Tom I – Grecja
Rozdział 1.
Ich serca przepełniał strach, oczy, załzawione, wyczekiwały najgorszego, usta rozwarły się w niemym, panicznym okrzyku. Czułam ich przerażenie, odbierałam je każdym skrawkiem swojego ciała. Wręcz fizycznie cierpiałam… Potem pojawiała się Ona. Niczym promienie wschodzącego słońca ogrzewała serca, karmiła ducha, siała nadzieję, wskazywała, czym jest honor i duma.
„Archaniele boskiej ziemi,
W naszych sercach strachu brak.
Archaniele boskiej ziemi,
W lepsze dni wierzymy wszak.
Archaniele boskiej ziemi,
Weźże nas pod skrzydła swe.
Archaniele boskiej ziemi,
Zlituj się!” -Śpiewali wojownicy.
Teraz ich oczy śmiało penetrowały teren w poszukiwaniu przeciwnika, na ustach gościł uśmiech, w duszy: nadzieja, miłość, duma i odwaga. Nie okazywali już strachu. Nie odczuwali go. Byli gotowi. Gdy rozpoczynała się walka, Ona śmiało w niej uczestniczyła, niosąc nadzieję na sukces i lepsze życie, będąc zawsze tam, gdzie było najgoręcej. Potem spełniała ofiary po odniesionym zwycięstwie, latała nad ziemią niosąc wieść o szczęśliwie zakończonej wojnie, głosząc tryumf bohaterów. Nigdy się nie męczyła, nigdy nie miała dosyć. Podróżowała po całym świecie, naginała czasoprzestrzeń, aby być zawsze tam, gdzie była potrzebna. A mnie zabierała ze sobą.
********
Śmiało mogę stwierdzić, że wychowała mnie wojna. Naprawdę. Nie pamiętam dnia, którego nie spędziłabym na polu bitwy. Jeśli ktoś chce dokładniejszej informacji, powiem, że wychowały mnie zwycięstwa. Bo moja mama nigdy nie przegrywa.
Możecie uznać, że kłamię. Możecie uznać, że wszystko wymyśliłam. Możecie, nie każę Wam wierzyć. Gdybym była normalna, a ktoś powiedziałby mi, że jest jedynym dzieckiem Nike, wiecznej dziewicy, nie uwierzyłabym. Zaśmiałabym mu się prosto w twarz, a potem odwróciłabym się na pięcie i odeszła, myśląc „O bogowie, cóż za obłudnik!”. Chciałabym.
Spytacie, jak jest to możliwe, abym była córą Nike – wiecznej, boskiej dziewicy? Wszakże, nie jest to wcale takie oczywiste. Narodziłam się z pióra, które moja matka oddała swemu ukochanemu na dowód jej bezgranicznej miłości do niego. Musiała wrócić do swoich obowiązków, inaczej Olimp obróciłby się w proch, a świat śmiertelników przestał istnieć. Niestety, mój ojciec niedługo potem zmarł. Matka niechętnie wzięła mnie ze sobą. Od tej pory byłyśmy nierozłączne.
Do czasu.
**********
Moja rodzicielka dowiedziała się o nadchodzącym ataku Rzymian na naszą ukochaną Grecję. To była bardzo ważna wojna. Matka otrzymał rozkaz od samego Zeusa – ‘Grecy muszą wygrać’. Wcale nie bała się o moje życie, chciała po prostu, abym jej nie przeszkadzała. Zadecydowała, iż zamieszkam w Obozie Pół-Krwi, wraz z innymi herosami, dziećmi bogów i śmiertelników.
Czy ten pomysł przypadł mi do gustu? Oczywiście, że nie. Czy zadowolona byłam z decyzji mojej matki? Oczywiście, że nie. Czy mogłam się z nią kłócić? Oczywiście, że nie. Czy zrobiłam to, o co mnie ‘prosiła’? To oczywiste. Zrobiłam. Miałam dość rozwagi, aby pamiętać, że z niektórymi bogami nie warto się sprzeczać. Nike z pewnością do nich należała.
Próbowałam jakoś wyperswadować jej ten pomysł, ale była nieugięta.
