Tę część dedykuję arwen_LivTyler, której jak to określiła „podobał się potwór z końcówki”, z Córki Ateny (1). Mam nadzieję, że kolejna część Szowan, spodoba się wam tak samo jak prolog.
Pozdrawiam
Chione
O TYM JAK WŁOSY CLARISSE, DOSTAŁY ZBYT DUŻĄ DAWKĘ CHLOROFILU.
Obudził mnie natarczywy dźwięk budzika. Była 5 nad ranem. Zapewne myślicie, że oszalałam wstając tak wcześnie. Otóż nie. Trzeba jeszcze podlać kwiaty w naszym ogródku, zamieść liście, wyczyścić narzędzia do mordowania chwastów, znanymi pod nazwą grabi oraz wyprawić wojnę stonką i dżdżownicom. I to wszystko do zrobienia, w ciągu dwóch godzin, pod groźbą spóźnienia się na śniadanie.
Zerwałam się z łóżka i po chwili byłam już ubrana. Niestety to mnie biednej, przypada zawsze rola budzenia mojego rodzeństwa.
Na Jacoba wylałam wodę z wazonu. Jednak jego trudno wybić ze snu. Nadal spał jak spał. Więc zastosowałam inną metodę. Po chwili jego kołdra wraz z poduszką znajdowały się już poza obrębem domku, a on sam wydzierał się na mnie z podłogi.
Teraz nastała kolej na Katie. Po prostu zrzuciłam z niej kołdrę. Ta zeskoczyła z łóżka, chwyciła dżinsy i bluzkę leżące na podłodze i bez słowa poszła do łazienki.
No to teraz Mark. Słodki siedmiolatek, zbyt wcześnie wyrwany z błogiej nieświadomości, że nie jest herosem. Trafił tutaj pół roku temu. Od tego czasu staram się nim opiekować najlepiej jak umiem.
Wzięłam go na ręce i delikatnie nim potrząsnęłam. Uwielbiam to dziecko. Mark otworzył oczy.
– Szo – wyszeptał – znowu śnił mi się ten koszmar.
Chłopczyk spojrzał na mnie wielkimi przestraszonymi oczami.
No tak. Znowu śniła mu się śmierć całej jego rodziny. Przeżył tylko dlatego, że ukrył się w piwnicy. Pod ziemią potwory nie mogły go wyczuć. Mądre dziecko. Reszta jego rodziny została rozerwana na strzępy, przez parę dzikich Lajstrygonek.
Mark przeszedł bardzo dużo, mając zaledwie siedem lat.
– Pora na śniadanie. Ten koszmar w końcu ci minie. Na pewno. Z czasem, o tym zapomnisz.
Pomogłam mu się ubrać i poszliśmy całym domkiem na śniadanie.
Po drodze Jacob cały czas na mnie wrzeszczał, więc powiedziałam mu, żeby się zamknął. Zaowocowało to jeszcze większą dawką przekleństw, skierowanych pod moim adresem. Poznajcie mojego brata.
– Szowan! Wredna jesteś! – Usłyszałam. – W ogóle jesteś taka…. Taka dziwna. Ludzie cię nie lubią.
No to mnie wkurzył. Jestem zła, bo powiedział prawdę. W obozie lubi mnie tylko jedna, najbardziej nie lubiana osoba w obozie. Lili.
Można jeszcze wliczyć do grona moich przyjaciół Annabeth Chase. Ale ona ma własne sprawy, własne problemy, własnych kumpli i własnego chłopaka (który zresztą mnie nie lubi), co znaczy, że niezbyt ma dla mnie czas.
– Jacob! – Krzyknęłam. Po chwili mój brat usłyszał ode mnie taką tyradę, że odechciało mu się zapewne na zawsze, tak na mnie naskakiwać.
Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, że wokół nas zebrał się spory tłum.
– Co się gapicie!? – spytałam ostro.
