To opowiadanie dedykuję Arachne i Bogince. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. Jakby co to wszelkie zażalenia proszę kierować pod adres: chora wyobraźnia Chione
Pozdrawiam
Chione
Rano obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Spojrzałam na budzik z podświetlanymi wskazówkami. Była 4, nad ranem. Bosko. Niezbyt chciało mi się wstawać, ale cóż. Za godzinę miałam być na nogach, więc co za różnica czy wstanę godzinę wcześniej? Szybko się ubrałam i wrzuciłam do torby potrzebne podczas misji rzeczy:
– koc
– latarkę
– 10 tom Zwiadowców (no, dobra to nie była AŻ tak potrzebne)
– zapasowe dżinsy
– kilka T-shirtów
– bluzę z H&M
– Mp3
– dotykowego LG (niezbyt odpornego na moje ADHD, o czym świadczyło pół ekranu w pęknięciach, i lekko stopione boki)
– stary szkicownik z ołówkiem
I złoty pierścień z wielkim szmaragdem, który przekręcony zamieniał się w kolec z trucizną – prezent od Ateny na ukończenie ostatniej misji.
Weszłam jeszcze raz do łazienki i starając się nie obudzić mojego rodzeństwa, spojrzałam w lustro. Tej nocy na szczęcie nie śniło mi się nic paskudnego, no jeśli goniące cię Charmsy, można uznać za koszmar. Niestety nadal wyglądałam jak cień siebie.
Cały czas miałam dziki wzrok. Delikatnie poluzowałam bandaż na nadgarstku. Byłam ubrana w białą bluzkę z napisem I LOVE NY, dżinsową kurtkę i rurki. No i jeszcze pas z pochwą na Kariguana, plus trampki CONVERSE.
I jak tu wyglądać modnie, przy okazji się przy tym nie zabijając? Żałowałam, że mój miecz nie zmienia się w długopis, tak jak ten Percy’ego. Byłoby wygodniej.
Do kieszeni dżinsów włożyłam paczkę mentosów, a do rękawa wsunęłam sztylet (skuteczny schowek pomysłu Annabeth).
Wyszłam szybko z domku. Obóz wydawał się taki cichy. „No dobra. Ten jeden, jedyny raz”- pomyślałam. Przebiegłam machając szaleńczo rękami, przez boisko do siatkówki, rzuciłam na ziemię plecak i jak wariatka, nie zatrzymując się nawet, skoczyłam prosto z pomostu do wody.
Toń zalała mi twarz. Otwarłam oczy. Mój wzrok zwykle pod wodą był tak nieostry, że nie umiałam odróżnić kolorów. A teraz….nie widziałam ZUPEŁNIE NIC! Co się dzieje! Ja chcę na ląd!
Machałam szaleńczo rękami, usiłując wypłynąć na powierzchnię. Na nic się to jednak nie zdało. Za chwilę zabraknie mi powietrza. A to będzie koniec. Kopnęłam wodę. Nic. Niewidzialne pnącza zaciskały mi się wokół klatki piersiowej. Nie mogłam już oddychać. Przed oczami pokazały się białe plamki.
Zaczęłam modlić się do Tanatosa, by zabrał mnie szybko na tamten świat. Nie chciałam cierpieć.
Mój umysł powoli się wyłączał. Czułam straszne otępienie. Było mi wszystko jedno. Jednak ból gdzieś w klatce piersiowej, jeszcze nie zgasł. Tlił się jeszcze, utrzymując mnie przy życiu.
W mojej głowie, jak grom z jasnego nieba, pojawił się obraz Suzanny. Jej szpony zaciskały się na powietrzu. Oczy miała zdenerwowane. Na kilometr można było wyczuć od niej wściekłość.
– Chodź tu! Arachne cię potrzebuje! Jeśli nie zrobisz tego dostatecznie szybko, rozetrę w proch twoje zdrowie psychiczne. Ostrzegam. Mogę zniszczyć twój umysł. Radzę ci się pospieszyć.
