Jest to moje pierwsze opowiadanie na tym blogu, ale mimo to proszę o konstruktywną krytykę i rady co do pisania. Jeśli stwierdzicie, że jest to straszne i nie powinnam pisać dalej piszcie. 😉 Wiem jest to na razie mało oryginalne, ale później to się zmieni. Chcę zadedykować te wypociny Bogince, Chione i Thalixd.
Akcja dzieje się po Zagubionym herosie.
Życzę miłego czytania. Nadin 😀
Schodziłam powoli po schodach i jak zawsze, kiedy byłam sama rozmyślałam o mamie. Jednak nie tak jak większość nastolatek:, „Kiedy mi kupi tą torebkę?” lub „Czemu mi nie pozwala chodzić na filmy od 16 lat, skoro mam już 15?!” Nie, nie raczej gdzie ona jest i kim jest, bo nawet tego nie wiedziałam…
-Melanie!- z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego przyjaciela Stevena-co tak się wleczesz?!
He, He i kto to mówi? Ktoś, kto niby kuleje, ale gdy zobaczy pizzę to potrafi pobiec na drugi koniec USA. Dobre sobie…
Steven to specyficzny chłopak, chodź właśnie za to go lubię. Jest bardzo wysoki i przeraźliwie chudy. Ma włoską urodę, czyli ciemną karnację, głębokie brązowe oczy i starannie przystrzyżoną kozią bródkę. Ma też swoje dziwactwa, w tajemnicy zjada metalowe puszki lub zdarza mu się beczeć… Hmm , każdy coś tam ma.
Przyśpieszyłam kroku i zaraz byłam koło niego:
-Cześć!- Powiedziałam wesoło.
-Cześć.
-Chodź- pociągnęłam go w stronę pokoju wspólnego, jedynego przytulnego i w miarę przyjemnego pomieszczenia w naszej wspaniałej szkółce, Yancy Akademy. Jest to miejsce dla dzieciaków z problemami, które wylewają z innych szkół. Mój ojciec robił wszystko, żebym tu nie trafiła. Ja jednak trochę przesadziłam, a policja nalegała… Nie mam tu zbyt wielu przyjaciół, nie, że jestem jakimś samotnikiem, po prostu tu chodzą dziwni ludzie (uwierzcie, Steven jest z nich najnormalniejszy).
Mój ojciec (teraz coś o nim) to zapalony przyrodnik, obrońca praw zwierząt i genialny profesor. Jest bardzo inteligentny i wrażliwy. Może właśnie to sprawia, że wybaczył mamie… Bo ja nie i nigdy jej nie wybaczę, że nas zostawiła!
Steven już wyjął i zaczął przekartkowywać „Mitologię grecką”, szukając zapewne informacji na kolejną „lekcję” dla mnie. Udręka!
Przechodziliśmy właśnie koło łazienki, a, ponieważ rozbolała mnie głowa to zdecydowałam, że tam wejdę.
-Steven-powiedziałam- szykuj tą nudę a, ja pójdę na sekundkę do łazienki.
-Co? Aaa. Spoko…- wymruczał zaczytany.
Weszłam, więc do ohydnej wyłożonej, biało-różowymi kafelkami damskiej łazienki. Podeszłam powoli do wyszczerbionej porcelanowej umywalki, odkręciłam niebieski kurek i popryskałam się zimną wodą. Spojrzałam w lustro swoimi przenikliwymi, zimnymi, szarymi oczami i zobaczyłam piegowatą dziewczynę z burzą kasztanowych włosów na głowie, którą oczywiście byłam ja. Miałam delikatny rumieniec, który pojawiał się zawsze, kiedy głowa dawała się we znaki. Tym razem był to jednak inny ból niż zwykle, spowodowany wewnętrznym niepokojem. Coś się miało wydarzyć, coś niedobrego…
-Mel-zawołał Steven jednocześnie wyrywając mnie z odrętwienia-znalazłem!
Wyszłam szybko z łazienki i dołączyłam do przyjaciela. Poszliśmy dalej ku pokojowi wspólnemu.
Otworzyłam wielkie drewniane drzwi prowadzące do pomieszczenia. Weszliśmy do środka, ściany wewnątrz były pomalowane na łagodny beż, a podłoga wyłożona ciemnymi panelami. Wielkie drewniane okna przysłaniały ciężkie bordowe zasłony, wszystkie fotele i kanapy zostały obite brązową skórą. W kominku tańczyły wesoło pomarańczowo- żółte płomyki. Było pusto i cicho.
Walnęłam się na fotelu najbliżej ognia, ponieważ temperatura nie była zadawalająca dla takiego piecucha jak ja. Steven usiadł w fotelu obok i zaczął lekcję. Pokazał mi obrazek przedstawiający kilku ludzi w greckich strojach i z dziwnymi przedmiotami w rękach. Byli to zapewne bogowie olimpijscy, na, których punkcie Steven miał świra.
