Po kilku miesiącach przerabiania, postanowiłam, że wreszcie to wyślę. Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy komentowali poprzednie części, ale również zapraszam do dalszych komentarzy. 😉
W nocy miałam dziwny sen. Biegłam przez las, uciekając przed czymś w lesie. Było to wielkie i ciężkie, bo pod jego susami trzęsła się ziemia. Po jakimś czasie dotarłam na skraj lasu. Było tu pięknie – jezioro przede mną mieniło się kolorami tęczy. Po chwili, dotarło do mnie, że potwór, który mnie gonił był daleko za mną, ponieważ nie słyszałam jego kroków. Nagle jakiś cień przemknął po ziemi. Był to ptak z ogromnymi, rozłożystymi skrzydłami. Zataczał nade mną koła aż w końcu wylądował. To był feniks. Jego pióra były czerwone, niekiedy mieniły się bursztynowo. Skłonił się, zapraszając, bym na go dosiadła. Goniące mnie „coś” powoli zbliżało się. Szybko podeszłam do feniksa, po czym dosiadłam go, trzymając się mocno szkarłatnych piór. Dopiero teraz zauważyłam, że były ogniste, jednak nie parzyły mnie. Feniks, widząc, że zbliża się niebezpieczeństwo, szybko poderwał się w niebo. Leciałam wysoko w chmurach, uciekając od potwora…
Nagle się obudziłam. Ramię bolało jak nigdy wcześniej. Zwijałam się z bólu. Spojrzałam na zegar, wiszący na ścianie, w domku Hermesa. Było chwilę przed szóstą. Obróciłam się na bok, bolącym ramieniem do góry i próbowałam zasnąć. Nic z tego. Z lekkim grymasem na twarzy, wstałam, trzymając się za bolące miejsce i poszłam do łazienki, sądząc, że gorąca woda z prysznica ułagodzi ból. Moje myśli pod wpływem wody potoczyły się bardzo szybko: zastanawiałam się nad moim snem. Ten ognisty ptak…
Rana bolała odrobinę mniej. Szybko ubrałam się w czyste ubrania z plecaka, po czym wyszłam na dwór.
Powietrze było tak mroźne, że aż się nim zachłysnęłam. Przed domkami kłębiło się już wiele osób które nie mogły już spać i czekały na śniadanie
Około siódmej wszyscy poszli na śniadanie do stołówki. Niedługo przed zakończeniem posiłku do pomieszczenia wszedł Chejron i oznajmił:
– Dziś trening mają domki Ateny, Hefajstosa, Hermesa i Demeter. Bardzo proszę o stawienie się na polu treningowym o siódmej trzydzieści. Reszta obozowiczów ma dziś czas wolny – wszystkie inne stoły powitały tą wiadomość radosnym okrzykiem. – Pozostali, trening będziecie mieć jutro.
Wszyscy, z wyliczonych przez Chejrona domków udało się na pole treningowe.
Podążyłam za innymi obozowiczami do kuźni, by dopasować sobie odpowiedni miecz.
Wreszcie, kiedy dobrałam ostrze weszliśmy na pole bitwy. Roiło się tu od obozowiczów – nawet dziesięciolatki walczyły ze sobą… Wśród nich dostrzegłam Percy’ego.
– Cześć! – chłopak dostrzegł mnie i próbował przekrzyczeć dźwięki ostrzy.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się i pomachałam mu ręką. Poszłam w stronę chłopaka, gdy nagle kątem oka dostrzegłam srebro i usłyszałam świst przecinający powietrze – nie mam pojęcia – chyba pod wpływam impulsu – podskoczyłam, wykonałam salto w powietrzu i wylądowałam obok zaskoczonego Percy’ego. Spojrzałam się na małą dziewczynkę, która była autorką zamachu na moje życie. W jasnych oczach dostrzegłam przerażenie.
– Przepraszam – powiedziała cicho i pobiegła zawstydzona.
Usłyszałam Percy’ego który bił mi brawo. Odwróciłam się i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
– Tam jest Annabeth – wskazał na blondynkę ćwiczącą właśnie z jakimś osiłkiem. – Ona pokarze ci kilka chwytów. Ja muszę coś załatwić z Chejronem.
– Okej – powiedziałam i pokierowałam się do córki Ateny.
Godzinę później posługiwałam się mieczem coraz lepiej. Annabeth ponownie przystąpiła do ataku, a ja odparowałam cios.
– Dziękuję wam wszystkim za pomoc tutaj. – powiedziałam, zziajana. – Ale nie chcę, żebym stanowiła dla was jakiś problem.
Annabeth opuściła miecz.