Rozstąpili się, ale niechętnie. Dam głowę, że jeśli wcześniej było tu kilka osób, chcących się ze mną zaprzyjaźnić, to już zmieniły zdanie. No bo kto chciałby znać dziewczynę, która wrzeszczy na swojego „bezbronnego” brata, a przy tym jest tak zamknięta w sobie, że rozmawia tylko ze swoim rodzeństwem i najlepszą przyjaciółką? Według mnie to nikt.
Usiadłam zła przy stoliku naszego domku. Katie usiłowała mnie nakłonić do zjedzenia kanapki z kiełkami rzeżuchy. Nic z tego. Gdy ogarnia mnie wściekłość, mogę nie jeść przez parę dni, leżeć cały ten czas na łóżku wgapiając się w sufit, nie robiąc absolutnie nic i pić jedynie wodę.
Katie widziała już u mnie takie napady. Zawsze się bała, że znów będę nieobecna przez parę dni, i za wszelką cenę usiłowała nie dopuścić by mnie coś rozgniewało. I słusznie. Bardzo ciężko znoszę gdy ktoś mnie upokarza. Zwłaszcza mój głupi brat.
W końcu udało jej się niemal siłą wcisnąć mi do ust kanapkę. No dobra. Poddaję się. Wyjęłam jej z dłoni kromkę i zaczęłam jeść.
******
Wyszłam z pawilonu jadalnego. Czuję się fatalnie. Dzięki temu dzieciakowi jestem jeszcze mniej lubiana niż na początku. Lili leży chora w domku Hebe. Przeziębiła się. Nie mam z kim pogadać.
Nagle dostrzegłam na linii horyzontu Clarisse La Rue. Chcę uciec, ale ona już mnie zauważyła.
Wyszczerzyła do mnie zęby w krzywym uśmiechu. Nie mam teraz ochoty się z nią tłuc. Ale chyba nie mam wyboru.
Czekam na nią, nie zadając sobie trudu, by wyjść jej na spotkanie. Czuję na sobie jej wzrok. Jest niezadowolona, że nie ma godnej przeciwniczki. Zwykle po prostu kipię chęcią przyłożenia jej. Nie odczuwam strachu, ani nienawiści do niej. Nie odczuwam niczego. Po prostu stoję oparta o jakieś drzewo, a ona do mnie podchodzi.
– I co Szowan – kpi sobie ze mnie. – Ale ty jesteś miła dla swojego braciszka. Nie ma co.
Nagle rozrywa mnie prawdziwa wściekłość. Jak ona śmie tak o mnie w ogóle mówić?!
Rzuciłam się na nią. Czas jakby zwolnił, ale wiedziałam, że to tylko przypływ adrenaliny. Biłyśmy się tak jak nigdy. Nasze poprzednie potyczki można nazwać mianem niewinnego poszturchiwania, przy tym. Nasza walka trwała w niemym milczeniu przez parę minut.
Nagle stało się coś dziwnego. W moim umyśle pojawił się obraz zieleni, otaczający mnie całą. Miażdżący wszystko na swojej drodze. Za chwilę dojdzie do mnie i przygniecie całym swym ciężarem. Moje palce zaczęły powoli się osuwać spod ramienia Clarisse, w które usiłowałam ją trafić. Próbuję je zacisnąć. I nagle wydarzyło się coś dziwnego. Obraz zieleni zniknął mi sprzed oczu. Został zdjęty tak gwałtownie, że omal nie oślepłam. Cała energia, która z niego pochodziła skupiła się w mojej dłoni.
Coś odrzuciło mnie w tył. Nieopatrznie machnęłam ręką usiłując utrzymać w równowagę. I stało się. Clarisse zamigotała. Obserwowałam to z ziemi, na której wylądowałam. Po chwili jej włosy zrobiły się wściekle zielone.
– Co ty zrobiłaś?! – Krzyknęła.
Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że przesadziłam.
Clarisse podeszła do tafli jeziora.
– Nie!!! Nie!!! Nie!!!
W jej głosie słychać było szczerą rozpacz.
