Witam was drodzy czytelnicy. Przed wami nowe wyjątkowe opowiadanie. Czemu wyjątkowe? Ma aż 5 narracji prowadzonych przez 2 bardzo różne osoby (no, może nie tak bardzo różne…), o różnych niepowtarzalnych stylach pisania. Oprócz mnie opko pisze jeszcze Sog. Ja poprowadzę narrację Rina i Mallory, Sog Dana i Leny, a razem Lisy . Zapraszam do lektury. Liczę, że z Piekielną Piątką będziecie się dobrze bawić. A części tego opka będą długie.
Myksa
Prolog:
Nad całym miastem górował gmach pięknej renesansowej neogotyckiej szkoły. Do głównego budynku prowadziła piękna droga. Na jej poboczu rosły stare jabłonie. Teren był ogrodzony wysokim złocistym murem. Na tym terenie znajdowały się cztery gmachy połączone podziemnymi tunelami. Dwa z nich były akademikami. Oczywiście męski i żeński oddzielnie. Stały przodem do drogi i były idealnym odbiciem. Mały budynek administracyjny wyglądał na lekko zaniedbany. Obrastały go pnącza winogrona. Sama szkoła była najpiękniejsza oraz największa. Miała kształt sześciokąta, w samy środku znajdował się okrągły dziedziniec. Niezwykle prestiżowa uczelnia. Devine Academy… Ale to nie jej wygląd czynił ją niezwykłą. To uczniowie. Utalentowani, bogaci… Oprócz normalnych klas w szkole jest klasa specjalna. To tej klasy uczęszczają uczniowie z ADHD i dysleksją. Tak w zasadzie niewielu wie czemu uczęszczają do tej szkoły… Naprawdę Ci uczniowie to herosi… To szkoły zostali sprowadzeni by chronić pewną piątkę. Przez 50 lat szkoła przygotowywała się do przyjęcia pięciu niezwykłych uczniów… Uczniów, od których będzie zależał los świata. Mają uchronić go przed przedwiecznym, pierwotnym złem, które powstaje na nowo. Złem starszym od bogów, tytanów, a nawet gigantów… Wyspecjalizowani nauczyciele, magiczna ochrona, klasa z herosami, zabezpieczone akademiki… Nadszedł czas by ściągnąć do szkoły piątkę. Rin Destroyed, Dan Gray , Mallory Desu, Lena Solis i Lisa Bookslover . Nie należeli do zwykłych ludzi… Zdecydowanie.
Wysoki mężczyzna odgarnął niebieskie (owszem) końcówki włosów z czoła. Spojrzał na swoją akademię.
-Już czas.- Wyszeptał… – Carl! Poślij po piątkę!
-Tak jest dyrektorze!
Jakiś czas później:
Przez dziedziniec Devine Akademy szło pięć osób. Chłopak z rozwianymi przez wiatr, czarnymi włosami i z dzikim błyskiem w pięknych, ciemnoniebieskich oczach. Był średniego wzrostu i był chudy. Tak w zasadzie to biegł, mamrocząc ,,spóźnię się…”. Kolejną osobą była zdecydowanie rzucająca się w oczy Gotka z czerwonymi włosami, sięgającymi jej aż do kolan. Miała kolczyka w nosie i toksycznie zielone oczy. Ludzie gapili się na nią, a ona nic sobie z tego nie robiła. Szła spokojnie, kołysząc się lekko w rytm piosenki, jaka dobiegała z jej słuchawek. Nieco dalej chłopak o czarnych włosach do szyi i mlecznych(?) oczach spoglądał na wszystkich z wyższością, przechodząc przez dziedziniec iście ,,arystokratycznym” krokiem. Patrzył na innych jak na zabawki. Na ustach miał chytry uśmieszek. Następna była niespokojnie rozglądająca się okularnica. W rękach trzymała książki. Ubrana była w mundurek. Brązowe włosy splotła w dwa warkocze. Z niepokojem patrzyła na Gotkę. Tuż obok niej przeszła, potrącając ją słodziutka ubrana na różowo blondynka. W pewnym momencie spojrzenia całej piątki skrzyżowały się. Ich los został przypieczętowany…
Rozdział 1:
Rin:
Dźwięk budzika przeszył ciszę. Dźwięk wydobywał się z legendarnej, niezniszczalnej starej Noki… Jedyny telefon jakiego nie rozwaliłem w przeciągu tygodnia… Eee… No dobra paru minut. Zwlekłem się z łóżka i ubrałem pośpiesznie. Włożyłem telefon do kieszeni bluzki. Wychyliłem się przez okno, opierając rękami o parapet. Parapet runął. Mało nie wyleciałem. Telefon wyleciał i runął na beton ulicy. Po chwili przejechała po nim ciężarówka… No cóż, właśnie zniszczyłem niezniszczalny telefon. Jestem Rin Destroyed i potrafię zniszczyć niemal wszystko… A w ogóle jak wyglądam? Mam czarne potargane włosy i ciemno niebieskie oczy z dzikim błyskiem. Jestem średniego wzrostu i kościstej budowy. Niektórzy sądzą, że jestem słodki. Mieszkam w sierocińcu. Nikt mnie nie lubi i jestem pośmiewiskiem sierocińca. Ale umiem się bić… Do mojego pokoju wszedł Damian. Mój największy wróg. Przymknąłem oczy. Na jego widok miałem ochotę rzygać.
