Z dedykacją dla Boginki, Pallas Ateny, Blackstar, arwen_LivTiler, Myksy, Arachne i innych którzy czepiają się do mojej ortografii, która kieruje się swoimi zasadami i nawet słownik nie pomoże ;p O i jeszcze Suzann, Carmen Kinght, Eris i Chione, które (najpewniej jako jedne z nielicznych) się do niej nie czepiają (w sensie do ortografii) . :DDD
– Co ty tutaj robisz?
– Pracuję . – odpowiedział bez zapału. Udało mi się w końcu wydusić coś w rodzaju acha. No bo Dionizos i praca??
– Niech zgadnę, kara od dziadka?
– No, niestety.- przyznał. Przewróciłam oczami. Stary wujek Dionizos miewał częste wtopy.
– A co ty tutaj robisz ? Kiedy ostatni raz cię widziałem byłaś … gdzie ?
Przewróciłam oczami. Znowu. Wujek zaczynał mi działać na nerwy.
– na olimpie parę miesięcy temu, w wiosenne przesilenie. Teraz mamy lato.
– No tak! że tez ci nie powiedziałem żebyś się trzymała zdala od tego obozu. Słowo obóz było chyba jego najgorszą karą. On nienawidził herosów. A co dopiero ich niańczenia. Ja jestem herosem tak jakby wędrownym. Nie obchodzi mnie nic.
– A teraz obozowałam niedaleko, usłyszałam tę wasza bitwę no i jestem. Braciszek Mat mnie tu przyprowadził.- dokończyłam swoją pasjonującą historię.
– Kolejny potwor co?
– a jak myślisz? Z resztą, tak potwor, konkretnie automaty, Hefajstos znów zgubił byki. Więc teraz bawię się w rodeo.- wzrószyłam ranionami. Byłam kimś w rodzaju zaufanego robola bogów. No może nie robolem a wysłannikiem, wojownikiem lub najemnikiem. Bo przecież mi sporo płacili.
– Ach ten Hefajstos i jego monstra, nie można ich w żaden sposób okiełznać. A więc witaj w obozie hersów. Zostajesz czy raczej idziesz dalej?
– Chwila. Jak to czy zostaje. Musi zostać! Musi się nauczyć jak przetrwać jak zabijać potwory!- wtrącił się centaur tylko mnie wkurzając.
– Za pozwoleniem kim ty wogóle jesteś?- warknęłam. Zaczął od wkurzania mnie, oj nienajlepszy pomysł.
– Jestem Chejron, koordynator zajęć.
– A więc Chejronie, dla twojej informacji, zabijam potwory od siódmego roku życia. Spełniam zachcianki bogów. I umiem zabić każdego kto stanie na mojej drodze więc…- zanim się zorientował co zamierzam miał przytknięty czubek miecza do gardła. – po co mam tu zostawać?
– O nareszcie coś się dzieje!!! Max odpuść staremu Chejronowi, to jak zostajesz czy nie?
– Trudna decyzja, Hefajstos obiecał mi latający rydwan i spory zapas greckiego ognia za złapanie, bez wyrządzenia szkód jego byczkom. Zostanę. Wakacje mi się przydadzą, gdzie mogę rozbić namiot?
– Jaki namiot? tu się nie… ty nie… – zignorowałam centaura, działał mi na nerwy bardziej niż wujek. A to już coś.
– Gdziekolwiek. Ale możesz też spać w domku. Mike zaprowadź siostrę …
– Hejże! A obozowe zasady najpierw musi zostać… – nad moją głową rozbłysła złota tarcza słoneczna. Odwróciłam się szybko plecami do tłumu gapiów. Chejron zdziwił się dlaczego to zrobiłam. Dlaczego? Bo ja poczułam jak moje magiczne brązowe soczewki znikają. Super po prostu pięknie. No i jeszcze jakby tego było mało nad moja głową hologram nie znikał. Ba wręcz przeciwnie, pojawiały się nowe! Ale kogo to dziwi? nie mnie ale innych tak … . Piorun, pochodnia, księżyc. Symbole Zeusa Hekate i Artemidy. Otoczyła mnie różnokolorowa mgła.
