Dla Arachne, Zwiadowcy, Myksy, Filio i innych.
Ja i Adzia nie odpowiadamy za zdrówko psychiczne.
I błagam nie wysyłajcie nas do psychiatryka. Jestem za młoda, żeby umierać.
Nie pozdrawiam.
Ja (Clarisse, dla nie zorientowanych – przyp. Boginka)
BUM! TRACH! ŁUBUDUBU!
– AUUU! – wydarłem się. To ZDECYDOWANIE NIE BYŁO MIĘKKIE LĄDOWANIE.
– AU! AU! AU!
NIENAWIDZĘ LASU! Wspominałem już kiedyś o tym? Nie? To mówię – LASY TO ZUO! Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby nie to, że w PIĘKNYM, CUDOWNYM LASKU nie było grupy dziwaków, brodatego olbrzyma i… skorpionów. Potworki przypominały mi olbrzymie skorpiony, które Dedal wypuścił jako ćwiczenie do lasu…
…ale tamte były miłe. Te bestie chyba postanowiły zrobić sobie grilla. Mały problem: KIEŁBASKI = JA.
Walczyłem już z Minotaurem, Meduzą, olbrzymimi skorpionami, piekielnymi ogarami, cyklopami…
Takich potworów były setki. Ale widok czterdziestu kilku bachorów, najwidoczniej paczących z niemym zainteresowaniem na kilkanaście wielkich, brzydkich jak dzieciaki Aresa, ziejących ogniem i plujące kwasem skorpionyjest doprawdy… hmm… interesujący.
W tej chwili zauważyłem, że nie pozbyłem się stroju z poprzedniego miejsca. Tak, nadal miałem na sobie różowe śpioszki uwalane orczym łajnem.
Ja to mam szczęście.
– AAAAAAAUUUUUUUUUUAAAAAAAAAAUUUUUUUUUUUAAAAAAAA! – zawyłem, gdy coś walnęło mnie w łeb, a następnie to samo coś zwaliło mnie na trawę. I tym oto sposobem zwróciłem na siebie uwagę tych jakże sweetaśnych potworków.
Po prostu cud, miód i banan.
A tak na deser (głodny jestem) banda bachorów z drewnianymi badylami (co oni trzymają?! Chcą mnie pozbawić oka czy, niedajcie bogowie, mojego misiaa?!!?!?!?!?!??!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?) wycelowała tym czymś w moją nieszczęsną osobę. A ta wielka kupa sadła (jak zacząłem nazywać te kupę sadła) wycelowała we mnie różową parasolkę (ZARA… RÓŻOWĄ PARASOLKĘ!??!?!!??!!? Mamo ja chcę do domu! Zaraz! Świetnie bedzie pasowała do mojich śpioszków [zacieszna mina])
A tymczasem skorpiony znajdowały się jakieś dwa metry ode mnie. Po prostu cudnie.
Przełknąłem głośno ślinę.
– Eeeeee… Ratunku?
– Czy to śmierciożerca?
-Dziwny jakiś. Od kiedy oni noszą różowe śpioszki?
-Mnie się tego Wesley nie pytaj. Ten kolor idealnie pasuje do twoich oczu. A tak w ogóle słyszałem, że Voldek przyjął Biebera do swoich kumpli. Pewnie zmienił image bo ta czerń wyszła z mody.
-A co sie dziwisz Granger? Voldek założył kółko pokerowe i w każdą sobote gra z Dumblem.
– Odwalcie się od moich śpioszków! Nie chciałem ich ubierać i nawet nie wiem skąd one się wzięły! I zabierajcie mi z twarzy te badyle! Oczy mi powykuwacie!
– To TO mówi? – chudy blondynek uśmiechnął się ironicznie.
-Se wyobraź, że tak – wycedziłem patrząc na gościa z nienawiścią.
-MUSIMY POWIADOMIĆ STAREGO DUMLA!
-JAKIE DUMLE?!?!?!?!?!? MACIE DUMLE?!?!?! CZUJECIE DUMLE!?!?!? CZCICIE DUMLE?!?!?!? – spytałem najpierw z radością, potem ze zdziwieniem. Kto normalny (w nawiasie nie licząć Clarisse) czci cukierki?!
-JAK ŚMIESZ OBRAŻAĆ NAJLEPSZEGO CZARO…………..
-Daruj se. To więc macie dumle? Głodny jestem.
-Idziem….
-JA CHCIEĆ DUUUUUUUUUUUUUUMLE!!!! – wkurzyłem sie. TE JEŁOPY NIE CHCĄ DAĆ MI DUMLI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Ej Bliznowaty! To COŚ jest równie głupie i śmierdzące jak twa facjata. Och przepraszam Głupotter, twa głupota jest jest jedyna w swoim nędznym rodzaju i nic jej nie przebije.
-Że WHAT?!?!?!?!?!?!?!!? – zielonooki kretyn o czarnych, jak paznokcie Ateny, włosach, zrobił się równie czerwony jak ja. Tyle, że to ja krzyknąłem.
On tylko syknął:
-Malfoy daruj sobie…
-Okej – przerwałem mu – Mogę dumle???
-Nie.
-A wodę?
-Obok masz, idioto, jezioro.
-To ja żegnam, ide się wykąpać – oznajmiłem i udałem się dumnym krokiem w stronę owego zbiornika moich kumpli, wesoło machając króliczym ogonkiem przyczepionym z tyłu śpioszków.
[Umiera ze śmiechu dziesięć razy na sekundę]
Nareszcie się doczekałam… Trochę długo… Ale WARTO było. 😀
Mam tylko jedno zastrzeżenie: „moIch”, nie „moJich”!!! Chyba, że to było zamierzone. 😉 Opo – jak zwykle ZAJEFAJNE. 😀 I super, że w końcu jest część z Potterem. Czekam na CD (tylko żeby była mi wcześniej!!! :D).
„Po prostu cud, miód i banan.”
Wymiękam czytając to. Mój brat się na mnie dziwnie patrzył jak dostawałam napadów śmiechu! Ale przy tym co Wy piszecie trudno się dziwić! Kocham, ubóstwiam! ‚Wesley, różowy to Twój kolor!’ Chcę kolejną część i to szybko! Macie się pośpieszyć. A poza tym, tu nie ma co się wysilać na komentarzem: cudne i wyśmienite! *.*
Zmartwię Was. Jutro będzie kolejna część, ale… do maja nic nie damy rady napisać. Niestety 😥
NIEEEEEEEEEEEEEEE!!!!
Genialnie śmieszne!!
:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D
:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D
:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D:D
Dostałam oślośmiechów w częstotliwości 356 osłów na sekundę (to dużo jakby coś) 😀 KOCHAM TO I JA CHCIEĆ WIĘCEJ!!!
Świetne i strasznie zabawne. Na serio genialne pomysły. Ja mam taką niewielką skargę DLACZEGO DOPIERO W MAJU?!!!!!!!!!!!!!!
A oprócz tego zero zastrzężeń
WOW!!!
WOW!!!
WOW!!!
WOW!!!
WOW!!!
Nie jestem nawet zła, że wzieliście na rożen HP. To było zbyt zabawne, bym się obraziła :).