Suzanna rozmyła mi się przed oczami.
Nagle poczułam ból. Ktoś chlasnął mnie w twarz. Może jakaś nieprzyjazna rybka?
Otwarłam oczy. Zaraz. Ja je OTWARŁAM. I wszystko widziałam. Wszystko, znaczy twarz Christiana, który się nade mną pochylał. I wyglądał na wkurzonego. I to nieźle wkurzonego. Oj…?
– Czy ciebie nie można, ani na sekundę zostawić samej? Wiecznie ładujesz się w kłopoty. Mam tego dość. Pospiesz się, bo ucieknie nam autobus.
Rzucił we mnie moim plecakiem. Moment. Coś tu się nie zgadzało. Ja byłam SUCHA. Jak można nie ociekać wodą, po wyjściu z jeziora?
Spojrzałam pytająco na Chrisa.
– Wysuszyłem cię za pomocą magii.
– Okej. Nie mam nic przeciwko. – Mruknęłam, choć moje zdanie o magii jest takie: niepotrzebna, oszukańcza, okrutna, zabójcza i dająca władzę despotyczną.
*******
Otwarłam Zwiadowców i zaczęłam czytać. Siedzieliśmy z Christianem na przystanku autobusowym, czekając już od pół godziny, na metalowe monstrum, nazywane potocznie autobusem (kochana komunikacja miejska Nowego Jorku).
– Wiesz… – głos syna Hekate, wdarł się do mojego umysłu, akurat gdy rozgrywała się w nim bitwa między Nihończykami, o władzę nad Nihon-Ja.
– Co? – Spytałam lekko rozkojarzona.
– Czy nadal chcesz ze mną iść, na tę imprezę, organizowaną przez mojego kolegę-śmiertelnika? Bo, wiesz….ona jest dzisiaj. Akurat obok miejsca, w którym mamy misję.
– No, jasne.
– Ewa?
– Co znowu?
– Czy….
– O co ci idzie, człowieku? Jak chcesz coś powiedzieć, to nie musisz dukać. Nie ugryzę. Mów lub nie mów. Ale nie dukaj, do jasnej ciasnej – zawyrokowałam.
– Okej. – Minę miał jakbym go miała za chwilę zamordować. – Czy zostaniesz moją dziewczyną?
Nigdy nie zdarzyło mi się, bym zapomniała języka w gębie. Dzisiaj był ten pierwszy raz. Po prostu mowę mi odjęło. Nie wiedziałam co powiedzieć. Inteligentnie, udało mi się wykrztusić – Eee… Aha. Ok.
– Czyli zgadzasz się?
A niech mu będzie. Chciałbym mieć chłopaka, a Christian… jest niemal ideałem mojego wymarzonego chłopaka (nie licząc tego, iż jest synem Hekate, czasami mnie wkurza i nie lubi Ewy Farnej).
– Zastanowię się. – Nikt mnie jeszcze o coś takiego nie spytał. Co miałam odpowiedzieć? Oczywiście z przyjemnością?
Znałam go zaledwie dwa miesiące. Łączyła nas niby wielka zażyłość, bo tyle żeśmy razem przeżyli, ale co oprócz tego? Nic.
– Czyli, że propozycja odrzucona? – Spytał.
– Tego nie powiedziałam. Zastanowię się. – Wysiliłam się na lekką ironię.
– Ok. – Uśmiechnął się blado.
I wtedy nadjechał autobus.
Wsiedliśmy szybko. Rozsiadłam się na dwóch fotelach. Oprócz nas w pojeździe, nie licząc kierowcy znajdowała się jedna osoba. Jakaś wesoła brunetka, w moim wieku. Utkwiła we mnie wzrok. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Ona NIE ZAMYKAŁA POWIEK. Jej źrenice cały czas, były nienaturalnie rozszerzone.
Chris też coś zauważył.
Dziewczyna otworzyła wyszminkowane na czerń usta:
– Ewo. Christianie. Przyszłam wam pomóc. Umysł Ewy nie przetrwa najbliższego poranka, jeśli nie wykonacie moich instrukcji.
