-Wybierasz się dokądś?- Odwróciłam się niechętnie i spojrzałam prosto w twarz Kaliope. Przez chwilę chciałam zaprzeczyć, ale spakowany plecak i nadal pościelone łóżko mimo późnej pory świadczyły same za siebie.
-Nie mogę tu zostać. – Wyznałam.
-Może i nie możesz, ale musisz.
-Nie słyszałaś, co się stało?- Prawie krzyknęłam, lecz w ostatniej chwili powstrzymałam się, by nie obudzić mojej drogiej współlokatorki.
-Nie pozwolę na głupie wybryki- odparła chłodno.
-Nie chcę ratować swojej skóry.
-Szczytny cel – zadrwiła – Ale obóz jest chroniony większą magią niż ci się zdaje.
-Chodzi o morale.
-Słuchaj, obiecałam Twojej matce…- Tu Kaliope zrobiła poważny błąd. Ten temat był zawsze drażliwy…
– Taka z ciebie „przyjaciółka”? Znałaś moją matkę i nic mi nie powiedziałaś?
-Nie denerwuj się.
-Łatwo Ci mówić…-wysyczałam.
-Chodzi mi o Twój dar- momentalnie poczułam się jakby ktoś mi wylał na głowę wiadro lodowatej wody.
– Posłuchaj, ja wiem, że to dla Ciebie trudne – kontynuowała-,ale to nic nie da. Zostań jeszcze, choć przez jakiś czas. Jeszcze o tym nie słyszałaś, ale nadeszły trudne czasy, lada chwila zacznie się rok 2012 i wiemy, że coś się stanie…Z naciskiem na COŚ. Niestety nasze przepowiednie są niepełne, nieprecyzyjne…jakby były jakieś zakłócenia. Nikt nie wie do końca co się stanie. Bogowie są niespokojni, wiele rzeczy się wydarza. Ludzie to biorą za anomalie pogody, ale prawda jest straszniejsza. Słyszałaś może o trzęsieniu ziemi na Haiti? A o przebudzeniu Etny?- Kiwałam zszokowana głową. Więc to było powodem niepokoju w obozie… Zaczęłam przypominać sobie mgliście wiadomości o klęskach naturalnych i tak dalej…
– Taka potęga może upaść?- Spytałam zdziwiona niepomiernie. Kaliope uśmiechnęła się smutno.
-Wiele na to wskazuje. Śmierć wisi w powietrzu, wdziera się w zakamarki duszy odbierając nadzieję i napełniając ją oślizgłą niepewnością i strachem.- Zapadła głucha cisza. Wypowiedziane słowa nadal brzęczały w powietrzu. Zanurzyłam się w swoich rozważaniach. Powróciły bezdusznie wypowiedziane słowa „Bellefront zginął”- niewinny chłopak, który oddał życie. Czy tak to właśnie trzeba rozegrać?
– Nie pozwolę na to!- Ostatnie moja myśl niepostrzeżenie wykradła się na światło dzienne.- Zostanę i spróbuję pomóc. Moje życie może i nie jest wiele warte, ale jestem jednym z herosów, walka jest w naszych żyłach. Pozostaje nam tylko nadzieja, mimo iż tak najpewniej zginiemy…
-Miło, że się ze mną zgadzasz, Rozalie.
***
Piekielny heroizm! Co mnie podkusiło? Cudna mowa, no ekstra, a teraz? Jedyną dobrą stroną tego wszystkiego był wolny pokój, bowiem Janet uznała, że przebywanie ze mną może być dla niej niebezpieczne (rychło w czas; spała ze mną smacznie w tym samym pomieszczeniu przez całą noc…).
Ranek minął mi na pasjonującym wypatrywaniu much na suficie, a południe na wypatrywaniu komarów. Wtem w moje cudownie monotonne życie wkroczyła Kaliope z siłą bomby atomowej.:
– Wstawaj, idziemy!
-Dokąd?- Spytałam nie przerywając gapienia się w biel nad moją głową – Nie zgadzam się.- Odpowiedziałam z góry.
