To moje pierwsze opowiadanie, więc mam nadzieję, że spodobają wam się te wypociny… czekam na krytykę, bo pewnie dzięki niej będę lepiej pisać.
Lete
Nico:
Kiedy to się zaczęło
Nie miałem nic do powiedzenia
I zagubiłem się w nicości wewnątrz siebie
Byłem zdezorientowany
I wyrzuciłem to wszystko by odkryć, że ja
Nie jestem jedyną osobą z tymi rzeczami w głowie
Wewnątrz mnie
Ale cała ta pustka odkryła słowa
Jest jedyną faktyczną rzeczą która mi pozostała
Nic do stracenia
Po prostu ugrzęzłem, pusty i samotny
I to moja wina
I to moja wina
Linkin Park „Somewhere I belong”
Siedziałem oparty o drzewo, na jakimś cmentarzu w Nowym Orleanie. Słońce powoli zachodziło, a ja czułem jak mroczna moc powoli we mnie wsiąka. Często błąkałem się po cmentarzach bo śmierć dodawała mi mocy, energii. Wiem, że to chore i naprawdę brzydzę się tym, ale to po prostu byłem ja. Odrażający syn Hadesa.
Mgła powoli zaczęła spowijać nagrobki, słońce już prawie znikło, a ja czekałem. Czekałem aż mój ojczulek dojdzie do porozumienia z Persefoną i zdecyduje co ze mną zrobić, ale na próżno. Jak zwykle nie miałem gdzie się podziać, więc zostałem pod tym cholernym drzewem, na tym cholernym cmentarzu aż do rana.
Obudził mnie szczęk kościotrupa, rozpoznawałem już ten dźwięk bez problemu. Jeden z kościotrupów ojca, jakiś stary polityk albo listonosz. Swoim kościstym palcem wskazał na cień za sobą. Wejście do Podziemia, mógłbym zignorować ojca, ale wtedy nie mógłbym tam wrócić. A to był mój jedyny dom i miejsce, w którym czułem się bezpiecznie. Wstałem i otrzepałem się z ziemi, ruszyłem za kościstym. Nie przepadam za podróżami cieniem, przyprawiają mnie o zawroty głowy i mdłości oraz strasznie wyczerpują, ale to najlepszy środek transportu.
Razem z kościstym wylądowaliśmy na kamiennej posadzce przed tronem Hadesa. Ojciec znudzony siedział w poprzek tronu, miał na sobie szatę utkaną z cieni i jakieś ciężkie buty. Jego czarne włosy były ciemniejsze niż zazwyczaj i wyglądało na to, że zapomniał się dziś ogolić. Skłoniłem się lekko, a on nawet na mnie nie spojrzał.
– Panie…
– Cisza – warknął. – Powiedz co takiego zrobiła Ci moja Persefona?
– Więc… zamieniła mnie w mlecz, przyczepiła mnie do muru, prawie mnie… – Zacząłem wyliczać, ale wymienianie wszystkiego zajęłoby mi wieki.
– Zamilcz! Nie masz jej prawa tak traktować! Dzięki tobie zostałem okryty chwałą na Olimpie, ale zaczynasz mnie ostatnio denerwować. Całą noc rozmyślałem nad karą dla ciebie, łagodną i taką, która zadowoli moją małżonkę. Dziś zaczyna się ten… Obóz Herosów, więc aż do jego zakończenia nie masz prawa się tu pokazywać! Zrozumiano?
– Tak. – Odparłem cierpko, nie uśmiechała mi się wizja nie odwiedzania Podziemia przez ponad dwa miesiące. Chodź to i tak pewnie była najłagodniejsza kara na jaką zgodziła się Persefona. Ruszyłem w stronę wyjścia, ale odwróciłem się jeszcze do ojca.
– Ekhem… tato… dzięki. – Mruknął coś pod nosem, a ja byłem prawie pewny, że po jego twarzy przemknął uśmiech.
***
Wylądowałem tuż przed bramą do obozu, ktoś obok mnie jęknął.
– Skoro już podróżujesz cieniem to wybieraj lepsze miejsca do lądowania! Debil.
Obok mnie na ziemi leżała jakaś dziewczyna. Miała długie włosy w kolorze ciemnej czekolady z granatowymi pasemkami i bladą, alabastrową cerę, była ubrana w długie czarne martensy, czarne rurki i czarną koszulkę z napisem „Memento Mori” – pamiętaj o śmierci. Jej ręce były uzbrojone w pieszczochy z ostrymi ćwiekami, na prawym uchu miała nausznice w kształcie węża. Ale najbardziej zdumiewały mnie jej oczy… wyglądały jakby ktoś wyrwał kawałek nocnego nieba i je tam umieścił, z gwiazdami włącznie. Chciałem pomóc jej wstać, ale ona tylko odtrąciła moją rękę.