-To jest Atena- Steven wskazał na dumną kobietę w hełmie na głowie i z sową na ramieniu.- bogini mądrości, rzemiosła i sprawiedliwej wojny. Czujesz coś?
-Nie, nie!- odparłam zaskoczona- a, co niby miałabym czuć?
-Ach… Nie, nic, nieważne- odpowiedział chyba zawiedziony-jedziemy dalej.
-A to jest Afrodyta- wskazał na piękną blondi, w różowej sukience z Gołębiem na ramieniu- pani miłości i piękna…
-Oh to tak jak Kelly- wtrąciłam, Kelly to szkolna gwiazda, która uważa, że Justin Bieber jest świetny (tak, tak głupiutka) – róż, makijaż i miłość.
-Co? Co ja?- usłyszałam znienawidzony głos zza pleców a, przecież byliśmy sami!
-Spadaj stąd- wysyczałam do niej, a mój przyjaciel podał mi ukradkiem za plecami coś ostrego.
-Steven, po co się wysilasz?- ignorowała mnie- ona tam nawet nie dojedzie, a co dopiero mówić o uznaniu. Ja już się o to postaram!
Nagle mój ból głowy się niesłychanie nasilił, a Kelly zaczęła się przemieniać. Jej brązowe loki się napuszyły i naelektryzowały, piwne oczy stały się czerwone, a czarujący uśmiech zmienił się na wampirzy. To nie wszystko, jedna z jej nóg była teraz spiżowa, a druga kozia?!
Instynktownie wyjęłam ostry przedmiot, który okazał się błyszczącym sztyletem z rączką wysadzoną bursztynami. Był piękny. Spojrzałam na Stevena, który również wyjął broń, ale to coś innego mnie w nim bardziej zdziwiło. Tam gdzie powinny być nogi, miał teraz włochate kozie kończyny z kopytami. Dzisiaj już mnie nic bardziej nie zaskoczy…
Walczmy!- wykrzyknął mój przyjaciel.
Chcesz ze mną walczyć?- zaszczebiotała Kelly- usiądź sobie lepiejw fotelu i zaczekaj na mnie. Bo chyba nie chcesz zrobić mi krzywdy, prawda?
Steven jakby w transie zrobił to, co mu kazała, mrucząc coś o tym, jaka ona jest piękna. Stwierdziłam, że, nie ma co na niegoliczyć. Spojrzałam na brązową bransoletkę z metalową sową i jeleniem, którą podobno zostawiła mi mama i wyszeptałam „Gdziekolwiek jesteś, proszę pomóż mi”. Ku własnemu zdziwieniu usłyszałam w głowie piękny, melodyjny głos „Nie bez przyczyny obdarowałam cię darem widzenia w ciemności, córeczko”. No przecież! Podbiegłam szybko do wyłącznika i zapadła ciemność. Ja jednak widziałam wszystko idealnie.
Wykonałam najciszej jak potrafiłam parę kroków w kierunku czerwono-okiej dziewczyny i dźgnęłam ją sztyletem w brzuch a, ona rozsypała się w złoty proszek. Skierowałam się w stronę Stevena pogrążonego w transie.
-To ja już nic z tego nie rozumiem-wymruczał.
-Może mi coś wyjaśnisz?- krzyczałam- bo to JA jak na razie nic z tego nie rozumiem.
Usiadłam na sofie, łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły kapać na zieloną bluzę Abercrobie.
-Ja ją zabiłam –zaszlochałam.
-Wcale mnie nie zabiłaś- usłyszałam- teraz to ja cię zabiję, kwiatuszku.
Przystawiła mi swoje ostre jak brzytwa pazury do gardła, już miał zadać ostateczny cios, kiedy rozpadła się w złoty pył. Gdy opadł zobaczyłam dziewczynę ze sztyletem podobnym do mojego i chłopaka ze złotym mieczem, oboje się uśmiechali.
Chłopak mógł być w moim wieku, czyli ok. 15 lat. Był szczupły, wysoki i ładnie umięśniony. Jego włosy były rozczochrane, a oczy błyszczały w blasku ognia. Miał jasną karnacje i wąskie, kształtne usta. Na sobie miał fioletową koszulkę, dżinsy rurki i Conversy. Był bardzo przystojny…
Dziewczyna wyglądała na starszą ode mnie, gdzieś tak na 17-18. Była bardzo ładna. Miała szczupłą figurę i była wysoka. Jej kręcone, blond włosy były spięte w koński ogon, a w ręku trzymała czapeczkę Jankesów. Patrzyłyśmy na siebie takimi samymi szarymi oczyma, próbując się przeniknąć. W końcu powiedziała:
-Cześć, jestem Annabeth, a to jest Jason. Musimy się stąd szybko zwijać.
