„Konsekwencje szalonej miłości”
Tą część dedykuję wszystkim, którzy obdarzyli mnie konstruktywną, surową krytyką.
Moi wierni fani, pewnie większość z Was ma ochotę rozszarpać mnie na strzępy za długość oczekiwania na tą część. Za to miła niespodzianka: żegnamy się z wysypiskiem śmieci i schematyczną macochą Sary. Przyznaję zaczęłam od schematu i to plastikowego. Jeśli jeszcze napiszę jakieś opo, na pewno będzie mniej Barbie’owate itp.
Zapraszam do lektury.
Kilkanaście domków na zielonej polanie. Pola truskawek, w oddali gęsty las. Mocna, słona bryza i szum fal uderzających o brzeg. Tak, Obóz Herosów.
Było spokojne, słoneczne popołudnie. Nieliczni obozowicze kręcili się między domkami, niektórzy ćwiczyli szermierkę, inni łucznictwo. Po jeziorze leniwie sunęły kajaki. Przed Wielkim Domem jak zwykle Pan D. i Chejron grali w remika.
Nagle rozległ się donośny huk. Wszyscy przerwali swoje zajęcia i spojrzeli w stronę, skąd dobiegł ten hałas. Przed Wielkim Domem stał blondyn o zawadiacko sterczących włosach, z komórką i torbą z symbolem poczty. Hermes.
Pan D. znudzonym głosem zapytał:
– Co znowu?
– Coś wyjątkowego. – powiedział bóg złodziei. Nie uśmiechał się.
Wszyscy zamienili się w słuch. Hermes westchnął i oznajmił:
– Kiedy Kronos został zniszczony, część jego mocy oddzieliła się od niego. Przez przypadek pochłonęła ją jedna z wielkich gwiazd. Gdy miała potomka, mimowolnie oddała mu tę moc. Ta gwiazda wskutek małego zamieszania na niebie po wojnie z Panem Czasu znalazła się na Ziemi. Waszym zadaniem jest zniszczenie jej.
Jeden z herosów parsknął cicho i mruknął:
– No tak, oczywiście, coś wypadło wam spod kontroli i to my mamy się tym zajmować?
Hermes, rzecz jasna, to usłyszał i powiedział surowo:
– Nie pozwalaj sobie na za wiele, młody herosie. Mamy dużo obowiązków, którym byś nie podołał. Do rzeczy; najpierw musicie znaleźć broń, która ma moc zniszczenia nawet najpotężniejszej gwiazdy. To srebrny miecz, zaginął przed wiekami.
– Po prostu super – wykrzyknął ten sam heros co wcześniej. – Wspaniała wakacyjna przygoda! Kiedy będę mógł się pakować?
– Nigdy, bo ty w żadnym razie NIE UCZESTNICZYSZ w tej misji. – powiedział twardo bóg kupców. – Przydałoby się, żeby poszedł ktoś doświadczony i ktoś całkiem nowy. Ale ten wybór pozostawiam wam.
Wszyscy zamknęli oczy, gdy Hermes zmieniał swoją postać. Po chwili z trzaskiem teleportował się.
– No dobrze. – powiedział po chwili Chejron – Ja jestem za tym, żeby poszli: Percy, Annabeth i Stella.
– Czyli ja, jakby ktoś nie wiedział. – rozległ się czyjś głos i na środek wyszła wysoka, szczupła dziewczyna o czarnych włosach ze srebrnymi pasemkami. Miała szafirowe oczy. – Jestem córką Selene, na pewno przydam się w odnalezieniu gwiazdy.
Chyba nie było nikogo, kto by nie znał Stelli Star. Od kiedy została uznana, panoszyła się strasznie. Wcześniej była dość cichą osoba, ale odkąd dowiedziała się, że jest pierwszą córką Selene na Obozie Herosów, zrobiła się egoistką, jakich mało.
Wszyscy niechętnie jej przytaknęli. Chejron dodał
– I oczywiście idźcie do Rachel po przepowiednię. Koniec zebrania!