– Nie potrzebuję żadnej pomocy, jasne? – Powoli zaczynała mi działać na nerwy.
– Pohamuj się trochę, nie chcę cię zabić.
– Spróbowałbyś – mruknęła z tajemniczym błyskiem w oku. Lecz po chwili jej głos przybrał nieco milszy ton. – Nicol, dla przyjaciół Nikki, czyli jeszcze nie dla ciebie.
– Nico di Angelo…
– Syn Hadesa – przerwała mi. Widząc moją zaciekawioną minę szybko dodała: Kiedyś mi się… tzn. zgadłam.
– Jasne, a ty? – Spochmurniała, a ja wziąłem jej czarną torbę. – Rozumiem, mogę przez chwilę poudawać, że mam coś ze sobą? – Zamrugała, a potem skinęła głową.
– Chodźmy.
Razem przekroczyliśmy bramę obozu i minęliśmy sosnę Thalii. Wszystko wyglądało tak jak dawniej: lśniące bielą budynki, trzypiętrowy Wielki Dom, pola truskawek wygrzewały się w słońcu, pawilon jadalny z widokiem na zatokę i domki, których ostatnio przybyło. Większość herosów już dawno przyjechała, co oznajmiały krzyki i śmiechy oraz odgłosy walk dochodzące z areny. Wszystko było jak dawniej, na szczęście. Byliśmy z Nikki już koło Wielkiego Domu kiedy ktoś za mną krzykną:
– Nico! – Zostałem powalony na ziemie, kiedy otworzyłem oczy nade mną stał wyraźnie zadowolony Percy. – Kopę lat! Udało mi się powalić syna Hadesa! – Wiwatował, skoczyłem na równe nogi i sam go przewróciłem.
– Udało mi się powalić syna Posejdona! – Przedrzeźniałem go. Pewnie nadal byśmy się tak przepychali, ale podbiegła do nas Annabeth. Wyrosła odkąd ją ostatnio widziałem, jej blond włosy były związane w kucyk, szare oczy patrzyły na nas ciepło i… o Hadesie, nie była już dzieckiem, miała no… ten już wszystkie…(wiecie o co mi chodzi). Nagle rzuciła się nas i razem tarzaliśmy się po ziemi.
– Wygrałam! Gra skończona!
Szybko pocałowała Percy’ego i pomogła mi wstać. Ale jej chłopak nie odpuszczał, odciągną ją i pocałował. Odwróciłem się żeby spojrzeć na Nicol, która miała szeroko otwarte oczy i ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
– Możemy już iść?
– Jasne.
Nicol:
Szłam za Nikiem do wielkiego, trzypiętrowego, budynku z niebieskimi szczytami dachów, który obiegała weranda. Weszliśmy do ogromnego salonu, na środku stał stół do bilardu i skórzane kanapy. Nad kominkiem wisiała głowa lamparta, a na ścianach było sporo zdjęć herosów, ale chyba tylko dwa były z tego wieku. Jedno przedstawiało tego syna Posejdona i jego dziewczynę, oboje się uśmiechali i trzymali za ręce. Drugie przedstawiało Nika, chłopak z kimś walczył, czarne włosy opadały mu na twarz, która nie zdradzała żadnych emocji, a jego czarny miecz połyskiwał w słońcu. Zdjęcie było piękne, a w dodatku czarno – białe, komuś udało się umieścić jego cząstkę na fotografii.
Nagle usłyszałam za sobą stukot kopyt. Przede mną stanął koń… nie zaraz… facet z tułowiem białego ogiera, jego twarz z licznymi zmarszczkami uśmiechała się do nas ciepło, miał na sobie pomarańczową bluzkę z napisem Obóz Herosów i kołczan oraz łuk przewieszony przez ramię. Pogodnie się do nas uśmiechał.
– Witaj Nico, kim jest twoja urocza koleżanka? – Chłopak miał trochę zakłopotaną minę.
– Nicol albo Nikki jak pan woli.
