Dla Chione i Boginki, która najwyraźniej czyta mi w myślach.
Śniłam
Otaczała mnie ciemność.
Było cicho,
Ale można było usłyszeć szum wiatru
Nagle wszystko uległo zmianie
Stałam na zagraconym strychu
Całe mnóstwo zniszczonej broni, i trofea
wszystko pokrywał kurz , przez małe okna sączyło się księżycowe światło
nie, nie księżycowe, ale też nie słoneczne, ani nie sztuczne.
Nagle je spostrzegłam, przez moje ciało przepłynęła fala dreszczy
To była mumia
zaschnięty szkielet hipiski
nagle z jej ust wydobyła się smuga zielonego dymu
uformowała się w twarz młodej kobiety
w twarz mojej mamy
Zaczęła mówić potrojonym głosem:
W drogę wyruszysz w poszukiwaniu prawdy
jeden towarzysz udzieli ci rady
bez niego los twój przesądzony
gdy sama się udasz w rodzinne strony
cztery siostry zachodu wskażą ci drogę
ku zagładzie Olimpu twe losy powiodą
Początek końcem twej wędrówki będzie
gdy wraz z dziedzicem ostatni nieba hołd zdobędziesz
Gdy skończyła mówić rozwiała się pozostawiając mnie na strychu. Kurz zaczął się formować, w nitki, tkaniny, płótna … nie to nie był zwykły kurz to był kurz ze śniegu. Zaczął mnie owijać, jak śnieżną mumię.
Obudziłam się siadając gwałtownie. Oczy miałam szeroko otwarte i próbowałam uspokoić oddech. Wszyscy gapili się na mnie. Lee stal tuż obok mnie. Poczułam niemile uczucie de ja vu. Zapewne miał zamiar mnie obudzić. A ja co ledwo powstrzymywałam drżenie rąk. to była przepowiednia. A więc musiałam wyjechać.
Bez niego los twój już przesądzony,
gdy sama się udasz w rodzinne strony…
Przepowiednia zabrzmiała w mojej głowie. Wzdrygnęłam, nienawidzę gdy mi to robi .
Z towarzyszem. Tylko kto … No tak a niby kto inny. Ubrałam się i już miałam wybiec żeby ją obudzić gdy przyszło mi coś do głowy.
– Jasmin wstawaj!
– Ten sposób jest o wiele lepszy niż lądowanie na podłodze. – Oznajmiła
Uśmiechnęłam się sama do siebie “zaraz będę” usłyszałam jeszcze. No więc teraz co mam ze sobą zabrać? Bransoletka, zwierzęta. A co z Jasmin? Jadąc na jednym pegazie będziemy tam o wiele później. W sumie nie wiem gdzie mam jechać. A raczej nie chcę wiedzieć, żeby to wszystko się nie zmieniło. Moje pesymistyczne rozmyślania przerwał nie kto inny jak koń. A dokładnie dwa … pegazy w kolorze nocnego nieba. ”otrzyma również wszystkie błogosławieństwa” No tak Jasmin będzie miała swoje zwierzęta! To jeden problem z głowy, więc może dostanie też kopię animy! Więc już parę innych z głowy. Byłam ciągle w piżamie, żółte krótkie workowate spodenki i zwykły bardzo luźny t-shirt do kompletu. Jasne włosy miałam związane luźny kok. Podeszłam do lustra. Po przemianie ledwo siebie rozpoznawałam. Teraz mogłam uchodzić za dziecko afrodyty. Byłam co najmniej 5 cm wyższa co było widoczną różnicą, po moich marnych 160 cm .Włosy nadal były żółte, sięgające do krzyża, ale teraz były jakby zdrowsze. Cera …, bo prostu cud! Nie byłam chorobliwie blada jak wcześniej, ani spalona na skwarkę, po prosu lekko rumiane mniej pucułowate policzki. Rysy tez mi się wyostrzyły. Wcześniej wyglądałam po prostu jak niski niepozorny dzieciak, z tłustą cerą. Powiedziałabym nawet, że trochę się upodobniłam do jednej z łowczyń. Mariki, to była córka … Bellony, lub Pomony te zawsze mi się mylą. Obie były rzymskie. Ona była taka… Jej urody nie dało się po po prostu sklasyfikować. Nie Azjatka, nie greczynka , nie indyjka, po prostu jedyna w swoim rodzaju. Teraz Ja i Jasmin też tak wyglądałyśmy. Nie dało się nas sklasyfikować, tak jakby podobni do nas już wymarli, jakby nie było takiej rasy ludzi . To trochę niesamowite … Ale wydało mi się że to nie jest przypadek. Z zmyśleń wyrwała mnie Jas, wbiegając zdyszana do pokoju. O mały włos bym jej nie rozpoznała. Byłyśmy ni mniej ni więcej, tylko identyczne. No ale teraz ważniejsze sprawy. Przesłałam jej w myślach mój sen (zupełnie jak e mail w głowie).- Wow nieźle, wyrocznia na życzenie, i tak pójdę z tobą -myślałam że zaraz stopię się ze szczęścia
– Nawet nie wiesz jak ci dziękuję!
