To opowiadanie dedykuję Chione i Bogince, za superowe opka i zachęcające do działania opinie oraz Sog za krytykę, z której dowiedziałam się czego mam unikać. Z góry przepraszam za wszelkie błędy interpunkcyjne.
Dobra. To może kilka słów, dlaczego wybrałam na misję Annabeth i Elene. Tą pierwszą z jasnego powodu, była moją przyrodnią siostrą a do tego starsza i opiekuńcza wobec mnie, poza tym świetnie walczyła z potworami, oraz miała za sobą wiele udanych misji zawsze potrafiła zachować chłodny umysł. Tak to chyba tyle. A Elene, zapytacie. Ma przecież zaledwie 13-stkę i jest tylko rok starsza ode mnie. Powód był prosty. Podczas mojego pobytu w obozie, właśnie ona nie stroniła ode mnie, jak większość po uznaniu mnie przez Artemidę, ale chciała się zaprzyjaźnić. Była dla mnie bardzo miła i właśnie z nią, nie z grupową jej domku (Elise) miałam zajęcia posługiwania się łukiem od mamy, gdyż była najlepsza w całym obozie. Jednocześnie została moją przyjaciółką. Cieszyłam się, gdyż dzięki temu miałam, chociaż jedną osobę, do której mogłam się zwrócić, poza moją siostrą, oczywiście.
Spytacie się mnie co odczuwałam w związku z moją misją. A więc tak: z jednej strony bardzo się cieszyłam, z drugiej trochę się bałam, ale także nie mogłam się jej doczekać.
*
Wszystko zaczęło się dzisiaj rano. Właśnie wrzucałam do ognia ofiarę dla Artemidy, gdy .… no cóż jakby to powiedzieć. Więc zacznę od początku. Zaczęło się tym, że do środka wparowała Rachel, stanęła obok Chejrona. Nagle z jej ust wypłynęła zielona niematerialna mgła. Wyrocznia wyrecytowała patrząc na mnie:
Zadanie w Hadesie się zaczynać się będzie,
By było łatwiej zawsze i wszędzie,
Zadanie trzy części zawierać będzie,
By nikt nie musiał wcześniej umierać,
Jeśli wam się to dziś uda,
Nie spotka was już obłuda,
Wcześniej pana śmierci szukaj,
By wyjaśnił czego szukać,
Jeżeli misja się nie powiedzie –
Będzie to koniec też dla ciebie.
Nagle zapanowała cisza. Nikt nie wiedział co robić, szczerze mówiąc… mnie ta przepowiednia przeraziła chyba najbardziej. Nagle odezwała się Rachel:
– Co powiedziałam?- spytała z uśmiechem, najwyraźniej nie zauważając jeszcze min większości osób. Chejron wyjaśnił jej co powiedziała, a jej mina zrzedła.
Nikt nic nie mówił, gdy odezwał się Chejron:
– Chodź Lily musimy porozmawiać.
W Wielkim Domu rozmowa przebiegła tak:
– Nie martw się …-Chejron.
-…Przepowiednie nigdy nie są jasne. OK. to wiem postaram się wykonać misję i nie zawieść, chociaż Ciebie Chejronie. -Ja.
-Tak , ale i tak mnie nie zawiedziesz, powodzenia.-On.
-Dzięki.-Ja.
Na szczęście, nie jestem przesądna. Bałam się, ale wierzyłam, że dam radę. Muszę dać.-Mówiłam sobie. Dobra, teraz czas na spotkanie z Elene i Annabeth.
Weszły obydwie razem. Przy wejściu powiedziałam do nich:
– Musimy opracować plan.-powiedziałam, czując się trochę dziwnie z myślą, że to ja dowodzę. -Macie jakieś pomysły?- spytałam nieco głupio.
Odpowiedziała mi Annabeth:
– Myślę, że powinnyśmy, – zawahała się na chwilę i kontynuowała.- prześledzić uważnie tekst przepowiedni i zastanowić się co mamy zrobić. Z tego co nam powiedziała Afrodyta wynika, że musimy zacząć od udania się do Hadesa i spytać o misję. –zakończyła z mądrą miną.
