Dla Przyjaciela
Spacerowałam między zrujnowanymi uliczkami Olimpu. Oglądałam spalone trawniki, potłuczone okna i stopione posągi bogów. Przeskakiwałam nad pokruszonymi murkami i poprzewracanymi kolumnami. Chodziłam po czerwonozłotych od krwi chodnikach.
Słyszałam w głowie myśli bogów, którzy ocaleli. Starałam wysyłać do nich pozytywne emocje i obrazy. Tworzyć fałszywe wspomnienia. Grzebac im w mózgach.
Szło ze mną dwuch cykopów, potrzebowałam ich do wyciągania spod gruzów tych, którym udało się ocaleć.
Jestem Apocalipse Nome. Nie, nie jestem apokalipsą, ani żadną boginią. Jestem zwykłą heroską, córką Lethe, bogini zapomnienia.
Jak to się stało, że bogowie mogli umierać? Gaja rzuciła na nich klątwę. Każdy, raniony przez jej popleczników, nieśmiertelny ginął w męczarniach.
Ichor i krew herosów mieszały się z pyłem po potworach i spływały po ulicach. Czaszki szczerzyły się z okien. Poodrywane kończyny leźały wprost na bruku.
Olimp. Miłe i radosne miejsce, nieprawdaż?
– Tutaj – wskazałam na ruiny domu. Cyklopi zabrali się do pracy.
Powoli oddaliłam się w stronę głównego pałacu, gdzie na posadzce siedziała Hestia.
– Pani – ukłoniłam się.
– Witaj Apocalipse. Jak ci idzie? – łagodny głos bogini wyrwał mnie z zadumy.
– Znaleźliśmy trzy muzy i kilka driad. Reszta nie żyje.
Dziewczynka pokiwała głową.
– A jak bogowie?
Nic nie mówiąc kazała mi patrzeć w ogień.
– To straszne… Ta świadomość, że już jutro będę walczyć z tobą na śmierć i życie – załkałam, gdy wizje bogów już się skończyły.
– Ja nie walczę. Nie mogę.
– Ale…
– W przeciwnym razie zginę? Jeśli będzie to potrzebne do zachowania naszej rodziny w równowadze, to jestem gotowa zginąć – oznajmiła twardo. – Przypominasz mi pewnego herosa…
– Kogo? – zapytałam zdumiona.
– Dowiesz się w swoim czasie – uśmiechnęła się i rozwiała na wietrze.
***
Zapachniało wrzosem. Siedziałam wpatrując się tępo w płomienie ogniska Hestii. Widziałam tam szczęśliwą rodzinę. Radośni rodzice trzymają w rękach noworodka, a małe dzieci bawią się w ich nogach. Scena się zmienia. Ta sama todzina kilka miesięcy później na majowym pikniku. Po policzku spłynęła mi łza. Moja rodzina…
Starłam ją szybko. Zapach wrzosu się nasilił.
– Mogę się przysiąść? – głos Hery był przepełniony smutkiem.
– Proszę, o pani.
– Zaśpiewasz mi coś? Wiem, że masz piękny głos, a odrobina radość przyda się nam wszystkim – uśmiechnęłam się i spełniłam jej życzenie:
– O, radości, iskro bogów,
Kwiecie elizejskich pól – mój czysty głos zabrzmiał dziwnie głucho w pustej Sali, ale Hera kiwnęła mi głową na zachętę. – święta, na twym świętym progu
Staje nasz natchniony chór – do Sali wszedł Apollo i bez słowa dosiadł się do ognia.
Jasność twoja wszystko zaćmi,
Złączy, co rozdzielił los – Afrodyta przytulona do Artemidy, cicho łkając spojrzała na mnie smutnymi oczyma.
Wszyscy ludzie będą braćmi
Tam, gdzie twój przemówi głos – Dionizos i Ares zajrzeli do komnaty, a widząc uśmiech Hery dosiedli się do nas.
Patrz, patrz, wielkie słońce światem
Biegnie, sypiąc złote skry – bóg słońca uniósł głowę i dołączył do mnie cicho śpiewając. W międzyczasie dołączył do nas Hades z Nikiem. Heros usiadł obok mnie i również zaczął śpiewać:
Jak zwycięzca i bohater
Biegnij bracie tak i ty –Hermes nieśmiało podszedł do ognisko, które płonęło teraz na błękitno, płonęło kolorem nadziei. Tuż za nim wszedł Posejdon.
Radość tryska z piersi ziemi… – w tym miejscu głos mi się załamał, ale syn Hadesa ścisnął moją dłoń, więc kontynuowałam:
Radość pije cały świat… – pierwsze łzy pojawiły się na moich policzkach, lecz śpiewałam dalej:
Dziś wchodzimy, wstępujemy
Na radości złoty szlak – „Jedyne, co jest tu złote to krew bogów plamiąca ulice…” – pomyślałam.
Ona w sercu, w zbożu, w śpiewie,
Ona w splocie ludzkich rąk,
Z niej najlichszy robak czerpie… –„Najlichszy robak może tak, lecz my, herosi, bogowie i śmiertelnicy, już nie…”
W niej największy nieba krąg.
Wstańcie, ludzie, wstańcie wszędzie – mój głos nabrał nowej mocy. Łzy przestały lecieć pod wpływem kolejnych, ostatnich już słów „Ody do radości”. Pieśni, która tak potrzebna nam wszystkim, zebrała w jednym miejscu cały Olimp, by podnieść ich na duchu. Uśmiechnęłam się.
