To opowiadanie dedykuję Bjornowi Srebrnogrzywemu i naszej kochanej arwen_LivTyler. Mam nadzieję, że wszystkim spodoba się to jak potoczą losy Ewy, opisane w tej części. Życzę miłego czytania
Chione
Mówiła matka: nie chodź o dziecię,
Zbyt blisko szybki, co w oknie świeci.
Bo możesz ujrzeć w szklanej przestrzeni,
Twarz wiedźmy bladą, co w twą się zamieni.
Czerwone usta szepcące w ciszę,
Zaklęcia których lepiej nie słyszeć!
Sarah Morgan Bryan Piatt, tłumaczenie Agnieszka Fulińska.
Spotkanie ze śmiertelną rzeczywistością było naprawdę „śmiertelne”. Wszyscy skakali wokół mnie. Raz potknęłam się o wystający korzeń. Utrzymałam równowagę, ale lekko się przy tym zachwiałam. Od razu złapało mnie za ramiona dwadzieścia osób i chciało mnie położyć na ziemi, bo chyba „źle się poczułam”. Od razu chcieli mnie zaprowadzić do Chejrona, by mnie zbadał i orzekł, że nic mi nie jest. Wybroniłam się przed tym na szczęście.
Teraz, dzięki chwilki nieuwagi moich „strażników”, schowałam się na tyłach domku Hekate. Było tam przyjemnie chłodno. Posesyjka stykała się niemal z lasem a, tylna ściana domku muskała drzewa. Nikt, by mnie tu nie szukał. Nikt też nie wpadłby na to, że można się tamtędy przecisnąć do zaledwie trzymetrowej na szerokość, i dwumetrowej na długość, maleńkiej łączki, mogącej pomieścić zaledwie dwie osoby.
Odkryłam to miejsce, kiedy miałam dosyć po mojej ostatniej misji. To miejsce pomagało odzyskać spokój.
Usiadłam po turecku i zamknęłam oczy.
Z oddali nabiegło nawoływanie pozostałych herosów:
-Ewa!!! Ewa!!! Gdzie jesteś?!
Miałam ich w nosie. Nie miałam zamiaru być traktowana jak ktoś ciężko chory i zależny od wszystkich naokoło. Nie byłam wcale po tragicznym wypadku ani po….
Moje rozmyślania przerwał odgłos łamanej gałązki.
Poderwałam się z ziemi i wyszarpnęłam z pochwy Kariguana. Może przekonają się, że doszłam już do siebie, po tym dziwnym śnie i nie potrzebuję pomocy?
Usłyszałam kroki za sobą. O cholera. Zakładałam, że wróg idzie od przodu, a nie od tyłu.
Poczułam rękę na ramieniu. Bez zastanowienia zrobiłam półobrót, złapałam tą namolną rękę, po czym ją wykręciłam. Kariguan został wymierzony w gardło przeciwnika, a ja uświadomiłam sobie nagle, że człowiek, którego atakuję to Christian.
Poczułam falę wstydu. Przecież na terenie obozu, nie ma potworów!
– Ewa? – Christian, wyglądał dosyć dziwnie. Jego twarz pokrywała mieszanka strachu i czegoś czego nie umiałam określić. Może to był…. Podziw?
Nie wiedziałam.
– Tak to ja. Przepraszam za to. – Rzuciłam mój miecz na trawę. W tej chwili do niczego, by mi się nie przydał.
– Ostatnio jestem jakaś taka strachliwa.
– Nie przejmuj się. Minie im to łażenie za tobą wszędzie. Jutro wszyscy o tym zapomną. – Stwierdził.
– Skąd znasz to miejsce? – Spytałam go z ciekawością.
– To normalne, że je znam. Mieszkam w tym domku od 6 lat. Jak miałbym go nie znać? Poza tym, jakbyś nie zauważyła, nad tobą znajduje się okno mojej sypialni.
Nie mów, że o tym nie wiedziałaś?
Pokręciłam głową. Christian, zawsze mnie zadziwiał. I ten dzień nie był wyjątkiem.
– Chodź – wziął mnie za rękę. – Pójdziemy do mnie, się czegoś napić. – Widząc moje zgorszone spojrzenie dodał: – Rzecz jasna czegoś w stylu soku jabłkowego.
*******
Godzinę później siedziałam nadal w domku Hekate i gadałam w najlepsze z Christianem. Jejku. Jak ja go lubię.
