Byłam sama, cisza oblewała każdy fragment obrazu. W ciemności widziałam zarysy drzew, to chyba był las. Tak jestem w lesie. Na niebie jasno świecił księżyc, lecz co to? Tam się coś poruszyło, zaczęłam biec. Czułam się jak na bieżni biegłam ale jakby w miejscu. Bałam się jak nigdy w życiu, dalej uciekałam. Nagle na pobliskiej skale zobaczyłam białego wilka, który wył do księżyca. Wzięłam oddech i chciałam zawrócić lecz moje nogi miały inny pomysł. Na drodze pojawił się korzeń jakby znikąd, oczywiście ja jestem niezdarą więc się potknęłam. Poleciałam do przodu na ręce, nie miałam siły wstać, leżałam w dole i czekałam. Niebo przeszył pojedynczy piorun i zaczęło padać. Oparłam się o drzewo, kiedy przede mną wyskoczył wilk, zalana potem obudziłam się. To tylko sen Debby. Od zawsze nawiedzają mnie dziwne sny. Rozejrzałam się po pokoju, moja przyrodnia siostrzyczka Emma, na szczęście spała. Pokój wygląda beznadziejnie, ponieważ to ona go urządzała. Różowe ściany, podłoga, dywany, zasłony, wszelkiego rodzaju meble. Łóżka przypominały serca, a na ścianach były namalowane usta, w różnych kolorach. Na jej biurku co tydzień w ramce był inny chłopak, zaś u mnie zdjęcia mojego prawdziwego rodzeństwa. Jesteśmy trojaczkami. Zachary, Debby, Miley Deluxe. Żadne z nas nie pamięta naszych rodziców. Mamy kasztanowe włosy i ja mam oczy koloru zielono niebieskiego, Zack ma zielone, a Miley ma niebieskie. Przez sześć lat mieszkaliśmy w sierocińcu. Mówiono nam, że dostarczono nas dokładnie o północy w kartonie. W środku była karteczka, której treść znam na pamięć, zresztą to dwie linijki: „Dzieci są ułożone wiekowo Zachary jest najstarszy, później jest Debby, a najmłodsza jest Miley. Są trojaczkami. W razie adopcji proszę nie zmieniać nazwisk. T.P.” wszystko to napisane wspaniałą kaligrafią.
Teraz mam dwanaście lat i tylko ja zostałam adoptowana. Natomiast oni zaginęli jakiś rok temu, policja ciągle ich szuka. Ja ciągle próbuje znaleźć ich oraz naszych rodziców. Jak się pytam moich przyrodnich rodziców, to uciekają od tematu. Jest to irytujące, kiedy mówią coś w rodzaju, po co Ci oni? Masz tu wszystko, czego każdy by pragnął, mieszkasz jak księżniczka. No właśnie, a to już za dużo, nienawidzę tego życia. Nie mogę nawet po sobie posprzątać, wiem że wielu moich rówieśników to by zachwycało ale ja nie jestem normalna. Moje rozmyślania przerwał budzik, 7:00. Pora iść coś zjeść i może pójdę do koni.
Z mojego pokoju na dół prowadziły kryształowe schody z pozłacaną poręczą. Salon, do którego schodzę ma meble i podłogę z ciemnego drewna, a ściany kremowe. Naprzeciw sofy jest plazmowy telewizor, obok niego jest jakieś playstation. Po drugiej stronie jest ramka z całą „naszą rodzinką”, oczywiście ozdobiona jakimiś drogimi kamieniami, bo przecież oni muszą się pokazać z jak najcenniejszej strony. Ja bym oddała pieniądze na cele dobroczynne, do sierocińca lub gdziekolwiek. Z salonu poszłam do jadalni. Długi rzeźbiony stół i krzesła zajmowały prawie cały pokój. Każda z nóg miała wyrytą winorośl, ozdobioną oczywiście kamieniami. W pokoju kręciła się służba i kucharka, do kuchni nigdy nie pozwolono mi wejść. Usiadłam na krzesełku i na stole pojawiły się naleśniki z czekoladą i bananami, moje ulubione. Moi rodzice pewnie śpią, ojciec dopiero za dwie godziny jeździ sprawdzać hotele, a matka idzie do spa. Tak każdego dnia, zaraz też powinna pojawić się 15 letnia dziewczyna…
– Witaj, dziewico
– Czy to Ci przeszkadza? Bo mówisz to każdego dnia, wiele razy.
– Wiesz, ja straciłam w Twoim wieku…
– A ja nie jestem Tobą, kochana siostrzyczko.- przerwałam jej automatycznie
– Ach, wiem. Ja mam blond włosy i brązowe oczy, a ty nie. Ja mam masę wielbicieli, a ty?
