Od autorki: To opowiadanie jest tak marne,że będę szczęśliwa, że ktoś je w ogóle przeczyta 😀
Pozdrowienia, elisabeth
Z dedykacja dla Suzann, Eireny, Boginki, Myksy i Annie@_@
Chwila, kilka sekund dzieli mnie od spóźnienia, przyspieszam tempa, biegnę na złamanie karku. Gwałtownie wyhamowuje tuż przed wejściem do szkoły, zdyszana wbiegam do klasy, strużka potu spływa mi po czole. Udało mi się dotrzeć ufff, po chwili pan Allyster wchodzi do klasy dumny jak paw, ubrany w brązowy garnitur, wita nas spokojnym głosem, zasiada przy biurku i sprawdza obecność lustrując całą klasę wymownym wzrokiem, dochodzi do mnie:
– Trisanne Sutcliffe – mówi.
– Obecna – odpowiadam zdyszana.
Pora się przedstawić, moje imię już znacie, teraz może ciut z wyglądu, mam kruczoczarne włosy zielone oczy, zadarty nosek, bladą cerę i noszę owalne okulary. Jestem średniego wzrostu i ….. w pożarze straciłam całą lewą dłoń, na jej miejscu znajduje się metalowa konstrukcja złożona z mnóstwa przewodów okryta srebrną blaszką na kształt ręki.
Mieszkam w Londynie z matką, bez ojca. Uczęszczam do Allegory Academy, szkoły o zaawansowanym poziomie gdzie rozwija się wszystkie kierunki artystyczne, począwszy od malarstwa skończywszy na teatrze. Moja mama zapisała mnie do części teatralnej. Właśnie dziś mieliśmy wystawiać „ Romeo i Julia”, a ja dostałam rolę Julii…….
Ostatnia próba przed występem, wszyscy w strojach, ostanie nieudane akty do powtórzenia, stoję ubrana w czerwoną suknię z długimi rękawami, włosy mam spięte w warkocz, kolana mi się trzęsą z tremy. Najbardziej boję się sceny pocałunku, a co jeśli coś wyjdzie nie tak?- myślę zrozpaczona. Osoba z którą się całuje to niejaki Jillian Death, chudzielcowaty brunet, o czarnych oczach, niezbyt za nim przepadam z wzajemnością, on za mną też nie.
Wszyscy wchodzimy na scenę, mija akt za aktem. Zbliża się chwila z pocałunkiem wypowiadam swoją kwestię, kończę. Zbliżamy się do siebie, czuje jego ręce wokół moich są lodowate, kojarzą mi się z zimnem nieboszczyka, czy to nie dziwne? Nasze usta są bardzo blisko, czuje zimno przenikliwe do szpiku kości, ogarnia mnie. Mój oddech słabnie… Fala śmierci, jej pocałunek, dzieje się coś niebywałego. Nagle coś łapie mnie, przerzuca przez ramię, to coś jest czerwone. To człowiek, ale i tak jestem przerażona. Może to jakiś zboczeniec? – przebiega mi taka myśl… Mkniemy już poza naszą szkołę, krzyczę:
-Puść mnie kretynie, zostaw!
Zaczynam go kopać z całej siły moimi butami na obcasach, nic, on jakby tego nie odczuwał. Zwalniamy, a on przemawia:
– Słuchaj ratuje ci życie, sama śmierć goni za tobą, wcale mi się to nie podoba, ale muszę to wykonać dla naszego ojca.
Nic nie rozumiem z jego paplaniny, nawet nie jestem w stanie mu się przyjrzeć, znów zaczyna biegnąć, przyciska mnie jeszcze bardziej do siebie. Po chwili czuję w ustach smak metalu, kręci mi się w głowie, nie widzę już wokół siebie Londynu, tylko jakąś przestrzeń pełną świtała, nie wiem co się dzieje, mdleję… Budzę się na miękkim materiale, zdecydowanie leżę w łóżku. Wstaję, przeciągam się „nic się nie wydarzyło, to pewnie był jeden z głupich snów„ , przeglądam się w lustrze i zauważam jedną niepokojącą rzecz, z wrażenia krzyczę, moje włosy są czerwone, krwistoczerwone „spokój nie denerwuj się Tris„. Idę się umyć, wyglądam za drzwi mojego pokoju, ani żywej duszy, przemykam do łazienki, ale zamiast znaleźć tam szczoteczkę, pastę , znajduje szczotkę do włosów i szklankę wody. Nagle słyszę kroki, trzęsę się ze strachu, ktoś otwiera drzwi delikatnym pchnięciem, przemyka przez nie i staje na przeciwko mnie, mówi:
– Witaj w XIX wieku Trisannne Sutcliffe
– Gadaj kim jesteś, co ja tu robię i ………. – nie wytrzymuje- do jasnej ch** ery wyjaśnij mi wszystko! – wrzeszczę
-Wszystko w swoim czasie – wstępuje na bardziej oświetlony teren, bym mogła mu się lepiej przyjrzeć, jest ubrany w białą bluzkę z kokardą, szarą kamizelkę, czarne spodnie, czerwony długi płaszcz spuszczony do ramion, czerwone kwadratowe okulary nasunięte na koniuszek nosa, rzecz najbardziej szokująca, czerwone włosy do pasa – nie mogę ci wszystkiego od razu wyjawić, wtedy nie byłoby zabawy- uśmiecha się złowieszczo, kontynuuje- na imię mi Grell Sutcliffe, jestem lokajem tego domu, twoim bratem, a ty jesteś gościem
– PO CO TU MNIE PRZYTASZCZYŁEŚ!?