– Miło mi cię poznać Nicol, jestem Chejron. Witaj w Obozie Herosów, chyba już wiesz kim jesteś. – Tego się obawiałam. Zaraz zaczną się pytania dotyczące mojej przeszłości, a prawda była taka, że nie wiem za dużo. Pamiętam tylko ostatnie dwa lata: ciągłe treningi i walki pod czujnym okiem mojej siostry… chyba siostry. E wyjaśniła mi, że jestem herosem i całą resztę prawdy o bogach, wiedziała kim jest mój rodzic i powiedziała tylko, że dowiem się prawdy w swoim czasie…
– Ale nie jestem określona…
– Co?! – Do pokoju wpadł syn Posejdona, a za nim ta blondi. Był wyraźnie zdenerwowany. Potem zwrócił się do mnie: Cześć jestem Percy syn Posejdona, a to Annabeth córka Ateny. Ile masz lat?
– Piętnaście… – Percy zaklął po starogrecku, a potem zwrócił się do Chejrona.
– Przecież już dawno ktoś powinien ją uznać, przysięgali na Styks… – Annabeth położyła mu rękę na ramieniu.
– Spokojnie, jestem pewna, że jeszcze dziś ktoś uzna…
– Nicol lub Nikki.
– …Nicol, a zresztą miałeś mieć chyba trening z Chejronem. – Położyła nacisk na imię centaura i spojrzała na niego wymownie.
– Co? A tak, jesteśmy już spóźnieni, chodź Percy. Annabeth, Nico pokażcie koleżance obóz, bagaże możesz tu zostawić, a jeśli nikt cię dzisiaj nie uzna przeniesiesz się do domku Hermesa. No, ruszaj się synu! – Chłopak niechętnie ruszył do przodu. Annabeth cicho westchnęła.
– To zaczynamy zwiedzanie!
Zostałam oprowadzona po całym obozie, wszystko było wspaniałe, ale najbardziej spodobała mi się arena. Moja kochana E dobrze mnie wyszkoliła, ale ćwiczyłyśmy tylko w niewielkiej sali tuż obok mojego domu. A to było niesamowite! Masa przestrzeni przeznaczonej tylko do walki! Mogłabym na niej spędzić cały dzień. Natomiast z domków najbardziej do gustu przypadł mi domek Hadesa, zielony ogień był genialny i czaszka nad drzwiami też, tak mnie korciło żeby zajrzeć do środka, ale ze względu na Nika się powstrzymywałam.
– Nikki, masz może jakieś specjalne uzdolnienia? Coś w czym jesteś naprawdę dobra?
Nie mów. Nigdy, nikomu, inaczej zginiesz.
Usłyszałam w głowie cichy głos mojej opiekunki i zaprzeczyłam ruchem głowy.
– A kto jest twoim ludzkim rodzicem? – Miałam ochotę rozorać jej twarz moją pieszczochą, jednak się powstrzymałam. Chciała mi tylko pomóc, była po prostu ciekawa.
– Nie wiem. – Odpowiedziałam krótko. Dziewczyna się trochę wzdrygnęła.
– Aha. Wybaczcie mi, muszę zebrać mój domek na ognisko. Przyjdźcie niedługo.
Nico przyglądał mi się chwile w milczeniu, a potem gestem nakazał abym za nim ruszyła. Po chwili znaleźliśmy się w małej szopce na… broń. Patrzyłam się na niego z szeroko otwartymi oczami, ale… cieszyłam się jak dziecko. Kochałam wszystko co ostre i niebezpieczne, a najbardziej sztylety i miecze.
– Rozejrzyj się może coś znajdziesz.
– Podoba mi się twój miecz… – Nico instynktownie dotknął klingi miecza, która wystawała z pochwy.
– To stygijskie żelazo. Nie dla dzieci. – Burknął.
Było tu tak wiele broni…mogłabym go bez problemu zaatakować. I w tej właśnie chwili coś błysnęło w koncie. Spod sterty żelastwa wygrzebałam miecz czarny jak smoła ze srebrną rękojeścią, w jego ostrze zostały wtopione dwa diamenty i… meteoryty?
– Idealny – szepnęłam. Był mój i tylko mój. Nico po cichu się do mnie zbliżył.
– Hmm… stygijskie żelazo… może poszukaj czegoś bezpieczniejszego?
Miałam dość, nie ma prawa ze mnie drwić ani mnie obrażać. Odwróciłam się i popchnęłam go na ścianę, zanim zdążył cokolwiek zrobić przyłożyłam mu ostrze do gardła.
– Taa, może coś bezpieczniejszego dla ciebie. – Wysyczałam, a chłopak głośno przełknął ślinę. – Mam genialny pomysł. Ty i ja na arenie, zobaczymy kto jest lepszy. – Jego oczy zaświeciły… pewnością? Politowaniem? Nie wiem, ale wiem, że go pokonam.
