Przez całą noc nic się nie wydarzyło, więc Adam miał dużo czasu na rozmyślanie nad całą sytuacją. Chłopak nie miał pojęcia, dlaczego ktoś miałby atakować jego przyjaciół. Kim byli herosi, którzy ich napadli? I dlaczego akurat w tym domu? To wszystko bez sensu, pomyślał Adam, bezmyślnie obracając w ręku swój dziennik. Nagle, chłopak poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił głowę i spojrzał na Johna.
– Połóż się, jesteś zmęczony, stanę na warcie.
– Może masz rację- niechętnie zgodził się Adam i ułożył się na podłodze- Obudź mnie, gdy tylko coś zacznie się dziać.
– Nie, zabawię się w bohatera i sam uratuję was wszystkich- zadrwił John. Adam uśmiechnął się i zamknął oczy. Przez długą chwilę nie mógł usnąć, ale w końcu zapadł w pełen koszmarów sen.
***
Odziany w czarną zbroję wojownik spoglądał na dom, w którym, jego zdaniem, jak szczury gnieździło się czworo herosów. Wojownik uważał, że powinni wyjść z domu i z dumą spojrzeć śmierci w oczy. Chłopak ściągnął swój hełm i podał go jednemu ze swoich ludzi. Długie, czarne włosy opadły na jego ramiona. Wiedziony jakimś instynktem przeniósł wzrok na okno, które znajdowało się na najwyższym piętrze. Przez ułamek sekundy dostrzegł sylwetkę jednego z obrońców, który po chwili zniknął z jego pola widzenia. Już tylko ta czwórka dzieliłą go od odnalezienia nici, a wtedy nikt go już nie powstrzyma, nawet Chejron …
***
Adam otworzył oczy i usiadł na ziemi. Miał taki okropny sen. Śniło mu się, że wraz z trzema towarzyszami jest uwięziony w jakimś starym domu, który otaczają hordy wrogich herosów. „To tylko sen”- powiedział sobie Adam, rozglądając się po pokoju. Kawałek od niego spał John, Mason i Ted stali przed oknem, czujnie przyglądając się podwórzu. Dopiero po chwili Adam zauważył stare, drewniane, pełne pajęczyn ściany i zdał sobie sprawę, że to nie sen. To czarna, ale prawdziwa rzeczywistość. Chłopak jęknął w duchu. On i jego przyjaciele znajdowali się w sytuacji bez wyjścia. Otoczeni ze wszystkich stron, pozbawieni nadziei na pomoc, byli zdani tylko na siebie i na litość swoich oprawców, na którą raczej nie mogli liczyć…
Kolejne godziny mijały przyjaciołom w ponurym milczeniu. Było już około południa, a żaden atak nie nastąpił. Adam ze złudną nadzieją myślał, że ich wrogowie się wycofali, ale gdy tylko spoglądał do okna, nadzieja ta pryskała jak mydlana bańka. Z biegiem czasu, coraz więcej wrogów wychodziło ze swoich namiotów, zbliżając się do domu i prowokując ich mieszkańców do podjęcia walki. Gdy jeden z nich podszedł za blisko, Mason szybko otworzył okno i poczęstował przeciwnika strzałą z łuku, co skutecznie odstraszało resztę wrogów przed zbytnim podchodzeniem do domu. Czas mijał, a atak nie następował.
Adam był coraz bardziej zdenerwowany. Wiedział, że prawie nie mieli jedzenia. Na obiad zjedli kilka kromek twardego chleba, popitego wodą mineralną. Ted i John, synowie Hermesa, podobni do siebie niemal jak dwie krople wody, starali się polepszyć nastroje, opowiadając masę kawałów. Wystarczyło tylko spojrzeć na ich twarze, by dostrzec w ich ciemnobrązowych oczach coraz większą bezradność. Bracia różnili się od siebie tylko jednym- dużą blizną na policzku Johna, pamiątce po walce z potworami. Zawsze, gdy tylko był podenerwowany, znamię przybierało białą barwę. Adam pierwszy raz widział, by blizna Johna przybierała aż tak chorobliwie białą barwę. Obaj chłopcy byli wysokimi, chudymi herosami, znakomicie posługującymi się mieczami i włócznią. Bliźniacy, jak przystało na synów Hermesa, byli wybornymi złodziejami, potrafili ukraść niemal wszystko, niemal każdemu. Byli też przyjaciółmi Adama, który już nieraz dziękował Hermesowi, że obdarzył swoich synów tak znamienitym kunsztem złodziejstwa.