– Kim jesteś? – Obca wydawała mi się znajoma.
– Jestem Eris. Bogini niezgody.
– Zaraz. Jeśli jesteś boginią niezgody, to dlaczego chcesz nam pomóc?
– Atena jest dla mnie jak matka. Dlatego chcę pomóc jej dziecku. Nie potrzebujecie jakichś przepowiedni, tylko moich rad. Christianie, musisz otoczyć jej umysł barierą magii. Inaczej jutro nie będzie już wiedziała kim jest. Suzanna potrzebuje tylko jej ciała. Nie umysłu. Wszystko jej jedno, czy dziewczyna będzie chora psychicznie czy nie. Ona posunie się nawet za daleko, żeby tylko dostać w swoje ręce ostatnie dziecię Ateny.
– Jak się robi taką barierę? – spytał syn Hekate.
– Musisz wejść do jej głowy. Wyobraź sobie, że coś budujesz. Mur otaczający jej mózg. Ale Ewa, musi ci jeszcze dać klucz do swego umysłu. Musi ci pozwolić wejść. A to jest najtrudniejsze. Bo, gdy pająk chodzi ci po twarzy nie strząsasz go z obrzydzeniem?
Autobus zatrzymał się.
– Wysiadamy. – Christian pociągnął mnie za ramię.
– Okej. – Eris wysiadła za nami. – Skoro on nie chce, to ja wzniosę barierę w jej głowie. Mi nie musi dawać klucza. Sama go sobie wezmę.
Cisnęła mnie niemal na ławkę.
Nagle śliskie łapy, chwyciły moje myśli. Wdarły się do umysłu. Zapukały do czarnych drzwi, oznaczonych tabliczką: moje wspomnienia. Chciałam te drzwi zatrzasnąć przed nimi, zamknąć je jakoś. Ale one stały otworem. Zimno zalało mi głowę. Wszystkie złe wspomnienia wypełzły ze swoich kryjówek. Chciałam krzyczeć. Ale nie mogłam otworzyć ust. Nie panowałam nad własnym ciałem. Coś ciężkiego opadało naokoło tych drzwi.
W ciągu sekundy łapska cofnęły się, a ja nieprzytomna osunęłam się po ławce.
Podobało się? Mam nadzieję, że tak.
Pozdrawiam
Chione
INTERPUNKCJA!!! To tyle, jeśli chodzi o krytykę. 😀
Od razu mówię, że wpadłaś na super pomysł z tą Arachne. No i styl – miodzio. 😀 CD – must be. 😀
Dzięki, Pallas Ateno 😀 ;).
Fajne, tylko;
a) interpunkcja
b) 1 lub2 literówki
Poza tym super.
Pozdro Annabeth1999
Interpunkcja jak zwykle oświadczyła: żegnaj Chione, musisz pisać beze mnie :(.
Fajne, kilka literówek, na interpunkcję jakoś ie zwróciłam uwagi. Czekam na CD.
Dzięki, Annabeth1998 :).
Jam błędów nie widziała (wyjątkowo 😉 ), ale opowiadanie mogłoby być dłuższe… CHOLERY można od takich pitek dostać!!!
Aha. Tylko, że ja na długie opka czasu nie mam. Wiesz Arachne, ta nauka….
Interpunkcja, 1 powtórzenie… Super opowiadanie! Kiedy CD??
W najbliższym czasie [czyt. w przyszłym tygodniu (prawdopodobnie) ]. A poza tym dzięki, Artemiteno :).
Bardzo dobre opowiadanie aż chce się czytać dalej i dalej i dalej! 😀
Dzięki za miły koment, nadin :).
Lubie to ;D Albo nie- Bardzo lubie to 😀 Nie raczej, lepiej bedzie tak- Kocham to 😀 Pisz dalej nasza PISARKO
Dzięki. Chciałabym kiedyś napisać książkę ;).