Gdy się rozwiała, nie stałam już tak jak powinnam w czarnych bryczesach, i bluzie, gdzie tam, miałam na sobie krótkie czarne spodenki złotą bluzkę i czarną koszulę no i srebrna opaskę łowczyni, w uszach małe srebrne kolczyki w kształcie pioruna w dwóch dziurkach, w trzeciej księżyc. Moje długie włosy wciąż były zaplecione w luźny złocisty warkocz, ale były przeplecione czarnymi szarymi, złotymi i srebrnymi wstążkami. No to jeszcze mogłam znieść, ale nie oczy! Teraz zostanę obozowym dziwadłem. Zacisnęłam powieki
– No nie!- wydusiłam tylko.
– … uznana. Mat zaprowadź siostrę do… – nie wytrzymałam otworzyłam oczy. Centaur zastygł bez ruchu, jakbym go zmieniła w rzeźbę z wosku.
– Widzę, że babcia zabrała ci soczewki.- zadrwił ze mnie wujek
– Nie komentuj! – żóciłam mu wściekle
– No dobra, a więc Mike… zaprowadź siostrę do siódemki.
Zagwizdałam, mimo że wiedziałam, że nie tylko ja uległam przemianie. Zagwizdałam. Cały czas stałam przodem do Dionizosa, który najwyraźniej uważał to za kolejne przedstawienie. Zwierzęta przybyły prawie natychmiast. Kometa nadal była czarna w kolorze nocnego nieba, ale teraz przesuwały się po niej galaktyki, a strzałka na pysku jakby była ruchomym ogonem komety. Nutka urosła i wyglądała jak z płynnego złota. Kera była z materialnego cienia i dymu. Nów był ze srebra. Ale Grom wyglądał bardziej niebezpiecznie niż pięknie przy innych zwierzętach. On był z pioruna. Był uformowany z elektryczności, tak jakby piorun był ptakiem, który usiadł na moim wyprostowanym przedranieniu. Wszystkich (oprócz Dionizosa) zatkało. 1 Nowa kłucąca się z Dionizosem i atakująca tego starego capa 2 uznanie 3 wygląd 4 zwierzęta. To było chyba za dużo dla nich jak na około 2 minuty. Co prawda nie widzieli jeszcze oczu. Ale co tam. Obróciłam się pokazując oczy i podeszłam do Mata. Niestety nie miałam innego wyjścia. No super teraz jeszcze bardziej ich sparaliżowało. Pstryknęłam palcami przed jego oczami. Ledwo zauważalnie mrógnął. Kazałam nutce wejść mu na ramię. Posłusznie wykonała mój rozkaz. Mat lekko się rozbudził. Zaczął jakby w transie gładzić mysz po dwudziesto karatowym łebku. Wyjęłam strzałę i ukułam go w nos. No nareszcie się ockną! Tylko on … .
Mniejsza o to.
– Prowadź.
Stanęłam na progu odlanego ze złota budynku. Albo miał tak wyglądać albo taki był. Wiem jedno jeśli się ma do czynienia z bogami niczego nie można być na sto procent pewnym. Moja rodzina ma ścisły kontakt z nimi od paru pokoleń, ale o ile mi wiadomo tylko do pradziadków uznaje się za bliską rodzinę, więc po wszystkich innych bogach nie miałam nic, tylko ci których dzieci są moi pradziadkowie i aż do mnie. W sumie czterech bogów. Weszłam.
Podłoga z jasnej sosny, łóżka pomalowane na żółto pod licznymi oknami, w nogach łożek żółte kufry, żótła pościel, żółte ściany. Przed dwoma rzędami łóżek wisiały złote zasłony, teraz rozsunięte. Najpewniej oddzielały łóżka dziewczyny i chłopaków od środka domku. W ścianie naprzeciwko wejścia były drzwi do łazienki. Oczywiście złote. Szklana szafa z instrumentami, obok perkusja jasne pianino i biórko z ozdobnymi maszynami do pisania (oczywiście złotymi) i laptopami (w złotych obudowach). Prawie idealnie, ale za żółto.
– Hej, Lee Fletcher, grupowy domku apolla.- Złotowlosy chłopak uśmiechną się i lekko wyciągną rękę
– Maxim Henson. – uścisnęłam ją. No bo co? W sumie jeszcze nie zobaczył oczu.