– Zgadzasz się, czy nie, ale idziesz ze mną na zdobywanie sztandaru. Nie chciało ci się iść na zajęcia to chociaż pójdź na to.- Powiedziała stanowczo i już po chwili, sama nie wiedząc jak, stałam na zewnątrz mrużąc oczy przed rażącym światłem słonecznym, które bezlitośnie wdzierało mi się pod powieki. Wykorzystując ten moment mojej nieuwagi Kaliope pociągnęła mnie za rękę i nagle znalazłam się w grupie uzbrojonej i poważnej młodzieży. Tylko rześki głos Chejrona odwracał moją uwagę od niejasnego wrażenia, że jestem na stypie.:
-Witajcie, moi mili! Na ten piękny, słoneczny dzień planowaliśmy zrobić waszą ulubioną grę (jakoś nie widziałam, żeby byli jacyś zachwyceni, ale może się myliłam?). No dobra, to teraz podzielcie się na drużyny… Hmm… Ok., zapraszam tu do siebie Willa i Ritę… To wy teraz przewodzicie, tak?… – Wskazani podeszli do niego i stanęli po obu jego końskich bokach.- Damy mają pierwszeństwo- powiedział jeszcze i skinął głową w stronę Rity. Ta przez chwilę wodziła po tłumie skrzętnie udając, że mnie nie widzi (Do tego trzeba mieć talent, kochana; mrużenie oczu na mój widok nie zapewnia pomyślności w tym kierunku…)
– Jessica!- wykrzyknęła w końcu i obok niej pojawiła się dziewczyna o rudych, kręconych włosach i wielkich niebieskich oczach- połączenie powalające; choć na swój sposób urocze. Gdy tylko odwróciła się twarzą ku nam wykrzywiła usta w grymasie do pleców córki Aresa i demonstracyjnie zatkała nos. Od razu ją polubiłam.
Will nie namyślał się długo;
-Rozalie! – Wykrzyknął i wśród zebranych potoczył się szmer. Co bardziej strachliwi (a raczej strachliwe) odskoczyły jak najdalej ode mnie, gdy już oczywiście wiedziały gdzie jest ta przeciwna strona. Miałam wielką ochotę wyskoczyć zza drzewa krzycząc „BU!”, ale zachowałam tę resztkę godności, którą miałam
***
Siedziałam samotnie na stercie kamieni gdzieś na polanie w środku lasu. Moim zadaniem było pilnowanie sztandaru; złotej błyskawicy na niebieskim tle. Wciąż wspominałam słowa Willa na odchodnym „To będzie twoje zadanie. W razie czego wścieknij się na przeciwnika”. Odburknęłam mu coś pod nosem, ale już nawet nie mogłam nikomu oddać flagi, bo dziwnym trafem w promieniu pięciu metrów zrobiło się nienaturalnie pusto. Musiałabym chyba rzucać.
TRZASK. Podskoczyłam na dźwięk łamanej gałązki. W pobliżu coś się czaiło…Człowiek czy zwierzę? A może jeszcze co innego? Wbiłam wzrok w gąszcz próbując przeniknąć choćby najbliższy krąg listowia. Nic z tego… Jednak po chwili wypatrywanie czegokolwiek okazało się całkowicie zbędne. Na polanę wkroczył rosły chłopak w czerwonej koszulce (znak, że z drużyny przeciwnej; tyle to już się nauczyłam…) Mógłby być bratem Rity…, ale co ja plotę, oczywiście, że był; ze strony ojczulka rzecz jasna. Szedł ku mnie z pewnym siebie uśmiechem przerzucając miecz z jednej ręki do drugiej.
– No, no,no. Oto nasza słynna córka Hadesa.- Patrzyłam na niego oddychając głęboko powtarzając sobie w myślach niczym mantrę: Tylko spokojnie…
– Na dodatek wcale niezła…- dodał omiatając spojrzeniem moją sylwetkę. Zmrużyłam oczy z wściekłości, ale (nie wiem czy powinnam się cieszyć czy płakać) widocznie był „twardszy”, bo tylko lekko się skrzywił.
-Odwal się !- krzyknęłam, lecz on niepomny moich przestróg zbliżył się jeszcze kilka kroków. Odepchnęłam go mocno:
– Niech Cię ziemia pochłonie!- Wtem rozległ się ogłuszający huk i od moich stóp przez całą szerokość polany rzeczywiście pękło podszycie ukazując ziejącą ciemnością rozpadlinę. Twarz mojego przeciwnika wykrzywił grymas zaskoczenia i strachu. Jednocześnie zaczął machać rękami niczym wiatrak chcąc uchronić się przed stoczeniem się w otchłań. Mnie także sparaliżował strach. Nie byłam w stanie wykonać nawet najmniejszego ruchu czując jednocześnie obrzydzenie do samej siebie.