– Teraz? – Zabrałam miecz i szybkim krokiem ruszyłam w stronę areny. Mijaliśmy sporą ilość obozowiczów, niektórzy szli na ognisko inni zaciekawieni ruszyli za nami.
Pole walki było puste, tylko jeszcze kilku herosów błąkało się po trybunach. Stanęłam na środku czekając aż mój przeciwnik się trochę pospieszy. Krew buzowała mi w żyłach, całe moje ciało rwało się do walki, a umysł skupiał się tylko na przeciwniku. Myślałam tylko o taktyce i zwycięstwie.
Nico miał na twarzy wymalowany krzywy, szyderczy uśmiech… i BUM! Dopiero dostrzegłam jak bardzo jest przystojny… czarne włosy opadały mu lekko na twarz, miał lekko oliwkową cerę i był idealnie umięśniony czyli… tak bez przesady. Ale najbardziej moją uwagę przykuwały jego oczy, intensywnie czarne, takie hipnotyzujące i pełne smutku oraz bólu… jak moje. Potrząsnęłam głową w próbie odgonienia tych myśli.
– Zaczynajmy – syknęłam.
Chłopak od razu zaczął na mnie nacierać, ale ja byłam szybsza. Uskoczyłam i dźgnęłam go w ramię, nawet się nie zachwiał. Jeszcze raz ruszył w moją stronę i odrobinę rozciął mi prawe ramię. Przez następne dwadzieścia minut żadne z nas nie zrobiło nic więcej. Nacierałam, blokowałam, unikałam i wtedy zauważyłam, że Nico patrzy mi prosto w oczy… cholera! Chciałam odwrócić wzrok, skupić się na czymś innym, ale oczywiście odwzajemniłam je i chłopak runął na ziemię. Rzuciłam miecz i uklękłam przy nim, nie ruszał się i nie oddychał.
Nikt nie może spoglądać w twoje oczy. Unikaj kontaktu wzrokowego lub ktoś zginie.
W mojej głowie znów rozbrzmiewał głos siostry. Nie próbowałam go reanimować, to nic by nie dało, sam musi pokonać ciemność. Siedziałam obok niego trzymając go za rękę i szepcząc słowa otuchy. Wokół nas zgromadził się tłum herosów, dzieciaki od Apolla próbowały wlać mu odrobinę nektaru do ust, ale on zawsze wypływał .
– Zobacz światło, zostaw ciemność. Wróć, wróć, wróć, Nico dostrzeż światło. – Szlochałam nad nieprzytomnym chłopakiem. Chciałam żeby zobaczył światło, a sama widziałam tylko ciemność. Był synem Hadesa, życie go nie oszczędzało, będzie mu ciężej niż innym.
Czekaliśmy pół godziny, wokół nas zebrał się już cały obóz. Annabeth chowała głowę w ramionach Percy’ego, który patrzył w przestrzeń pustym wzrokiem, Chejron krążył po arenie – czekał. Wiedział co mu się stało, dlatego nie pozwalał go uznać za zmarłego i ciągle mi się przyglądał. Ale mnie już opuściła cała nadzieja. Wiedziałam, że się nie obudzi, ciemność go pokona. Nie zasłużył na to, nikt nie zasłużył na to co ja mu robiłam.
Chciałam już puścić jego dłoń kiedy Nico otworzył oczy, jego wzrok był jeszcze pusty, nieprzytomny, to jeszcze nie koniec jego walki.
– Nico zobacz światło, popatrz gdzieś hen, hen… popatrz. – Powiedziałam przez łzy szczęścia, bo on już wrócił.
Patrzył na wszystkich ciekawym wzrokiem, a potem na mnie. Jego spojrzenie paliło żywym ogniem, chciałam zatracić się w jego ciemnych oczach, ale to byłoby jego zgubą.
Chejron pogalopował do nas z drugiego końca areny.
– Jak się czujesz chłopacze? Co widziałeś?
– Ciemność, słyszałem czyjś głos. Był taki spokojny, skupiłem się na nim z całych sił, a potem… światło i jestem. – Powiedział cicho, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Mój głos, mój własny głos sprowadził go z powrotem. Wyrządziłam tyle złego, a jednak udało mi się to naprawić. Nagle zapadła cisza, wszyscy byli wpatrzeni w świecący punkt nade mną.
Spojrzałam w górę i dostrzegłam wieniec z maków i wielkie czarne skrzydła. Nie! Nie, nie, nie… to nie możliwe. Chejron pokłonił się przede mną.