– Pasuje ci tamto łóżko? – wskazał na prawie niewidoczne łóżko przyległe do ściany, w której znajdowało się wejście. Kufer był stary. Był też mały wieszak na broń i zbroję na ścianie. Przy wszystkim było duże szerokie nisko osadzone okno tak że parapet mógł zastępować szafkę nocną. Był wylożony poduszkami
– Idealnie.- Powiedziałam ale w myślach pojawił się napis za żółto. Dotknęłam pościeli. W tym samym momencie po całym moim terenie zaczą się rozlewać inny kolor, jakby ktoś rozlał farbę. Czarną farbę. W momencie gdy pościel całkowicie zmieniła kolor, szron przeszedł na wszystko co było moje. Po minucie całość wyglądała o wiele lepiej. Srebrne łóżko z czarną pościelą, czarno srebrny kufer, blado niebieska zasłona i poduszki na parapecie. Tylko ściana została żółta, ale była o trochę innym odcieniu, bardziej blada i było na niej teraz trzy rzeczy słońce, chmóra z piorunem i księżyc. Całość dopełniały dwie pochodnie wiszące na ścianie jedna w nogach druga w gorze łóżka. O teraz to jakoś wyglądało.
Teraz to mogło nosić miano mojego łóżka. Poczułam spojrzenia na karku. I teraz zrobiłam najgłupszą rzecz: odwróciłam się twarzą do rodzeństwa. Zobaczyli moje oczy. Dlaczego wszyscy zamierają na widok tych oczu? Bo wyglądają jak niebo. Nie są po prostu niebieskie, są jak niebo w danej chwili. Teraz niebo było niebieskie słońce świeciło i przesuwały się wysokie chmury. Oczy wyglądały tak: źrenice dokładnie takie jak słońce (raczej nie raziły tak mocno ale troszkę), tęczówki dokładnie w kolorze nieba (zero obwódek) i przesówały się po nich miniaturowe chmury. Patrzyli. Zaczynało mnie to już trochę irytować. I jakby tego było mało okno otworzyło się… Skończyło się na tym, że moje “woskowe” rodzeństwo (tylko nie Mat) gapiło się na panterę leżącą na moim łóżku, na pegaza i jelenia wystawiających łby przez okno, na Groma siedzącego za ramię łóżka i na Nutkę siedzącą na mojej głowie.
– To jak – zwróciłam się do Mata – zważając na obecną sytuację, oprowadzisz mnie po obozie zamiast Lee?
– Na to wygląda. Co chcesz najpierw zobaczyć?
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Leżałam na pomoście jeziora kajakowego . Oczy miałam zamknięte zwierzęta chodziły po lesie. Każdy najmniejszy szmer był słyczalny. Letni wiatr dmuchał mi w twarz. Fale uderzały o pomost leniwie. Kroki, całość zakłóciły kroki. Otworzyłam oczy i usiadłam. Po pomoście szła w moja stronę dziewczyna, w moim wieku. Miała długie czarne włosy. Miala jakiś metr siedemdziesiąt, szczupła, rysy miała wyraźne, nos lekko zadarty, oczy niewiarygodnie czarne, długie palce i długa szyja, lekko spiczaste elfie uszy. Na twarzy figlarny uśmiech. To była córka Hekate, bogini magii i ciemności, mojej prababki.
– Hej jestem Jasmin Curtis, córka …
– Hekate. – dokończyłam za nią. Zrobiła zdumiona minę i przez chwilę przypominała mi moją mamę.
– Tak. To prawda. Ale skąd to wiesz?
– Rozpoznaję dzieci Hekate, tak samo jak Zeusa i Apolla, i łowczynie Artemidy .
-Fajnie ci … , jej …
– Oczy tak?
– Tak. Wyglądają dokładnie jak …
– Nebo?
– Mhm. A ty jesteś …
– Maxim Henson, córka Apolla- Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Już ją lubiłam. Idealnie do siebie pasowałyśmy. Co było jednocześnie śmieszne i logiczne. Córka pani ciemności i pana światła przyjaciółkami? Ale przecież Hekate była moja prababcią.
– Widziałam cię jak rozmawiałaś z panem D.
– Panem D.?
– Dionizosem. Nie lubi jak go nazywamy po imieniu. – Jas uśmiechnęła się do mnie, a jej wzrok powędrował w kierunku zwierząt, które wyszły z lasu.
-Grom, Kometa, Nów, Nutka i Kera – powiedziałam zanim zdażyła zadać pytanie.- prezenty od Zeusa, Hekate, Artemidy, Apolla i Dionizosa.
– Pana D.?
– Był zakochany w mojej mamie. Miała mieć drógą córkę. Dziecko Dionizosa. Chciałyśmy ją nazwać Sophie. Ale mama zginęła gdy była w ciąży. Mała nie miała szans. Dionizos bardzo to przeżył. Apollo też. – poczułam łzy w oczach.