-Nie mów, że zepsułeś parapet…
-Co Cię to?
-Ale z Ciebie ciota…- Nie przejąłem się tym specjalnie. Pokłóciłem się jeszcze chwilę z Damianem i zszedłem na dół, na śniadanie. Była jakaś ohydna breja. Praktycznie jej nie tknąłem. Po śniadaniu pani Carwer- wychowawczyni, zawołała mnie.
-Rin, mam dla Ciebie nowinę.
-Jaką prze pani?- Moje ADHD nie pozwalało mi ustać w spokoju.
-Nie wierć się tak!- Standard.- No więc posłuchaj… Osoba, która Cię tu zostawiła, dała mi bardzo dużo pieniędzy na twoją szkołę… Chciała byś poszedł do Devine Academy… Nawet jesteś już tam zapisany…
-Devine Academy? Tej super mega prestiżowej szkoły dla bogatych?- Skinęła głową. Zaniemówiłem z wrażenia. To nie możliwe! Nie możliwe! Ciekawe kim była osoba, która mnie tu zostawiła. Nienawidziłem jej z całego serca… A jednak okazało się, że coś mi zostawiła. Nie wiem co o tym sądzić…
-Ale super!
-Rin.- Złapała mnie za ramię.- Jeśli wylecisz, to przykro mi, ale nie jesteśmy w stanie Cię dłużej utrzymywać…
-A te pieniądze?
-Zostały wpłacone na konto szkoły.
-Rozumiem.- Pokiwałem głową i zacząłem skakać. Koniec ze szkołami z patologią… Ale, tam będą sami bogacze. Znów będę ofiarą… No i co z tego? Devine Academy oznacza awans! Ale muszę uważać, by mnie faktycznie nie wylano. Ogarnęło mnie przeczucie, że wszystko się zmieni. Poczułem w sobie dziwną energię. Wbiegłem do stołówki wrzeszcząc:
-Jadę do Devine Academy!- Wszyscy zaniemówili.
-To prawda.- Odparła pani Carver.- Rin, pakuj się. Wyjeżdżasz za pół godziny. Pobiegłem do pokoju i wtryniłem do małej walizki wszystkie swoje rzeczy. Nie było ich dużo. Do mojego pokoju wszedł Damian.
-Rin, daj dać Ci wpier*** po raz ostatni. Proszę…
-Spoko, tyle że to ja Cię rozłożę.- I zaczęliśmy się bić. Rozłożyłem go na łopatki, ale delikatnie. W końcu to nasza ostania bójka.
-Rin! Przyjechała po Ciebie taksówka!- Szczęśliwy zbiegłem z walizką, oczywiście wywalając się na schodach. Wsiadłem do taksówki. Ruszyła. W tej sekundzie zaczęło się moje nowe życie. Rin Destroyed pokaże jeszcze co jest wart. Przez całą drogę ciekawsko wyglądałem przez okno. Wiatr rozwiewał moje włosy. Na moich ustach jaśniał uśmiech. Z każdym kilometrem zostawiałem za sobą dawne troski. Nawet się nie spodziewałem, tego jaki los spotka mnie w Devine Academy.
Dan:
Nie mogłem spać. Obudziłem się około trzeciej i przez chwilę zastanawiałem się nad wzięciem tabletek nasennych. Ale po momencie namysłu nie zrobiłam tego. I tak na mnie nie działały. Do obudzenia się reszty domowników została mi kilka godzin. Po raz ostatni rozejrzałem się po pokoju sprawdzając czy niczego nie zapomniałam. Nagle zauważyłem dobrze sobie znanego misia. Przerażająca panda z małymi pazurami na łapkach. Na pyszczku miała kaganiec i wyglądała jak z piekła rodem. Dałem jej ją ponieważ na jej widok piszczała ze strachu. Nagle odruchowo zerknąłem w kierunku jej lóżka.