-NIE!- spomiędzy drzew wypadł Will. Jego okrzyk sprawił, że chłopak jakby zawisł w powietrzu przytrzymywany przez silny podmuch wiatru. Po chwili ten, który był tak pewny siebie na początku, trzęsąc się opadł na kolana i dysząc ciężko patrzył na mnie z przerażeniem. To nie tak… To musi być pomyłka! Nagle usłyszałam tętent kopyt i czyjeś głosy, a już niebawem obok pojawił się Chejron wraz z grupką herosów. Ogarnął wzrokiem sytuację i widać był mądrzejszy niż ja, bo chyba coś z tego zrozumiał. Wtem nad moją głową zajaśniał blady znak. Znak w kształcie trupiej czaszki.
***
Rozalie stała zagubiona w samym epicentrum zamieszania, które rozpętało się dookoła. Bezradnie wpatrywała się w znak nad nią samą, który oświetlał zieloną bladością jej twarz, i tak już śmiertelnie bladą. Widać było, że toczy wewnątrz siebie jakąś walkę. Jaką? Tego Will mógł się tylko domyślać (choć niepotrzebni byli żadni wróżbici czy jasnowidze, by wysnuć jakieś wnioski). Klęcząc obok Bena obserwował ją spod rzęs starając się nie pokazywać troski, która pod maską złośliwości, targała jego sercem. Niemal siłą się powstrzymywał, by nie podejść do niej i nie pocieszyć. Lecz właśnie z tego samego powodu nie mógł tego zrobić…błędne koło…przekleństwo syna Zeusowego.
Przyjaźń zgubę sprowadzi,
miłość śmiercią okadzi.
Dlatego musiał trwać osobno… osobno w stosunku do całej reszty…
***
Tępo wpatrywałam się w niebo pomstując na ojczulka. Piękny moment sobie wybrał, no naprawdę… taki dramatyczny. Gdy tylko odzyskałam władzę w moich galaretowatych kończynach odwróciłam się, by pobiec do domku i zamknąć się w nim na cztery spusty. Lecz gdy niemal już do niego dochodziłam poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się wściekle chcąc po prostu na kogoś nawrzeszczeć, gdy ujrzałam świdrujące, niebieskie oczy koloru morza tej rudej dziewczyny.
– Cześć. Jesteś Rozalie, tak? Mów mi Jess. Chejron prosi cię na spotkanie grupowych do Domu Wspólnego. Mam cię poprowadzić- powiedziała właściwie nie robiąc przerw między zdaniami. I po raz drugi dzisiejszego dnia ktoś zaciągnął mnie w jakieś miejsce bez mojej zgody, a raczej bez mojego udziału.
Po krótkim czasie doszłyśmy do okazałego budynku witającego nas dużymi oknami i kolumienkami o złotych podstawach. Tuż pod dachem widniał okazały marmurowy fryz ukazujący sceny mitologiczne. Wrażenie niemal zapierało dech w piersiach. Po szerokich stopniach weszłyśmy do przedsionka, a z niego do Sali bohaterów, upamiętniającej najważniejsze wyczyny wychowanków obozu. W środku znajdowało się już kilka postaci siedzących dookoła okrągłego stołu, który miał chyba oznaczać równość, ale nie wiem, czy wysokie, rzeźbione i dość ekscentryczne krzesło pana D. zaliczało się do równości. W końcu chyba wszyscy się zebrali, bo Chejron powstał i odezwał się w te słowa;
– Dawno już nie mieliśmy żadnego spotkania, ale mimo to wszyscy wiecie co się dzieje. Nasz świat powoli ginie. Najgorsze jest to, że nawet nie umiemy temu zaradzić. – Słyszałam już o tym od Kaliope, ale teraz dostałam jakby potwierdzenie jej słów i wstrząsnęło mną to niewąsko.- Większość obozowiczów wie o zagrożeniu, ale tylko nieliczni usłyszeli jedyną przepowiednię, którą mamy.- A to ciekawostka… Kaliope nic o niej nie wspominała, możliwe nie mogła, tajemnica stanu…- Ale sądzę, że powinniście wszyscy ją poznać, gdyż niedługo może ona zaważyć na waszych losach… – Wtedy z kąta wyszła Kaliope i popłynęły cudowne, lecz straszne słowa;
Zagubieni gdzieś wśród nas,
wśród tych obcych wielkich mas,
Będą żyli trzej herosi,
każdy z nich o śmierć się prosi.
