Shape of my heart.
Droga do tego Obozu była długa. Jak na mnie zbyt długa, ale raczej straciłam poczucie czasu, kiedy zgubiłam zegarek. Ten Obóz jest dziwny, ale na swój sposób fajny. Ale może zacznę od początku.
Po tym jak odnalazłam mojego skretyniałego brata i mu to trochę wytłumaczyłam, od razu zaczęliśmy myśleć co zrobić. Myślałam żeby iść do cioci Leslie, ale zajęłoby to nam za dużo czasu i narazilibyśmy ją na niebezpieczeństwo. Ciocia jest silna, tak jak ja i Josh. Jest młodsza od mamy. Ma 30 lat i długie kręcone, rude kudły. Ale ludzie zawsze zakochiwali się w jej brązowych oczach. Już za nią tęsknie. Na pewno uda nam się jakoś z nią skontaktować. Wpadłam na pomysł, żeby pojechać taksówką, choć nie wiedziałam gdzie.
-Masz pieniądze?- zapytałam Josha
– Nie wydaje mi się. Raczej nie biorę kasy do szkoły i dobrze o tym wiesz-powiedział i spojrzał na mnie ze złością i spojrzał w niebo
Zachmurzało się. Zbierało się na burzę i to taką z piorunami. Nigdy mi to nie przeszkadzało, ale teraz już wiem dlaczego. Wpadłam na pomysł.
– A może spróbujemy poprosić… tatę o pomoc?- Josh spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale zastanowił się nad tym i stwierdził, że nie jest to głupi pomysł.
-Cześć… tato. Nie pogardzilibyśmy jakąś pomocą. Nie mógłbyś pokazać nam drogi czy nas tam zaprowadzić? No wiesz, znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji. To jak?- moja tak zwana modlitwa musiała odnieść jakiś skutek, tylko nie wiem czy pozytywny czy nie
Wiatr nagle zaczął wiać dużo szybciej. Niebo zachmurzyło się i runął deszcz. To wszystko zaczęło układać się w coś na kształt trąby powietrznej. Chyba uraziłam Zeusa moją modlitwą. Szok związany z tym, że jeden z Olimpijczyków jest moim ojcem minął. Patrząc na Josha wiedziałam, że bardzo to wszystko przeżywa, ale nawet nie zaczynałam rozmowy, bo wiedziałam, że mój brat nie przyzna się do cierpienia czy czegoś podobnego. Zazwyczaj udaje mi się coś z niego wyciągnąć, ale teraz nie miałam czasu na takie błahostki.
-Wiesz co, siostruniu? Wydaje mi się, że on nam jednak chce pomóc. Może nas zaprowadzi tam gdzie musimy się znaleźć-nie głupio myślał
-Może masz rację! Daj mi rękę! Szybko!- Josh podbiegł do mnie, chwycił mnie za rękę i nagle zrozumiałam jak czują się ludzie porwani przez tornado. Tylko to w czym my się znaleźliśmy było milion razy gorsze.
Wirowaliśmy przez jakieś 10 minut. Teraz nic nie wywoła u mnie mdłości. Nagle BUM! Wylądowaliśmy pod jakimś drzewem. Wiedziałam bo bardzo mocne w nie walnęłam głową. Leżałam na ziemi i nie miałam zamiaru wstawać. Niestety, a może stety, Josh podniósł mnie i wziął na ręce. On chyba przeżył ten LOT lepiej niż ja. I to by było na tyle bo obudziłam się już w miejscu zwanym Obozem Herosów. Braciak pomógł dopowiedzieć mi wątek, który przez przypadek utraciłam. Albo przez to drzewo, ale mniejsza z tym.
Więc po tym jak całkiem straciłam przytomność, Josh ruszył przed siebie, szukając pomocy. Z tego co wiem szukał jej, aż do zmroku. Później zaczęły przybywać potwory. Nie dał rady walczyć ze mną na rękach, więc zaczął uciekać. I tak biegł, biegł, biegł i się potknął i zaczął staczać się z górki, bo na takiej stał. Moja biedna koszulka ucierpiała. Ale do rzeczy. Staczaliśmy się, staczaliśmy i walnęliśmy w jakiś słup. Josh stwierdził, że wyglądało to jak Łuk Triumfalny, ale nieodczytał tego co na nim pisało. Potwór zbliżał się, a raczej charkał już mu w twarz, kiedy ktoś się pojawił i spłoszył (czy w ogóle można tak powiedzieć, biorąc pod uwagę to, że to jest POTWÓR?) potwora. Dziewczyna zaprowadziła Josha, a mnie zaciągnęła do Obozu Herosów.