-Po co ja to robię.- szepnąłem cicho.
Na sam koniec zapakowałem nasze wspólne zdjęcie przy Statule Wolności. Zerknąłem na zegarek. Jeszce piętnaście minut. Szybo pobiegłem do łazienki. Po chwili spływała po mnie lodowata woda. Taki prysznic zawsze mnie otrzeźwia. May zawsze się z tego śmiała. Zerknąłem na jej szafkę. W dużym lustrze widziałem swoje odbicie. Podobno byłem bardzo przystojny. Długie czarne jak skrzydła kruka aksamitne włosy do ramion. Lekko okrągła twarz. Wielkie oczy z mlecznymi tęczówkami od białka oddzielała je czarna obwódka z kolcami do środka. Porcelanowa cera i ten chytry uśmiech. Nos delikatny i prosty.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Oni zwykle wstają pięć minut później. Szybko ubrałem się. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem tatę siedzącego na moim łóżku. W ręce trzymał maskotkę.
-Nie możesz tego zabrać.- powiedział stanowczo.
-Sam jej ją dałem.- zaprotestowałem z jak najbardziej stanowczym głosem.
-Skąd ten pomysł z prywatna szkołą. Matka nie chciała abyś tam trafił.- zarzucił mi.
-Nie znam jej. Do tego muszę stad wyjechać.- tłumaczyłem, niestety na mojej twarzy chyba było widać smutek.- To szkoła z internatem. Nie będę już dla WAS problemem.
Wyjątkowo mocno zaakcentowałem słowo „was”. Wyszedł nawet nie wysłuchując wszystkiego co mam mu do powiedzenia. Po momencie poszedłem na śniadanie. Dziewczyna taty gapiła się na mnie z tym przestrachem. Jej dzieci podobnie mnie obserwowały. Kiedy tylko to wredne babiszcze sobie poszło podniosłem nóż do chleba. Przez chwilę z szatańską miną trzymałem go skierowanego w ich stronę. Kidy ojciec spojrzał na mnie jakby nigdy nic ukroiłem sobie kawałek chleba. Po śniadaniu miałam dość tego wymuszonego uśmiechu. Od zawsze lubiłem prowokować ludzi. Nauczyciele nazywali to „znęcaniem się”. Po prostu stawiałem ich przed trudnymi decyzjami. Do tego mam duży wpływ na innych. Pomimo tego wszystkiego w każdej klasie to ja rządziłem. Mam taka jedna moc… Nagle wszystkie zdarzenia ostatniego półrocza mignęło mi przed oczami. Muszę stąd odejść.
***
Wreszcie wyjechaliśmy. Podczas drogi milczałem mając nadzieję, że ojciec nie zacznie rozmowy. Niestety nie miałam racji.
-Ta szkoła to nie jest najlepszy pomysł.- nagle dał mi nowa mądrość życiową.
-To moje decyzja.- wysyczałem.
-Nie odzywaj się tak do mnie.- rozkazał mi lodowatym tonem.- Nie po to wychowuję cię od szesnastu lat.
Wtedy postanowiłem nie odpowiedzieć. Po co mam mówić skoro on i tak mnie nie słucha.
-Odpowiadaj kiedy mówię.- rozkazał mi.
-Nie mam na to ochoty.- próbowałem się wykręcić.
-Jesteś już dorosły powinieneś ponosić cenę.- zaczął swoja znaną tyradę.- Masz już szesnaście lat. Ja w twoim wieku już pracowałem.- zerknąłem na licznik. Był korek więc praktycznie staliśmy. Do Devine Academy zostały jakieś dziesięć kilometrów. – Żyjesz jak w jakiejś bajce. Do tego po tym jak…
Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem. Niestety drzwi się nie otworzyły. Spojrzał na mnie z tym politowaniem.
-Zapomniałem. Należy pociągnąć dwa razy.-powiedziałem lekko zdenerwowana. Wtedy zmieniło się światło na zielone. Ojciec ruszył, a ja w ostatnim momencie zdecydowałem się. Po chwili lotu leżałam na chodniku. Niestety za moment mój kochany tatuś stał nade mną blady jak ściana z tą wściekłą miną.