– A ja ich nie chcę. Myślisz, że oni lecą na Ciebie? Czy raczej na kasę Twoich rodziców.
– Tak, jasne.
– Jak słońce, teraz ja idę. Miłego dnia.
Jak ona może być aż taka głupia? Na szczęście nie jesteśmy spokrewnione i ona ma inne nazwisko, więc też i nie wiedzą z kim mieszkam. W ogrodzie był ogromny basen, jacuzzi, cztery leżaki, stolik ogrodowy, miejsce na ognisko i przenośny grill. Dookoła tej posiadłości jest płot i żywopłot. Kwiatów jest tak dużo, że nie jestem w stanie określić gdzie jest ich najwięcej. Od podjazdu do stajni prowadzi alejka z drzewami po bokach i kwiatami też.
Stajnia jest w kształcie litery U, a na tyłach są kilometrowe pastwiska i padok do jazdy konnej. W stajni poza mnóstwem boksów jest siodlarnia, pszarnia i pomieszczenia klubowe, zwane biurem. W tym ostatnim pomieszczeniu, nie ma -na szczęście- żadnych drogocennych rzeczy. Jedno wielkie lustro na ścianie, kilka półek gdzie można kupić różne rzeczy do jazdy konnej i biurko. Poza tym na środku jest sosnowy stół, po bokach cztery kanapy przykryte kocami. Pod oknem jest zlew, a w rogu kominek. W stajni mieszka jakieś pięćdziesiąt rasowych koni, ustawionych według alfabetu. Mam tutaj dwa ulubione konie Rosę i Astera. Oba te konie są kasztanowate z czarnymi długimi grzywami, można je pomylić.
– Dzień dobry, panienko. Pomóc w czymś? Może kogoś osiodłać?
– Nie, dziękuję. Zaraz idę do szkoły, przyszłam się powitać z moimi konikami.
Oba zarżały mi na powitanie, Uśmiechnęłam się jak zawsze. Niekiedy mam wrażenie, że do mnie mówią. Jednak nikomu nie odważyłam się o tym powiedzieć, no może poza moimi przyjaciółmi Stevenem i Jessicą Dolby. Poza jazdą konną kocham taniec, lubię też czasami pojechać na deskorolce czy rolkach. Poszłam do siodlarni i wzięłam swój kask i ochraniacze ze skrytki, deskę też. Pojechałam aleją w dół do wyjścia, na podjeździe czekała limuzyna jak zawsze…
Dojechałam do szkoły na czas, co mi się rzadko zdarza. Wrzuciłam wszystko do szafki i wzięłam książki. Pod klasą spotkałam moich przyjaciół. Stali tyłem więc widziałam jak ich włosy się zlewają ze sobą, są bliźniakami ale nigdy się do tego nie przyznali. Mają też niebieskie oczy, choć interesują się czym innym. Jess kocha jazdę konną i jest w tym dobra, a Stev lubi tańczyć, niby ja też ale nigdy nawet się nie dostałam na konkurs.
– Hej, co tam?- spytałam, oboje podskoczyli- ej chyba nie jestem taka straszna
– Nie jesteś, ale w sumie to u mnie nic. Promil i ja wygraliśmy zawody w sobotę.
Promil to ukochany koń Jessici, jest czarno brązowy. (Poprawnie się mówi karo gniady). Ma on także serce na czole, jest piękny.
– A u Ciebie Stev?
– Nic.
– Okej.
– A u Ciebie, Debby?
– Nuda, nudą pogania. Jakieś plany?
– Ja mam nadzieję dostać się na to przedstawienie z angielskiego. Będziemy przedstawiać mit o Demeter i Korze. Bardzo chciałabym być Demeter.
– A ja nienawidzę występować. Nie mam talentu do sceny- powiedziałam- dzisiaj mają mówić kto, kogo gra. Będę trzymać kciuki.
– W sumie Debb, podzielam Twoje zdanie, gra w teatrze jest do bani.
– Och, braciszku. Pasujesz na Hadesa.
Rozległ się dzwonek i koło nas przeszła pani Diego, anglistka. Zajęliśmy swoje miejsca, jako, że chodzę do szkoły prywatnej w klasie jest 10 osób. Wszyscy niespokojnie czekali na ogłoszenie podziału ról. Od zawsze wiedzieliśmy, że jak się zostanie wyczytanym to się nie ma wyboru i trzeba się przygotować.