Obudziłam się po trzech dniach i od razu zaczęli wpychać we mnie coś dziwnego, ale to mi pomagało. Ambrozja i nektar! Gdy otworzyłam oczy nade mną stało dużo osób, których nie znałam. Tao znaczy, że znałam tylko Josha.
– Mocno walnęłaś siostrunio- powiedział i dosłownie się na mnie rzucił, to jest bliźniacza więź
– Zostaw mnie, głupku! Jestem dziewczyną po przejściach!- wydarłam się- A tak w ogóle to gdzie my jesteśmy?
-W Obozie Herosów, młoda!- powiedział chłopak i wyszczerzył się
-Aha. No tak-zawiesiłam głos-A ciocia? Wie gdzie jesteśmy? I co z naszymi rzeczami? I co się działo? To znaczy po tym jak walnęłam w drzewo i straciłam przytomność- potok słów wydobył się z mojego wnętrza bardzo szybko.
– Nie martw się. Leslie o wszystkim wie o wiele dłużej niż wy. Wasze rzeczy już są, a ja nazywam się Chejron- a potem Josh streścił mi to co się wydarzyło
-Mamy tylko problem z przydzieleniem was do domku. Bo teoretycznie wiemy kto jest waszym ojcem, ale w praktyce Zeus was nie uznał, więc może przyjąć za obrazę umieszczenie was w jego domku. Postanowiliśmy, że zamieszkacie u Hermesa-rzekł Chejron i dopiero teraz zauważyłam, że on jest PÓŁ KONIEM
-A ty…ty…ty… jesteś koniem!
– Poprawnie politycznie nazywa się nas centaurami- i Chejron strzelił buraka
-Przepraszam, nie miałam nic złego na myśli.
-Dobra, siostruś, pójdziemy zwiedzić Obóz. Ja już jestem obeznany, ale ty-zacmokał z udawanym niezadowoleniem-A pomoże nam to znaczy ci , Nico i Clarisse. A no właśnie to jest Nico di Angelo i Clarisse hmmm…. Jakoś tam.
-Nazywam się Cashmere (czyt. Kaszmir) Greaves. Mam 15 lat. Tak jak brat, ale to są 2 minuty różnicy. On jest starszy. Jesteśmy podobni, prawda?-to była szczera i absolutna prawda
Josh Greaves, czyli mój brat bliźniak, ma rozczapierzone jasne, rude kudły (po mamie), o idealnie takim samym odcieniu jak moje, tylko że jego są krótkie, a moje sięgają gdzieś do krzyża i się duuuuużo bardziej kręcą. Oczy mamy idealnie takie same. Wielkie i niebieskie z długimi rzęsami. Josh jest bardzo ładny. Wiem bo oceniam obiektywnie i słyszę plotki o nim w szkole. Słyszałam. A o sobie nie.
Nico i Clarisse pokazali mi obóz, a Josh był tylko dla dekoracji. Ogólnie obóz jakoś tak bardzo mnie nie zachwycił, ale stajnia pegazów to było COŚ. Jeżdżę konno i kocham konieee! A pegazy jeszcze bardziej. Obeszliśmy cały Obóz, poznałam mnóstwo ludzi, których imiona od razu zapomniałam i zaprowadzili nas do domku dzieci Hermesa i innych nieuznanych. Tam panuje straszny tłok. Nienawidzę tłumu! Ale będę musiała przeżyć.
Po zobaczeniu mojego łóżka (oczywiście piętrowe i śpię na górze) Nico i Clarisse zaprowadzili nas na ognisko. Śpiewanie, kiełbaski i ciekawskie spojrzenia. KOCHAM TO! Nie zostaliśmy uznani, ale złożyłam ofiarę z szarlotki, żeby to się stało, bo nienawidzę TŁUMU.
Domek. Nigdy tam nie zasnę. Hałas, hałas, HAŁAS. I twarde łóżka. Ale, że ja jestem epicka, odszukałam iPoda i zaczęłam słuchać muzyki. Głównie jednej piosenki Coldplaya. Paradise. Ona bardzo pasowała do mojego położenia. Ale zasnęłam. I początek nowego dnia okazał się koszmarny.
Wstałam i zwaliłam się na ziemię. Dlatego nie lubię łóżek piętrowych, ale biorąc pod uwagę to, że jesteśmy w domku Hermesa, powinnam się cieszyć, że w ogóle mam jakieś łóżka. A więc po moim epickim podniesieniu się z podłogi, kilka osób spojrzało na mnie i zaczęło się śmiać. Spojrzałam na nich zdezorientowana, a oni olali mnie. Byłam wkurzona.