Herosi posłusznie wrócili do swoich zajęć, lecz niejeden zastanawiał się, cz są jakiekolwiek szanse powodzenia tej szalonej misji…
***
W moim śnie stałam przed wejściem do jaskini. W środku był Light, jeszcze piękniejszy niż w rzeczywistości ( jeśli to w ogóle możliwe). Promieniował niesamowitym blaskiem. Utonęłam w jego oczach. Chciałam do niego podejść, ale drogę zagrodził mi R., przystojniejszy niż kiedykolwiek. Miał błyszczące, bardziej granatowe niż naprawdę, włosy i piękne, duże oczy. Był taki słodki … Uśmiechał się zachęcająco i trzymał wyciągnięta ku mnie dłoń. Jednak odtrąciłam jego rękę i weszłam do groty. Zobaczyłam tam dziwną scenę. Na środku, na postumencie leżał piękny, mieniący się kolorami tęczy kryształ. ON wyciągał już ku niemu rękę, ale w pewnym momencie znieruchomiał. Po chwili zobaczyłam, co się stało. Jakiś chłopak o potarganych, czarnych włosach i morskich oczach przyłożył mu do gardła długi, srebrny nóż! Wrzasnęłam: „Nieee!”, ale nie mogłam ruszyć się z miejsca. Coś jakby przykuło moje stopy do podłoża. Musiałam bezsilnie patrzeć, jak ten chłopak dźga go w gardło. Ostatnim, co zobaczyłam w oczach Lighta, był strach i ciche wołanie o pomoc. Potem została w nich już tylko martwa pustka …
Obudziłam się z krzykiem na podłodze w swoim pokoju. Byłam oblana potem, wstrząsały mną dreszcze. Chwiejnie wstałam i ruszyłam do łazienki. Ledwo trzymałam się na nogach. Otworzyłam drzwi mojej małej, prywatnej łazienki i podeszłam do zlewu. Drżącą ręką odkręciłam kurek w kranie. Nabrałam w rękę trochę lodowatej wody i chlusnęłam ją sobie w twarz. Po chwil podniosłam wzrok i zobaczyłam w lustrze moja bladą, mokra twarz i potargane włosy. Miałam podkrążone oczy. Wyglądałam jak trup.
Oparłam się o zlew. Ciągle miałam przed oczami wizję dźgnięcia nożem mojego Lighta. Powoli się uspokajałam. „To był tylko sen, tylko sen”- powtarzałam sobie w myślach. Jednak ten koszmar bardziej przypominał wizję niż marzenie senne. Szybko odegnałam od siebie tą niepokojącą myśl. Postanowiłam zejść na dół, gdyż byłam strasznie głodna. Założyłam dżinsy i T – Shirt. Wyszłam z pokoju, doszłam do schodów i zaczęłam nimi schodzić.
Już miałam zejść do salonu, gdy usłyszałam dwa głosy: jeden, piskliwy, należący do mojej macochy, a drugi męski, przyjemny dla ucha. „O nie.”- pomyślałam. To był głos R.! Wychyliłam się zza poręczy schodów i zobaczyłam Nepomucenę w Barbie – szlafroku, która najwyraźniej gadała z R.
– Kim jesteś, niegrzeczny chłopczyku? Nie wiesz, że o tej porze ludzie śpią? – zapytała swoim drażniącym uszy, piskliwym głosikiem.
R. odparł spokojnie:
– Jestem R., światowej sławy agent specjalny. Chciałbym zobaczyć się z pani pasierbicą, Sarą Finnigan.
Bezwiednie zaczęłam poprawiać włosy.
– A ty ją znasz? – zapytał podejrzliwie mój prywatny koszmar. Moja przyszywana matka stała do mnie tyłem, ale wyraźnie widziałam w wyobraźni, jak jej oczka zwężają się w szparki.
– To moja dziewczyna. – oświadczył bezczelnie R., tym samym popełniając okropny błąd. Nigdy w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła.
– Jak śmiałeś? Nie wyraziłam na to mojej zgody! – zapiszczała okropnym sopranem i … i …. i… RZUCIŁA się na R.!
Podbiegłam do drzwi, ale R. i Nepomucena byli już za progiem. Wyjrzałam zza drzwi zobaczyłam najkomiczniejszą scenę, jaką dotąd widziałam. Biedny R. uciekał ulicą przed moją macochę, która wyglądała bardziej potworzasto niż zwykle (!). Miała różowe macki zamiast rąk, różową skórę i OBRZYDLIWĄ twarz (lepiej jej nie opiszę żeby nie wywołać trwałego urazu psychicznego u moich czytelników).
