Nadzwyczajne szczęście
Jestem Niecnym Herosem. Lubię to, co robię i zamierzam się przy tym cholernie dobrze bawić.
1
Droga okazała się bardziej męcząca, niż myśleli. Gdy tylko wysiedli z limuzyny, powitali świeże powietrze z ogromną radością. Rozprostowali nogi, mogąc wreszcie stanąć prosto.
Słońce miało niedługo znaleźć się w zenicie. Zegarek na ręce Briana wskazywał dwadzieścia po jedenastej. Chłopak miał już wszystkiego serdecznie dość, chociaż nawet nie dostali się do skarbca Rockwellów. Jako syn Aresa wolał działać, niż czekać, a plan Jez na tą akcję, nie obejmowała walki. Nie wspominając już o garniturze, który sprawił, że Brian był cały mokry.
Jez miała się trochę lepiej. Sukienka, którą założyła, okazała się idealnym wyborem, więc szybko pozbyła się malinowego płaszcza Marth’y. Jednak kłopoty zaczęły sprawiać jej czarne kosmyki, które w żaden sposób nie chciała zostać pod blond peruką. W tej chwili dziewczyna żałowała, że zdecydowała się na sztuczne włosy, a nie na farbowanie.
Zapewnili kierowcę limuzyny, że wrócą, najpóźniej za trzy godziny i wręczyli mu niewielki dodatek, w postaci pięciu dolarów, z portmonetki Cester. Z bagażnika samochodu wyjęli trzy duże, szare torby i upchnęli je do, również pokaźniej wielkości, plecaka. Spokojnym krokiem ruszyli w stronę banku – trzypiętrowego budynku o jasnych ścianach i zakratowanych oknach. Może i zbyt piękny nie był, ale według statystyk, to najbezpieczniejszy bank w stanach. Jednak oni zamierzali sprawić, by notowania trochę się zachwiały.
2
Stanęli przed jednym z okienek. Brian odchrząknął cicho, bo nie wypadało, by zrobiła to Jez. Urzędnik, niski, łysiejący człowiek, oderwał się od zapisywania dokumentu i spojrzał w ich stronę. Dziewczynę, obrzucił krótkim spojrzeniem, lecz na chłopaku zatrzymał się dłużej. Specjalnie wybrali Brianowi tą rolę. Jako syn Aresa, wysoki i umięśniony, nie powinien wzbudzać podejrzeń. Tak się stało. Urzędnik odłożył pióro i wyszedł zza lady.
– Chce panienka dostać się do skarbca, tak? – zapytał, na co Jez pokiwała głową. Mężczyzna wyjął z kieszeni pęk kluczy i ruszył w stronę windy. – Pamięta pani numer, czy mam iść zobaczyć?
– Znam go – odparła pewnie dziewczyna. Nie byłaby sobą, gdyby nie pedantyczne przygotowania, które objęły również naukę, wszak niedługiego, numeru skrytki bankowej. – Trzy, trzy, sześć.
Urzędnik pokiwał głową i nacisnął przycisk, by przywołać windę. Niecni Herosi mieli czas, by rozejrzeć się dookoła. Tak jak na zewnątrz, nie znaleźli tu żadnych drogich mebli, czy ozdób. Wszystko było wręcz spartańsko proste i ograniczone do minimum. Drewniane lady, na nimi biurka i zwykłe krzesła, a w holu niezbyt wyszukane sofy i fotele, dla klientów, którzy musieliby czekać.
Pyknięcie oznajmiło im, że winda już przyjechała. Bez ociągania się weszli do środka. Na panelu znajdowało się jedenaście guzików z namalowanymi cyframi. Mężczyzna nacisnął trójkę. Winda zaczęła zjeżdżać na dół.
Jez, jakby tchnięta jakąś niezwykle ważną myślą, gwałtownie zdjęła z ramienia niewielką torebkę i zaczęła ją przeszukiwać. Najpierw jedną ręką, później już dwoma. Nagle odetchnęła z ulgą, udając błogi spokój, że jednak czegoś nie zapomniała. Urzędnik, z dobrego taktu nie zwrócił na to uwagi, ale Brian uśmiechnął się pod nosem.
Pyknięcie oznajmiło, że dojechali. Jez wyszła pierwsza, lecz zatrzymała się by urzędnik mógł ich poprowadzić. To była najtrudniejsza część planu. Znajdowali się pod ziemią, zdani tylko na siebie, a jedyną możliwość ucieczki stanowiła winda.
– Proszę położyć rękę – zarządził urzędnik wskazują niewielki panel.
Jez wykonała jego polecenie. Dotknęła ekranu samymi opuszkami. Po chwili lampka zaświeciła się na zielono, a zamek lekko zazgrzytał, jakby dawno go nie używano. Brian odetchnął z ulgą. Nie był do końca przekonany, że pomysł Clyda, by Jez założyła na opuszki palców kawałki foli z linami papilarnymi Marth’y, wypali. Dziewczyna zrobiła to w windzie, udając, że szuka czegoś w torebce. Jednak, mimo tej sceptyczności Briana, udało się.
Następnie urzędnik wsunął klucz do zamka i przekręcił. Zamek ustąpił bez większych problemów. Wreszcie, po przyłożeniu przez Jez karty do czytnika (oczywiście została ona ukradziona Marth’cie) mogli wejść do skrytki, która okazała się niedużym, tak jak reszta budynku spartańskim pokojem. Urzędnik został na zewnątrz, by im nie przeszkadzać.