– My wszyscy chcemy ci pomóc – powiedziała cicho blondynka – Ty naprawdę jesteś sympatyczną osobą. Wielu obozowiczów, kiedy tu przybywa na początku jest przestraszonych, ale z czasem stają się dumni, z tego, kim są. Nie mówię, że to źle, ale oni to robią z przesadą. Na przykład taki Roger z domku Aresa – „Patrzcie, jestem synem boga wojny, jestem najważniejszy!” – Annabeth zmieniła głos, bardzo dobrze naśladując przemądrzałego Rogera – Ty jesteś inna, Alex.
Trochę się zawstydziłam, że uważa mnie za taką osobę.
– Przecież wszyscy w obozie są herosami. Nie czuję się tu… inna.
Annabeth popatrzyła się na mnie z ciekawością. Podziękowałam jej za trening i ruszyłam w stronę domków, by się przebrać.
Gdy przechodziłam obok Wielkiego Domku usłyszałam głosy. Jeden z nich na pewno należał do Chejrona.
– Chejronie! Trzeba wszystkim powiedzieć! Przecież nikt nie wie, że zbliża się następna wojna! Musimy się przygotować, jeśli napadną na obóz! – ten głos należał do Percy’ego.
„Wojna”? – pomyślałam – „Wydawało mi się, że obóz jest nie do zdobycia!”
– Spokojnie Percy. Dostałem krótką wiadomość od bogów, ale na razie nic takiego się nie dzieje. Powinniśmy jak najszybciej odnaleźć drugi żywioł. – Słychać było, że ktoś podchodzi do drzwi. Szybko pobiegłam do domku Hermesa.
Pomieszczenie powoli pustoszało. Wiele z obozowiczów zostało już przydzielonych – najwyraźniej rano. Usłyszałam, że David został synem Apolla, a Nasha córką bogini Demeter, więc dostałam jej łóżko. Jednak na razie żaden z bogów, nie chciał oficjalnie ogłosić, że ja jestem jego córką. Było mi źle. Czyżby mój ojciec się mnie wstydził?
Uwaliłam się na łóżko i zaczęłam czytać książkę, którą przekazał mi Chejron.
Nagle do domku wbiegła podekscytowana Clara.
– Pan D. chce mnie widzieć! Powiedział, że to coś bardzo ważnego! – Clara nie czekając na moją odpowiedź, natychmiast wypadła z pomieszczenia.
„Co mogło się stać?” – pomyślałam i ponownie zagłębiłam się w lekturze.
Po chwili do domku wszedł Percy. Czy oni wszyscy mają jakiś problem? Głośno zamknęłam książkę.
– Szukałem cię, Alex. Miałaś być na treningu… – upomniał mnie, trochę rozzłoszczony.
– Ale go skończyłam. Czy człowiek nie może posiedzieć trochę w spokoju? Sam? – teraz i ja byłam zła. Nigdy nie lubiłam się kłócić. Zazwyczaj zachowywałam stoicki spokój, ale ostatnio marnie mi to wychodziło. Percy nadal stał w drzwiach. Wstałam z łóżka. Miałam już dosyć syna Posejdona – nie chciałam, żeby mnie niańczył, ani ciągle mnie szukał.
– Posłuchaj, mówisz do mnie, jakbyś był moim starszym bratem. – głos lekko mi się załamał. W tej chwili zauważyłam, że za chłopakiem stała Annabeth. Ja jednak nie zwracałam na nią uwagi – Rozumiem, że chcesz mi pomóc, ale bez przesady! Nie jestem twoją młodszą siostrą!
Percy zaniemówił na moment. A po chwili powiedział:
– Nawet nie wiesz co się szykuje. Nigdy się nie dowiesz, co przeżyłem będąc tutaj tyle czasu! Nigdy mi nie dorównasz!
– Jak możesz tak mówić! – Annabeth wreszcie się odezwała. Jej oczy były puste, jakby weź wyrazu. Chłopak odwrócił się w jej kierunku i wyszedł na podwórze.
Ani Annabeth, ani Percy nie odezwali się do mnie do kolacji. Wieczorem przybiegła do mnie Clara, czerwona od emocji.
– Alex, jestem córką Dionizosa! – ogłosiła.
– To świetnie – rzuciłam krótko, jednak w głębi serca cieszyłam się ze szczęścia przyjaciółki. Porwała swoje rzeczy z podłogi i zawołała:
– Przeprowadzam się do ojca!
Wyszła.
Wszyscy z naszego domku położyli się spać późno. Kiedy przebierałam się w piżamę, ze zdziwieniem zauważyłam, że rana po szczękach Ortrosa zrobiła się bardzo czerwona. Znów śnił mi się ten okropny sen i kończył się w tym samym momencie – lotem nad chmurami.