-Co sobie myślałeś? Mogłeś sobie skręcić kark.- wrzasnął jak jakiś potępieniec. Szybkim ruchem pomógł mi wstać. Teraz powinienem przyznać, iż to nie był za dobry pomysł. Bolało mnie ramię i zdarłem sobie skórę z łokcia. Zaczął mnie oglądać jak kawał mięcha.- Wystawię ci zwolnienie z wychowania fizycznego. Masz szczęście. Wypaść z samochodu i tylko się obić. Tylko bluzka oberwała.
Pomógł mi wejść do samochodu. Przeparkował go na poboczne. Zanim zdarzyłem cokolwiek zrobić otworzył mój plecak. Leżał w nim dobrze wszystkim znana panda.
-Możesz ją sobie wziąć.- zadecydował wyciągając zdjęcie May z ostatnich wspólnych wakacji. Wyszła na nim świetnie.- To ty je zabrałeś. A tak długo go szukałem.- nagle pogłaskał je z taka dziwną czułą miną. Wiedziałem, że kochał May z całego serca. Zawsze byłem tym złym.
Rozejrzałem się. Zaparkowaliśmy koło jakiegoś gotyckiego domu. Stała pod nim jakaś dziwnie dziewczyn ubrana jak Gotka z czerwonymi włosami do tego jakiś facet z takim dziwnym makijażem. Dobiegli do mojego taty a ja zamknąłem drzwi. Po chwili musiał ich spławić. Wszedł do auta i podał mi nową bluzkę.
-Nie uwierzysz jacy wariaci chodzą po tym świecie. Jeszcze się upiera, że jesteś nienormalny. Wariat z tą pożal się świata córeczką. – komentował.- I przebierz się.
Kiedy tylko ściągnąłem podarte ubranie usłyszałem jego cichy pisk.
-Dalej się drapiesz. To taki paskudny nawyk.- skomentował.
W lusterku zobaczyłem o co mu chodzi. Kawałek ramienia był przeorany moim paznokciami. Zawsze jak się denerwuję to tak robię. Wciągnąłem bluzkę.
-Nie waż się tak więcej robić.- zakończył rozmowę. Do końca nie wiedziałem o co mu chodzi. O drapanie, wyskakiwanie z auta czy strasznie jej dzieci.- Nie mów o tym szkolonemu psychologowi.
***
Dojechaliśmy! Kiedy tylko stanął na parkingu wyskoczyłem z auta. Musiałem wysłuchiwać tych głupot. Dano mi klucz do pokoju i kazano niczego nie niszczyć bo rodzice zostaną nimi obarczeni. Kiedy miałem wyjść nagle jakaś dziwna blond pani złapała mnie za ramię.
-Jestem szkolnym psychologiem musimy porozmawiać.- wytłumaczyła w sekundę.
-Idę z nim.- rozkazał ojciec.
-Wolę z nim porozmawiać w cztery oczy.- powiedziała radośnie. Była ubrana w krzykliwy różowy komplet. Przez krótki naszyjnik z wielkich sztucznych pereł wyglądała jak świnia. Do tego ten jasny blond koczek.
-Dobrze. Czasami tak jest. Z młodzieżą trzeba rozmawiać.- dokończył za nią.
Jeszcze chwilę gawędzili jak to psycholog z psychologiem. Przy innych mój ojciec był taki miły. Podobno emanował empatią. Tak całą dawał na pacjentów w domu zostawała jej tylko tą wiedźmę i jej nieznośna bandę bachorów. Dawniej May była jego perełką tatusia. Była najpiękniejszą dziewczyną w całym mieście.
Nagle ktoś klepnął mnie w ramię. To była ta Pani psycholog.
-Porozmawiamy w moim gabinecie tam mam wszystkie twoje papiery.- rzuciła jakby nigdy nic.
Idąc tam zobaczyłem tą Gotkę na dziedzińcu. Przez chwilę się denerwowałem. Jak powie tej kobitce o skoku. I tak mam pełne akta, a coś takiego przeważy szalę. Na sto procent uznają to za próbę samobójczą. Nie, pewnie zapamiętali tylko mojego ojca. A jak nie to poproszę ją o nie mówienie nikomu. Mała perswazja. Zadrżałem ponieważ obiecałem sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię.
-Nie bój się mnie. Ja naprawdę nie gryzę.- zażartowała.