Mimo, że Adam bardzo lubił Johna i Teda, to jego najlepszym przyjacielem od zawsze był Mason. Mason, syn Appolinna był niskim i piekielnie szybkim herosem. Chłopiec miał długie, jasne włosy, opadające mu niemal do ramion, błękitne oczy, śnieżnobiałą cerę i delikatne rysy twarzy. Jego ramiona były silne i muskularne od naciągania łuku, palce były pełne małych ran i blizn. Ukochany łuk Masona był od niego niewiele mniejszy, ale chłopak nie miał najmniejszych trudności z mistrzowskim posługiwaniem się nim. Łuk ten, został stworzony z hebanu. Był śmiercionośną bronią, o czym przekonali się wrogowie herosów. Od wczoraj, łuk pozbawił życia już dwóch napastników.
Adam przyglądał się twarzom swoich towarzyszy. Choć ich twarze tego nie pokazywały, w głębi duszy obwiniali go, o położenie w jakim się znaleźli. Adam przyznawał im rację i wiedział, że jeśli komukolwiek z nich coś się stanie, będzie się winił do końca życia.
Mason intensywnie wpatrywał się w łuk, jakby zbierał myśli. W końcu przeniósł wzrok na Adama i zapytał :
– Ten heros, który wczoraj do nas mówił… Jego głos nie wydaje ci się znajomy?
Adam zamyślił się. Rzeczywiście, słyszał już tego głos. Tylko gdzie i u kogo? Zresztą, miał teraz ważniejsze sprawy na głowie.
– Masz rację- odparł krótko Masonowi i znów zaczął się zastanawiać nad najważniejszą sprawę : Jak wyciągnąć swoich przyjaciół z całego bagna, w jakie ich wpakował.
Mason ostrożnie wyjrzał przez okno. Piątka wartowników wpatrywała się w dom, pilnując aby nikt się z niego nie wymknął. Gdzie była reszta? Przyjaciele wstrzymali oddech, pilnie nasłuchując. Usłyszeli najpierw ciche, a potem coraz głośniejsze odgłosy kroków. Wszyscy spojrzeli po sobie i od razu wiedzieli co robić. Mason powoli nałożył strzałę na cięciwę. Jego przyjaciele wzięli do ręki tarcze oraz miecze. Adam sprawdził, czy w razie potrzeby, bez problemowo zdoła wyciągnąć miecz z pochwy. Napastnicy ciałem naparli na drzwi, które przetrzymały pierwszy atak. Ktoś przebił je na wylot włócznią, tworząc duży otwór. Mason natychmiast posłał tam strzałę. Ciszę przerwały okrzyki agonii, gdy czyjeś ciało osunęło się na podłogę. Mason posłał kolejną strzałę, która z brzękiem odbiła się od czyjeś tarczy. Z każdą chwilą drzwi trzęsły się coraz bardziej. W końcu pękły pod naporem wrogiej masy. Do izby wbiegło kilku wrogich herosów. Trzecia strzała wysłana przez Masona ugodziła w szyję jednego z wrogów, wysyłając go w objęcia śmierci. Adam z dzikim okrzykiem rzucił się do ataku. Chłopak zapomniał, że jest synem Ateny, najlepszym strategiem domku. W tej chwili nad jego myślami zapanowała chęć przetrwania i nienawiść, jaką czuł do oprawców. W ułamku sekundy dotarł do pierwszego przeciwnika. Zaatakował jego brzuch, jednocześnie tarczą parując cios drugiego z rywali tarczą. Koło Adama jego przyjaciele, jak bogowie zemsty wymachiwali swoimi ostrzami. Mason ze śmiertelną skutecznością posyłał kolejne strzały, które trafiały celu. Wystrzelił ostatnią strzałę, dobył miecz i ruszył do ataku.
Adam wraz z przyjaciółmi odrzucił nieprzyjaciół prawie do drzwi, z których nastąpił atak. Wtedy, dowódca oddziału wyszedł na przód swoich ludzi i zrzucił hełm z głowy. Adam zaszokowany wpatrywał się w jego długie, ciemne włosy, brązowym oczom i poznaczonej licznymi bliznami twarzy. Thomas, przyrodni brat Adama uśmiechał się, prezentując śnieżnobiałe zęby. Z obnażonym mieczem, ruszył do przodu. John z wściekłą furią ruszył na człowieka, którego uważał za przyjaciela. Zdrajca przyjął cios jego miecza na tarczę i wykonał szybkie cięcie, przed którym John odskoczył tył. Syn Hermesa uniósł miecz nad głowę i uderzył Thomasa z siłą, która rozdarłaby go na pół. Tom był przygotowany na ten manewr. Opuścił tarczę i obiema rękami ujął miecz i sparował cios. Przez kilka sekund, obaj stali w bezruchu, po chwili jednak. Thomas przekręcił swoim mieczem tak, że broń Johna wyleciała mu z ręki. Zanim Adam, lub ktokolwiek z jego przyjaciół zdążył zareagować, Thomas wbił miecz i w brzuch przeciwnika i z szaleńczym śmiechem wyrwał broń z ciała Johna. Syn Hermesa, bez odznak życia upadł na plecy. Adam nie zważając na nic rzucił się do przodu, ale nadział się na mur tarcz ustawiony przez napastników. W środku tego kręgu ukrywał się Thomas, posyłając szydercze uśmieszki do swoich byłych przyjaciół.
