Ta część wyszła mi trochę krótka. (błagam odpuśćcie mi za ewentualne błędy) Taka mała informacja początkowa, postanowiłam napisać to coś o herosie samotniku , który do obozu przybył jeszcze przed misją Luka. Miłego czytania (o ile was nie zanudzę). Pozdro dla wszystkich, którzy skomentowali prolog. (tak wiem, że był mega krótki)
Leżałam wpatrzona w niebo. Nie wiedziałam gdzie dokładnie jestem i gdzie dokładnie idę. Nie zastanawiałam się nad tym. Plany zawsze nawalają. Zawsze wszystko się zmienia i po co marnować czas na coś, co później i tak tartar pochłonie? Teraz liczyła się tylko rozgrzana ziemia przed moim namiotem, letni wiatr i niebo. Myślałam o wszystkim co mnie otacza. Dane przetaczały się przez moją głowę z zawrotna prędkością. Las. Tylko to można było zobaczyć, a pagórka, na którym obozowałam. No przynajmniej, każdy kto nie jest mną. Ja leżałam, a i tak widziałam wszystko. Dosłownie wszystko. Całą kulę ziemską. Mój mózg działał trochą jak google maps. Mogłam zobaczyć dowolny punkt, na który pada światło słoneczne (lub księżycowe). Ale kogo to teraz obchodzi? Na pewno nie mnie. W lesie płyną strumyk, trochą dalej fale z zatoki long island rozbijały się o brzeg. Za lasem stała jakaś farma, z plantacją truskawek. A może obóz letni? Kto go tam wie. Ważniejsze jest to, że projektował to jakiś kompletny palant, lub heros. Nie przyglądałam się temu. Bo po co. Ja nigdy nie robię niczego co jest zbędne. Na czole siedziała mi mysz, błyskająca złotymi oczkami. Mój pupil Nutka. Nazwalam ja tak gdy miałam siedem lat. Długa historia. Jeszcze więcej wspomnień. Mysz nagle zeskoczyła ze mnie i zaczęła wąchać jakiś przedmiot w trawie. Niechętnie podniosłam się. W trawie leżał złamany sztylet. Niebiański spiż. Mam takich mnóstwo zwykła broń na potwory. Nie widzialam sensu nad zamartwianiem się takim detalem jak bezużyteczny stary sztylet. Czas ruszać przebiegło mi przez głowę .
– Kometa do mnie! – pegaz posłusznie przygalopował. Kazałam mu czekać. Weszłam do namiotu i spakowałam wszystko dotknięciem bransoletki.Tak dotknięciem bransoletki. Anima była moim magicznym przedmiotem. Odziedziczyłam ją po matce. Uważała, że magia wiąże się z życiem. Że ta baronsoletka tak jak spiżowe monstra ma w sobie coś w rodzaju animusa. Nie wiem o co dokładnie jej chodziło. Powiedziała, że mi powie. Dzień później już jej nie było. To znaczy była, ale w hadesie. Mam nadzieję, że w elizjum. Ja nie mam szczęścia. JA mam pecha. Szczeże mówiąc mnie to nie obchodzi. Mam to gdzieś ja miałam zawsze pecha i co, mam czternaście lat i żyję ! Sama. Bez nikogo oprócz zwierząt i bogów. Dobrze mi z tym. Nie jestem stała w żadnej kwestii. A próby tylko pogarszają sprawę. Wsiadłam na pegaza.
I tak to się wszystko zaczęło.
Nagle w po lesie rozeszły się dwa dźwięki, jeden po drugim. Ostry i przenikliwy czyli konchy, a zaraz potem dziki krzyk zmieszany z metalicznym zgrzytem. Odgłosy walki. Jak już mówiłam NICZEGO nie planuje. Bo kto inny pobiegłby odrazu w tamtą stronę? No chyba tylko ja. Pobiegłam w dół pagórka i wskoczyłam na drzewo. Nie bałam sie wysokości, umiałam wskoczyć i zeskoczyć z dowolnej wysokości na dowolny punkt. To nie było latanie, to były skoki. Pognałam po czubkach drzew. Zatrzymałam się. Pode mną czaił się heros. Ktoś go śledził? Możliwe Blondyn, syn Apolla, jak widać mój kolejny brat. Wezwałam łuk i zeskoczyłam. Momentalnie przyłożyłam mu grot naciągniętej na łuk strzały. Moj braciszek zamarł.