Nagle Christian, zrobił coś tak nieoczekiwanego, że nigdy bym się po nim tego nie spodziewała. Zaczął się jąkać. Brzmiało to mniej więcej tak:
– Ewa? Ten… Tego… Ja chciałem spytać czy….no….nie poszłabyś ze mną na….to….na…ten….na imprezę, którą…eee…organizuje mój kumpel…z….tego…z dawnej szkoły…?
Powiedział to takim cienkim głosikiem, że zachciało mi się śmiać. Ale tego nie zrobiłam. Nie chciałam zranić jego uczuć. Poza tym, może bym z nim poszła. Miałam kiedyś trzech chłopaków.
Michała, Adama i Oktawiana.
Z Michałem chodziłam przez pół roku. Byliśmy razem szczęśliwi. Jednak on lubił się wydurniać. Pewnego dnia na moich oczach wpadł pod koła samochodu. Miałam wtedy 14 lat. Bardzo ciężko to zniosłam.
Adam. To była chwilowa miłość. Trwała cały miesiąc. Co ja poradzę na to, że na niemal codziennych randkach, tak koszmarnie żeśmy się nudzili, że byliśmy oboje szczęśliwi, iż ze sobą zrywamy?
No i został Oktawian. Nasz związek trwał przez jedną randkę. Po pół godzinie siedzenia nad pizzą wyznaliśmy sobie miłość, a po godzinie tak mnie wkurzył, że trzasnęłam go w twarz.
– Zgadzam się. – Udzieliłam mu krótkiej odpowiedzi na to dosyć nieskładne pytanie.
– Zgadzasz się? Na serio? – Chris wyglądał jakbym mu dała przynajmniej 100 gwiazdek z nieba. – Dzięki.
Podszedł do mnie i delikatnie przytulił.
Nagle rozległ się huk otwieranych drzwi. Chłopak nerwowo ode mnie odskoczył. Na parter domku Hekate wlało się wrześniowe światło. Wszedł Travis Hood.
– Ewa. Tu jesteś. Wszyscy się o ciebie martwili. Masz natychmiast pójść do Chejrona. Zresztą razem z nim – wskazał ręką na Christiana.
Mimo, iż od powrotu z misji stał się bardziej popularny i już mu nie dogryzali na każdym kroku, to grupka osób, cały czas traktowała go niechętnie.
I Travis należał do tej grupy.
– Ok. – Pociągnęłam syna Hekate za ramię. – Musimy iść, bo jeszcze nam uwagi do dzienniczków powpisuje. –
Miało to być śmieszne, ale sama usłyszałam jak to zabrzmiało. Jakim matowym głosem to wypowiedziałam.
Travis spojrzał na mnie z politowaniem. On dopiero z bratem, umieli wycinać kawały. Ja byłam przy nich pustą idiotką. Usłyszałam nawet jak pomrukuje pod nosem:
– Ewa i Christian parą. Nikt by się tego po nich nie spodziewał.
Wyszliśmy z domku. Był środek dnia. Gorące, letnie powietrze zaczynało ustępować już, lodowatym powiewom. Otuliłam się szczelnie bluzą, z napisem I LOVE NY. Żałowałam, że nie wzięłam z sobą kurtki. Przemierzyliśmy trawnik. Drzwi Wielkiego Domu były otwarte na oścież. Chejron i pan D, już na nas czekali. Ich twarze wyrażały pewien rodzaj niepokoju.
– Jesteś już, Ewo. – Chejronowi wyraźnie sprawiło dużą ulgę, że jestem jeszcze żywa. – Chodź natychmiast do środka. – Popchnął mnie lekko do drzwi.
******
Po pół godzinie, dowiedziałam się w szczegółach co sprawiło, że zostałam wezwana, do kierownika obozu i prowadzącego zajęcia na obozie. Nie chcieli mi wpisać do dzienniczka uwagi. Chcieli mnie wysłać na kolejną misję. Na zabicie Suzanny. I to razem z Chrisem.
Mamy doprowadzić do śmierci Suzanny. Suzanna jest straszną kobietą. Wyrywaczką serc. Od setek lat tworzy upiorną armię z dzieci Ateny. Te dzieci mają zostać skierowane przeciw własnej matce, gdy zbierze się ich już 1000. Są pozbawione woli. Nie myślą, nie czują. Są tylko narzędziami w rękach Arachne. Atena nie zabije własnych potomków. To oczywiste. Okrutną zemstę wymyśliła pani pająków, oj okrutną. Poza tym, córka Hekate (Suzanna), może je ożywić.
