Byłem nadal w Nowym Yorku. Ostatnie kilka godzin dzieliło mnie od wyjazdu na Obóz. Siedziałem podekscytowany na ostatniej lekcji jaką była chemia. Nie mogłem się za bardzo skupić na zajęciach. Myślałem tylko i wyłącznie o dzwonku, który będzie za 25 minut i 34 sekundy. 25 minut i 33 sekundy.
– Percy, mógłbyś mi wreszcie pomóc!
Odwróciłem się do Jennifer, która patrzyła na mnie spode łba. Trzymała w ręce próbówkę z jakąś dziwną żółtą substancją.
– Musimy to skończyć przed dzwonkiem inaczej będziemy musieli poprawiać nasz projekt przez resztę wakacji.
Te słowa podziałały na mnie jak kubeł z zimną wodą.
– Skończymy o nic się nie bój. Tylko jakbyś mogła mi przypomnieć co my właściwie robimy.
Jennifer przewróciła oczami i spojrzała na mnie jak na głupka.
– Dobra. Zrobię to sama. Nie przejmuj się.- powiedziała z frustracją.
– Ok, ale jak co to chciałem pomóc.- odpowiedziałem.
– Jasne..
Do końca lekcji się więcej nie odezwała. Nie przeszkadzało mi to ani trochę. 20 minut i 15 sekund. Jeszcze tylko trochę.
Wreszcie zadzwonił dzwonek. Zabrałem plecak i wyszedłem z klasy nie zwracając uwagi na wołanie Jennifer. Wiedziałem, że skończyła projekt, i że powie nauczycielce jakim wspaniałym pomocnikiem byłem. Dziś był ostatni dzień szkoły, a ja dalej byłem jej uczniem. To było naprawdę dziwne biorąc pod uwagę, że rzadko mi się to zdarzało.
– Percy!
Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego w moją stronę pana Blofisa. Tak naprawdę był moim ojczymem od paru miesięcy.
– Słuchaj.- powiedział łapiąc oddech.- Może byś poczekał na mnie. Wezmę tylko parę rzeczy i pojedziemy razem, co?
Skinąłem głową. Paul uśmiechnął się i pobiegł po swoje rzeczy. Ruszyłem powolnym krokiem w stronę parkingu. Oparłem się o auto ojczyma i obserwowałem ze zniecierpliwieniem drzwi szkoły.
Nagle z nich wybiegła Jennifer, a za nią dwóch kolesi. Znałem ich, zresztą jak wszyscy w tej szkole. Byli to bracia, którzy znęcali się nad innymi i wyłudzali kasę. Zatrzymali dziewczynę i przyparli ją do muru… Nie wtrącaj się Percy. Myśl o obozie, o Annabeth, Groverze i Tysonie.”
– Zostawcie mnie!- krzyknęła, gdy jeden z braci nią potrząsnął.
– Oczywiście, tylko dawaj kasę mała.- odparł Greg. Don pokiwał głową
– No właśnie. I to już.
Bracia zaczęli szarpać się z Jennifer. Patrzyłem na to czując, że moje ADHD nie pozwoli mi długo zwlekać. ,,Nie, nie pakuj się w kłopoty. Już wszystko tak dobrze szło”. Niestety sam siebie nie posłuchałem.
– Hej!-krzyknąłem w ich kierunku.- Zostawcie ją.
Don i Greg odwrócili się w moim kierunku.
– Do nas mówisz? Zrobić z ciebie mielonkę?- zaśmiał się Don
– Niekoniecznie.- powiedziałem zaciskając zęby i czekając na to co się dalej wydarzy.
– Greg mamy buntownika na horyzoncie. Co z nim zrobimy?
Spojrzałem na Jennifer i powiedziałem bezgłośnie ,,Wiej”. Nie musiałem tego powtarzać.
– No na co czekacie?- rzuciłem w kierunku braci.- Nie będę czekał wiecznie.
Greg i Don wyszczerzyli się do siebie i ruszyli w moją stronę. Wtedy coś na chwilę przysłoniło słońce. Na ogrodzeniu usiadła moja dawna nauczycielka z matematyki. Harpia prosto z Hadesu. Nie wiem co zauważyli Don i Greg, ale miny mieli przerażone. Nie czekając na nic, uciekli. Spojrzałem na Harpię i wyciągnąłem z kieszeni długopis.
– Nie będzie ci potrzebny mój drogi.- zaskrzeczała.- Niestety nie mogę cię zabić. Pan chce cię widzieć.
– Jaki ,,Pan”- byłem kompletnie skołowany.
– Pan Podziemia. Hades kazał mi cię przyprowadzić.
Nie zdążyłem zareagować. Harpia chwyciła mnie szponami i uniosła w górę tak szybko, że upuściłem swoją jedyną broń.
Super! ;D
Pierwszy ;D
Bardzo ciekawy pomysł. Pisz dalej! 😀
Bardzo fajne opowiadanie iliw :). Tylko dlaczego ty robisz takie odstępy za myślnikami, ja się pyatm? Bez tych naprawdę drobnych, a jakże wkurzających błędów, opko byłoby jeszcze lepsze.
*pytam
Bardzo fajne. 😀
Fajne opko, ale chyba pomyliłaś/eś harpię z Erynią 😀 Poza tym nie mam nic do zarzucenia, może tylko długość, ale tym się nie przejmuj 😉
Popieram Boginkę, tu chyba zaszła pomyłka, ale poza tym opko bardzo fajne 😀
Harpia to NIE JEST Erynia!
– Te kilometrowe odstępy między myślnikiem a wypowiedzią strasznie mnie wkurzały, ale mam prawo sądzić, iż odpowiada za nie blog.
Uciekł Ci jeden przecinek (no, może dwa) i nie dajesz za wiele wyrazów wprowadzających (ale, z nieznanych mi przyczyn, akurat w tym opowiadaniu aż tak to nie razi).
Ogólnie widać, że podczas pisania było zaangażowanie i że tekst nie został wysłany „od tak”, lecz przemyślany i (prawdopodobnie) poprawiony. Czyli nie popełniasz najbardziej „popularnych” błędów.
Tak trzymać! Kibicuję Ci!
Super opko, pisz dalej.
Genialny pomysl!
Super 😉 Opowiadanie extra ;D Odstępy między myślnikami trochę przeszkadzają. Co do tej szkoły… czy on z tamtąd nie wyleciał ??? Tak mi się wydaje….
Nie, nie wyleciał . Opko fajne lekko się czyta i tempo tez da się przeżyć.
Super nie mogę się doczekać kolejnej cześć.
Rzadko się zdarza, by tak krótkie opowiadanie tak mnie wciągnęło! Naprawdę podobała mi się narracja Percy’ego. Jedyne co mi się rzuciło w oczy to pomylenie harpii z Erynią. Na resztę naprawdę nie zwracałam uwagi.