Kidy wreszcie dotarliśmy do jej gabinetu prawie umarłem z przerażenia. To było różowe piekło. Te okropne kociaki gapiące się na mnie z obrazków. Z boku stała oczywiście różowa sofa. Na środku przed oknem stało biurko, na którym leżała moja pokaźna teczka. Kiedy tylko usiadłem spojrzała na mnie tymi dziwnymi oczyma.
-Masz bardzo ciekawe akta. W ciągu pół roku wydano ci tyle zaświadczeń ilu w życiu nie widziałam. O niektórych nawet nie wiedziałam, że istnieją.- powiedziała takim słodkim głosikiem kręciła przy tym tak dziwnie głową.
Miłem ochotę wstać i powiedzieć jej prawdę.
-Wiesz po tym co się stało z twoją siostrą..- zaczęła pogadankę. To było za wiele. Nie słuchając jej wybiegłem z pokoju. Mam to gdzieś! Nie obchodzi mnie to co robią.
Dobiegłem do auta taty.
-Tak szybko.- zdziwił się.
-Kobitka nic nie chciała. Po prostu się przestawiła i powiedziała, że jak coś to mogę wpadać o każdej porze dnia i nocy.- skłamałem.
Spojrzał na mnie. Chyba nic nie wyczuł. Dostałem od niego walizki. Potem oczywiście musiał pomóc mi zanieść walizki. Rozejrzałem się po moim pokoju. Był dwuosobowy.
-Ciekawe z kim będę go dzielił?- szepnąłem bardziej do siebie niż do ojca.
Mallory:
Rozchyliłam powieki. Rozejrzałam się po czarno-czerwonym pokoju. Panował tu idealny, mroczny wystrój. Choć tak z zasadzie teraz były tu same meble. Wyjrzałam przez okno. Było jeszcze ciemno. Chyba jest ok. 4 nad ranem. Wstałam z łóżka. Spojrzałam na swoją czarną pościel w czerwone kropki, wyglądające jak plamy krwi. Podeszłam do lustra. Długie do kolan, czerwone włosy były w lekkim nieładzie. Toksycznie zielone oczy wydawały się świecić w ciemności. Nienawidziłam mych oczu… Od idealnie białej skóry twarzy odcinał się czarny kolczyk w nosie. Moje rzeczy były już spakowane w walizki. Oprócz sukienki, którą wybrałam wczoraj. Była bardzo ładna. Oczywiście gotycka (w końcu byłam Gotką). Oczywiście nie spakowane zostały jeszcze glany i szczotka. Chwyciłam tą drugą w dłoń i wzięłam się za czesanie. Zajęło mi to pół godziny. Potem ubrałam się w sukienkę.
-Panienka już na nogach?- Spytała moja służąca, która właśnie weszła. Pomogła mi wiązać gorset.
-Tak, muszę pożegnać się z Railym…
-Rozumiem.- Uważała, że moje rozmowy z Railym są bez sensu, skoro ten już nie żyje. To ja zabiłam! Do oczu napłynęły mi łzy. Szybko je jednak otarłam. Włożyłam glany, zawiązałam je i wyszłam z pokoju. W tym domu czas się zatrzymał. Gotycka willa przypominała raczej XVIII wiek niż XXI. Tak jak ustrój i domownicy. Jak z innej epoki. Ja, mój kot i służąca. I czasem tatuś. Tatuś był właścicielem wielkiej, słynnej firmy pogrzebowej i rzadko bywał w domu. Był wspaniałym człowiekiem. Dziś miał mnie zawieść do Devine Academy… Wyszłam z domu i ruszyłam na pobliski, opuszczony cmentarz, na którym spoczywał Raily. Po chwili doszłam na miejsce. Położyłam na piękny nagrobku różę.
-Witaj Raily.- Przywitałam się. Zabraniam wam się śmiać?! On mnie słyszy! Siadłam na nagrobku.- Tak jak mówiłam, dziś wyjeżdżam. Przyszłam się pożegnać. Przytuliłam się do zimnego marmuru, czując jego bliskość. –Przepraszam, za to co zrobiłam 4 lata temu.- Mruknęłam i znowu zaczęłam płakać. Szybko się jednak oponowałam i zaczęłam opowiadać o mojej nowej szkole Railemu.
-Mallory!- Usłyszałam znany mi głos.
-Tata?
-Wiedziałem gdzie Cię znaleźć, córeczko! Ależ ty wypiękniałaś!- Rzuciłam się na szyję. Tata nie zmienił się ani trochę. Wyglądał na jakieś 26 lat, ale miał więcej. Ubrany był w elegancki czarny garnitur. Na twarz opadały mu długie, czarne włosy. Spod nich widać było wesoło błyszczące czarne oczy otoczone gotyckim makijażem. Był tak samo kościsty, wysoki i blady jak ja. Pachniał śmiercią.