– Tak. Przeczuwam, że tak będzie najrozsądniej.-odpowiedziałam jej, czując się głupio nieco im rozkazując.
– Jak to? Przeczuwasz?- zapytała Elene, ze szczerym zaciekawieniem.
– Elene, nie bądź infantylna. –skrytykowała ją Annabeth.- Jej matka jest bliźniaczką Apolla, więc ona może doświadczać wizji. Hello. Mity się kłaniają.
-Przepraszam to faktycznie było dziecinne.-przyznała upokorzona Elene.- Sorka. Wróćmy do omawiania naszej misji, a więc wyruszamy o 12:00. Później udajemy się do Hadesu, a na wykonanie misji mamy tylko nie jeden dzień? It’s not fair. – użyła angielskiego wyrażenia, które według niej, najlepiej obrazowało nasze położenie.
-Tak, zgadzam się w stu procentach, ale podobno Jake synek pana umarłych ma nas zaprowadzić na miejsce.-odpowiedziałam, z lekka podekscytowana.- Dobrze jeśli już się spakowałyście to spotkajmy się na arenie o dziesiątej. Wiecie, ostatnie ćwiczenia, przed…misją.- miałam mieszane uczucia, martwiłam się tym ostatni wersem: „Jeżeli misja się nie powiedzie, Będzie to koniec też dla ciebie.”, gdyż moim skrytym pragnieniem było dożyć, no powiedzmy sobie szczerze, chociaż trzydziestki, co dla herosa byłoby nie możliwe.
– Hej nie martw się,- powiedziała łagodnie Annabeth- nie zginiesz uda nam się ta misja.-dokończyła z mieszaniną niepewności i motywacji.
– Dzięki.-odpowiedziałam jej.
– O.K. to za pół godzinna arenie, Lil. Weź łuk i miecz, to pierwsze już opanowałaś, ale walka na miecze to sprawa życia i śmierci poza obozem. Musisz to opanować, jeszcze dzisiaj, do przynajmniej poziomu powiedzmy, hmm… mojego.-powiedziała Elene i pobiegła na arenę.
– Poproś mamę o strzały Lily. Mogę się założyć, że będą ci potrzebne jeszcze dziś.- to powiedziawszy moja siostra wybiegła z domku.
Podeszłam do posągu mamy i wyszeptałam:
-Mamo, proszę zejdź na ziemię.
Lecz okazało się to zbędne. Artemida stała za mną i powiedziała:
-Przyglądałam się waszej rozmowie i usłyszałam, że potrzebujesz tego.- podała mi dwa tuziny strzał i srebrna spinkę dodała jeszcze: -Ta spinka to miecz, nazywa się Arcos wystarczy, że wyjmiesz ją z włosów, a przemieni się w srebrny sztylet. Powodzenia w misji córeczko. Cześć.-i zdematerializowała się.
Nie widziałam jej za dobrze, ale wydawało mi się, że widziałam w jej oku łzę, gdy mnie opuszczała.
*
Na szczęście posługiwanie się mieczem nie było takie trudne jak się wydaje i szybko załapałam o co chodzi, a Arcos za każdym razem ułatwiał mi zadanie. Kiedy Annabeth oświadczyła, że wystarczy, wzięłyśmy plecaki i poszłyśmy na miejsce spotkania z Jake’iem, on już tam był. Obok niego stała pani O’Leary. –Wsiadajcie na pokład.- oznajmił z uśmiechem. Weszłyśmy na jej grzbiet. Nagle otoczył nas cień i … chwilę po tym, byliśmy już na miejscu.
– Dzięki, za podwózkę.-rzuciłam, jeszcze na pożegnanie po czym pocałowałam go w policzek.
– Tam na was czeka, pomocnik mojego ojca.-zawahał się przy słowie pomocnik i dopowiedział.- Cześć i …….życzę wam powodzenia z moim tatą i tą misją.-zakończył.
Wracał już do obozu, a my zostałyśmy same i nagle zobaczyłyśmy Erynie, która powiedziała:
– O tu jesteście, mój pan chce was widzieć, ale przy okazji, najpierw oprowadzę was po podziemiu.- zakończyła, a powiedziała to tak swobodnie jakby robiła to na co dzień.