– Witaj Nicol, córko bogini nocy, Nyks. – Powiedział coś jeszcze, ale ja go nie słuchałam, wstałam i uciekłam.
Wszyscy ustępowali mi z drogi, nie myślałam, nie płakałam, biegłam. Wpadłam między jakieś krzaki, a potem do lasu. Chciałam uciec, od wszystkiego. Od tych ludzi, którzy teraz będą pokazywać mnie sobie palcami, od ciemności i strachu, który wszędzie zostawiam, od Nika, bo on mnie teraz znienawidzi, od… od… mojej matki.
Po dwudziestu minutach nieustannego biegu moje nogi krzyczały z bólu, a płuca miały zaraz wybuchnąć, zatrzymałam się w środku lasu na jakiejś polanie. Wszystkie driady jakie tu były wystraszyły się i uciekły, zostałam sama w dodatku nie wiedziałam gdzie jestem. Położyłam się na ziemi i patrzyłam w gwiazdy, były przepiękne. Morze niebiesko – białych, migoczących punkcików, odnajdywałam gwiazdozbiory, o których uczyła mnie E. Gdzie ona teraz jest? Myśli o mnie? Tęskni? Bo ja tak, bardzo.
Już po chwili słyszę jej ciepły i kojący głos. Drzewo w kominku przyjemnie trzeszczy, jego ciepło nas ogrzewa. Siedzę po turecku u stóp siostry, a ona buja się w fotelu jednocześnie rozczesując mi skołtunione włosy. Mam kilka nowych ran i siniaków po treningu, ale mnie to nie obchodzi. Nie kiedy ona jest ze mnie dumna i śpiewa mi moją kołysankę.
– Zobacz światło, zostaw ciemność.
Dostrzeż, dostrzeż to co dobre, zostaw zostaw ciemność skarbie.
Spójrz hen, hen daleko tam, gdzie Apollo w swym rydwanie po bezkresie nieba leci.
Powróć, przebacz i zapomnij, zostaw zło i walcz o dobro.
Boś ty córą Nocy wielką, wyjątkową, przewspaniałą.
Kochaj, kochaj mój kwiatuszku…
W oczach wezbrały mi łzy. To moja matka powinna mi wymyślać kołysanki i je śpiewać. Miała tylko mnie, a ja nie miałam nikogo. E tylko nocą przychodziła do domu i wychodziła kiedy usypiałam. Nigdy nie płaciła rachunków, więc musiałam pracować przed i po szkole, a potem do drugiej w nocy z nią trenowałam. Spałam tylko trzy, góra cztery godziny. Błagałam, prosiłam aby mi pomogła, ale zawsze wtedy kręciła głową i wychodziła. Boże, próbowałam się zabić, bo było zbyt ciężko. Nie udało się, E uzdrowiła mnie ambrozją i nektarem.
Nienawidzę mojej matki! Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę… zapomniała o mnie, nie kochała i nie kocha mnie, obdarzyła mnie tą klątwą, zrobiła ze mnie wyrzutka. Ale co ja mam zrobić? Życie jest okrutne, przetrwają najsilniejsi. A ja będę do nich należeć, znajdę moją matkę i wbiję jej mój stygijski miecz prosto w serce – o ile je ma. Nie obchodzi mnie, że jest nieśmiertelna, po prostu to zrobię…
Coś za mną chrupnęło, pękła gałązka. Poderwałam się z miejsca, chciałam uciec, ale nie wiedziałam gdzie. Jeśli to potwór – zabiję, jeśli heros, który nie pozwoli mi uciec – spojrzę mu w oczy.
Nico:
Jej ciemno czekoladowe włosy falowały na wietrze, miała w nich trochę liści i gałązek, a mimo to wyglądały pięknie. W ręce dzierżyła swój miecz, gotowa do walki. Oczy w kolorze nocnego nieba były lekko podpuchnięte i czerwone, ale nie straciły swojego dzikiego wyrazu. Wiedziałem, że chce uciec. Choć nie wiedziała dokąd ma biec.
– Nikki wszyscy cię szukają. – Patrzyła na wszystko tylko nie na mnie.
– No i? Ja nie szukam nikogo. – Warknęła.
– Ok. to powiedz mi co masz zamiar teraz zrobić. Hmm? – Wydawało się, że cała energia ją opuściła, zwiesiła głowę i spoglądała tylko w ziemię. Trochę było mi jej żal.