-Hej . Jestem Max. – powiedziałam przyjaźnie. No bo w końcu pierwsze wrażenie to podstawa
– Idę na jeńca tak? – mrukną
– Że co? Co ty pieprzysz? Ja tu się staram być mila, a ty mi z jakimś jeńcem wyskakujesz?
– Dobra. albo ci odbilo, albo … . Ty wogóle jesteś z obozu? Głupie pytanie ty musisz być z obozu.
-WTF?!? Jaki obóz? Co ty pleciesz?
– Ok. Nie jesteś z obozu. Matt jestem. Syn …
– Apolla. Tak wiem. A więc kochany braciszku Matthew’ie. Powiesz mi CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!?
– Mamy bitwę o sztandar.- rozległ się dźwięk konchy. Usiadłam na pieńku.
– No i po zabawie – dodal ze smutkiem.- Chodź zaprowadzę cie do obozu.
– Co to, to nie. Nigdzie nie idę. Odpowiesz mi na trzy pytania, to sie zastanowie.
– Wal.
– Po pierwsze co to za obóz, co wy na niem robicie? Po drógie ten obóz to ta farma z truskawkami? I po trzecie, po kiego grzyba mam tam iść?
– Proste banalnie proste. Jeden, obóz herosów uczymy się na nim walczyć z potworami.
– To już umiem.- Mat jakby nie zauważył mojego komentarza.-
– Dwa, tak to ta farma, trzy, bo musisz i tyle.
– Dobrze, póję. Ale TYLKO i wyłącznie dlatego, że odpowiedziałeś mi na pytania. Prawda była taka, że coś mnie tam ciągneło, nie wiem co ale tam musiało być coś co znalam lub coś czego potrzebowałam. Albo jedno i drugie. Chłopak wzruszył ramionami i ruszył w stronę farmy/obozu .
-Chwieczkę. Dobże myślę, że ty masz zamiar leźć kawał drogi przez las w pełnej zbroi? Zwariowaleś?
– No raczej nie ma innego wyjścia.
– Jest.- zagwizdałam i schowałam łuk. W tej samej chwili Mat zastygł. A więc mój orszak już przybył! Odwróciłam się i z gracją wskoczyłam w srebrne siodło pegaza koloru nocnego nieba, z srebrną grzywą i ogonem. Kometa. Po mojej prawej moi zwiadowcy. Nów i Grom. Jeleń ze srebrnymi rogami i orzeł o złotych oczach. Po mojej lewej strażnicy. Kera i Nutka. Czarna pantera i mysz. Mat odtajał dopiero gdy prawie go przewracając spróbowałam wsadzić go na siodło
– Umiem sam wejść!- oburzył się.
– Nie widać.- wsiadł wreszcie na pegaza. Ile można czekać? Wysłałam Kerę i Groma przodem. Nów biegł przy nas, a Nutka siedziała mi na głowie. Wjechaliśmy do obozu. Tak jak wspomniałam zaprojektował go jakiś palant albo heros. Czemu? Bo głowny plac otaczało 12 domków każdy wyglądał jak mała świątynia innego bustwa, i były ustawione na kształt litery U. Jakieś inne budowle czyli amfiteatr, stajnie czy arena były porozrzucane bez ładu i składu.
-Kieruj się do tego niebieskiego domu.
-Ok. – Wydało mi się to dziwne. Pozsukalam go wzrokiem.
– tego niedaleko amfiteatru czy 11 domek?-zapytałam
-Obok Amfiteatru, ale z kad wiezs że drogi to akorat 11?
– Bo umiem czytać matole.