– Dzieci, teraz to na co czekaliście. Patrzyłam na wasze oceny i wybrałam tych, którzy mają problemy- spojrzała na mnie. Jasne mam problemy, dysleksja jest straszna- każdy z was zna ten tekst, więc przedstawiamy jutro. Dziś dostaniecie stroje i scenariusz. Demeter zagra Jessica Dolby, Hadesa zagra Steven Dolby, a Persefone, Debby Deluxe.
– Same fujary- ktoś mruknął
Miło prawda. Moje największe zmartwienie właśnie się spełniło, miałam wejść na scenę, może jeszcze mogę coś zrobić… Nie, nie łudź się głupia, klamka zapadła. Cały dzień do bani, przez jedną małą rzecz. Choć zagram z przyjaciółmi i może dostane maskę.
Po południu miałam odebrać strój. Poszłam do sekretariatu, wzięłam pudło z napisem Persefona. Odwróciłam się do wyjścia i ujrzałam dziwnego chłopca. Miał brązowe włosy i oczy, pomarańczową koszulkę i szare spodnie. Dziwne buty i był kulawy.
– Pomóc w czymś?- spytałam
– Nie. Szukałem Ciebie, miałem Ci dostarczyć te dwie rzeczy. Jak już je przeczytasz i w ogóle i miałabyś jakieś pytania to w środku jest mój numer.
Wzięłam te rzeczy, wrzuciłam do kartonu i poszłam po deskę do szafki. Nie wiem jak dojadę ale zawsze mogę dojść.
Droga do domu nie zajęła mi zbyt długo. Schowałam deskę, usiadłam na słomie i otworzyłam list. Był krótki, przeczytałam go wiele razy.
„Kochana Debby
Strasznie za Tobą tęsknimy! Jesteśmy cali i zdrowi, oraz w bezpiecznym miejscu. Zaprowadził nas tu pewien kulawy chłopak imieniem Nick. Jak zdecydujesz się tu przyjechać to opowiemy Ci wszystko co wiemy. Nic więcej nie możemy powiedzieć. Kochamy Cię Zack i Miley”.
W moich oczach pojawiły się łzy, ile to już lat ich nie widziałam, zaginęli i znaleźli się. Moje myśli miały już wiele różnych podejrzeń, choć zawsze wiedziałam, że nie mogli nie żyć. Może wiedzą coś o naszych rodzicach. Ten pakunek, może przysłali mi jakiś prezent. Szybko rozdarłam papier, ze środka wypadła karteczka, napisana piękną kaligrafią: „Wiem, że pewnie nas nienawidzisz ale proszę tylko dla Twojego bezpieczeństwa noś to zawsze przy sobie. Nigdy nie wiesz kiedy Ci się to przyda. Kochamy Cię, rodzice. P.T.” Nie wiem co myśleć, otwierać czy też nie. Skoro już zaczęłam… Otworzyłam czarne pudełeczko, w środku był długopis z różą na końcu i dwoma breloczkami. Jeden z nich przedstawiał konia w galopie, a drugi buty do tańca powieszone na nutach. Dostałam długopis!? I tak zaraz go zgubię, jak zawsze lub ktoś mi go ukradnie. Włożyłam go do kieszeni i zeskoczyłam ze słomy. Pora wrócić do domu i poprzymierzać moje przebranie.
W domu nie czekało mnie ciepłe powitanie, ponieważ przyszły oceny. Jak za każdym razem, wszystko się powtarza, tylko teraz jest Maj i te oceny są bliskie ocenom na świadectwie. Pierwsza wybuchła matka.
– Co to ma znaczyć, młoda panno? Nie zdasz z angielskiego?!
– Zdam, zobaczysz.
– Zaczynasz się pogarszać w nauce! Masz same beznadziejne oceny!
– Och, nie tylko ja. Ja przynajmniej zdaje do następnych klas, prawda?
– Owszem ale zaczynasz się opuszczać i z mamą boimy się, bo nie chcemy drugiej Emmy.
– Ja jestem dyslektykiem, a ona leniem! Mam was dość!
Rzuciłam, karton na podłogę i pobiegłam do basenu. W ciuchach, czy bez to bez znaczenia. W wodzie czuję się dobrze i mogę wytrzymać pod wodą wieki. Patrzyłam w górę, siedząc na dnie. Koło basenu przebiegł ojciec i dwóch strażników. Znowu mnie szukają. Otrząsnęłam od siebie te myśli, ponieważ przede mną pojawił się obraz. Wnętrze budynku zapewne, wszystko było białe, kolumny, dwanaście krzeseł i stół na środku, wszystko wielkości kilku metrów i mnóstwo ludzi w białych togach. Kilka osób rozmawiało ale dwóch się nieźle kłóciło. Obraz podszedł do nich mieli długie siwe włosy i brody.