3
Złodzieje od razu zabrali się do pracy.
Na początku do torby trafiły tuby z malowidłami i dwie greckie wazy, które włożyli do innych reklamówek i wypchali starymi gazetami. Brian zaczął pakować sakiewki z drachmami, a Jez spostrzegła to, co najbardziej ich interesowało w tym skarbcu – broń. Chluba Rockwellów – miecze, sztylety i dzidy, ze złotymi rękojeściami wysadzanymi drogimi kamieniami. Jednak najciekawsze w tych orężach były ostrza – w jednej połowie spiżowe, a w drugiej stalowe. Niecni Herosi mogli na nich zbić majątek.
Jez owijała każdą klingę w papier i wkładała z niemałą czcią do toreb. Poczynając od długich mieczy, poprzez te średnie i krótkie, aż po sztylety i noże do rzucania, każda broń została zabrana ze skarbca Rockwellów. Zostawili tylko dzidy, ponieważ okazały się za długie, by je wynieść.
Tymczasem Brian skończył wrzucać do plecaka sakiewki pełne drachm i otarł pot z czoła. Żałował, że nie może zdjąć garnitury. Czuł, że niedługo się ugotuje, mimo przyjemnego chłodu panującego w podziemiach. Chłopak wyprostował się, lecz jego kręgosłup zaprotestował – zbyt długo stał pochylony i przenosił zbyt ciężkie, nawet dla niego, woreczki.
– Chyba na starość nabawię się reumatyzmu – mruknął do siebie rozcierając obolałe plecy. Rozejrzał się bacznie po skrytce. Została już prawie całkowicie opróżniona. Zostało kilka dzid, trzy wazy, osiem sakiewek, których chłopakowi nie udało się już nigdzie wcisnąć oraz kilkanaście pancernych walizek, które usilnie próbowała otworzyć Jez.
– Jasne, jak starości dożyjesz – zażartowała dziewczyna, słysząc narzekania kolegi. -Cholera jasna, co za upierdliwy zamek – dodała po chwili, gdy po raz kolejny jej próby otworzenia walizki spełzły na niczym.
Brian pokręcił głową z rozbawieniem i powiedział:
– Nie mów, że poddasz się takiemu zamkowi. Otwierałaś o wiele mocniej zabezpieczone rzeczy.
Jez pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
– A ty wiesz ile tu jest możliwości? – zapytała rozeźlona i na chybił trafił ustawiła pięć pokręteł. – To tylko jeden ze sposobów, w jakim porządku mogą być ustawione te cyfry. – I dla przykładu nacisnęła guzik, który otwiera walizkę, gdy prawidłowy kod zostanie ustawiony. Ku jej niemałemu zdziwieniu zamek pstryknął, a wieko odskoczyło. Heroska, z lekko otwartymi ustami, popatrzyła krzywo na przedmiot. – No cóż, tego się nie spodziewałam… – Po chwili jednak wyraz zdziwienia zastąpił szeroki uśmiech. – Widocznie Tyche sprzyja nam bardziej niż sądziłam… Byliśmy ostatnio w jej świątyni, lub pomogliśmy jakiemuś bachorowi? Nie, nie odpowiadaj, to było pytanie retoryczne.
Brian pokręcił głową i zaczął wrzucać, wyglądające na nieużywane, dolary do torby. Jez tymczasem zaczęła ustawiać ten sam kod na pozostałych walizkach, co okazało się dobrym pomysłem – zamki puszczały, ukazując za każdym razem zielone, papierowe banknoty.
4
– Skończyliśmy – oznajmiła Jez urzędnikowi, gdy obciążenie torbami, wyszli ze skrytki. Mężczyzna przyjrzał im się z lekkim niesmakiem, lecz nic nie odpowiedział. Przeprowadził ich ponowni przez szereg zabezpieczeń. Na szczęście, Jez nie musiała już przykładać ręki do panelu, by odczytano linie papilarne Marthy.
Ledwo zmieścili się do windy ze wszystkimi pakunkami. Brian miał rację, mówiąc jeszcze podczas ograbiania skrytki Rockwellów, że trochę przesadzili. Jednak, tak jak reszta, cieszył się, że tym razem trafiło im się coś stabilniejszego i większego. Ostatnie gierki, jakie prowadzili z zamorskim biznesmenem nie były proste, a co gorsza, nie skorzystało im się zbytnio. Tym razem postanowili zrobić coś po staremu, bez dłuższej gry i tworzenia tożsamości. Podszywanie się pod kogoś jest znacznie łatwiejsze.
To oni.
Nikt Cię przed nimi nie obroni.
Nie zadzieraj z nimi,
Zbyt złymi.
Nawet na ten porąbany świat.
Bo oni to najwspanialszy złodziejstwa kwiat.
Jest świetne! I like it! I lubię słowo ‚niecny’ 😉
GENIALNE !! Bardzo mi sie podoba 😀
Doskonałe opko! Chcę więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wspaniałe. 😀 Ja po prostu trzęsę się z zniecierpliwienia, czekając na następną część. 😀
[WIELKI ZACIESZ]
Niecni herosi wymiatają!
Ooooo, ale to fajne! 😀