Nagle zmaterializowała się przede mną kobieta w białej sukni. Demeter. Moja matka. Coś czuję, że mam kłopoty.
Mam nadzieję, że wam się podobało J.
Pozdrawiam
Chione
PIErWSZA! Dzięki za dedykację, to moja druga (pierwsza bya pzry rysunku Eir, zapomniaam podziękować). Clarisse wreszcie dostaa za swoje, hehe. Też nie lubię jak ktoś mnie upokarza. Świetna częsć !
Dzięki, arwen 😀 ;).
Szkoda, że Clarisse ma zielone włosy, lubię ją.
A opowiadanie jak zwykle bardzo ciekawe i dobrze napisane. Gratuluję Chione. 😀
PS „No bo kto chciałby znać dziewczynę, która wrzeszczy na swojego „bezbronnego” brata, a przy tym jest tak zamknięta w sobie, że rozmawia tylko ze swoim rodzeństwem i najlepszą przyjaciółką?”
( osoba piszące ten komentarz staje na czubkach palców i macha jak oszalała rękami, wrzeszcząc tonem podekscytowanego pięciolatka:)
JA CHCE! JA CHCE! Ja też wrzeszczę na brata! Tylko, że umięśniony osiemnastolatek raczej nie jest bezbronny przy szóstoklasistce, co nie?
Faktycznie. Nie jest. Ale włosy Clarisse wrócą do normalnej barwy. Nie martw się :). I dzięki za miły koment ;).
Załóżmy klub wrzeszczących na swoje rodzeństwo!!! Ja drę się na „bezbronną”-.- siostrę. 😀 A opowiadanie – świetne. Nie wykryłam żadnego błędu. Nawet nie szukałam. Może inni coś znajdą.
To ja do klubu się dołączam. Mam dwa małe potwory w domu, na które drę się 27 h na dobę 😉
Jeden problem Blackstar: JA NIE MAM RODZEŃSTWA. JESTEM JEDYNACZKĄ. Ale oprócz tego to dzięki :).
Świetne! Już nie mogę się doczekać kolejnej części
Dzięki, perciaksonie97 :D.
Chione, też jestem jedynaczką, heh. 😉 Opo jak zwykle niesamowite!
Tylko w pewnym momencie przeskoczyłaś z czasu przeszłego na teraźniejszy, ale wcale mi to nie przeszkodziło w czytaniu. 😉 Gdzieś zapodziało się kilka przecinków, ale co mnie to. Przy takim świetnym stylu pisania wszystkie błędy, których i tak było mało, mogą się schować! 😀
Po prostu nie mogę się doczekać CD. 😀
Pisz dalej, Chione, albo zamorduję!!!
😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀
A tytuł rozdziału po prostu mnie powalił z krzesła. 😀
Oj. Czy będę mogła spełnić aż tak wielkie wymagania? 😀
Nie wiem co napisać 😀
Opowiadanie ciekawe i wciągające, świetna lektura na odpoczynek, a bohaterka nietypowa 😉
Dzięki, Boginko :D.
Genialne!!! Świetne opowiadanie!!! Czekam na następną część 😀
A czytałaś prolog do Szowan?
Powtórzonka i błędy interpunkcyjne= ZUO
Fryz Clarisse wymiata 😉
Fajnie, że ci się podoba, Arachne :).
Świetne opowiadanie. Blackstar, chcę dołączyć do klubu wrzeszcących na swoje rodzeństwo.
Chione – też mi problem. Coś wymyślimy 😀
Co wymyślimy? Skąd mam niby wziąść rodzeństwo? Z księżyca? 😀 😉
Świetne! Tylko mam jedno pytanie. Dlaczego tak dużo osób daje w którymś momencie swojego opka literę ,, J ”???
Dzięki, Annabeth1998. Nie wiem w jaki sposób litera J się tam dostała. Jestem pewna, że jej tam nie wstawiłam. Może przy wysyłaniu coś się zrąbało. Kto to wie :).