Z dedykacją dla Myksy, Hermesowej21, Arachne, Adminki, Filio, Sog, Adiego, Halta, CllarsseXD, oraz wszystkich innych, których teraz nie wymienię bo boli mnie głowa. No i dla kochanej telekomunikacji polskiej, z utrudnienie wysłania tego.
Szczęśliwego nowego roku, oraz pijanego (colą oczywiście 😉 sylwestra.
Oviec
PS. Wiem że krótkie, ale to tylko taka próbka. Miłego czytania.
Nazwa nie ma nic wspólnego z fabułą, to tylko takie wkurzanie niepełnosprytnych i nadpoważnych „OMG co za dzieci na blogu” ;]
Nasze wojska były zdziesiątkowane. Gdy zaskoczyli nas w lesie tylko nasza broń dała nam szansę na przeżycie. Ale podczas ucieczki przez rzekę, większość odmroziła sobie stopy. Sandały nie chroniły przed zimnem. Połowa z tych, którzy odmrozili sobie stopy, straciła palce, gdy zdejmowali sandały by ogrzać nogi przy ognisku, zdjęła również palce i zmarła z zakażenia, wrzeszcząc, z gorączką na ciele. Obozowaliśmy teraz w lesie, w pośpiesznie ufortyfikowanym wzgórzu. Wszędzie paliły się ogniska, choć każdy wiedział, że to tylko ułatwiłoby szukanie nas wrogowi. Ale każdy z nas był Hellenem i wolał pomrzeć w walce niż w głodzie i zimnie. Po obozie ponosiły się pomruki, niektórzy bali się. Ci słabi głupcy bali się ruin, które były na wzgórzu. Głupcy, ruiny tylko pomagały nas chronić. Podniosłem się i poszedłem do ogniska z drugiego kręgu. Obóz był podzielony na kręgi. W najwyższym punkcie, był krąg pierwszy, dowódców – byli najbardziej narażeni na ostrzał, ale zasłużeni wojownicy i stratedzy wiedzieli o tym i przyjmowali to z dumą. Drugi kręg, przeznaczony był dla doświadczonych wojowników. Później, aż do jedenastego kręgu, doświadczenie malało wraz z wysokością kręgu. Dwunasty kręg, był przeznaczony dla zatwardziałych strażników, oraz pułapek. Przy ognisku zauważyłem sześć osób. Wszyscy milczeli, pożywiając się dziczyzną. Usiadłem, wyczuwając napięcie. Nagle usłyszałem grzmot. I oślepił mnie blask światła. Albo na odwrót. Przymrużyłem oczy. Zacząłem się przyzwyczajać, a blask ustępować. Nad ogniskami, pojawiła się źródło blasku. Postać. Zamiast tuniki, miał dziwny, dwuczęściowy ubiór. Brązowe włosy, padające na włosy. Drugi i pierwszy krąg w oka mgnieniu wyciągnął swoje włócznie, wkrótce zrobili to co odważniejsi z innych kręgów. Nastała cisza. Dotknąłem instynktownie naszyjnika, poczułem jego moc.
– Kimże jesteś, demonem, czy jakąś postacią boga?
Spytałem, w duszy woląc by odpowiedź nie nadeszła
– Ani jednym, ani drugim – zaśmiał się, głosem zielonego rekruta – ale wiem kim wy jesteście. I po to przychodzę. Mój Pan da wam szansę. Jeżeli do jutra się poddacie, oszczędzimy, was, wasze rodziny i wasze miasta. Oczekujemy tylko hołdu, oraz złożenia przez was broni.