– Nie wiem. Ja chciałabym tylko… – Już nic nie powiedziała, wyminęła mnie i ruszyliśmy do obozu.
– Powiesz mi co się stało na arenie? – Wciąż unikała kontaktu wzrokowego, na początku człowiek nie zwraca na to uwagi, choć potem robi się to irytujące.
– Spojrzałeś mi w oczy.
– Tyle to to ja wiem, a co potem? – Dziewczyna westchnęła ciężko.
– Jak ludzie patrzą mi w oczy nieco za długo… właściwie nie wiem jak to działa, raz się dzieje raz nie. W każdym razie ogarnia ich ciemność. E mówiła, że mogą widzieć swoje strachy, błędy lub właśnie NIC. Wiem, że nikt by Ci nie pomógł wyjść z tego transu, trzeba samemu zobaczyć dobro, światło, nadzieję. Ci którzy z tego wychodzą są później silniejsi psychicznie, szczęśliwsi… – urwała, a ja wiedziałem, że coś ukrywa.
– Ktoś z tego nie wyszedł? – spytałem. Po jej policzku spłynęła łza, chciałem ją wytrzeć, ale się powstrzymałem.
– Miesiąc temu… zdenerwowała mnie nauczycielka… pani Bartniczuk, wredna jędza. Mierzyłyśmy się wzrokiem i… po prostu upadła, ja nie chciałam… zawsze nosze ciemne okulary, a ona mi nie pozwoliła. – Zaszlochała, mówiła trochę chaotycznie, ale kto by miał jej to za złe? Chciałem ją przytulić wesprzeć… Nico, opanuj się! Nakazałem sobie, takie zachowanie nie przystoi synowi Hadesa. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
Kiedy wyłoniliśmy się z lasu dobiegł nas krzyk uradowanych herosów. Nikki przestraszyła się i schowała za mną. Tłum zaczął nas otaczać i napierać.
– Zabierz ich – szepnęła.
– Odsuńcie się! – Krzyknąłem – nikt nie słuchał. Wyciągnąłem miecz – posłuchali. Chejron jako jedyny miał odwagę się do nas zbliżyć.
– Chłopcze opuść miecz. – Zrobiłem jak kazał, potem zwrócił się do dziewczyny wciąż kulącej się za mną. – Nicol, nie mamy tutaj jeszcze domku Nyks, ale na czas jego budowy zamieszkasz w domu…
– Nie! – Bracia Hood wystąpili na środek. – Z całym szacunkiem, ale u nas już naprawdę nie ma miejsca. – Powiedział Travis.
– A ponieważ dzisiaj nie odbyło się ognisko nikt prawie nie został uznany. – Coonor z wyrzutem patrzył na Nikki. – Nawet wokół domku jest mało miejsca. – Chejron westchnął.
– W takim razie… możesz zamieszkać w Wielkim Domu, na jakiś czas. – Nicol patrzyła z przestrachem na budowle, nie dziwiłem jej się, ja też nie lubiłem tego miejsca. Nie myślałem nad tym wiele i później żałowałem wypowiedzianych słów.
– Nikki może zamieszkać u mnie… na jakiś czas oczywiście. – Między obozowiczami przeszedł niespokojny pomruk.
– Obawiam się, że to niemo… – Nagle przede mną pojawił się obraz ojca.
– Co? A tak jasne, dziewczyna może tam zamieszkać, w końcu jej matka jest taka…
Urwał, a jego obraz rozmył się w powietrzu. Stałem osłupiały, jak… on… na litość boską! Do mnie potrafi się nie odzywać tygodniami, miesiącami, latami, a tu proszę! Taka błahostka, a on zjawia się jak na wezwanie. Może to z powodu jej matki? Stanowczy głos centaura wyrwał mnie z transu.
– Herosi! Czas udać się do łóżek, w trybie natychmiastowym! – Rozległy się dźwięki protestów, a potem cisza. Chejron pogalopował do Wielkiego Domu, a ja powłócząc nogami ruszyłem z Nikki do domku Hadesa.
Dziewczyny nie przeraziły ani zielony ogień, ani czaszka nad drzwiami czy nawet ciemność panująca w środku. Wewnątrz domku stały trzy łóżka(tak na wszelki wypadek), w małym kominku płoną zielony ogień, gdzieniegdzie na ścianach wisiały srebrne czaszki, na przeciw łóżek stała wielka czarna szafa na ubrania, a obok niej wisiało lustro, jedynymi oznakami mojego pobytu były zdjęcia Bianki i mnie stojące na kominku.