Plus za długość [widzicie ludki? da się!]. Opisy były piękne, dosłownie miałam to wszystko w głowie (fakt, występowały powtórzenia typu „była…była” i „miał… miał”, ale lać to). W dwóch miejscach coś zjadło myślniki przed wypowiedziami, lecz mam prawo podejrzewać, iż odpowiada za to blog.
Ogólnie bardzo dobrze jak na pierwszy raz.
POWODZENIA!
Dokladnie. Jak powiedziala Arachne byly bledy, ale kitowac to! Czekam na CD
Hm… jak powiedziała Archane były powtórzenia. Zauważyłem także parę błędów. Primo – „He, He” po przecinku nie pisz z dużej litery, chyba, że jest to nazwa własna, imię, itp. Secundo „Melanie!- z zamyślenia” myślniki zawsze oddzielaj spacją. Chociaż moze za bardzo się czepiam 😉 Opisy genialne. Jednak… wykorzystałaś dużo faktów z PJ i ZH. Nie mam nic przeciwko, ale rozwiń ten pomysł już z własną inwencją. Długość odpowiednia.
Na przyszłość życzę szczęścia i powodzenia.
Tak wiem,znalazło się tu dość dużo powiązań z ZH czy PJ, ale postaram się to poprawić! Mam nadzieję, że ci to zbyt nie przeszkadzało 😉
Niezłe. O wiele lepsze od mojego pierwszego „dzieła”.
„He, He i kto to mówi? Ktoś, kto niby kuleje, ale gdy zobaczy pizzę to potrafi pobiec na drugi koniec USA. Dobre sobie…
Steven to specyficzny chłopak, chodź właśnie za to go lubię. Jest bardzo wysoki i przeraźliwie chudy. Ma włoską urodę, czyli ciemną karnację, głębokie brązowe oczy i starannie przystrzyżoną kozią bródkę. Ma też swoje dziwactwa, w tajemnicy zjada metalowe puszki lub zdarza mu się beczeć… Hmm , każdy coś tam ma.”
Rozwaliło mnie to 😀
Czy zawsze, gdy autor opowiadania prosi o krytykę, to opo musi być ŚWIETNE???????????!!!!!!!!!!!! Ludzie, zmieńcie nawyki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Co tu dużo powiedzieć?
Bardzo dobra premiera
Podoba mi się! 😀
Nie uwierze ci to jest twoje pierwsze opowiadanie! TO jest świetne, wciągnęło mnie jak niewiem, czekam na następną część i inne twoje opowiadania 😀
Pierwsze opowiadanie? Nie możliwe, za dobra jesteś
Dzięki wszystkim za komentarze 😉 Jeśli chodzi o błędy to wybaczcie (mam dysekcje) A co do powtórzeń postaram się je zredukować, bo sama wiem jak przeszkadzają w czytaniu.
* dysleksję
sami widzicie 😉
Ja mam jedno zastrzeżenie: dwa razy zabijają tego samego potwora? Poza tym bardzo fajne. 😀
Magiap, czyłaś ZH? W każdym razie (jak już wspominałam) akcja dzieje sie właśnie po wydażeniach opsanych w tej książca, a że tam potwory po ich zniszczeniu zaraz się odtważają w moim opku też. 😀
Extra 😀 Bardzo mi się spodobało, choć „fundamenty” tego opowiadania są standardowe 😀 Przyciągneło mnie najbardziej imie bohaterki- ponieważ sama tak mam na imię, ale wersji spolszczonej
(Melania) Jeszcze raz, TO JEST ŚWIETNE 😀 Z NIECIERPLIWOŚĆĄ czekam na ciąg dalszy 😀 (który NAPEWNO nastąpi) ;D
Jak na pierwszy raz nieźle.
Jak na pierwszy raz opowiadanie jest niesamowite. Ma ciekawie rozwijającą się akcję i fabułę. Jestem pełna podziwu dla ciebie za tak wspaniałe opko. Czekam na CD!
Dziękuję za dedykacje ;* Po raz pierwszy je od kogoś dostałam : )) .
Co do opowiadania, jest trochę krótkie, ale mnie się podoba. W niektórych miejscach jedynie brakuje przecinków albo spacji, błędów ortograficznych nie popełniasz.
Czekam na ciąg dalszy! I przepraszam, że wcześniej nie udało mi się Twojego opowiadania skomentować.
Nic nie szkodzi Thalio :* A dedykacja, za fajnie spędzony „wspólnie” sylwester (na kurniku), pamiętasz?
Wspaniałe opowiadanie! Kłaniam się nisko i dziękuję za dedykę. Sorry, że tak późno, nie wiem jak mogłam przeoczyć takie cudowne, opko i w dodatku z dedykacje for me. Następnym razem będę uważniejsza 😉 :D.