Prowadzenie konia robiło się coraz trudniejsze. Wszyscy obozowicze gapili się na mnie i na Mata jak na okazy w Zoo. Nienawidzę tego. Najchętniej wskoczyłabym na najbliższe drzewo i pobiegła. Zwierzęta i tak by mnie znalazły. Ich życie jest związane z moim. I nagle koń stanął dęba, z resztą tak jak mu kazałam. Nie to niemożliwe. Na werandzie niebieskiego domu stał centaur grający w karty, ale to nie on mnie zdziwił. Po drugiej stronie małego stolika siedział pękaty koleś z czerwonym nosem w wakacyjnej koszulce w hawajskie kwiaty, krótkich spodenkach i klapkach. W ręce trzymał karty i puszkę dietetycznej coli.
– Wójek Dionizos? -Bóg wina odwrócił się w jego oczach początkowo płona fioletowy ogień, a później pojawiło się zdziwienie.
– Maxim?
P.S.
Wszelkie skargi i zażalenia proszę kierować do mojej chorej wyobraźni.
KOBIETO! TO JEST ŚWIETNE! Ale jak nie kupisz słownika ortograficznego, to zdzielę Cię moim po głowie!
MINUSY: ortografia (szczeŻe, drÓgi, akÓrat, itp.), literówki, kilka powtórzeń.
PLUSY: humor, oryginalność i nie ma SCHEMATU!!!!!!!!!!!!!! WE ARE THE CHAMPIONS!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀
WNIOSEK: Czekam na CD. 😉 😀
Co do zakupu słownika: Ma mieć osobny rozdział na interpunkcję i zasady użycia wielkich liter. 😀
Literówki! Ortografia! Ogarnij to i będzie dobrze. Poza tym spodobała mi się bohaterka. Ma podobne podejście do życia jak ja.
Literówki! Ortografia! Ogarnij to i będzie dobrze. Poza tym spodobała mi się bohaterka. Ma podobne podejście do życia jak ja (choć nie do końca. Tak w połowie).
Mam całly komplet pwn oskich . Inajopewniej dysortogrsfię , a i tak duuuuużo błędow usunęlam , będziecie się musieli przyzwyczaić ze jestem wyjeta spod ortograficznego prawa .(Naprawde nie umiem pisać bez błędow , przykladem jest opowiadanie pisane na lekcjii nialo 4 strony zeszytu przy czym 24 ortografy i 21 interpunkty … )
ps z góry sooory za blędy
Nawet fajne, ale fakt, autokorekta nie gryzie. Wiec zacznij jej uzywac. Opko jest nawet spoko. Ciekawe co dalej
Autokorekty używam :p i nadal są błędy
Świetne, ortografia nieważna, ważny jest efekt, a efekt jest super 😉
WoW, geniusz! Co tu dużo mówić?
Styl super, pomysł extra, ale (zawsze jest jakieś ‚ale’)… Ortografia, interpunkcja! Musisz je jakoś oswoić, bo inaczej będzie źle! 😛
fajne 😀
Świetne. Masz bardzo fajny styl pisania i opowiadanie nie jest chaotyczne, ale jeden błąd ortograficzny mi się wyjątkowo w oczy rzucił. (pisze się bóstwa, ale to chyba już wiesz 😉 )
Bardzo fajne opko! Pisz tak dalej 😀 ;).
Pewna ilość wielkich liter, wyrazów wprowadzających („krzyknął”, „powiedział”, „szepnął” etc.) i znaków interpunkcyjnych (głównie przecinków i myślników) uciekła w panice, goniona przez słownik ortograficzny, który z kolei umykał co sił przed gnającą na łeb na szyję fabułą. Jednak, co dziwne, ten osobliwy korowód nie zaszkodził całości tak, jak można się było spodziewać- JEST BARDZO CIEKAWIE!
WYELIMINUJ DEBILNE BŁĘDY (sorry, one SĄ debilne- nie trzeba wiele zachodu, by ich uniknąć), A BĘDZIE NAPRAWDĘ SUPER!!!
Naprawdę interesujące opowiadanie. W czytaniu trochę przeszkadzały mi błędy, ale nie jest źle. Z chęcią przeczytam kolejny rozdział
Annabelle, mam pytanie, czy pokaże się kontynuacja twojego opowiadania?
Super, ale za bardzo wykoksany bohater.
Błędy są, jednego zdania nie mogłem rozczytać(może to przez to, że jestem herosem ? :P), ale w końcu mi się udało.