Następnego dnia obudziłam się na zboczu wzgórza. Oprószone poranną rosą źdźbła trawy delikatnie pieściły moją skórę. Powoli, nie bez wysiłku, podniosłam się na nogi. Wokoło rozciągał się panoramiczny, zapierający dech w piersiach widok. Rozległa winnica spływająca w dół zbocza, zakończona kamienistą plażą spotykała się z przejrzystym, turkusowym oceanem. Z jego toni wystawały, niczym nieśmiałe skrzaty, niewielkie, skaliste wysepki. Za mną, w oddali, widziałam zabudowania z białego i różowego marmuru: domki, świątynie, odeon, okrągłą arenę, pawilon jadalny, niewielki port i drewnianą keję na jeziorze. W pobliżu rosły gaje oliwne, a dalej rozciągał się gęstniejący z każdym metrem, młody, niewątpliwie pełen tajemnic, las. Wiedziałam, gdzie jestem. Znałam to miejsce z opowiadań. Przede mną rozciągał się Obóz Herosów.
Otrzepałam niegdyś śnieżnobiałą tunikę i poprawiłam upięcie włosów. Uniosłam podbródek.
‘Czas zmierzyć się z nowym wyzwaniem’ – przemknęło mi przez myśl. Ruszyłam.
**********
Z podniesioną wysoko głową, mierząc wszystkich dookoła surowym spojrzeniem, ruszyłam w stronę Wielkiego Domu. Minęłam arenę do walki i piękny, wymyślnie ozdobiony odeon. Widziałam wyśmienicie zaopatrzone kuźnie i składy broni, wysprzątane stajnie, monumentalny pawilon jadalny otoczony jońskimi kolumnami… Przyglądałam się driadom wychodzących ze swoich drzew, najadom czeszącym swoje długie, aksamitne włosy na dnie jeziora, satyrom budzącym przyrodę do życia, grającym na piszczałkach skoczne melodie.
Potem zauważyłam obozowiczów.
Większość z nich to byli dobrze zbudowani, opaleni mężczyźni w prostych tunikach i zbrojach. Wychodzili z domków, odprawiali poranne modły w kapliczkach ku czci swoich boskich rodziców, ostrzyli broń, ćwiczyli fechtunek na arenie… Kobiety stanowiły zdecydowaną mniejszość. Odziane w długie do ziemi suknie, z wymyślnie upiętymi włosami i koszami w dłoniach. Zbierały kiście winogron, czuwały w gajach oliwnych, gotowały, dbały o schludny wygląd świątyń. Nie walczyły, nie kształciły się. Delikatne, zwiewne, pełne gracji… W niczym nie byłam do nich podobna… Miałam długie, kruczoczarne włosy, złote oczy okrojone długimi rzęsami i mały, zadarty nos. Moja skóra była gładka, oliwkowa, sylwetka szczupła i kobieca, ale mięśnie silne, lekko zarysowane. Dumny, surowy, pewny krok… Nie zapominajmy o skrzydłach. Śnieżnobiałych, o rozpiętości ponad czterech metrów. Lekkie, zwiewne, jakby utkane z porannej mgły, a jednak wyjątkowo silne, surowe i majestatyczne. Zdolne do uniesienia mnie wysoko ponad powierzchnię ziem i oceanów, a nawet ponad czas i przestrzeń. Teraz były w spoczynku, złożone delikatnie na moich plecach. Wchłonięte przez moje ciało, skryte przed oczami ciekawskich.
Szłam przez Obóz skupiając na sobie spojrzenia pozostałych i za wszelką cenę starając się nie spłonąć rumieńcem. A nie było to łatwe.
Wreszcie dotarłam do Wielkiego Domu górującego dorycką kolumnadą* i pięknym tympanonem* nad pozostałymi domkami. Z jego wnętrza wychodził właśnie Chejron – potężny centaur o ciele białego rumaka, a torsie mędrca – nauczyciel wszystkich najpotężniejszych herosów. Rozglądał się wokoło z roztargnieniem, aż jego wzrok nie zatrzymał się na mojej osobie. Źrenice jego oczu zwęziły się delikatnie. Miałam wrażenie, że widzi on wszystkie moje myśli i w pewien sposób sprawdza moje serce.