– I wiem, i czuję. Ale teraz … to uciekamy nie?- pokiwałam głową
– Tak, owszem mamy pozwolenie od mojego taty , dostałaś już bransoletkę?
– Mhm, ale inna niż twoja – wyciągnęła nadgarstek. Rzeczywiście jej to była Pandora. Na szarym rzemyku zawiązanym z warkoczyk, zawieszki te same, ogólnie tylko typ się różnił.
– Nazwij ją – przekazałam
– Już to zrobiłam – popatrzyłam na nią pytająco. A ona zrobiła minę z rodzaju później ci powiem.
– Spoko, a teraz niespodzianka! ”Zakryłam jej oczy rękoma i wyprowadziłam na zewnątrz.
– Wow. one są moje?- powiedziała patrząc na pięć zwierząt prawie takich samych jak moje.
– Mhm. Twoje, będą żyć tak długo jak ty i będą słyszeć twoje myśli, a ty ich.
– Niesamowite!
Ciebie nazwą Decyma, ciebie Cień, ciebie Pełnia, ciebie Piorun, a ciebie… Szafirne .- powiedziała po kolei wskazując na mysz, panterę, która od mojej różniła się białą łatką na ogonie. Później na pegaza który nie miał strzałki a okrągławą łatę na szyi. Oczywiście następnie orzeł, tyle że jej by bielikiem, no i na przepiękna łanię o szafirowych oczach. Uwielbiam szafir. No jeden problem z głowy
– No to teraz …. – przerwał mi dźwięk konchy-
–czas na ucieczkę.- dokończyłam za mnie w myślach Jasmin.
– Ale najpierw śniadanie.
Mówiłam wam już ze niczego nie planuję? Ta sytuacja to chyba najlepszy przykład dlaczego nie powinno się tego robić. Oczywiście plan był następujący:
1. spakować się
2. uciec
tyle że okazało się to trochę bardziej rozwinięte, bo wyszło:
1. Spakować się tak żeby cię nikt nie widział
2. Przekraść się do stajni
3. Odlecieć pegazami na oczach wszystkich
4. próbować nie dać się złapać, tym którzy ruszyli żeby nas zawrócić.
więc wszyscy już się jak mniemam domyślają co zaszło.
– Są kilometr od nas
– Ale lecą bardzo szybko
– My szybciej
– Ich jest pięciu
– Ale jestem ja, bardziej martwi mnie to że jak nas złapią mogę ich niechcący zranić.- po tej wypowiedzi Jasmin prawie skamieniała.
– Kto leci?- Jasmin miała gorszy wzrok ode mnie.