Zamknęłam drzwi za sobą. Bałam się o R., ale jeszcze bardziej obawiałam się, że zostanę uduszona/zmuszona do słuchania „Bejbe”/ ugotowana żywcem przez moją własną macochę. Poza tym byłam na niego zła, że podał się za mojego chłopaka. Może i mi się podoba, ale znam go od wczoraj! Nie zdążyłam nawet zrobić sobie kanapek zanim drzwi się otworzyły i do domu wpadła moja macocha. Wyglądała już w miarę normalnie, ale cała się trzęsła ze wściekłości. Od razu zapytałam:
– Co się stało z R.?
Zignorowała mnie i wrzasnęła:
– Nie masz prawa z nim chodzić, niegrzeczna pannico! Nie pójdziesz na wysypisko! Ani dzisiaj, ani jutro! Masz szlaban! Masz siedzieć w pokoju do końca dnia!
Po wysłuchaniu tej tyrady zrezygnowana powlokłam się na górę. Zapowiadał się piekielnie nudny dzień…
***
Cały ranek, popołudnie i wczesny wieczór spędziłam w swoim pokoju, słuchając muzyki, zamartwiając się o R. i … tęskniąc za Lightem. Chciałam go jeszcze o tyle zapytać… Ale czułam, ze nie tylko dlatego za nim tęsknię.
Po przeżuciu kolacji zamiast się umyć, usiadłam przy oknie i zaczęłam wpatrywać się w Forks, skąpane w słabym, wieczornym świetle. Słońce pięknie zachodziło.
„ Ech… Szkoda, ze nie mogę podziwiać tego z Lightem…” – zamyśliłam się. Po chwili zorientowałam się o czym myślę.
„ Ty głupia, zadurzona dziewczyno” – pomyślałam, surowo zwracając się do siebie – „To przecież gwiazda, na pewno nie zechce nędznej śmiertelniczki czy nawet heroski. Zresztą i tak się z nim nie spotkasz. Masz szlaban”
– „A kto mi zakazał? Jakaś różowa babsztylica.” – odezwała się buntownicza cześć mojej natury.
Nie potrafiłam ukryć przed sobą prawdy: tęskniłam za Lightem tak, że aż bolało.
I nagle podjęłam szaloną decyzję. Zarzuciłam na siebie kurtkę i otworzyłam okno. Dręczyło mnie poczucie winy (oczywiście nie z powodu macochy, tylko mojego taty) i obawa, że będę się musiała wytłumaczyć. Mimo to weszłam na parapet i zjechałam po rynnie na ziemię.
Po chwili wyszłam na ulicę, teraz ciemną, opustoszałą. Słońce już zaszło. Było zimno. Skierowałam się w stronę wysypiska śmieci. W milczeniu przeszłam wszystkie ulice, choć w moim umyśle szalała burza oskarżeń wobec siebie.
„Głupia idiotko, wracaj tam natychmiast. Przysporzysz tacie wiele zmartwień” – głos w mojej głowie był natarczywy.
Odparowałam:
– „Choć raz w życiu chcę zrobić coś głupiego. Chcę być wolna! Chcę zobaczyć Lighta!’
Byłam już niedaleko śmierdziska. Gdy dotarłam do bramy, coś mnie zaskoczyło. W biurze dyrektora paliło się światło.
– „To pewnie całodobowa ochrona czy coś” – pomyślałam, próbując się uspokoić. W głębi ducha wiedziałam, że to nie prawda, bo reszta wysypiska była ciemna. Zdusiłam w sobie tę myśl. Za daleko już zaszłam, żeby się wycofać.
Po chwili zdecydowałam się przejść przez bramę. Znalazłam się na wysypisku. Na chybił trafił ruszyłam do miejsca, w którym spotkałam Lighta, lawirując między zwałam śmieci. Pachniało zgnilizną, dobrze, że nie widziałam tych odpadków.
Po jakimś czasie dotarłam do tego miejsca, bo panowały tu egipskie ciemności. Nie mogąc się powstrzymać, krzyknęłam;
– Light!
Mój okrzyk przetoczył się echem po śmierdzisku. To chyba nie był najlepszy pomysł.