– Posejdonie, znowu złamałeś mój zakaz?! Kolejnego herosa stworzyłeś, kiedy mamy tu okres przedwojenny? Ile lat ma to dziecko?
– 12. Ale to nie ważne, jak to okres przedwojenny?
– Jeden bóg zaginął? Na razie nikomu o tym nie mówmy, wiedzą tylko szczególne osoby, nie chcemy siać paniki.
– Ale kto zaginął i jak został porwany?
…
Woooooooooooooooow, poczekaj, bo akcja musi najpierw trochę zwolnić! A interpunkcja i powtórzenia niech najlepiej wybiora się na wycieczkę do owianej tajemnicą krainy, zwanej „Remondis”. To tyle.
Lecz, proszę, nie przejmuj się moim beznadziejnym paplaniem, tylko pisz dalsze części, bo warto! Naprawdę!
muszę napisać tu ;p lubię turkus, odcienie niebieskie i zielone, lubię też fiolet 😉 i malinowy oczywiście xD
Oki, coś się wykombinuje… 😉
PS.: Ja tez loffciam niebieski. 😀
dziękuje bardzo i zacnie, że lubisz ;D
*wybiorą
zrozumiałam i postaram się poprawić to moje pierwsze dzieło…
Spoko, ale mówię Ci, gdybyś zobaczyła MOJE opa, to byś normalnie z krzesła spadła ze śmiechu. Takie to badziewia.
coś chyba czytałam i nie są takie złe, obrazki masz boskie ;p
Właściwie, to ja jak na razie nie wysyłałam żadnego opa na tego bloga, ale jedno przygotowuję, więc lepiej się strzeż. xD
spoko ale obrazki masz zajefajne, kiedy następna porcja? może mogłabyś Posejdona narysować;p? oczywiście nie musisz ;D
Oczywiście, że narysuję! I nawet jeśli chcesz, to mogę Ci go zadedykować. 😉
byłabym wniebowzięta xD
Tylko powiedz mi (lub raczej napisz ;)) jaki jest Twój ulubiony kolor, bo to będzie mi potrzebne. 😉
Powtórzenia zasługują na nakaz eksmisji, na ich miejsce można by ulokować np. wyrazy wprowadzające i komentarze do dialogów (typu: „-Blablablabla, bla blabla-bla!- powiedział, skubiąc skórki przy paznokciach i rozglądając się nerwowo”). Opowiadanie wciąga i nie jest jakoś masakrycznie szablonowe (pewnie Sog ma inne zdanie, ale mówi się trudno), ale przydałoby się zrobić porządek z czasami i przestać po nich skakać (masz opis pokoju w teraźniejszym, a potem wydarzenia w szkole nagle w przeszłym- to naprawdę wkurza i zmusza do wygłaszania niemiłych komentarzy pod adresem całkiem niezłych prac).
NIE ZNIECHĘCAJ SIĘ!!! PISZ DALEJ!!!
Fajne opowidanie, fjna długość, fajna akcja… 😉 , ale zgadzam się z Pallas Ateną… ZWOLNIJ!!!, nie pędź tak!
Odpowiednia dugość, al etrochę sztywna, a akcja pędzi leb na szyję. Zgadzam sie zArahcne. Fajnie się zapowiadają następne części.
Fajne opko. Jednak powtórzenia, interpunkcja i skakanie po czasach zniewalają. Nie martw się poza tym jest super. Córka Posejdona?- zapowiada się ciekawie.Pisz dalej koniecznie i NIE PODDAWAJ SIĘ
wszystko się okaże w trzeciej części, jak napisałam zeus mówi o jednym herosie, a Debby ma dwoje rodzeństwa wszystkie komentarze biorę pod uwagę i poprawiam, dziękuje za miłe komcie jeszcze raz
Powtórzenia. To jest właśnie główny problem opowiadania. Mimo to jest całkiem ciekawe i nie szablonowe, więc ze zniecierpliwieniem czekam na następna część. 😀
kolejna część została wczoraj wysłana do adminki
Pomysł nietuzinkowy, fajnie i przyjemnie się się czyta, ale…(zawsze jest jakieś ‚ale’ xD)… Powtórzenia, interpunkcja, zawrotne tempo( czasami jest dobre, a czasami bardzo przesadzone)… No i kompletny brak ‚słów wprowadzajacych’, jak to nazywa Arachne. Szczególnie w dialogach, które są strasznie suche.
Mimo to, opowiadanie bardzo mi sie podoba
Wszystko? Tak, z mojej strony chyba tak 😉
Bardzo fajne opko :). Pisz tak dalej ;).