Przez ciemności i przez lęki,
Gdzie nie poda nikt Ci ręki,
Ruszą naprzeciw wyzwaniu,
Ku odległym ziemi zaraniu.
Wielkiej Trójki synowie i córy,
Przekroczą lotem nieprzyjacielskie mury.
Gdy sądny rok 2012 nadejdzie,
Prócz nich, ratunku już dla nas nie będzie.
Wypowiedziane słowa nadal gdzieś krążyły nad naszymi głowami odbijając się echem i wracając niczym bumerang.
– Teraz już znacie treść tej przepowiedni. – Odezwał się Chejron, którego głos zabrzmiał po słowach Kaliope niczym skrzek. Powoli wszyscy się otrząsnęli i wrócili do rzeczywistości.-Teraz mamy lipiec, a więc już za kilka miesięcy zacznie się ten zgubny dla nas rok. Do tego czasu musimy odkryć, co się u licha dzieje, bo będzie krucho. Mimo, iż niektórzy uważają, że to na tyle odległy termin, że można na niego kichać- tu spojrzał groźnie na grupowego domku Hermesa- To i tak należy zacząć działać JUŻ, no chyba, że ktoś kocha zimowe akcje.- niektórzy w Tym miejscu się wzdrygnęli najpewniej przypominając sobie swoje perypetie.-Jak zauważyliście, wg Terezjasza, który wypowiedział przepowiednię, ocali nas trójka herosów Wielkiej Trójki…, czyli od Zeusa, Posejdona i Hadesa- wytłumaczył widząc moją, niezbyt mądrą, minę. Już jakiś czas temu dołączyli do nas herosi tej pierwszej dwójki; Jessica i Will, nie mieliśmy tylko dziecka Hadesa. Aż do teraz…- Dodał po chwili napiętego milczenia patrząc mi prosto w oczy. Czułam na sobie igiełki wyczekujących spojrzeń pozostałych herosów. Po plecach przebiegł mi zimny dreszcz. Chyba najlepiej wiedziałam kto jest tą ostatnią heroskę. To ja nią byłam …
[Jeszcze nie odkopałam szczeny]
Gdybym mogła się do czegoś przyczepić, na pewno bym to zrobiła. Ale nie mogę. Jest idealnie, megasuperhiperultraświetnie, ogólnie… współczynnik zachwytu jest liczbą przeciwną do IQ Aresa.
…czyli tak po ludzku bardzo wysoki 😀
Podpisuję się pod opinią Arachne. Dziewczyno pisz szybciej CD, bo ja tu umrę z tęsknoty 😀
‚Wrażenie zapieralo dech w piersiach’ , raczej ‚widok’. Ale w d*pie z tym, to OPOWIADANIE JEST GENIALNE! Nie mam nic wiecej do powiedzenia. Cudo. (ale Ty chyba już o tym wiesz 😉 ) Padam do stóp. Bez odbioru 😛
Opowiadanie super, jak cała seria
Świetne!!!
wyszlo ( iwychodzi ) mega zaje**ście !!!!!!!1
TWOJE OPKO JEST:
1.cuuuuudowne i booooskie
2.bardzo wciągające, a więc szybciutko pisz ciąg dalszy =)
3.hmm… Herosowe ?! 😉
Ale to jest wciągające! Wspaniałe opowiadanie!
To opowiadanie jest napisane genialnie, i chcę wiedzieć, co się jeszcze wydarzy! Naprawdę się wciągnęłam i chcę ciąg dalszy! Z jednej strony chce, żeby to było szybko, z drugiej, żebyś miała jak najwięcej czasu, bo wiem, że tak dopracowane opowiadania nie powstają błyskawicznie 😉 Nie wiem jak to określić – pisz jak najszybciej i jak najdłużej. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi
Rozalie- wow, naprawdę fajne opko. Sorki że sie tak złożyło że mamy takie same tytuły ale na serio , mówię szczerze , że nie odgapiłam tego od ciebie! Wymysliłam je na poczekaniu w autobusie. Więc przepraszam jesli myslisz że odgapiłam. Nie miej do mnie urazy
Rozalie- Nigdy nie widziałam twojego opowiadania, tak naprawdę wymyśliłam go na poczekaniu w autobusie Sorki jeśli pomyślałaś że od ciebie odgapiłam, wiedz że tak nie był
Ps: bardzo fajne to opowiadanie, czekam na Cd (prosze nie miej do mnie urazy za ten tytuł, na serio nie odgapiłam)