– Witaj. Czy można spytać cię, moje drogie dziecko, o twoje imię? – przemówił po chwili napiętej ciszy.
– Nazywam się Viktoria.
– Viktoria… Jak mniemam, jesteś pół-krwi? – spytał.
– Bynajmniej, jestem córą boga i śmiertelnika. – Odpowiedziałam dumnie. Miałam wrażenie, że Chejron się ze mną drażni. W jego oczach tańczył niebezpieczny ognik. W czasie, gdy przesłuchiwał mnie w taki sposób coraz więcej herosów, duchów przyrody i satyrów zbierało się wokół nas.
‘Gapie. Czy naprawdę nie mają niczego innego do roboty?’ – myślałam rozdrażniona. Chejron kontynuował swoją perfidną grę.
– Córą boga i śmiertelnika, powiadasz… Któż jest w takim razie twoim ojcem, dziecko?
– Moim ojcem był król Argos – Danaos. Zmarł wiele lat temu. – odpowiedziałam, a przed oczyma stanął mi obraz uśmiechu mojego papy.
– O ile dobrze wiem, miał on dwanaście śmiertelniczych córek. – zauważył z namysłem centaur. – Czyżbyś kłamała?
– Ależ nie. Moja matka zajęła się mną po śmierci Danaosa.
– Któż jest więc twoją matką, dziecko? – spytał nauczyciel. Męczyło mnie już odpowiadanie na te jego wszystkie pytania… Trudno, muszę powiedzieć prawdę. Tak bardzo chciałam ją ukryć i móc żyć stosunkowo normalnie, ale nie dałam rady. Musiałam powiedzieć prawdę, skazać się. Wydać wyrok.
– Moją matką jest Nike, bogini zwycięstwa.
Wokoło zapanowała gęsta, pełna napięcia cisza. Słyszałam pojedyncze śmiechy i chichoty z moimi plecami. Chejron kręcił z politowaniem głową.
– Nie kłamię! – wykrzyknęłam – Toż to wszystko prawda!
– Udowodnij. – rozkazał centaur.
Wzięłam głęboki wdech i powoli, z namaszczeniem, rozłożyłam swoje skrzydła. Poczułam, że rozerwały tunikę na plecach. Było to niczym uwolnienie się od ciasnych, krępujących więzów. Czułam palącą skórę, niebezpieczną aurę. Mój wzrok powędrował ku górze. Tak jak się spodziewałam, nad moją głową błyszczał świetlisty wieniec laurowy i palmowa gałązka – symbole mojej rodzicielki. Słyszałam stłumione okrzyki zdziwienia. Spojrzałam wyzywająco na Chejrona, ten obserwował mnie uważnie.
Odwróciłam się do obozowiczów. Widziałam podziw, zdumienie, szacunek i zachwyt w ich oczach…
– Jakim cudem… – doszedł mych uszu szept Chejrona. Zaraz podniósł głos i przemówił – Nie mamy dla ciebie domku. – Potem otrząsnął się z odrętwienia i zwrócił do pozostałych herosów. – Przyjmie ktoś Viktorię , jedyną córkę Nike – bogini zwycięstwa, do swojej rodziny?
Cisza. A potem las rąk. No oczywiście, kto nie chciałby mieć kawałka Nike w swojej drużynie? Byłam zniesmaczona…
– Nie potrzebuję niczyjej łaski. Nie będę mieszkać w domu przeznaczonym dla synów i córek innego boga, niż moja matka. Tymczasowo zamieszkam więc na progu świątyni Nike. – rzekłam wyzywająco. Ręką wskazałam na wzgórze, gdzie mieściła się niewielka kaplica poświęcona mojej rodzicielce. Czy będzie to stanowić jakiś problem?
– Ależ nie, skądże. Witaj w Obozie Herosów.
**********
Cóż, moje nowe mieszkanie nie należało do najwygodniejszych, ale podróżując z matką przywykłam do dyskomfortu. Nocowałyśmy na drzewach, pod gołym niebem, w namiotach z bronią, na statkach, na zboczach gór, polach bitwy, między żołnierzami, nieboszczykami, wodzami, mędrcami i prostymi ludźmi. Kapliczka była skromna, otoczona dorycką kolumnadą*, z prostym fryzem* i przyczółkiem*. Prowadziła do niej surowa krepidoma*. W jej wnętrzu znajdował się niewielki ołtarz na ofiary i palenisko. Naprzeciw siebie, symetrycznie, mieściły się dwie wnęki, w których stały pięknie zdobione, bliźniacze wazy. Przeniosłam jedną z nich i postawiłam obok siostry, w ten sposób uzyskując miejsce do spania.