-Tatuś!
-Znowu obwiniasz się za jego śmierć? To nie była twoja…
-Wina? Oczywiście, że była. To ja go zabiłam, tato. To nie był wypadek!- Wrzasnęłam i wtuliłam się w jego garnitur.
-Wracajmy do domu.
-Dobrze.- Gadaliśmy spokojnie. Tata mnie rozumiał. Był tak samo szalony jak ja. Doszliśmy to domu. Stanęliśmy w ogrodzie, kiedy na drodze jakiś przygłup wyskoczył z samochodu…
-O boże…- Mruknęłam.- Co za mało inteligentna próba samobójcza.- To przygłupa podjechał samochód, z którego wcześniej wyskoczył i wyszedł z niego jakiś pan. Pomógł mu wstać. Okazało się, że niedoszły samobójca jest całkiem przystojny…
-Pomogę temu panu.- Mruknął tata.- Nie, chłopak nie był bliski śmierci. Nie potrzebuje naszych usług.- Powiedział i mrugnął do mnie. Pan pomógł wsiąść chłopcu do samochodu.
– Przepraszam! Czy pański syn nie potrzebuje pomocy?- Spytał tata.
-Nie.
-Wyskakiwanie z samochodów jest nienormalne.
-Nienormalny to jest tamta panienka.- Wskazał na mnie.
-Moja córka? Co jest nienormalnego w rozmawianiu z grobami?
-Jestem doktorem, miałem dodatkowe studia z psychologii. Gadanie z grobami nie jest normalne.
-Normalność to pojęcie względne. Ja jestem dyrektorem zakładu pogrzebowego. Miło mi Pana poznać.
-Mam własne kliniki.- Tata wręczył mu kartę rabatową.
-Miło mi będzie pana gościć, gdy pan umrze.- Uśmiechnął się do niego. Tamten facet spojrzał na tatę jak na wariata i wsiadł do samochodu. Ja gapiłam się na niedoszłego samobójcę. Miał zirytowaną minę. Był słodki. Pomachałam mu, ale tego nie zauważył.
-Nieładnie to tak przerywać w połowie rozmowy!
-Hehe…- Zaśmiałam się.
-Chodźmy po walizki.- Po chwili siedzieliśmy w samochodzie.
-Jedziemy do nowej nowej szkoły, kochana.- I uśmiechnął się promieniście. Ja miałam mieszane uczucia. Ludzie za mną nie przepadali, ale ja zawsze miałam ich w głębokim ciemnym miejscu. A co jeżeli w szkole będą mundurki?
Parę godzin później byliśmy na miejscu. Szkoła robiła monumentalne wrażenie. Nie miałam jednak czasu się jej przyglądać gdyż podbiegł do nas pewien mężczyzna. Miał niebieskie włosy do ramion i podobne do moich toksycznie zielone oczy. Ubrany był w dziwny ciemno niebieski strój stylizowany na dawne czasy. Na jego twarzy gościł uśmiech.
-Tana… Znaczy pan Desu! Jak dawno się nie widzieliśmy.
-Witaj Faust. Jak uczniowie?
-Pod koniec zeszłego roku znowu wysadzili toaletę…
-Tak to i bywa. Poznaj moją córkę Malory. – Ujął moją dłoń i ją ucałował.
-Malory, to jest pan dyrektor Faust Cross.
-To jest dyrektor?- Spytałam zaskoczona.
-Tak. Jestem dyrektorem ślicznotko.- Uśmiechnął się powalająco. Myślałam, że dyrektorzy to z reguły stare dziady. Potem pan Faust zaprowadził mnie do akademiku. Mój pokój był 3 osobowy. Ciekawe z kim będę go dzielić? Tata rozmawiał jeszcze chwilę z niebieskowłosym. Wydawało się, że są przyjaciółmi. Usłyszałam:
-Powiedz jej prawdę gdy nadejdzie czas. Powiedz jej prawdę o mnie i o tobie. O nich i o niej. Kiedyś musi się dowiedzieć.
Hmmm… Ciekawe o czym?
Lena:
Dziś miałam jechać do szkoły. Pierwszej w moim życiu. Od zawsze uczyłam się w domu. Oczywiście miałam przyjaciół. Najczęściej spotykam ich w wakacje. Do tego pisałam listy, maile i gadałam przez telefon lub gg. Ale to nie zastąpi kontaktu z innymi.