– Wow! Ale z********e! Sam to wszystko zaprojektowałeś? – Potaknąłem, Nicol zobaczyła moje zdjęcia i natychmiast skupiła na nich całą uwagę.
– Kto to? Jest do ciebie taka podobna… – Spojrzała na mnie i zamilkła, już wiedziała. Nastała niezręczna cisza, a ja byłem jej wdzięczny za to, że nie mówi : „ Zeusie, to straszne” albo „ tak mi przykro”.
– Ja… może pójdę się wykąpać tylko… – wskazałem na łóżko, które stało pod oknem, koło niego leżała jej torba. Wyciągnęła kosmetyczkę i poszła do łazienki.
Zostałem sam. Spojrzałem na zdjęcie mojej siostry, miała swoją miękką, zieloną czapkę, która zakrywała jej twarz. Ale widziałem jej ciemne, błyszczące oczy i szczęśliwy uśmiech. Tak bardzo mi jej brakuje… nie ma jej, kiedy najbardziej potrzebuję wsparcia. Od dłuższego czasu zastanawiam się nad swoją przyszłością. Co ja ze sobą zrobię? Od prawie trzech lat nie byłem w szkole, uczyłem się trochę w Podziemiu, ale to nie to samo. Nie przyjmie mnie żadna uczelnia, szkoła, nic. Nie wspominając o jakiejkolwiek pracy. Nie zostanę na zawsze u ojca…
Dobra dosyć! Zaraz sfiksuje. Doskoczyłem do wieży stojącej w rogu pokoju i po prostu wcisnąłem play. 30 STM „the kill” – piosenka o wewnętrznej walce, akurat tego mi było trzeba. Szybko zmieniłem i usłyszałem piosenkę tego samego zespołu „93 milion miles” – idealna. Po chwili wydzierałem się w niebo głosy zapominając o wszystkim.
– Przekraczaj granice. Definiuj wszystko na nowo. Oszalej. Wczołgaj się do środka.
Hej, hej co masz? Dla mnie to nie ma znaczenia, bo i tak tego nie chcę. I nie jestem jedyny. – Po angielsku oczywiście.
Nawet nie zauważyłem kiedy Nikki wyszła z łazienki. Stała jakieś dwa metry ode mnie i przyglądała mi się ciekawie. Jej ciemno czekoladowe włosy były lekko pofalowane, miała na sobie krótkie, czarne spodenki w białe gwiazdki i za duży, biały T-shirt z czarną literką A w pacyfce – „ Anarchy”. Wyglądała tak naturalnie, pięknie bez ciężkich butów, pieszczoch i czarnych cieni pod oczami, dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Ale była jakaś niespokojna, zdenerwowana?
– Co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. – Zaśmiała się, a jej śmiech brzmiał jak tysiąc rozdzwonionych dzwoneczków.
– Tak, ty byś się nie przestraszył prawda? Po prostu w lustrze odbiła się ta czaszka nad drzwiami i… tyle. – Kłamała i w dodatku beznadziejnie.
– W łazience nie ma czaszki nad drzwiami. Naprawdę beznadziejnie kłamiesz. – Westchnęła ciężko, a z jej oczu potoczyły się łzy. Odwróciła się do mnie plecami i zaczęła podciągać koszulkę do góry. – Nikki co ty…
Zamarłem. Całe jej plecy pokrywał tatuaż wielkich, czarnych skrzydeł. Przez chwilę myślałem, że są prawdziwe. Atramentowe pióra była prawie namacalne, a z tych nad łopatkami wystawały czerwone maki. Byłem pewny, że jeszcze kawałek tatuażu znajduje się na brzuch. To… to się stało przed chwilą, na pewno. Nikki opuściła koszulkę i rozpłakała się na dobre. Podbiegła do łóżka i zakopała się w czarnej pościeli.
– Nico, zostaw mnie. – Wycedziła przez łzy, zrobiłem jeszcze jeden krok w jej stronę. – Błagam…
Nie chciałem aby jeszcze bardziej się rozkleiła, więc poszedłem pod prysznic. To była najkrótsza kąpiel w moim życiu, nałożyłem czarne dresy i szarą koszulkę. Nikki wciąż siedziała pod kołdrą, już nie płakała tylko wpatrywała się w sufit.
– Znasz może piosenkę Avenged Sevenfold „Dear God” ? – Spytała, a ja doskoczyłem do wieży i ją włączyłem.
