamknęłam oczy i położyłam się na wodzie.
-Po postu umiem dobrze pływać. To tez są prawa fizyki ,Percy- uśmiechnęłam się ,nadal nie otwierając oczu. Zanurkowałam i przez chwile pływałam pod wodą. Chłopak od razu znalazł się koło mnie ,ale był spokojny. Wynurzyłam się i zaczęłam płynąć w stronę pomostu, z którego skoczyłam. Szybkim ruchem wyszłam z wody i pobiegłam do środka domku aby Percy nie zobaczył mnie w samej bieliźnie. Na moim łóżku leżały krótkie spodenki i obozowy, pomarańczowy T-shirt . Podniosłam go z lekkim obrzydzeniem..
-Pomarańczowy? Bez jaj! Nie mają na przykład jakiś normalnych kolorów? Niebieski? Biały?
-Wszyscy muszą być widoczni, kochana.
Wzdrygnęłam się ,ale kiedy zobaczyłam Kelly uśmiechnęłam się.
-Jak ty się tutaj dostałaś?- powitałyśmy się całusem w policzek.
Przyjaciółka przewróciła oczami i spojrzała w kąt pokoju gdzie rosły róże.
-Tam gdzie kwiatki, tam i ja- delikatnie pogłaskała płatki różyczki, a te ochoczo się rozwinęły.- Wracając do koszulki ,tak wiem, są ohydne , no ale jak się zgubisz w lesie to pierwsze ,co się rzuca w oczy to koszulka.
Westchnęłam głęboko.
-Mam nadzieje ,że się do niej przyzwyczaję.
Kelly zaśmiała się.
-Będziesz musiała. A teraz szybko ,szybko- popatrzyła na rękę tak, jakby znajdowałby się tam zegarek.- Ubieraj się i wysusz włosy, ale to migiem! Śniadanie jest za godzinkę!
Już biegłam do łazienki kiedy usłyszałam ostatnie zdania przyjaciółki.
-Dzisiaj będziesz musiała wybrać swoją broń i tym razem, Chejron nie da Ci dnia wolnego.
Stanęłam jak wryta.
,,Świetnie, po prostu świetnie” pomyślałam i cała naburmuszona ruszyłam do łazienki.
_
Mam nadzieje, że się podobało- Nyx
Oczywiście, że się podobało! Ale nie wiem, czego wszyscy chcą od Tanatosa – to bardzo miły bóg! Mam nadzieję, że się poprawisz w następnej części 😛
Bardzo fajne opko, Nyx :). Weny życzę
Chione
A co się miało nie podobać?! Fakt, przecinki chyba kupiły towar od Zwiadowcy, bo szajbują jak Clarisse XD na koncercie Eminema, do tego dorwałam ze dwie literówki i jakieś powtórzenie, ale… CHRZANIĆ TO, jest dobrze!!!
1.Czemu jest lepsza w wodzie od Percy’ego?
2.Jest świetne! Pisz CD!
Wcale nie jest lepsza od Percego 😉
Fajne opowiadanie, a szczególnie wspomnienia bohaterki. Do błędów się nie przyczepie bo jakoś nie wyłapałam ich. Czekam na cd. Wciągnęło mnie 😉
SAY „NO” TO NIEPOTRZEBNE PRZECINKI!!! A do tego złę odstępy międzi nimi jeszcze bardziej przeszkadzają w czytaniu. Poza tym dorwałam kilka literóek i powtórzeń, jak np. „włosy”. Ach, zapomniałabym o „ciekawostce” [czyt. uwaga dotycząca mitów]!!! 😀 W sumie Apollo nie był najprzystojniejszy ZE WSZYSTKICH bogów. Z olimpijskich tak, ale ze wszystkich nie… Ze wszystkich był Eros (chyba on, na wszelki wypadek sprawdzę w WCpedii ;)). Dobra, skończmy z tym wymądrzaniem się, a przejdźmy do plusów opka!
Masz bardzo bogaty zasob słownictwa. Ciekawy opis domku Nyks. Kiedy opisywałaś wydarzenia z dzieciństwa bohaterki, wciągnęłam się jak nic. Do tego świetnie opisałaś emocje (np. ból po dotyku dłoni Apiego). Ogólnie opowiadanie jest bardzo dobre, nawet mega świetne, tylko pamiętaj o tej cho*ernej interpunkcji!!! 😉 Czekam na CD. 😀
No i znowu się rozpisałam. :/
Sprawdziłam w WCpedii… Jednak miałaś rację. 😉 Sorka za pomyłkę, Nyx. ;d
Czytając 3 części pod rząd stwierdzam, że bardzo lubię tą serię i chcę dalsze części.
Super opko
„Fajne” dzieciństwo miaa, nie ma co …. Opowiadani bardzo fajne, bohaterka ma ciekawe moce, ale bez przesady.
Bardzo ciekawe, nie schematyczne. Podoba mi się