Każde wyrwane dziecku Ateny, serce zamienia w rubinowe serduszko. Przechowuje je, poleruje i troskliwie o nie dba. Bo gdy włoży je z powrotem do klatki piersiowej, to ciało znów odzyskuje dawne funkcje życiowe. Tylko raz jedno rozpadło się na tysiące maleńkich odłamków. Wypuściła je z rąk. Wtedy pozbawione zawieszenia, jakim można nazwać narząd bijący w klatce piersiowej, ciało biednej dziewczyny spaliło się na popiół.
Na zwabienie każdego potomka bogini mądrości, Suzanna przeznacza rok. 999, to liczba dzieci, które już ma. JA będę ostatnia. Ja jedyna mogę ją zniszczyć. Bo nikogo innego, już po mnie nie będzie. Będę ostatnia. Później córka Hekate, przekaże armię dziewczyn i chłopców, Arachne. A ta zniszczy tym Atenę.
Nawet niezły plan. Gdybym to JA, nie musiała być ostatnim złączającym go, ogniwem. No i musieliśmy wyruszyć JUTRO. I to o świcie. Czy oni dadzą mi choć miesiąc odpoczynku pomiędzy misjami? Nie. Od poprzedniej wyprawy minęły zaledwie 2 tygodnie. A ja też bym chciała pochodzić trochę do szkoły, powkurzać wrednych uczniaków i głupich nauczycieli lub dostać kilka szóstek. No i przede wszystkim chciałabym pójść na imprezę, na którą zaprosił mnie Christian. I będę musiała sobie tego wszystkiego odmówić. Ale trudno. Przeżyję. Nie takie rzeczy się robiło, w tym całkowicie pozbawionym logiki życiu.
Mam nadzieję, że się wam podobało.
Pozdrawiam
Chione
Czy mówiłam Ci już, że Twoje opowiadania są jednymi z moich ulubionych na tym blogu? Chyba tak. Ja je KOCHAM. Masz taki przyjemny, lekki styl, który sprawia, że, choć opowiadanie wydaje się długie, to czyta się je w zaledwie kilka/naście minut. Popracuj tylko nad interpunkcją. 😉
Czekam na CD!!!!!!!!!! 😀
Czy ty, aby nie przesadzasz? W porównaniu z Arachne, piszę jak pięciolatka :). I mam pyatnie do wszystkich: w tą środę wysłałam prolog do kolejnej serii pt. „Ostatnia kropla krwi wylana o północy”. Przeczytacie? Bo Pallas Atena przeczyta, co do tego wątpliwości nie mam, ale reszta komentujaących, czy wy też przeczyatcie?
Please<<< :).
Pozdrawiam
Chione
Nie, Chione, na 200% nie przesadzam. 😉 Spójrz sobie na komentarze innych, chyba jeszcze nigdy Twoje opowiadania nie dostały żadnej obelgi czy krytyki. Ot co. 😀
Dostały. Przykładem jest Córka Ateny (8) :(.
No to tylko ten jeden raz! JEDEN, MÓWIĘ!!!!! 😀 A reszta… Same pozytywne komenty. I tyle. 😀
Dzięki za dedykację! Świetny pomysł, świetne opko. wiedziałam, z Christian i główna bohaterka będą razem.
A czy ja powiedziałam, że oni będą razem? Tak się zastanawiam skąd wy to wiecie<<<.
Czy nam się podoba?! To oczywiste Chione… jest fantastyczne! Kocham Ewę, Christiana, potworniasą Arachne i twój niesamowity styl! <3
Super, jesteś genialna. Świetne opko. Pisz cd koniecznie, a tak z ciekawości zapytam kiedy to wysłałaś?
W zeszłą niedzielę. Dzięki, Annabeth1999 😀 ;).
Boskie i Herosowe, kocham to opo
CD niebawem, więc nie będziesz długo czekała, Artemiteno :).
0.0 KOOOOOOCHAM! <3 Troche krótkie , ale świetne <3 Szybko ciag dalszy!
Dzięki, nadin :D.
Dzięki, Nyx 😀 ;). Fajnie, że ci się podoba :).
Dzięki, Pallas Ateno :).
ODWALCIE SIĘ ODE MNIE!!! Zacznijcie czepiać się interpunkcji (czyt. poprawiać ją)!!!
No, nie przesadzaj Arachne :). Lubimy cię. I może napisałabyś jakiś milszy koment?
Oczywiście, że przeczytam Twoje kolejne opowiadanie! :B
Fajnie, nadin 😉 😀 ;).
CD w przygotowaniu :). Wysyłam dzisiaj lub jutro.
Extra …
Masz jakieś opowiadanie, które nie jest fajne? Chyba nie, bo wszystkie, które czytałam są świetne 😀