Nagle się obudziłam.
– Alex, wstawaj szybko! – Jane aż mną potrząsnęła – Obóz został zaatakowany!
Rzeczywiście, na zewnątrz było głośno. Słyszałam wybuchy, co jakiś czas zastały przerywane wrzaskami wystraszonych córek Afrodyty. Cały domek Hermesa stanął na nogi. Szybko przebrałam się. Wszyscy dobyli broni, ja założyłam sztylet od Chejrona. Wybiegłam na dwór. Po lewej stronie obozu dostrzegłam dzieci Aresa walczących z kilkoma minotaurami. Satyrowie zgarniali młodszych obozowiczów do swoich kryjówek w lesie. Wyglądało to strasznie i nie powiem, bałam się bardzo. Po chwili odnalazłam wzrokiem Annabeth.
– Jesteś cała? – wydusiłam.
– Mhm. Potwory zaatakowały obóz. Nie mam pojęcia, jak zdołały przejść linię, którą wyznaczała sosna Thalii. Już się to zdarzało, jednak tym razem nie mam pojęcia, czego od nas chcą.
W tym momencie rzuciła się na nas chimera. Miała tułów smoka, a łeb lwa. Walczyłyśmy z Annabeth ramię w ramię. Jednak widać było, dziewczyna że spędziła w tym obozie wiele lat. Kiedy potwór rzucił się na mnie, blondynka wbiła sztylet w jego klatkę piersiową. Potwór zamienił się w złoty pył.
I nagle wybuchł ogień.
Płomień „kierował” się w stronę lasu. Coś przemknęło mi przed oczami. To Percy pobiegł w tamtą stronę, by ugasić go wodą z jeziora. „Co ja mam robić?” – pomyślałam – „nie mogę pozwolić, by coś im się stało!” dlatego przemówiłam do ognia.
Wiem, że to brzmi dziwnie, ale tak właśnie zrobiłam. Zasyczałam w stronę płonienia. Słowa brzmiały jakbym mówiła „zostaw ich”. Ogień posłuchał. Po chwili znikł, jakby zapadł się pod ziemię
– Potwory wycofały się z terenu obozu! – usłyszałam tubalny głos Rogera. Stałam tak, oszołomiona pośrodku terenu obozu. Annabeth i Percy podnieśli się z ziemi i wpatrywali się we mnie. Po chwili, już nie tylko oni. Wszyscy patrzyli się na mnie, a właściwie na to, co było nade mną.
Annabeth zakryła usta ręką.
Końcówka po prostu GENIALNA! 😀
Ja to KOCHAM!!!!!!! ;*
PS.: Ona jest córką Hestii???
Końcówka dramatyczna (pozytywnie), ale w stosunku do powtórzeń (np. „las” w opisie snu) i literówek typu „pokarze” (od „pokazać”) można by użyć identycznego określenia, jednak w znaczeniu negatywnym. WYWAL TE „DODATKI” NA ZBITE PYSKI!!!
Fajne. Ale, literówki okropne, wywal je z tekstu.Pallas Ateno, przecież ona ma matkę jej ojciec jest bogiem.
Ach, no tak, zagapiłam sie. ;d xD
Fajne!!!
Ciekawe co będzie dalej :D:D ;]
Świetne. Tylko nie przerywaj w takich momentach! 😀
1. Ten sen na początku był straszny! Literówki, mało rozwinięte zdania i powtórzenia! Potem zdania są ładniejsze, lepiej opisują sytuacje i emocje. Widać, że pisałaś to w różnym czasie.
2. Percy nie był chwalipiętą i tak obrażalski, ale to najmniej mi przeszkadza 😉
3. Minotaur z dużej litery po pierwsze, a to, że był tylko jeden po drugie 😛
4. Kto jest jej ojcem do jasnej ciasnej??? Ten tytan z OO, ojciec Heliosa? Jakiś bóg z innej mitologii? Ares? Hades? Helios? NIE WIEM!
5. Jak jeszcze raz skończysz w takim momencie zabiję posiekam i zrobię potrawkę!
Boginko – ten sen pisałam jakieś pół roku temu!
Ale nie ma się co usprawiedliwiać – błędy są i nie zauważyłam ich kompletnie. Szczerze, to przeraziłam się jak jeszcze raz to przeczytałam i dopiero teraz je dostrzegłam. Poprawię się na pewno!
A odpowiedzi na Twoje czwarte pytanie pojawi się w następnej części, mam nadzieję, że przeczytasz! :3
Świetne, świetne, świetne ;).
Ale emocje! 😀