Jeden z Hermesowych synów – Enawar – zaofiarował się, że przyniesie mi koce, a córka Demeter , Lora, dała mi miskę z wodą, przybory toaletowe, nową suknię, ponieważ tamta została podarta, i materiał, abym uszyła sobie odzienie. Bynajmniej, nie miałam zamiaru tego robić. Nie przywykłam tego robić, albowiem nigdy nie szyłam. Bałam się, jak mógłby wyglądać efekt mojej pracy. Z pewnością nie dorównywałby sukniom innych dziewcząt.
**********
Wieczorem przyszedł czas na kolację. Pawilon jadalny podzielony był na dwie części, w których stały stoły przeznaczone dla dzieci jednego z dwunastu Olimpijczyków: pierwsza była przeznaczona dla mężczyzn, druga dla kobiet. Posiłek zjadłam samotnie, wśród innych dziewcząt, od których tak bardzo się różniłam. Rozprawiały one o ubraniach, biżuterii, upięciach włosów, owocach i miłościach. Porównywały wygląd i posturę różnych herosów, mówiły o ich zaletach i wadach.
W pewnym momencie spytały, który z nich jest według mnie najlepszym kandydatem na partnera. Wzruszyłam ramionami mówiąc, że nie zastanawiałam się nad tym.
– Jak to? – obruszyła się jedna z córek Demeter. – Nie martwisz się o swoją przyszłość? Przeznaczeniem kobiety jest stworzenie rodziny, trwanie przy boku swojego męża, czuwanie nad domowym ogniskiem, dbanie o gospodarstwo…
– Amonaria ma całkowitą rację. – zawtórowały jej córeczki Afrodyty.
‘No tak, te przecież świata nie dostrzegają poza miłością, kokieterią. To całe ich życie.’ – przemknęło mi przez myśl. Nie pasowałam do nich. Byłam inna. Całe życie samodzielna, samowystarczalna… Nie potrzebny mi był mężczyzna – opiekun, który zniewolił by moją duszę i ciało.
– … Jak już przy tym jesteśmy, to zauważyłam… – doszły do mych uszu słowa jednej z córek Dionizosa, Heliodory. – …Zauważyłam, że Viktorii przypatruje się jeden cudowny młodzieniec… – resztę słów zgłosił chichot jej sióstr.
– Perseusz! – wykrzyknęła Idalia – Posejdonowa córka o nieziemsko szmaragdowych oczach.
– Och, mój brat ma to do siebie… W ogóle go nie rozumiem. Ma taki wypaczony gust… – zaśmiała się szyderczo Pelagia. Była to wysoka blondynka o błękitnych oczach i smukłej figurze. Idealna kandydatka na żonę. Taaak… Zdecydowanie do nich nie pasowałam. Westchnęłam z rezygnacją zajmując się swoim posiłkiem.
– I cóż uczynisz? – spytała się mnie Sofronia. Była ona dzieciem Aresa, jako jedyna miała trochę inne usposobienie. Była bardziej niezależna i dumna. Kiedy się na nią patrzyło, od razu było widać, że ta kobieta nie da zrobić z siebie popychadła. – W sprawie Perseusza? To jeden z najlepiej prosperujących Herosów. Ulubieniec Chejrona, bardzo potężny syn Króla Niebios.
– Cóż, nie zamierzam niczego robić…
– Niczego? – zdziwiła się.
– Mam się przejmować, bo jakiś mężczyzna się na mnie patrzył? Nie wiem, czy zauważyłaś, ale prawie wszyscy mi się przyglądali.
– Tak, te skrzydła robią wrażenie…
– Więc w czym problem? To tylko mężczyzna. Doskonały żołnierz, będzie wielkim herosem.
– Skąd wiesz? – spytała się Sofronia taksując mnie uważnie spojrzeniem.