Ja nowinę niosę wam:
Na gwieździstym firmamencie
Bliska radość błyszczy nam!
Przez dłuższą chwilę wszyscy milczeliśmy. Nie była to niezręczna, zła cisza, lecz bardziej pełna nadziei i podnosząca na duchu. Wtedy odezwał się Dionizos:
– Pamiętajmy kim jesteśmy. Możemy zginąć, lecz pamięć o nas zawsze będzie trwać na ustach przyszłych pokoleń. Nie zmieniajmy się w bezrozumne maszyny, stworzone tylko po to, by zabijać. Pamiętajmy… – urwał. Świecące oczy wlepiały się w niego, a on stał wyprostowany i pełen powagi. W niczym nie przypominał tego grubego pijka, jakiego zobaczyłam po raz pierwszy.
Apollo po raz pierwszy od wielu dni zaczął śpiewać. Oczywiście pomógł mi przy „Odzie do radości”, ale były to tylko ciche słowa, wypowiadane, lecz nie śpiewane ze znanym u niego zapałem… Jego mocny, męski, lecz delikatny głos świetnie zsynchronizował się z moim, gdy do niego dołączyłam…
Ogniska już dogasa blask,
Braterski splećmy krąg.
W wieczornej ciszy w świetle gwiazd,
Ostatni uścisk rąk
Kto raz przyjaźni poznał moc,
Nie bedzie trwonił słów.
Przy innym ogniu w inną noc,
Do zobaczenia znów
Nie zgaśnie tej przyjaźni żar,
co połączyła nas.
Nie pozwolimy by ją starł,
Nieublagalny czas.
Za nami jasny przeżyć moc,
I moc młodzieńczych snów,
Przy innym ogniu w inną noc,
Do zobaczenia znów.
Pierwsze promienie czerwonego słońca rozświetliły ruiny Nowego Jorku. Zabłysnęły na ichorze tworzącym kałuże na alejkach najwyższego piętra Empire State Building. To ten dzień. Dzień, na który wszyscy czekali z trwogą w sercu.
Dzień rozpoczęcia Igrzysk.
CDN*
Na warunkach takich, jak poprzednio 😉
PIerwsza świetny pomysł nie wpadłabym na niego:D czekam ciąg dalsz :p
I jak tego nie kochać? Jestem zachwycona, jednak, Boginko, zawiodłaś mnie. Mówiłaś, że to jest takie, że będzie z nas wyciskać łzy! A ja nawet się nie wzruszyłam… No, ale ja to ja, jak zwykle jestem inna. Kocham to opko! I chcę i to jak najszybciej kolejną część!
no właśnie, jak tego nie kochać? czekam na ciąg dalszy z zapartym tchem ^^
WSPANIAŁE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
super
DWUCH?! CYKOPÓW?! TODZINA?! BO JAK MNIE ZARA SZLAG TRAFI… [zerka nagle na tekst, a cała wściekłość ustaje] No nie… przecież nie mogłabym tego od tak skrytykować. To na krytykę nie zasługuje! Przy tych opisach, uczuciach, fabule… SZACUN. Jedyne, co mogę wykrztusić. Ja i moje badziewne opowiadania. 😀
Sory za literówki, pisałam to około pierwszej nad ranem i na pewno jakieś są A słowa „dwóch” nigdy zapamiętać nie mogę (rumieni się) W każdym razie przepraszam!
Wspaniałe. Nie mogę się doczekać następnej części… 😀
To jest iście zaiste, piękne(jak baterflaje), pychaśne(jak naleśniki), zacne(jak pączki) i boże(jak gofry). Kilka literówek, ale olać to. Chcę pisać jak TY!
„dwuch”!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I JAK TU CHOLERY NIE DOSTAĆ, SKORO W TAK ZA***ISTYM OPOWIADANIU SĄ TAK DEBILNE BŁĘDY?! DZIEWCZYNO, TO I DŁUGOŚĆ ZABIJA!!!
Dwuch?!?!?? Proszę pisać dalej bez błędów <3
Zacne opowiadanie, milordzie…
GENIALNE, FANTASTYCZNE, ZAJEBISTE!
KOCHAM JE! I wgl na genialny pomysł wpadłaś z tym opowiadaniem! Podoba mi się najbardziej! <3
Zanim przeczytałam komentarze w ogóle nie zauważyłam tych „dwuch”… ALE TO JEST ZARĄBCZASTE! JA CHCIEĆ WIĘCEJ! Wzruszyły mnie te śpiewy…
Świetne. Wczytałem się tak, że nie zwracałem uwagi na literówki. Pisz koniecznie CD i jak możesz, to ożyw Pierrego Johannesona i Annie Bell, a, sorry, Percy’ego Jacsona i Annabeth. Jak nie możesz to dobij Nica.
PS. Jak nic nie możesz to zrób co chciałaś.
I tak napisałeś z błędem 😀
ja nie nie mogę powstrzymać łez smutku…. twoja historia jest taka pieknaa
Pienkne, wzruszajace. Choc… my jak spiewamy ta piosenke, na apelu nie brzmi take wzruszajaco ;))
… muszę komentować? taki sam poziom jak pozostałe
wyję. Beczę, łzy ciekną mi potokami.
Przypomniałam sobie nawet o zmarłych.
Więcej nie mogę nic napisać.
To zbyt bolesne…
Miałam łzy w oczach, kiedy oni zaczęli śpiewać i się po kolei schodzić. Byli jak taka prawdziwa, wspierająca się w trudnych chwilach rodzina. To mnie najbardziej urzekło.