– Kłamca! – wykrzyknął jakiś Ateńczyk z trzeciego kręgu – giń! – jego włócznia poszybowała, lecz po chwili blask się wzmocnił. W powietrzu zawirowały jakieś gliniane tabliczki, wbijając się w właściciela włóczni. Blask znikł. W ognisku drugiego kręgu leżał ten który rzucił wł
ócznią. Zbliżyłem się. Niemożliwe. Był przeszyty wieloma włóczniami, każda złamana. Nie, to nie prawda. Jego włócznia powinna trafić idealnie w postać. Podszedłem bliżej. Na każdej z nich widniał znak. Ten sam, który widniał na tarczy, leżącej teraz u moich stóp.
chyba ucięło tekst, co? ale kurcze tytuł nader trafny do fabuły 😉 a i tak to jest bardzo interesujące
Fajne. 😉 Duuży plus za tytuł. 😀 Czekam na cd. 😉
Ciekawe Krótkie, ale mam nadzieję, że następne będzie dłuższe
Ciekawie sie zaczyna tylko jedno zastrzezenie „Brązowe włosy, padające na włosy” – chyba na ramiona.
Tytuł wymiata. ;D A opko jest spoko, tylko uważaj na interpunkcję i powtórzenia.
Oviec powraca :D.
No no koleś tytuł wymiata :D.
Opo mi sie bardzo podoba jednym słowem CUDMIÓDITOFIFFIE XP.
Thank za dedy.
Trochę, a nawet bardzo chaotycznie napisane. Ale co tam! Tytuł i fabuła wynagradzają wszystko. 😀
PS Jeszcze jedna rzecz: była uwaga o tym, że Grecy wolą zginąć w walce niż pomrzeć w głodzie i zimnie. To mi bardziej pasuje do Spartan lub Wikingów, ale może być. 😀
Właściwie to powinienem się obrazić za Halta. Ale opowiadanie jest tak dobre, że Cię ratuje 😉
Tytuł zadżemisty, hahah, tylko żeby taka sama treść była xd
Tytulik wymiata! 😀
Ale, na miłość boską, POWTÓRZENIA!!!
Owiec, książki się kłaniają! Słowo „krąg” i występuje taką ilość razy, że się w pale nie mieści!
Pod koniec komputerek/blog/poczta/inne gó*** postanowiło „zaszpanować” i narozrabiać w formacie.
Ale poza tym fajne. No i dzięki za dedykację 😀
mi to się wogle nie podobało
Powiedz dokładnie, CO (styl, temat, błędy, bohaterowie etc.), to może ktoś się tym przejmie.
Nie ma sensu karmić trolla…
To przynajmniej to poprawnie napisz. Opowiadanko ciekawe, tytuł wymiata 😀
Wspaniałe. Zaczyna się dość niepozornie, ale jestem przekonana, że akcja na pewno gdzieś przeskoczy. Czekam na jak najszybsze przybycie kolejnej części, jestem pewna, że nie zapomnę tytułu. 😉
Wow, dzięki za te wszystkie komentarze. Już odpowiadam:
@Cllaris
Rzeczywiście, byłem niewyspany, ale nie miało być ramiona, tylko oczy.
@Interupnkcjoniści 😉
Wiem, nad tym pracuję
@Powtórzeniowcy 😉
Cóż, nie wiedziałem czym mógłbym krąg zastąpić, bo „poziom” nie pasował.
@Arachne
Stawiam na bloga. U siebie mam poprawnie, a problemy z formatowaniem międzygwiezdny… tfu, międzyprogramowym odpadają, bo Adminka pisała kiedyś że ma Worda. A poczta raczej nie, bo to było w załączniku (Google tylko czyta treści załączników, nigdy nie zmieniea ;)).
I jeszcze coś:
Następna część będzie bardziej „humorowata”, tyle że pewnie jak nie połączę jej z następną to mnie pewnie rozszarpiecie 😀
Zapomniałbym…
@magiap
No rzeczywiście, trochę źle to ująłem, tylko zwróć uwagę na to, że w większości wyprawa składała się z weteranów. A rekruci woleli zginąć w walce niż z odrąbaną głową za dezercję, lub nawet z zimna. Ale mój błąd, nie napisałem tego.