Przez kilka minut stałam w mroku. Już miałam się poddać i wrócić do willi, kiedy zobaczyłam delikatną poświatę za kupą śmieci, która z każdą chwilą się nasilała. Po chwili zza śmieci wyłonił się świetlisty, piękny jak nigdy Light. Ledwo powstrzymałam okrzyk radości i ruszyłam w jego kierunku. Nagle zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. Serce zamarło mi w gardle. Usłyszałam czyjś głos:
– Panno Finnigan, co panna robi o 9 wieczorem na wysypisku śmieci?
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam dyrektora z jego nieodłącznym ironicznym uśmieszkiem, kilku mężczyzn w czarnych garniturach i ciemnych okularach i ,o w mordę, R.!
***
Piętnaście minut później siedział na twardym krześle w biurze dyrektora. Otaczali mnie mężczyźni w czarnych garniturach i okularach – chyba agenci. W sali był też dyrektor wysypiska śmieci i R.
Na przemian było mi gorąco i zimno. Bladłam i czerwieniałam. Czułam się jak w koszmarnym śnie, z którego nie mogłam się wyrwać. Zostałam przyłapana na wałęsaniu się nocą po śmierdzisku, mam kłopoty z agentami i tata n pewno się o tym dowie. Ta ostatnia myśl przerażała mnie najbardziej. Nie chciałam widzieć jego zasmuconej twarzy z mojego powodu.
W końcu odezwał się R.:
– Dlaczego tu przyszłaś? Dobrze wiem, że nienawidzisz tego miejsca.
– A ty po co przyszedłeś do mojego do … willi mojej matki? – odgryzłam się.
Zachował kamienną twarz.
– Chciałem cię wypytać o parę spraw- przeszedł do kontrataku- Po co tu przyszłaś?
– Regulamin wyraźnie mówi, że od 19 na terenie wysypiska mogą przebywać tylko dyrektor i osoby przez niego upoważnione – musiał się wtrącić dyrektorek. – A ja nie dałem ci wejściówki.
Zaczęłam intensywnie myśleć.
– Przyszłam po telefon.
– Dlaczego nie za dnia?
– Miałam szlaban.
– A to?- powiedział z triumfem na twarzy R. i wyjął z kieszeni MÓJ telefon – Chyba nie znalazłaś go w tych ciemnościach? Nie używałaś latarki.
– Oddawaj! – krzyknęłam i rzuciłam się do przodu. W tym momencie jeden z agentów złapał mnie mocno przytrzymał na miejscu.
– Wziąłem z twojej bluzy – oznajmił.
No tak, zdjęłam bluzę i powiesiłam na oparciu. W biurze był okropnie gorąco.
– Dlaczego krzyczałaś „light”?
– Chciałam włączyć latarkę, upuściłam ją i spanikowałam – odparłam.
– Niech będzie. A co z celem twej wyprawy?
– Mam dwa telefony – skłamałam.
– Nie kręć. Oboje wiemy, że zgubiony telefon to nie jest powód. Powiedz mi prawdę. Proszę. – powiedział i zrobił słodkie oczy.
Miał taką błagalną minę… Już miałam zrzucić z siebie ciężar tajemnicy, gdy zobaczyłam w jego oczach satysfakcję, że się poddaję. Chłodna radość z osiągnięcia celu.
Nagle jakby otwarły mi się oczy. Zamiast słodkiego, inteligentnego i przystojnego chłopaka zobaczyłam chłodnego, wyrachowanego detektywa, który bawi się moimi uczuciami, by rozwiązać zagadkę. Jestem tylko narzędziem jego inteligentnego umysłu… Z drugiej strony zrozumiałam, że nie kocham Lighta tylko dlatego, że jest niezwykły i przystojny. Poczułam, żet o nawet nie jest uczucie za akceptację. To była po prostu MIŁÓŚĆ.
Stanowczo oznajmiłam:
– Nie.
Nagle zgasły wszystkie światła. Zapanowała ciemność i szamotanina. Tylko ja w niej nie uczestniczyłam. Byłam zbyt oszołomiona. w pewnym momencie poczułam ciepło usłyszałam szept:
– Złap mnie za rękę.
Nie wiem jakim cudem, ale wymacałam w ciemności jegodłoń. Była miękka i ciepła.
W milisekundę później wszystko znikło w rozbłysku oślepiającego światła.
***
Obudziłam się na pobojowisku. Wszędzie walały się śmieci i kawały gruzu. Było przejmująco zimno. Wschodziło słońce.
Jak przez mgłę przypominałam sobie wpadkę, przesłuchanie i wybuch. Po chwili chwiejnie wstałam i rozejrzałam się dookoła.