Mam nadzieję, że wam się podobało.
CDN
Zatkało kakao. GE-NIA-LNE. Kłaniam się do stóp za dedykację przy okazji zbierając z podłogi szczękę, która spadła tam podczas czytania i wyciągając z szafki wielki transparent z napisem: OPOWIADANIA ANNABETH1999 RZĄDZĄ!!!!!
😀 😉
Pozdrawiam
Chione
A i byłam PIERWSZA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ludzie! Jak tak można! Niech ktoś przeczyta to opko i skomentuje! Bo na razie wygląda na to, że zrobiłam to tylko ja! Co wy serca nie macie!?
Pozjadane słowa, chaotyczny szyk zdania i bardzo dziwnie napisany dialog. Uzupełnienie dialogowe jest ważne, więc nie można napisać pojedynczego rzeczownika („Chejron”, „Ja”, „On”). Trzeba dodać jakiś czasownik, np, powiedział, odparł, krzyknęła, syknęła, mruknął, warknął, jęknęła, itp. Stosowałaś to już w następnych dialogach i nie zapomnij o tym w przyszłości.
Poza tym masz częste powtórzenia, a akcja gna jak Wallace po ser. Opisy niby są, ale nie zatrzymujesz się przy niczym na dłuższą chwilę, poświęcasz co najwyżej dwa zdania. Jak bohaterka czuła się podczas podróży cieniem? Jak wyglądała Erynia? Gdzie zatrzymała się pani O’Leary?
Następnym razem zwróć na te sprawy uwagę. Czytelnikowi umili to czytanie, a bogatsze opisy wydłużą opowiadanie i sprawią, że lepiej będziemy mogli wyobrazić sobie świat otaczający bohaterkę i to jak ona go widzi. Ale dla odmiany nie rób z opowiadania „Ani z Zielonego Wzgórza”. Wszystko z umiarem, ok?
Mimo tych wszystkich wad, opowiadanie ma bardzo ciekawą fabułę, co chwali się ci niesłychanie. Nie zniechęcaj się tym komentarzem, pisz szybko następną część, bo nie wyrobię z zniecierpliwienia. 😀
Dzięki wielkie: magiap i Chioneza te słowa. Jesteście bardzo mile .
To dziwne: Ja ci wypisuję wszelkie wady jakie można było znaleźć, a ty jeszcze dziękujesz. Ale mimo to, nie ma za co. 😀 😀 😀
Nie ma za co 😀 ;).
A tak przy okazji mogłabyś przeczytać i skomentować mój nowy wierszyk? Proszę 😉 :D.
ok.
całkiem niezłe
Czemu napisałaś, że Annabeth użyła angielskiego wyrażenia? Przecież one mówiły po angielsku.
Po drugie napisałeąś, że ta spinka (ściągnięte z książki) to miecz, nast. Artemida powiedziała, że jeśli wyjmie ją z włosów zmieni się w sztylet. Między mieczem, a sztyletem jest dość duża różnica. Oprócz tego trochę chaotycznie część napisana.
Pomomo tego czekam na CD i gratuluję przepowiedni.
Dzięki za wszelkie komentarze.
Niektóre zdania wyglądają, jakbyś kilkakrotnie je zmieniała i nie mogąc się zdecydować na żadną z opcji, zostawiła wszystkie. Następnym razem zwróć na to uwagę.
Denerwowało mnie to całe „Ja” i „On” (w ogóle nie wiem, o co chodziło)… Mogłabyś zrezygnować z tego następnym razem, a zamiast tego dać wyrazy wprowadzające (typu banalne „powiedział”)?
Czasem (np. do wyróżnienia przepowiedni) przydałyby się bajery typu kursywa, ale to już moja [CENZURA] fanaberia… Nie przejmuj się nią.
I pisz dalej, bo jest fajnie. Opowiadanie nie ma trzech linijek i nie zasypia się po trzydziestu sekundach czytania. Naprawdę, nie jest źle!
Jest coraz lepiej. Przydayby się odstępy po myślinikach, ale fabua bardzo ciekawa. Co do reszty krytytki wszystko napisaly magiap i Arachne.
Ja chcę więcej.
P.s Mega fajne.