Dzieki za dedykacje. Niestety phon się na mnie fochnł (o tabcia) I odmawia współpracy. Napisze tylko że świetne
A propos – w tekście jest druga dedykacja, poszukaj jak chcesz 😉
Wysłałem już następną część, a teraz piszę kolejną, więc dopóki mam czasu dużo, to się o kontynuacje obawiać nie musicie
Tak, jak się spodziewałam do ortografii, interpunkcji itp., itd…, nie mogę się w żaden sposób przyczepić, perfekcja na każdym kroku. Za to powtórzenia…: kręgi, kręgi i jeszcze raz kręgi + odmrożone palce, odpadające na każdym kroku i to wszystkim. Może to skutek jakiegoś maratonu horrorów klasy „Z” lub niezwykle rzadkiego deszczu meteorytów, które lubią uderzać nic niespodziewających się delikwentów w głowę. Klimat i tytuł genialny. Mam niedyskretne pytanie: gdzie to się dzieje? No wiesz: mróz, las i śródziemnomorski klimat Hellady (oczywiście, jeśli opowiadanie się tam rozgrywa). Kategorycznie następne muszą być dłuższe! 😉
Bardzo intrygujące opowiadanie. Z chęcią przeczytam kolejny rozdział. A tytuł mnie rozwalił! 😀
Dziękuje za dedykacje.
Bardzo ciekawie napisane. Trochę powtórzeń. Ale mi się podoba.
@Emma Wilson
„Za to powtórzenia…: kręgi, kręgi i jeszcze raz kręgi + odmrożone palce”
Akurat o odmrożeniu było tylko 2 razy 😉
„odmrożone palce, odpadające na każdym kroku i to wszystkim. Może to skutek jakiegoś maratonu horrorów klasy „Z” lub niezwykle rzadkiego deszczu meteorytów, które lubią uderzać nic niespodziewających się delikwentów w głowę.”
Akurat inspirowałem się zdarzeniem z drugiej wojny światowej kiedy podczas zimy, pod koniec wojny w europie, alianci byli rozgramiani przez wermacht, bo aliantom (wina butów) palce odpadały razem z zdejmowanymi skarpetkami a choroby (wina palców) szalały sobie w obozach (w sensie wojska, nie zagłady).
A co do miejsca… na razie nie mogę zdradzić, bo zdradziłbym o wiele za dużo, ale bądźcie pewni że następna część was nieco zaskoczy, a po kolejnej będziecie mieli ochotę mnie rozszarpać 😉
Łoo, nieźle się rozpisałem na temat obuwia 😀
No dobra zdradzę wam: akcja dzieję się 3000 lat przed Wielkim Gofrem 😉
Bosko…
Może się czepiam, ale w czasie II wojny światowej nie było skarpetek, które są tworem drugiej połowy XX wieku.
Przy okazji odmrożenie dodałam, bo może makabrycznie, ale uwielbiam takie klimaty i z przyjemnością czytałam Twoje opowiadanie. 😉
Skarpety były znane już w czasach sarmackich. Fakt, były luksusem dla bogaczy, ale przez te sto ileś lat na 100% zdążyły już się upowszechnić.
Makabra…. I nie kapuje tytułu.
Nie mogłem znaleźć odpowiedniego tytuły, więc dałem jak najbardziej nieodpowiedni 😉
Oni nie nosili skarpet, ale onuce kawałki tkaniny lnianej, lub bawełnianej flaneli używane zamiast skarpet. Onuca prostokątna używana była do butów z wysoką cholewką.
Onuce nosili zwykli ludzie, żeby ich słoma z butów nie drapała.
Porywająca dyskusja o obuwiu i skarpetkach… Widać, ze Twoje opowiadanie poruszyło serca wielu i wzbudziło niemałe emocje 😉 Tak trzymać!
@Emma Wilson
Zacząłem powątpiewać w to czy palce zostawały w butach, czy skarpetkach… w każdym razie inspiracja była 😉
Przepiękny tytuł. Zaczęłam czytać z myślą : „Jaki cudowny tytuł! Ciekawe jak się ma do fabuły…” 😀 a co do określeń typu „głos zielonego rekruta” – wspaniałe!!!