– Walcz ze mną tchórzu!- wołał Adam, próbując sprowokować swojego rodzonego brata- Dlaczego uciekasz?!
– Kierujesz się gniewem Adamie, nie myślisz logicznie- upomniał go Thomas- Zginęło kilku moich towarzyszy, ludzie są zmęczeni. Jutro ujrzysz moją prawdziwą potęgę!- zagrzmiał i opuścił izbę. Mason i Ted chcieli rzucić się za nimi w pogoń, ale powstrzymał ich Adam. Po policzkach Teda spływały łzy, Mason trząsł się cały z bezsilnej silności, a Adam czuł okropne wyrzuty sumienia. Wszystko, co spotkało jego przyjaciół, było winą Adama. Chłopak ukrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał nad utratą przyjaciela. To wszystko było jego winą, tylko i wyłącznie jego…
Ciało Johna położono pod jedną ze ścian. Na jego twarzy malował się tak błogi spokój, że przez chwilę Adam zamarzył, by dołączyć do zmarłego przyjaciela. Ostrze Thomasa zadało Johnowi szybką i bezbolesną śmierć. Na usta chłopaka położono złotą drachmę z sakiewki Masona, w dłonie wsadzono mu jego miecz. Chłopcy nie mogli nawet pogrzebać przyjaciela.
Po drugiej stronie pokoju leżały ciała pięciu poległych przeciwników. Trójkę z nich dosięgły strzały Masona, jeden zginął od ciosu Adama. Ostatni nieprzyjaciel został trafiony włócznią ciśniętą przez Johna. Ich ciała zostały ograbione ze zbroi, które teraz ochraniały ciała trójki przyjaciół. Dzień chylił się ku końcowi. Adam wziął pierwszą wartę, a jego przyjaciele ułożyli się na twardej podłodze, próbując choć na chwilę uciec w sen. Adam rozglądał się po dużej izbie, która stała się miejscem zmagań. Pokój pozbawiony był mebli, jeżeli nie liczyć małego stolika, który chwiał się pod najmniejszym ciężarem. Wszystkie pozostałe meble posłużyły jako barykada dla drzwi. Adam wyciągnął z kieszeni swój mały notes i napisał:
„ Dziś znów musieliśmy walczyć. Udało nam się odeprzeć atak, zabiliśmy kilku wrogów, ale John zginął”
Adam długo wpatrywał się w ostatnie zdanie. Po chwili do jego oczu napłynęły łzy i chłopak zaczął bezgłośnie łkać, kiwając się przy tym w tył i przód.
I tak minął dzień drugi…
może teraz nas nie zaadamowałeś jak w poprzednich częściach, ale dalej masz problem. ale jakby nie było opo jest fajne, zajebiaszcze etc.
Jedyny, najbardziej widoczny błąd powtórzenia był na końcu. Oprócz tego brak akapitów, ale nie licząc tych dwóch drobiazgów czytało się przyjemnie (przynajmniej mi:)
Adam adam i adam. Liczyłam i doliczyłam sie 36 razy użyte imię Adam. Mason też używasz za często. Bez urazy ale ty na prawdę ciągle używasz ich imion a można je zastąpić. Tempo fajne, temat też. Oryginalne
Super Adiuchny! Powtórzenia są ale nie tak wiele. LUBIĘ TO!
Genio! Idealne emocje!!! Wykrylam błąd,,bezsilnej silnosci” ale co tam. Fajniaste
Świetnie opisujesz emocje, co dodaje opowiadaniu realizmu. Ale musisz popracować nad powtórzeniami. Chociaż co tam. Nawet z nimi opko jest fajne! XD
No nie no… Napisałam to samo co Myksa… -_-
Świetni opisaleś atak. Szeregi się przeżedzają….
Fajne. Niestety za duż powtużeń i baruje pojedyńczych literek.
odskoczył tył.
4= ciekawe lekko mnie zainteresowało. Niestety te powturzenia…..
GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!! WSPANIAŁE!!!!!!!!!!!! Pisz szybko dalej 😀 A powtórzenia mam w czterech literkach! 😀