Byłam spakowana i gotowa do drogi. Ale miałam tam pojechać z mamą. Ona jest modelką, aktorką i piosenkarką. Dzięki niej znam wszystkich. Nawet raz pracowała z Bartonem. Mam autograf Deppa. Jak byłam mała nie podróżowałam z nią. Ale od dziesięciu lat jestem z nią „w trasie”. Teraz mam szansę stać się normalną nastolatką.
Niestety mam pewien problem. Nie mam pomysłu w co sie ubrać. To jest mój pierwszy dzień. Miałam się wryć wszystkim chłopakom w pamięć. Te ubrania, które mam są niemodne. I to od czterech godzin.
Stanęłam przed lustrem i zaczęłam czesać moje długie blond włosy. Ta czynność zawsze mnie uspokaja.
Mam na ich punkcie fioła. Jak ktoś je tknie to już po nim. Sama o nie dbam.
Nagle wpadłam. Pobiegłam do pierwszego lepszego sklepu z ubraniami. Stanęłam na światłach. I przeżyłam szok. Do ręki wpadała mi nokia. Zerknęłam w górę i zobaczyłam chłopaka. Całkiem fajny. Niestety nagle zleciał na mnie parapet. Cudem nie zabił mnie. Zrobiłam wielkie zakupy. Pobiegłam do domu i spakowałam je do walizki.
Byłam gotowa od czterech godzin jak nagle do pokoju wpadła mama.
-Słoneczko szczęście moje. Jak dobrze, że zdałaś tak dobrze te egzaminy.- pochaliła mnie.
Jestem do niej podobna. Te same oczy koloru bursztynu, pełne usta i delikatne rysy. Można nas uznać za klony.
-Będę za tobą tęsknić. Dzwoń przynajmniej raz dziennie. -nakazała mi.
-Będę, nie martw się.- odpowiedziała.- Aż cię doprowadzę do bankructwa.
Wyszłyśmy z hotelu.
***
Szkoła była ładna. Widać, że trzyma poziom. Na korytarzu popchnęłam lekko jakąś kujonkę. Do tego zobaczyłam najprzystojniejszego chłopaka na świecie. Dzień był piekny.
Lisa:
Dookoła mnie leżały podręczniki. Czytałam je chyba 10 raz. Nawet mama stwierdziła, że to już przesada. Nie prawda. Wiedza to podstawa. A skąd ją czerpać jeśli nie z książek? Dzięki temu, że ciągle kuję dostałam to stypendium i dostałam się do Devine Akademy. Mama była dumna. Kim jestem? Jestem Lisa Bookslover. Mam brązowe włosy, które splatam w warkocze i szare oczy. Oczywiście noszę okulary. Jestem cichą i miłą dziewczyną. Do pokoju weszła mama. Była mało znanym naukowcem. Tak jak i tata.
-Lisa… Znowu się uczysz? Może włączyłabyś komputer, jak normalni homo sapiens?
-Nie mamo. Muszę wykuć ten podręcznik na pamięć.
-Kochanie… Nie musisz…
-Muszę mamo!- Spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.
Po dwóch godzinach musiałam porzucić naukę i wziąć się za pakowanie. No, ale w końcu pakuję się, bo jadę do Devine Akademy.
Ciekawe czy znajdę tam jakiś przyjaciół… Mam nadzieję. Jak się spakowałam włączyłam na chwilę komputer. Nie umiałam się nim obsługiwać, więc poprosiłam mamę by włączyła mi stronę akademii. Włączyłam listę mojej klasy. Miało być nas 15. W oczy wpadło mi kilka nazwisk. Desu to przecież po japońsku śmierć. Jestem ciekawa osoby, która je posiada.
Potem musieliśmy już jechać. Byłam bardzo podekscytowana. Gdy dojechaliśmy na miejsce byłam zachwycona. Co prawda gdy gnałam do biblioteki ktoś na mnie wpadł, ale co tam? To najpiękniejszy dzień w moim życiu.
świetne 😀 najlepsze dzisiaj opo
Strasznie mi sie podoba :), a nawet bardziej Super pomysł ale wytłumaczcie mi jedno jak budenek może być renesansowy neogotycki? tak z ciekawości
Przepraszam poprawiałam opis i przez przypadek nie wyciełam Renesansowy.