– Silena, Lee, mała Annabeth, Claris i Luke
– No pięknie przyjaciele przeciw sobie.-
Przykra prawda: po tygodniu na obozie zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi grupowymi i całym domkiem Aresa, Hermesa i Afrodyty, no i oczywiście jeszcze rodzeństwo, ba nawet umiałam sobie porozmawiać z drzewem Thalii, nieźle co? Parę razy pokłóciłam się z Chejronem, byłam z Dionizosem na ty i codziennie grałam z nim w karty i oczywiście jeszcze parę diadr i satyrów. Lee uczyłam perfekcyjnego strzelania z łuku, dla Clariss i Luka zaimponowałam szermierką, Silenia… bardzo lubiła kometę. A małą Anabeth uczyłam walki na sztylet, a ona mnie matmy i angielskiego, no bo greką posługuje się od zawsze. A ona mimo, że była dyslektyczką to zasady gramatyki umiała całkiem dobrze. Ogólnie przyjemnie mi tam było, przyjaciele, spokój, brak potworów … czyli udane wakacje.
Ale jeśli wyrocznia bez mojej zgody wpada mi do łba … to trzeba ruszać. Więc wracając do początku ….Doganiają nas. Miałyśmy tylko jedną jedyną szanse ucieczki. Jedna i malutka. Na dodatek niebezpieczną. Ale trudno jak mus to mus. Poszukałam najbliższego wejścia. Jest około kilometr stąd.
– Za mną !
Wleciałyśmy do wilgotniej jaskini. Było ciemno, zimno i pachniało grzybem. Zeszłam pośpiesznie z pegaza i dotknęłam malej rysy na ścianie. Znak Dedala zaświecił się na srebrno. Skały rozsunęły się jakby była to zwykła roleta. Weszłam do środka razem z Jasmin. Byłyśmy tam jakieś dziesięć minut. Jedynym źródłem światła były bransoletki. Gdy wyszłyśmy, odetchnęłam z ulgą. Nic nas nie zaatakowało. Byliśmy w tym samym miejscu, tyle że słońce już zachodziło …
Obozowisko rozbiłyśmy w lesie około kilometr dalej co się stanie nie wiemy, jak na razie nic nas nie zaatakowało. Ale i tak największym zdziwieniem był nasz nowy namiot. Bo w przeciwieństwie do mojego starego dwu osobowego namiotu ten z zewnątrz wyglądał jak na co najmniej sześcioosobowy. Był to duży wojskowy, srebrny. Nie przyglądałyśmy się temu zbytnio, byłyśmy zmęczone. Wiecie że silni herosi muszą mieć równie silne wady? No to ja mam nadopiekuńczość, zaciekłość no i miejsca takie jak labirynt wysysają ze mnie energię. Gdy będę w takim miejscu za długo to po prostu umrę z wyczerpania.
CDN
P.S. Ponieważ moja wyobraźnia przeżywa chwilowy kryzys, proszę was łaskawie o pomoc w nazwaniu bransoletki Jasmin.
Poprawa kolosalna! 😀
Czytałam z zapartym tchem i wprost błagam o CD! Twoja ortografia jest (chyba, nie szukałam) bezbłędna. Podoba mi się też, że osłabiłaś bohaterkę.
ZA-RĄ-BIS-TE!!! Wręcz GE_NIAL_NE!!!
Szybko pisz piątą część.
Czy mi się wydaje, czy na początku format wyjechał na wakacje? Bo jakoś dziwnie przerzucało…
Ale poza tom głupotką NIC nie znalazłam. Poza, oczywiście, świetną treścią. Piszesz w sposób żartobliwy, nie wydaje mi się, by było za szybko czy za wolno… po prostu IDEALNIE.
Genialne! Bardzo mi się podoba. Wpadła mi do głowy pewna nazwa dla bransoletki: Jarette. A przy okazji: jestem tu nowa więc witam wszystkich 😉
Witamy ^^
Bardzo SUPER, już nie mogę doczekać się CD
cd będize troche później bo mam mega długą prace na polski i nie mam kiedy pisać , bo pani wymyśliła se wypracowanie wręcz na skale książki na 20 stron ( oczywiście ąż takie długie nie bęzie ( hyba ))
WSPANIAŁE, PRZEŚLICZNE, GENIALNE, PO PROSTU CUDOWNE!!!
A na koniec malutkie pytanko: kiedy premiera twojej książki? 😀 😉
Poza tym bardzo dziękuję za dedykę :).
Pozdrawiam
Chione