– To smutne. – objęła mnie ramieniem. To było nieprawdopodobne, znałyśmy się parę minut, a byłyśmy dla siebie jak siostry. Rozległ się dźwięk konchy. Spojrzałam w niebo. Słońce zaczynało zachodzić. Pewnie tak wyglądały moje oczy. Jak zachód. Moje oczy. Ha i teraz wszyscy je zobaczą i wezmą mnie za dziwaka. Nienaiwdze tego “szófladkowania“. No i trochę się opóźni kolacja jeżeli wszyscy zareagują jak ich poprzednicy. Ale co mi tam. Wstałam i razem z Jasmin pobiegłyśmy do domków. To będzie fajne lato. Ale już stałam dookoła rodzieństwa, które oddtajało i razem czekaliśmy na kolację. Niektóży patrzyli na mnie, inni pokazywali na mnie palcem. Ech będą musieli się przyzwyczaić .
CDN
P.S.
wszelkie skargi zażalenia itd. proszę kierować do mojej chorej wyobraźni.
Treści się nie czepiam, bo jest świetna, ale za to ZNOWU czepiam się ortografii! Zwariować przez te błedy można
Dzięki za dedykę 😀
Droga Chora Wyobraźnio Hipokampy:
-rozumiem, że można być dyslektykiem, ale „żóciłam” BOLI;
-Wielkie litery nie gryzą;
-Znaki interpunkcyjne też nie;
-Za to powtórzenia… jak najbardziej!
Tyle odnośnie formy.
A teraz treść.
Bohaterka ma strasznie dużo umiejętności i mocy. Jestem na blogu dostatecznie długo, by zauważyć pewną prawidłowość, a mianowicie: opowiadania o zbyt potężnych herosach rzadko są kończone, bo autor po prostu nie jest w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Mam nadzieję, że w tym przypadku będzie inaczej, ale zdaję siebie sprawę z tego, że może nie być łatwo.
W każdym razie… POWODZENIA!
Tak Arachne… Połowa moich opek pewnie nie będzie skończona, bo z bohaterami sobie nie radzę
Oby w tym wypadku było inaczej, bo wciągnęło mnie to i chcę CD!
Dzięki za dedykację! Tylko, że błędy nadal dają się we znaki. Niestety. Ale fabuła bardzo ciekawa, na serio. Czekam na CD.
Kłaniam się do stóp, za dedykę w tak mega cudownym opowiadaniu, przy okazji zbierając z podłogi szczękę która upadła tam podczas czytania. Dziękuję! 😀 😉
Ja również dziękuję za dedykację – to moja druga
Całkowicie podpisuję się pod słowami Pallas Ateny. Oprócz ortografii było też całkiem sporo powtórzeń i parę literówek.
Ja jak zwykle do niczego się nie przyczepiam xD
A i dziękuje za dedykacje
Ja tez dziekuje za dedykacj. I widisz, niezreczna sytuacja, przyczepilabym sie do ortografii/interpunkcji, ale teraz nie wypada 😛 Sprytna z Ciebie kobitka 😉 Man tylko mala propozycje: a co z autokorekta? Ja sama walilabym mnostwo bledow, ale chwala Bogom za autokorekte! No i, po napisaniu opowiadania czytam je na glos page razu. Poniewaz sporo czytam, to zazw
F*ck. … to zazwyczaj wylapie wiekszosc bledow.
Opowiadanie fajne, pomyslowe. Man nadzieje, ze uda Ci sie zakonczyc ten pomysl. 😀
Sry za brak polskich liter – telefon ich nie uwzglednia 😉 )
Ja pisze wszystko w gieniail documents , bo mam do tego wtegy zawsze dostęp a tam ta korekta jest bbbbbardzo slaba , jak na moje potrzeby . A co do cd to sie nie martwie . bo ja tA bochaterkę w stu procentach ogarniam zero zgrzytów 😛
*gmail
Fajne opowiadanie. Też kiedyś miałem pomysł żeby zrobić opowieść o herosie, który ma mniej więcej taki rodowód. W jaki sposób ta Max jest potomkiem Artemidy?
zobaczysz Celahir, bodajze to wypadnie na piatą część
Świetny pomysł na postać, sama miałam o podobnej pisać.
Trochę pzreadowaas z tymi mocami i pochodzeniem, ale po raz pierwszy spotykam się z opkiem w którym bohaterka jest odrzucana az powodu zdolności.
Dzięki za dedykację.