Fajne – wreszcie jakieś normalne opko . Jak mam pomóc w czymś (fabuła, dialogi, śmieszne teksty, moje wspaniełe „Ja” jako któraś z postaci 😉 ) – piszcie
Ale zabiję, zatłukę, zrzucę Gofrową Plagę na Sog:
” Do tego pisałam listy, maile i gadałam przez telefon lub gg. Ale to nie zastąpi kontaktu z innymi.”
Grrr, gg jest poza polską nieznane. Tak na przyszłość – napisz że np. przez Jabbera, i objaśnij, że to coś w stylu gg, bo błąd razi oczy.
Czekam na kontynuację.
GENIALNE!!!!! BOSKIE! HEROSOWE! KIEDY CD?!
Powtórzenia, błędy językowe („posiadać nazwisko” zamiast „nosić”) i literówki („kidy”) mogą się schować przy tej fabule! Normanie od zmian narracji dostaję wścieku, ale teraz… SUPER! No i długość słuszna… I brak „ulubionego tematu Myksy” (jak na razie).
WIELKI PLUS!!!
Stawiam temu opowiadaniu 6+. 😉 😀
Geniusz! Uwielbiam Was! Opowiadanie jest tak cudowne, ze brakuje mi już odpowiednich określeń… Matko, po prostu zaniemówiłam… Minusem są tylko powtórzenia, literówki i błędy językowe. Ale to nie ważne. Ważne jest to, ze oto na naszych oczach rodzą się PRAWDZIWE PISARKI! 😀
Fajne ale są powtórzenia
Arachne co miałaś na myśli pisząc,, ulubiony temat Myksy”? Bo nie wiem, że o który z mych ulubionych tematów Ci chodzi 😉
Jezu, ile tu jest błędów! Przepraszam was (za korektę odpowiadam ja). No cóż ciężko ogarnąć wszystkie błędy w tak długim tekście. I znowu rozwalilo akapity… Ale nie jest tak tragicznie.
W imieniu swoim i Sog dziękuję za wszystkie miłe słowa. Staralysmy się. 😀
„Ulubiony temat Myksy”= Wątek M+L w PŚII
To akurat nie jest mój ulubiony temat 😉
Co się tak wszyscy czepiacie? Trzeba być tolerancyjnym 😉
I ja jestem tolerancyjna.
Dopóki mi się nie wyjeżdża z „wÓjkiem Palikotem”.
PS: Sorry, że ostro, ale jestem przeczulona i wściekła. Troll attack. Again.
Opowiadanie super , brawo dziewczyny ! Czekam na CD !
* Mam pytanie do Myksy , oglądałam ostatnio Death Note i teraz rzucił mi się w oczy twój awatar , czy to przypadkiem nie jest L ? ;>
Owszem, na moim avku jest słodki I wspaniały L 😀
A na moim avku jest L przytulający truskawkę! :3
NIE MOGĘ Z SIEBIE SłOWA WYDUSIć Z ZACHWYTU!!! NA 10 PUNKTÓW MACIE 1000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000[…]000000000 SUPER!!!
potwierdzam chione
Świetne!!! Żałuje że wczoraj nie przeczytałam 😉
Jedyne ale to literówki. Kilka razy na nie wpadłam.
A i jeszcze jedno. Bardzo odpowiednia długość 😀
Jest co poczytać.
Brak słów… Zakochałam się w tym!
Co tu dużo mówić?! GENIUSZ!!!
Tak wspaniałe, że mam ochotę przeczytać to jeszcze raz! 😀 Piszcie szybko cd, błagam na kolana z twarzą wbitą w podłogę i bijąc pokłony waszemu geniuszowi! 😀 😀 😀 😀 😀
Genialny pomysł! Wolę Rina od Dana, choć współczuje temu ostatniemu. W ogóle cała piątka jest nieźle porąbana ( i co z tego? Mi się to podoba)
Parę literówek rzeczywiście było.
Zatkało kakao. Chcę więcej!!!
UWAGA!!!
Jeśli nie napiszecie szybko kolejnej części przywiążę was do krzeseł, usadzę przed kompem i będę stała nad wami tak długo, dopóki nie wyciągniecie ze swoich zmysłów pisarskich kolejnej części!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bez odbioru. 😀 😉
Och! To jest świetne! Fajny klimat. Rozumiem Dan’a. Prowokacja uzależnia. Rin też jest świetny. Trzeba mieć wielki talent, żeby zniszczyć nie zniszczalną Nokię… Chociaż mi też się to udało… :S Czerwone włosy do kolan? Bosko! Uroczy klimacik ma Malory w domu. C: