Od autorki: Hej ludzie Wiem, baaaardzo długo nie było ani mnie ani moich opek na blogu. Cóż, w ostatnim czasie postanowiłam to zmienić. Zaczęłam szperać w starych śmieciach i znalazłam opowiadanie, które miało być świąteczne, ale zmieniłam je na walentynkowe. Jeśli nie będę na tyle leniwa to napiszę jeszcze dwie kolejne części. Tylko dwie części. I tym samym oznajmiam, iż nie będę raczej kontynuować „Ach, życie”, bo mam takie jakieś dziwne odczucie… że to nie jest już typ opowiadań jakie lubię pisać. Jeszcze nad tym myślę. Na razie mam nadzieję, że choć troszeczkę spodoba się Wam to opko. Miłego czytania
– Piper
„Życie toczy się dalej, staje się coraz cięższe
Koło miażdży motyla,
Każda łza wodospadem.
[…]
Wciąż leżąc pod burzliwym niebem
Powiedziała: „Wiem, że słońce zaszło, aby wzejść” „
Kobieta o rudobrązowych włosach błagalnie spoglądała w zaparowane okno. Jednak padający na zewnątrz śnieg zmniejszał widoczność, a neon knajpki stojący koło parkingu ledwie świecił, wyświetlając połowę nazwy lokalu. Zrezygnowana sięgnęła po nieopodal leżącą srebrną łyżeczkę. Chwyciła ją w dłoń i zanurzyła w gorącym cappuccino, mieszając. Jej platynowe oczy momentalnie zaszkliły się. Zawiodła się. Znowu nie mogła na nim polegać. Przecież… Myślała, że mu zależało. Myślała, że będzie się starał. Myślała, że uda jej się go zmienić. A on ją wystawił w tak piękny dzień. W dzień, kiedy ludzie wyznają sobie miłość. Tak, był wyjątkowy. Owszem, miał na pewno wiele spraw na głowie. Ale mógłby jej poświęcić tego dnia chociaż minutkę.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk silnika motoru. Kobieta uniosła wzrok znad kubka i ujrzała go. Ściągającego kask z głowy, otrzepującego ze skórzanej kurtki śnieg, zarazem nerwowo mrucząc coś pod nosem. Szybkim krokiem zbliżył się do drzwi. Wchodząc, potknął się o próg. Gdy już znalazł się wewnątrz lokalu zaczął bacznie rozglądać się dookoła. Wreszcie dostrzegł kobietę, siedzącą przy stoliku w samym kącie pomieszczenia. W mgnieniu oka dotarł do niej. Ona jedynie spuściła wzrok i machnięciem ręki wskazała, aby usiadł. Tak też zrobił. Siedzieli naprzeciw siebie. W ciszy. Żadne z nich nie odważyło się odezwać. Kobieta nie chciała nawet spoglądnąć mu w oczy, nie chciała się nawet przywitać. Czekała, aż to on wykona pierwszy ruch. Niestety, nie miała na co liczyć. Mężczyzna zachowywał się, jakby był nieobecny.
– Czemu się spóźniłeś? – zapytała w pewnym momencie.
– Musiałam coś załatwić. Nic konkretnego – odparł oschle.
– Yhym, no to wszystko jasne – wyszeptała, po czym zaczerpnęła parę łyków cappuccino. Mężczyzna w tym czasie przeglądał kartę dań.
– Zamówić Ci coś? – spytał.
– Nie. Przez tą godzinę czekania zdążyłam już zjeść. Ewentualnie możesz wziąć mi babeczkę owsianą – odpowiedziała.
– Dobrze – mruknął. Następnie wstał i skierował się w stronę baru.
Kobieta sięgnęła ręką do torebki i wyciągnęła z niej małe, pięknie ozdobione pudełko. Przyglądała się mu uważnie, a po chwili zastanowienia postawiła je na środku stolika. Minęło parę minut, kiedy mężczyzna dotarł z całym zamówieniem do stolika. Gdy położył tacę spostrzegł opakowanie leżące na stole. Zdumiony spojrzał na swoją towarzyszkę, po czym chwycił w dłonie pudełko. Powoli zaczął zrywać papier dekoracyjny. Kiedy już go odwinął ujrzał na opakowaniu rysunek złotego zegarka. Uśmiechnął się delikatnie i rozpakował zawartość. Z kamiennym wyrazem twarzy nałożył na nadgarstek zegarek, następnie usiadł na swoje miejsce i przesunął bliżej tacę. Podał kobiecie babeczkę, a sam zagarnął w dłonie hamburgera. Zanim go skosztował, powiedział:
– Dziękuję, chociaż wiesz, że nie musiałaś.
– Czułam taką powinność – odparła kobieta i odwróciła wzrok w stronę zakochanej i wyraźnie szczęśliwej pary nastolatków, grających na automacie.
– Ym… – mężczyzna zająknął się. – Smacznego.
– Dziękuję i wzajemnie… Mógłbyś mi powiedzieć, czemu taki jesteś?
– Jaki? – odparł zdumiony.- Czyżbyś mi coś zarzucała?
– Taki cholernie… Czemu mnie zaniedbujesz? Czemu? – spytała.
– Ja? Ja Cię zaniedbuję? – rzekł wrogo.
– Słuchaj…- powiedziała kobieta.- Rozumiem, że jesteś bogiem. Wielki, odważny i niepokonany Ares. Ale mógłbyś chociaż dzisiaj być inny. Przyjazny, troskliwy, rozmowny … – wyszeptała.
– Teraz Ty mnie wysłuchaj. Nie będę się zmieniał. Nie będę nawet próbował. Czemu? Bo i tak mi się nie uda. Nie lubię być ‚inny’. Ja chcę, żeby ludzie się mnie bali. Chcę mieć opinie oschłego. Tylko tak wyrobię sobie respekt wśród bogów. Musisz to zrozumieć. Nie potrafiłbym się zmienić. – stwierdził Ares.
Zapadła cisza. Po różanym policzku kobiety spłynęła niewielka łza. Nie chciała, żeby zobaczył, że płacze. Tak więc odwróciła głowę w stronę okna. Ujrzała siebie w odbiciu. Proste, długie, rudobrązowe włosy opadały jej na twarz. Duże, platynowe, załzawione oczy ukazywały stan w jakim się teraz znajdowała. Stan bezsilności. Ona nawet ubrała się odświętnie, tylko dla niego. A ten tego nie docenił. Przez głowę przelatywało jej tysiące myśli… W końcu postanowiła zadziałać.
– Kochasz mnie? Proszę, odpowiedz mi na to proste pytanie.- rzekła stanowczo.
Mężczyzna spuścił wzrok i zaczął nerwowo stukać palcami o blat stołu.
– Wiesz co… Nawet tego nie jesteś w stanie zrobić. Nie potrafisz nawet wyrażać swoich uczuć. Szczerze? Myślałam, że coś do mnie czujesz. Cały czas to sobie wmawiałam. Wydawało mi się, że jest w Tobie dobro. Że potrafisz się zmienić. Że zależy Ci na mnie tak mocno… Starałam się przymykać oko, gdy nie pojawiałeś się na naszych umówionych spotkaniach, gdy nie odzywałeś się przez dłuższy czas. Może i jesteś bogiem, ale to nie znaczy, że nie możesz zachowywać się jak człowiek. Tak, wiem. Masz masę dzieci z innymi śmiertelniczkami. I wiem, że jestem tylko kolejną zdobyczą. Owszem, wiem, że przez te pół roku, od kiedy się spotykamy, tylko Cię to męczyło i nudziło. Ale… kochałam Cię i nie chciałam niszczyć nam życia. Nadal Cię kocham…
– Nie mów tak, Audrey! Myślisz, że wszystko wiesz. A wcale tak nie jest. – powiedział ostro.
Kobieta nie wytrzymała napięcia. Rozpłakała się jak małe dziecko. Ręce jej drżały, ale musiała być twarda, mimo iż ją to bolało.
– Nic o mnie nie wiesz!- wykrzyczała przez płacz, po czym podniosła się szybko, chwyciła torebkę wraz z kurtką i wybiegła z lokalu.
– AUDREY WRÓĆ NATYCHMIAST! – wydarł się za nią Ares, jednak za późno.
Mężczyzna nerwowo wstał i poszedł w stronę łazienki. Mocnym pchnięciem otworzył drzwi i znalazł się wewnątrz barowego WC. Stanął naprzeciwko umywalki i z niewyobrażalną siłą walnął pięścią w ścianę, z której po chwili posypał się tynk. Następnie spojrzał w swoje odbicie w lustrze, które wisiało nad zlewikiem. Dostrzegł w nim wysokiego, muskularnej budowy mężczyznę w średnim wieku, przypominającego z wyglądu rekruta. Na jego prawym policzku widniała głęboka blizna. Zaś czerwone oczy wręcz pałały złością.
Ares odkręcił kran, z którego po sekundzie poleciała zimna woda. Zanurzył dłonie w wodzie, po czym nachylił twarz i delikatnie ją ochlapał. Jeszcze chwilkę przyglądał się sobie, po czym wyszedł z toalety. Wtem w całym lokalu zapadła cisza. Ares zignorował to i zwinnym krokiem wyszedł.
Na dworze wrogo szalała śnieżyca. Wiał silny wiatr, pogwizdując donośnie. Cała okolica pokryta była białym puchem. Ares podszedł do swojego motoru. Usiadł na nim i postarał się go uruchomić – bezskutecznie. Wściekle kopnął w jedną z opon i wyrzucił z siebie plątaninę greckich przekleństw. Całą tą sytuację ktoś bacznie obserwował… i Ares to wyczuł.
Nagle dobiegł go dźwięk dochodzący zza śmietników. Mężczyzna natychmiastowo skierował się w tamtą stronę.
– KTO ŚMIE MNIE DENERWOWAĆ? – wykrzyczał gniewnie bóg wojny.
– Aresie, nie pomyślałabym, że mnie w ogóle spostrzeżesz…- dobiegł go chrypliwy, kobiecy głos.
– KIM JESTEŚ?! WYJDŹ I NIE PRÓBUJ SPRZECIWIAĆ SIĘ MOJEJ WOLI! JESTEM ZBYT POTĘŻNY!
– Czyż nie uważasz, że poprzeczka Twojej samooceny jest za wysoko ustawiona? Odpręż się…- tym razem usłyszał dziecięcy ton.
Mężczyzna uważnie rozglądał się dookoła. W pewnym momencie zauważył cień małej dziewczynki przebiegający między kubłami. Ares zakradł się tam bezgłośnie i… chwycił za ubranie dwunastolatkę, która w mgnieniu oka zmieniła się w kobietę w podeszłym wieku. Ares aż odskoczył z przerażenia.
– Nie do wiary! Przestraszyłeś się starej znajomej! – wycedziła matrona.
– Gadaj, kim jesteś?! Coooo? Zeusek wysłał Cię na przeszpiegi? – zapytał wściekle mężczyzna.
– Dobrze wiesz, że mój brat spędza teraz romantyczny wieczór z Herą. Pomyśl… to nie daje bólu podobnego nawet do draśnięcia mieczem…
– Brat? To Ty… Hestio? – spytał niepewnie Ares.
– Tak… – wyszeptała mu do ucha kobieta.
– Po cholerę mnie śledzisz? – warknął mężczyzna.- Z resztą… zmywam się stąd! – mówiąc to jednocześnie wycofywał się w stronę parkingu.
– Jak chcesz, ale Aresie…
– Czego?! – burknął pod nosem.
– Pamiętaj… Każdy zasługuje na drugą szansę… – rzekła troskliwie Hestia.
Z początku bóg wojny zignorował te słowa. Aczkolwiek z każdym krokiem coraz to bardziej zastanawiał się nad ich znaczeniem. W końcu zatrzymał się i wziął parę głębokich oddechów.
– ILE WIESZ? – krzyknął.
Niespodziewanie stanęła przed nim ośmiolatka o mysioszarych włosach przewiązanych chustką. Jej brązowa sukienka nawet nie drgnęła, choć wiatr był popędliwy.
– Od sześciu miesięcy spotykasz się z niejaką Audrey Marnock. Z zawodu fryzjerka. Naiwnie uważała, że tli się w Tobie dobro. Dzisiaj o godzinie 19:13 rzuciła Cię.- wygłosiła donośnie Hestia.
– Dobra, pogadałaś już sobie? – powiedział znudzony mężczyzna.
– Widzę, że musisz z kimś szczerze porozmawiać… Chodź.- dziewczynka złapała Aresa za dłoń i przeniosła ich w inne miejsce…
Wielki kanion oświetlony przez księżyc, był z pewnością jedną z najpiękniejszych rzeczy istniejących na świecie. Czerwone skały odbijały blask księżyca, przez co stawały się ciemnobrązowe. W dole, w głębokim, rzeźbionym przez miliony lat źrebie leniwie płynęła rzeka Kolorado. „Srebrny Glob” wraz z gwiazdami odbijał się w wodzie tworząc wrażenie otoczonej z dwóch stron nieboskłonem równinie, czy też może gwieździstej przepaści…Jej delikatny plusk docierał do uszu stojących na skraju skały dwójki bogów.
– Usiądźmy na chwilę.- zaproponowała opiekunka ogniska domowego.
Ares posłusznie usadowił się koło dziewczynki.
– A teraz dokładnie powiedz mi co widzisz… – Hestia wystawiła dłonie do przodu, na których po chwili pojawił się mały płomień. Przez dłużą chwilę zmieniał swoje kształty, póki nie uformował się w jedną figurę. – Co Ci to przypomina?
– Nie chcę bawić się w jakieś zgadywanki…
– Co widzisz? – powtórzyła spokojnym tonem bogini.
Bóg wojny głośno westchnął i wytężył wzrok.
– Widzę… Jakąś kobietę. Siedzi w samochodzie… Płacze. – stwierdził mężczyzna.
– Dobrze. Nie wydajcie Ci się znajoma? – nadal dopytywała Hestia.
– Ni… Zaraz. To Audrey? – spytał zdumiony Ares.
– Tak. Dobrze spostrzegłeś. – kobieta złożyła swoje dłonie, przez co ogień zniknął.- Ta biedaczka mocno odebrała całą tą sytuację…
– Z pewnością to nie przeze mnie i to nie moja sprawa. Niech ją sama rozwiąże.- rzekł ostro.
– Aresie, czy Ty na serio jesteś taki ślepy? Przecież to oczywiste, że przez Ciebie… – oznajmiła bogini.
– Skąd ta pewność? Nie potrafisz poznawać przyczyn czyjegoś nastroju!
– Tak sądzisz? To muszę Ci coś udowodnić. Jesteś taki wstrętny tylko dlatego, że nie masz uczuć. Takim Cię stworzono. Ale za każdym razem, kiedy spotykałeś się z jakąś śmiertelniczką miałeś nadzieję, że zaznasz prawdziwą miłość. Ten jeden raz poczujesz coś miłego, coś co sprawi Ci i drugiej osobie przyjemność. A Twoje bezczelne zachowanie to jedynie bariera, którą nigdy nie udawało Ci się przebić. Przez te tysiące lat byłeś potworem, nie bogiem. Byłeś tylko machiną do zabijania. Zwykłym… jak to teraz mawiają? Dupkiem? Ale od czasu, kiedy poznałeś Audrey zaczynałeś się zmieniać. Nawet o tym nie wiedząc. Potrafiłeś być kulturalny, co nie do końca Ci wychodziło. Ta kobieta dobrze myślała, że się starasz, że Ci zależy. ŻE JĄ SZCZERZE KOCHASZ. Z czasem zacząłeś ignorować to uczucie. Zabijałeś je swoim lodowatym sercem. Ale za każdym razem, kiedy była z Tobą Audrey, miłość na nowo starała się w Tobie zagościć. – stwierdziła dumnie Hestia.
Zapadła cisza. Ares spoglądał gdzieś w dal wyraźnie nad czymś myśląc. Natomiast mała dziewczynka stanęła na równe nogi i zaczęła biegać, wesele przeskakując z nogi na nogę.
– Czyli to przeze mnie? – spytał żałosnym tonem mężczyzna.
– Nieee słyyyszęęę… – wykrzyczała bogini.
Bóg wojny wstał i zbliżył się do dziecka.
– Co mam teraz zrobić? – zadał błagalnie pytanie.
– Przeproś jąąą… Porozmawiajjj… – rzucała ot tak propozycjami. W pewnej chwili dziewczynka potknęła się i upadła na ziemię. Ares widząc to, podszedł do niej i pomógł stanąć.
– Nic Ci nie jest? – zapytał przerażony. W odpowiedzi usłyszał słodki, dziecięcy śmiech.
– Parę zadrapań. Nic poważnego. – upewniła go Hestia. – W zamian za pomoc, podaruję Ci coś…- kobieta klasnęła dłońmi, po czym w powietrzu ukazało się lewitujące, czerwone pudełko. Bóg wojny chwycił je ostrożnie w dłonie. – Idź i podaruj to Audrey.
Mężczyzna w odpowiedzi skinął głową.
– Dziękuję za pomoc. Jeśli ktoś się dowie, że byłem uprzejmy, zrozumiesz, co to znaczy zaznać gniewu Aresa… – wyszeptał.
Dziewczynka znów zaśmiała się cicho, po czym zniknęła. Na twarzy mężczyzny zagościł delikatny uśmiech. Następnie sam zatarł swój ślad w złotym pyle…
Od razu poczułam atmosferę walentynek. 😉 A do tego przy Twoim świetnym stylu jeszcze bardziej chciało mi się czytać. Powtarzam: TO JEST BOSKIE!!! 😀
PS.: To fragment z piosenki Coldplay „Paradise”? Właśnie jej słucham.
I znowu pierwsza! 😀
Jedno powtórzenie, ze dwa razy przemiksowany szyk, jakiś niepoprawny związek wyrazowy też się zaplątał… a poza tym czyściutko.
I gofrzaście. 😀
Hestia jednak z każdego zrobi człowieka 😉
Miło się czyta :). Napisz szybko CD :).
Piper! Ja, MUCIO i PAPUCIE prawie się rozryczeliśmy chcemy CD w trybie natychmiastowym 😀
i nie waż się zostawiać Ach życie…, bo się na serio poryczę!
Jesteś wenotwórcza 😀
Super. I Raczej ” Miłego czytania Grzesznica”
Piper, a będziesz kontynuowała „Battlefield”?
Kurde, o tym to już w ogóle zapomniałam! Raczej tak, ale to dopiero jak znajdę czas i chęci ;p
Wspaniałe
To jest boskie!!! Geniany styl, zaczytałam się 😉
Jej… Ale to jest świetne. Tak przyjemnie się czyta. Uwielbiam takie romantyczne klimaty. Proszę piszcie dla mnie więcej romansików ^^
Wysyłaj szybko kolejną część!
Superrrrrrrrr. Chcę wwwwwwwwwwwwwwiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiięęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęecccccccccccccccccccccccccccceeeeeeeeeeeeeeeeejjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Oczywiście będę nudna i powiem jak zawsze że jest świetne, wspaniałe, powalające itd.
CUUUUUUUUUUUDO
Nie no ja nie bd wstawiać tutaj swojego badziewia mowy nie ma ośmieszę się przy WASZYCH OPOWIADANIACH masakra :/
do szuflady tzw. będę pisać 😛
Hestia, moja kochana Hestia. 😀
Ares zawsze był dubkiem, ale tylko Hestia jest dość dobra, żeby to zmienić. Kocham Hestię. 😀
A opowiadanie świetne, pisz szybko CD! 😀
ja tego nie skomentowałam??? Dag wybacz mi ale ty i tak wiesz, że uwielbiam, kocham, szanuje Ciebie i Twoje dzieła :*
Cóż… załamka. ,,Ach, życie” było cudowne. To opko też jest także mam nadzieję, że je będziesz kontynuowała 😉