Piosenka była o podróży i tęsknocie za tym co się zostawiło i kochało. Nikki dała się ponieść muzyce i po chwili słyszałem jej cudowny śpiew:
– Dear God, the only thing I ask of you. Is to hold her when I’m not around, when I’m much too far away…
– Wow – szepnąłem. Natychmiast przestała śpiewać i na jej blade policzki wypłynął rumieniec.
– Sorry, ja… wybacz, że musiałeś tego słuchać…
– Żartujesz sobie? Masz niesamowity głos! Jak ty to robisz? Jesteś po prostu niesamowita! – Co ja do cholery gadam?!
– Co masz na myśli? – Jak już zacząłem to chyba muszę skończyć, nie? I co ona sobie o mnie pomyśli?
– Walczysz jak prawdziwy heros, powalasz ludzi jednym spojrzeniem, pięknie śpiewasz i… – Chciałem powiedzieć, że jest piękna, ale to byłoby już za wiele.
Nikki wstała z łóżka i podeszła do mnie, po czym pocałowała mnie w policzek. Chyba zrobiłem się cały czerwony, bo dziewczyna zachichotała.
– Dziękuje Nico, za wszystko. Dobranoc. – Z powrotem wpełzła do łóżka chowając głowę między poduszki.
– Dobranoc Nicole.
Mam nadzieję, że wam się podobało. CD właściwie już powstał, ale wyśle pod warunkiem, że wam się spodoba.
Pozdrawiam
Lete
Właśnie wprowadziłaś mnie w depresję -.- Ja NIE WIERZĘ, że to Twoje pierwsze opko! Błędów i schematy brak, emocje idealnie opisane. W jednej chwili się śmiałam, w innej prawie płakałam. A Hadzio wymiata 😀
A mnie jakoś ta historia nie poruszyła. Wybacz
Nie słuchaj Persesa bo on wszystkich krytykuje a sam jakoś nie błyszczy. Mi się twoje opowiadanie bardzo podoba może akcja Gna i jest pare błędów ale nie martw się, ja tez tak mam. Jak na pierwsze oko to super. Pomysł z oczami tez wymiata ale DO CHOLERY JASNEJ!!!!!! CZEMU WSZYSCY ZACZYNAJA PISAĆ O NYKS?!?!?
Na razie przeczytałam połowę reszta później ale na razie super, kilka błędów ale to się wyeliminuje.
Pozdro
Annabeth1999.
PS napisze więcej jak przeczytam całość.
WOW!!! Przeczytałam całość od razu. TO JEST ŚWIETNE !!!!!!!!!!!!
czekam na cd.
Dziękuje, dziękuje i jeszcze raz dziękuje!!! Ja na tej stronie za długo nie jestem i opowiadań o Nyks od nikogo nie zgapiałam – to po prostu moja ukochana bogini. Postaram się spowolnić akcję i wyłapać te błędy, dzięki za komentarze.
Trochę krytyki:
„kont” mnie zabił na miejscu, dorwałam kilka literówek, jak również zapisywanie słów z końcówką „-ął” z takim błędem jak samo „-ą” dobija.
Teraz pochwała:
PIERWSZE OPOWIADANIE??!! Człowieku chyba żartujesz. Nie ma schematu, uczucia, przeżycia, sytuacja itd. idealnie opisane, oryginalny pomysł. Nico zakochany?? Dobra myśl, chociaż nie jestem pewna czy coś takiego nie występowało już wcześniej. Niecierpliwie czekam na CD, kiedy przeczytałam, że „wyśle pod warunkiem, że wam się spodoba” pomyślałam: „Zatłukę każdego kto powie, że mu się nie podoba…” 😀
Się rozpisałam… 😀
Nikki chyba patrzyła w oczy przecinkom z tego opowiadania- niektóre z nich pochłonęła ciemność.
Ale poza tym i „kontem”? CZYŚCIUTKO i ZIŚCIE!!!
*ZAIŚCIE!!!
No widzisz? Opowiadanie tak na mnie działa, że aż błędy robię!
No nie no dziewczyno boskie twe pierwsze lał .
Pozdrów i wenki życzy
Annabeth1999
PS Możeszskomencić mój wierszyk, plis ?
Megafajne 😀
Jest na to tylko jedno słowo: WOW!!!
Jak to możliwe, że TO (przez „to” rozumiem cudo) jest twoim pierwszym opkiem? Moje wygląda jak wypociny czterolatka! Masz talent, dziewczyno 😀
A i jeszcze – to jest pierwsze opko, którego naprawdę chcę kontynuacji! Nie mogłam oderwać oczu od ekranu, jeszcze raz – jest nie sa mo wi te! 😀