– Śmierć cię goniła, a ja jestem dobrym bratem więc cię tu przytaszczyłem by zapobiec twojej śmierci
– Dziękuję za troskę – sarkastycznie odpowiadam
– Nie ma za co, a teraz ubierz się, zejdź na śniadanie tam opowiem ci o wszystkim co cię interesuje. Już po chwili nie ma go ze mną, stoję osłupiała. Przemywam twarz wodą, rozczesuje włosy i zastanawiam się „i gdzie ja znajdę ubrania, przecież nie mam na sobie starych, tylko koszulę nocną „Przechodzę do sypialni, a tam zauważam, czyste, ładne rzeczy. Szybko w nie wskakuje, pasują jak ulał. Przeglądam się powtórnie w lustrze, sznurowane buty na koturnach, czerwone spodnie, czarna koszulka, co mnie zadziwia z czerwonym napisem „nightwish”, nie wiem jaki cudem to tu zawędrowało, czarny płaszczyk z czerwoną kokardą, czarne okulary.
Bez problemu poruszam się po rezydencji, tak jakbym tu już kiedyś mieszkała. Zbiegam po krętych schodach, omal się nie zabijając, jestem metr od gałki do jadalnianych drzwi ……….. łuup leżę na dywanie. Szybko się podnoszę, otrzepuję się z kurzu i delikatnie naciskam klamkę. Wchodzę, czuję zapach bułeczek, zielonej herbaty i jajecznicy. Jadalnia jest piękna, w pastelowym bordo ze złoceniami, 14 krzeseł, długi mahoniowy stół. Zachwycona pomieszczeniem, nie zauważam Grella i drugiej osoby. Czerwono włosy, woła do mnie cały promienny:
-Tris jak miło, że jesteś, poznaj Tanatosa, boga śmierci
– Kogo?! –pytam poirytowana
-Naszego ojca – odpowiada tak spokojnie, że mam ochotę roznieść go w pył .
– Łżesz, ja nie mam ojca, zginął w wypadku samochodowym – nie wiem co się ze mną dzieje, po policzku spływa mi samotna łza …
– Siadaj, zaraz wszystkiego się dowiesz – mówi .
Stanowczym krokiem zbliżam się do najbliższego krzesła, przyciągam je do siebie kopniakiem i opadam na nie. Grell rozpoczyna:
– Droga Tris, kojarzysz może mity o bogach greckich?- pyta.
– Pewnie, moja mama czytałam mi je na dobranoc, gdy byłam mała.
– Te opowieści są prawdą, a nasz ojciec jest tego żywym przykładem.
Tanatos wstał, rozprostował się i nagle z jego pleców wyrosły długie, czarne jak smoła skrzydła, a włosy z czarnych stały się tak czerwone jak moje. Z wrażenia podskoczyłam na krześle, on przemówił do mnie, w mojej głowie „Jestem twoim ojcem, panem śmierci i bez względu na to czy ci się to podoba czy nie, ty jesteś moją córką „Poczułam zakłopotanie, moje myśli kłębiły się w głowie tak gęsto jak mgła, zamknęłam oczy jak zawsze gdy byłam mała, sortowałam wszystkie fakty. Udało mi się to jakoś ogarnąć, ale gdy otworzyłam oczy, boga śmierci już nie było. Odczuwam strach, nie wiem dlaczego, wręcz trzęsę się. Odruchowo patrzę w oczy mojego brata, on spuszcza wzrok, pytam:
-Coś nie tak?
– Nie pytasz się, jak to możliwe? Dlaczego na to nie reagujesz?