– Trochę się na tym znam. Sztuki wojenne nie są mi obce. Zanim znalazłam się tutaj, podróżowałam z moją matką. Walczyłam u boku największych przywódców, nie tylko naszych czasów… Potrafię rozpoznać prawdziwego wojownika. – wytłumaczyłam beznamiętnie.
W tym momencie obok mojego stolika zatrzymała się Taida – córka Hermesa.
– Ta opowieść wydaje mi się trochę naciągana. – zauważyła z ujmującym, szyderczym uśmiechem.
– Sugerujesz, że kłamię? – zerwałam się na równe nogi. Poczułam delikatne mrowienie na plecach. Moje skrzydła chciały wydostać się na powierzchnię.
– Ależ nie! Mówię tylko, że masz wyjątkowo wybujałą wyobraźnię. – wokół rozległy się śmiechy.
– Nie waż się mnie obrażać! – wykrzyknęłam. Niewiele mam, nie zależy mi na dobrach materialnych, ale jedyną rzeczą, której będę bronić do ostatniej kropli krwi był mój honor. Nie dam zniszczyć go jakiejś podrzędnej, rozpieszczonej córce Posłańca.
– Nie możesz nic mi zrobić, oszustko. Wszystkich omamiłaś, ale mnie nie oszukasz. – odparła unosząc wysoko podbródek. Tego było już za wiele. Skrzydła wychynęły z mojego ciała. Delikatna tkanina, z której uszyta była suknia od Lory nie stanowiła żadnej przeszkody – rozdarły ją niczym lekką pajęczynę. Śnieżnobiałe, potężne, załopotały niebezpiecznie zrzucając kielichy z pobliskich stolików i zmuszając inne dziewczęta do odsunięcia się. Czułam strzępki tkaniny spływające po moich biodrach, ale nie przejmowałam się tym. W moich oczach czaił się złowieszczy ogień. Ale Taida tylko przyglądała mi się z politowaniem.
– Na co ten teatrzyk? Wszakże to nie proskenion**! – zaśmiała się. Moja reakcja była szybka i impulsywna. Doskoczyłam do niej, wyciągnęłam sztylet z niebiańskiego spiżu z pokrowca ukrytego w fałdach sukni i przycisnęłam broń do szyi dziewczyny.
– Nie waż się mnie obrażać! – rzekłam dobitnie, z niespodziewanym spokojem, godnym stoickich myślicieli. Taida trzęsła się spazmatycznie patrząc z przestrachem na błyszczące ostrze. Była przerażona. I słusznie. Mnie nie wolno obrażać.
– Co tu się dzieje? – zagrzmiał donośnie głos Chejrona.
– Ona… Zaatakowała mnie… Ja nie… – jęczała Hermesowi córa.
– Z całym szacunkiem, ale ta dziewczyna łże jak pies. Obraziła mnie. A ja mam obowiązek bronić swojego honoru. Do ostatniej kropli krwi. – rzekłam dobitnie, cały czas wbijając wzrok w dziewczynę.
– Powinnaś nauczyć się odróżniać obronę honoru od lekkomyślności i głupoty, Viktorio. – oznajmił chłodno centaur.
‘ Ten cały Obóz już mi się nie podoba…’ – pomyślałam chowając ostrze noża.
C.D.N
Ad.
* tympanon, fryz, przyczółki, kolumnada, krepidoma – elementy charakterystyczne greckich świątyń i budowli antycznych.
– Tympanon – trójkątna powierzchnia wypełniona harmonijnymi kompozycjami rzeźbiarskimi, znajdująca się z tyłu i z przodu budowli, pomiędzy fryzem, a dachem.
– Fryz – w budowlach klasycznych środkowa część belkowania (w architekturze klasycznej był to najwyższy, poziomy, spoczywający na kolumnach lub ścianach, trójdzielny człon budowli, składający się z architrawu, fryzu i gzymsu), między architrawem a gzymsem, gładka lub zdobiona płaskorzeźbami (często jedna z najbardziej ozdobnych elementów antycznych świątyń); również poziomy pas dekoracyjny składający się z powtarzających się rytmicznie elementów (motywów geometrycznych, scen figuralnych) rzeźbionych lub malowanych, zdobiący elewacje budynków, ściany, naczynia, meble, itp.