Z gardła wydarł mi się przeraźliwy wrzask. Pomiędzy śmieciami leżał Light. Był ranny zemdlony. Jego aura przygasła.
Rzuciłam się do niego. Nic nie widziałam przez łzy. Parłam na oślep. W końcu do niego dotarłam i zwaliłam na kolana. Zaczęłam przeraźliwie szlochać.
– Light – wydusiłam przez łzy. – Nie odchodź! – zaczęłam nim potrząsać.
I nagle, nie panując nad emocjami, pocałowałam go.
Poczułam jakby elektryczny wstrząs i wszechogarniające ciepło. Byłam tylko ja i on. Zrobiłam się nieważka. Palił mnie ogień. Nie mogłam przestać. Nie potrafię opisać dobrze tego uczucia, gdy GO całowałam.
W końcu się od niego oderwałam. I otworzył oczy. Wydałam okrzyk radości. Odezwał się słabym głosem:
– spowodowałem wybuch. Nic im nie będzie. Musiałem Cię tylko uwolnić. Straciłem dużo energii, gdy chciałem cie uchronić. Jestem taki słaby…
Położyłam mu palec na ustach.
– Poradzimy sobie. Nigdy Cie nie opuszczę. Kocham Cię, Light.
Odszepnął:
– Ja ciebie, też, Saro.
Zaczęłam płakać. Tym razem były to łzy radości.
Po chwili Light wyszeptał:
– Saro, kiedy Cię dotknąłem, zrozumiałem.. Jesteś córka Persefony.
Wstrząs. Bardzo mocny, Ta informacja ostatecznie oddzieliła mnie od dotychczasowego życia.
CDN
Mi się baaaaardzo podoba 😀 Na błedy nie zwarzam bo czytam z zapartym tchem 😀 jEDNO TYLKO UPOMNIENIE! Selene jest tylko ,ale to tylko wyłącznie boginią księżyca … Noc to oczywiście Nyks i gwiazdy to troszke jej działka ;p Ale i tak bardzo mi się podoba
Nyx, co do Selene, to muszę się niestety z Tobą niezgodzić. Fakt, była boginią Księżyca, a nawet jego uosobieniem, ale przypisowano jej także wpływ na stan zdrowia (przez co utożsamiana jest z Artemidą), sztuki magiczne (przez co utożsamiana jest również z Hekate), a także na… ekhem… RZECZY ZWIĄZANE Z MIŁOŚCIĄ. Sorki, że się takich drobiazgów czepiam, ale to wina mojego przywiązania do mitologii. Ja to po prostu KOCHAM. 😀 A opowiadanie super, czekam na kolejne. 😉
*nie zgodzić
Meine liebe Arwuś (przedawkowanie nauki niemieckiego, a niemiecki językiem diabła) to jest boskie! Prześwietne! I jest mój Ruś. Sara jest troche lekkomyślna, ale co tam. Bardzo ją lubie. Wizja jest niesamowicie intrygująca. I są emocje! A co ja zawsae powtarzam? Emocje są ważne!
Ok, nie jestem w temacie, ale zakochanie się w kimś w ciągu 0,0001s jest nie do końca możliwe… Dobra, ja się nie znam, ale to dziwne nieco jest.
Poza tym dorwałam w jednym miejscu brak spacji („jegodłoń”), ale ogólnie… czyściutko.
W jednym miejscu nie ogarnęłam przeskoku akcji, ale to chyba tylko mój problem…
Pallas- no tak , wiem ale jednak była ulubienicą Nyks i nie odpowiada za noc prawda? Widać że Selene jest wpływowa na wszystko 😀
No fakt, z tymi gwiazdami i nocą to rzeczywiście miałaś rację, bo to jednak bardziej fucha Nyks. 😉
Arachne, to nie tak do końca miao wyglądać. Wpadam w nastrój i się rozpędzilam.
Ciekawe 😉 Poprzednich części nie czytałam, ale z chęcią przeczytam !! 😉
Super! Tylko jedno zastrzeżenie: skąd ten dyrektor wiedział kim ona jest, skoro była od niego odwrócona? No i skoro było ciemno. Ale oprócz tego naprawdę świetne. 😉
GE-NIA-LNE!!! JA CHCIEĆ WIĘCEJ!!!
POZDRAWIAĆ
CHIONE