– W życiu wiele jest dziwnych rzeczy, a ta aż taka się nie wydaje –odpowiadam.
Wstaję porywam bułkę ze stołu i wychodzę. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, za dużo wrażeń jak na jeden poranek. Wybywam z posiadłości, idę się przewietrzyć, jestem tak blisko wyjścia, niemalże czuje chłód panujący na zewnątrz… Nagle słyszę świst w powietrzu, dźwięk tłuczonego szkła, zaczynam się obracać, wiruje w bardzo szybkim tempie… Chłód spoza dóbr owija mnie jak całun, zwijam się z zimna, mknę jakby na skrzydłach, ale zaraz, odwracam się za siebie i widzę czarne skrzydła, lecę na nich. Zostaje unoszona coraz wyżej, wzbijam się hen wysoko, po chwili opadam w jakieś nieznane mi miejsce. Ogromna, kuta, czarna brama, cisza wokół mnie. Stoję samotna, gdzieś w oddali rozlega się dźwięk piły mechanicznej, zaraz ale przecież tego urządzenia nie ma w XIX wieku, coś tu nie gra… Biegnę to sprawdzić, odgłos staje się coraz bardziej wyraźny, biegam w boczną uliczkę, a tam….
…Grell kogoś tłucze? 😀
Chyba wyłapałam jakieś powtórzenie, czy coś innego, ale nie ważne, bo opowiadanie świetne! 😀
Grelluś!!!!!!!!!!! 😀 😀 😀 😀
Sama też wpadłam na pomysł połączenia kuroshitsuji z PJ (herosi XIX wieku), ale co tam. Świetne opko. Dziękuję za dedykację.
Kolejna córka Tanatosa… -,-
No naprawdę! Grell? Ale zdecydowanie nie pasuje tu to, że jej ojciec to Tanatos, czyli śmierć, a Grell mówi, że śmierć ją goniła… Ale ciekawa interpretacja. Sam bóg śmierci i jego dzieci w czerwonych włosach?
No i „biegnąć”? Napisane trochę słabo, robisz jakby streszczenie dnia.
No i jeszcze jedno. Piszesz w trybie teraźniejszym, jakbyś pisała opis przeżyć wewnętrznych, a nie opowiadanie.
Mam nadzieję, że moja krytyka Cię nie zniechęci i będziesz kontynuować.
Powtórzeń za dużo, przecinków zbyt mało… popracuj nad tym [i, do cholery, WYJAŚNIJ MI, O CO CHODZI Z TYM CAŁYM „GRELLEM”!].
Super opowiadanie i pisz dalej ! ;]
Fajne, ciekawy pomysł, ale czasami troszkę…suche? I rzeczywiście, pisane odrobinę jak streszczenie. Ale poza tym, naprawdę fajne
Fajne, ale oprócz tego są błędy, które wytknęła ci Carmen, a ja leniwe dziecko jestem, i nie chce mi się ich wypisywać. Ale oprócz tego bardzo, bardzo fajne :).
Boginko, rozwaliłaś mnie :D. Ja tam powtórzeń nie wyłapałam, ale „niezbyt za nim przepadam z wzajemnością, on za mną też nie.” – jeżeli mówisz, że z wzajemnością nie musisz mówić, że on też nie…
Dzięki wielkie za dedykacje, jak przeczytaąłm na początku nazwisko Grella to się zaksztusiłam xD Fajne opowiadane, takie oryginalne, mi się bardzo podoba mimo paru zdań które są źle ułożone 😀
Nie wiem dlaczego, juz sam tytuł skojarzył mi się z kuroshitsuji, mianowicie z Madame Red.
Jednek kiedy przeczytałam imię „Grell” moje przeczucia zawiodły. W mojej głowie natychmiast zabrzmiały słowa: „WTF?!” : D
W opowiadaniu nieco raził mnie czas, w którym jest to napisane. Może nastepną część napiszesz juz w czasie przeszłym?
Zapowiada się fajjnie, chociaż osobiście nie wybrałabym takie połączenia, bo nijak mi to pasuje.
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu : )
Dziękuje,dziękuje, dziękuje cieszę się że moje wypociny zostały docenione .W moim opku zagoszczą wszystkie rzeczy o których wspominacie jako autorka mam dla was niespodzianke w tym oku obiecuje ją za niedługo ujawnić.:D
Pozdrowienia,elisabeth.
Mam wrażenie, że w opowiadaniu przeniosłaś się, nie do XIX wieku, ale do początków świata, ponieważ prędkość akcji powoduje zupełni CHAOS!
Ale ciekawy pomysł to wynagradza. Pisz szybko CD!