– Przyczółki – rzeźby umieszczane na dachu świątyni przedstawiające bogów, sceny z mitologii itp. .
– Kolumnada – pojedynczy lub podwójny rząd kolumn w danym stylu architektonicznym, obiegający budowlę.
– Krepidoma – stopnie prowadzące do świątyni w starożytnej Grecji.
** proskenion – scena, na której występowali aktorzy w teatrze antycznym.
I mój pomysł spalił na panewce
Ale przynajmniej ty napisałaś go lepiej ode mnie.
To opowiadonie naprawde jest NIESAMOWITE ,
szczególnie podoba mi sie bohaterka 😀
[Poczekaj chwilę, muszę podnieść szczenę z podłogi… ***! Przebiła się! Sekunda… ***, ***, ***!!! Wrąbała się do jądra Ziemi! I jak ja mam, do ***, wyrazić mój zachwyt, skoro nie mogę mówić? Pfff…
Idiotka ze mnie!]
Napiszę!
Opowiadanie jest nieziemskie, nie przesadzone, język idealny, opisy powalające (miałam to wszystko przed oczami!), długość dobra, dialogi i reakcje autentyczne, piosenka na początku to jedna z moich ulubionych… Może momentami ciut brakowało komentarzy w stylu „powiedziała, robiąc to, siamto i owamto”, ale to już jest moja fanaberia (zwana też „zboczeniem zawodowym” i znienawidzona przez 99,999% bloga)…
TYLKO TAK DALEJ, A ZAŁOŻYMY TWÓJ FANKLUB!!!
Powinnam zapłacić Ci za wizyty u dentysty i ortodonty? Górnik też by się chyba przydał… Trzeba jakoś ratować Twoją szczękę 😛
TO JEST FANTASTYCZNE!!!!!!!!! Chcę więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😀 😉
NARESZCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Już chciałam się na chacie zapytać, kiedy będzie następna część, ale jak widać, nie musiałam…
Jak mam wyrazić swój zachwyt?
Jak wolisz? Pisać komentarze typu „GENIALNE!” lub „CODOWNE!”, pisać komplementy i wszystko, co mi się spodobało, czy po prostu podpisać się pod komenatrzami innych?
Bo ja sama nie wiem, jak wyrazić swój zachwyt tym CUDEM ZESŁANYM Z NIEBIOS.
Bohaterka niesamowita.
Uwielbiam silne, samowystarczalne kobiety. Wyjątkowe, kontrowersyjne i różniące się od innych. Honorowe, dobre… Takie, które stawiają czoła przeciwnością, nie cofną się przed niczym, nie boją się nowych wyzwań. A przy tym są naprawdę piękne 😛 Chciałabym taka być, i o takich postaciach staram się pisać 😀
Jedyny problem jaki mam po przeczytaniu tego, to jak, w zrozumiały dla normalnych ludzi sposób, wyrazić swój zachwyt nad tekstem. Ale wiedz, że padam do stóp i z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Wow, dziękuję 😉 Miło mi 😀
Hmm… Co tu dużo mówić, to jest po prostu magiczne Zaczrowałaś czytelników i nic tego nie zmieni…
PS. Też kocham i podziwiam takie silne ( psychicznie oczywiście) odważne, dumne i pewne siebie osoby 😀 Chcę brać z nich przykład, ale nie szczególnie mi się to udaje :((
Zaczynam się ciebie bać:)
A to czemu? 😉
Bo nie ma dżemu.
[Inteligentna odpowiedź o cudownej godzinie.]
Ha ha! Zgadzam się w zupełności. 😉 Ale i tak liczę na sensowną odpowiedź 😛
Bo po przeczytaniu twojego opowiadania zaczynam mieć poważne wątpliwości czy obóz Herosów naprawdę nie istnieje:)
Genialne! tyle wystarczy
FAJNE I CIEKAWE, bardzo mi się podoba ja nie mam żadnych uwag do tego opowiadania i czekam na następne części
Nie wiem czy wybudować ci świątynię, czy tylko założyć religię czczącą twą osobę?
To jest oryginalne i przewspaniałe! 😀