-Gdzie jest łazienka?- warknęłam do Travisa albo Connora Hood’a
-Po schodach w prawo, chyba, że chcesz do naszej!- ja ich nie rozróżniam, ale któryś to powiedział
Nawet im nie podziękowałam, ale raczej ich to nie obeszło. Zaczęłam wchodzić bo baaaardzo sfatygowanych schodach, które niezbyt przyjaźnie skrzypiały i były dużo za długie. Zanim doszłam na górę noga wpadła mi w jakąś szparę ze trzy razy, a wywróciłam się jakieś pięć. Łazienka oczywiście była zajęta, ale dlaczego mnie to nie zdziwiło. Czekałam, czekałam, czekałam i TO wyszło. Zobaczyłam dziewczynę z farbowaną grzywą (blond oczywiście) i lekko spaloną, która wyszła z takim mejkapem jakiego by się nie powstydził Joker z Batmana. Spojrzała na mnie z wyższością i minęła mnie bez słowa. Zlekceważyłam ją. Domyśliłam się, że raczej jest nieuznana, bo wygląda mi na córkę Afrodyty. Przekroczyłam próg łazienki i od razu miałam ochotę uciec. Taki bałagan i jeszcze śmierdziało wyjątkowo okropnymi perfumami (można to tak nazwać?). Ale łazienka była wyjątkowa ładna. Białe kafelki na podłodze, a na ścianie turkusowe. Prysznic był bajeczny, z milionem przycisków, ale wanna była jeszcze piękniejsza. Wielka i ZIELONA! Z bąbelkami i miliardem płynów do kąpieli. Zdjęłam piżamkę i wskoczyłam do wanny, do której woda naleciała dość szybko. Płyn pachniał poziomkami. Pycha, pycha i pycha POZIOMKI! Leżałam jakieś pół godziny, aż do momentu, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. No tak. Zapomniałam, że nie jestem tu sama i w ogóle to zaraz jest śniadanie.
-Już wychodzę! Jeszcze tylko włosy i zęby!
Szampon i odżywka. Moje włosy są jakieś dziwne. Myślałam, że mi się wydawało. Ale się myliłam. A myślałam, że ten domek jest całkiem fajny. Wytarłam się, przyodziałam żarówiasto pomarańczową koszulkę Obozu Herosów, szare obcisłe spodnie i pod rękę wzięłam bluzę kangórkę z GAP’a. Moją czerwoną ulubioną. Podeszłam do umywalki i do lustra, które nad nią wisiało. Spojrzałam w nie i zaczęłam wrzeszczeć.
-ZABIJĘ! KTO TO ZROBIŁ?!? RADZĘ SIĘ DO MNIE NIE ZBLIŻAĆ! AAAAAAAAA!
Jak wy byście się zachowali gdybyście zobaczyli, że macie niebieskie włosy?!? NIEBIESKIE! Powiem, że byłam mega wkurzona, ale nawet fajnie wyglądały biorąc pod uwagę kolor moich tęczówek i piegi. Co nie zmienia faktu, że byłam taka WKURZONA. Wydawało mi się, że to robota Travisa i Connora. Zabiję. Zbiegłam na dół i już nawet nie liczyłam ile razy się potknęłam. Ale ostatnie schodki pokonałam na plecach i pupie. Aua. Domek był już pusty. Osoba, która dobijała się do moich drzwi musiała mi tylko przykazać, żebym się pośpieszyła. Moje łoże boleści było pościelone. Czyżby braciszek? Wybiegłam z domku i trzasnęłam drzwiami tak mocno, że górna szyba zatrzęsła się. Wszyscy siedzieli w pawilonie. Trzask drzwi musiał zwrócić ich uwagę. Wszystkie osoby spojrzały na mnie i zaczęły się paranoicznie śmiać. Połowa osób leżała już na ziemi, a braciak opluł kogoś soczkiem porzeczkowym. Miałam szczęście i widziałam ten moment. Tak samo jak moment, w którym zwalił się na ziemię i zwalił na siebie pyszne jajko sadzone z płynnym żółtkiem. Nigdy tego nie zapomnę. On miał normalny kolor włosów. Najbardziej zdziwiła mnie reakcja Chejrona. Zaczął rżeć i tarzać się. Dionizos podniósł oczy znad gazetki, spojrzał i porwał gazetkę. Ech ten kolor. BO to nie jest niebieski jak niebo. To jest niebieski żarówiasty. Powędrowałam do Josha, bo wydawało mi się, że zaczyna się dusić. Chociaż, może go tak zostawię? Ale to jednak mój brat. Podniosłam go i poszłam szukać jedzenia. Nałożyłam sobie cały talerz czegoś pysznego.
-Kto to zrobił?- wypowiedziałam to bardzo spokojnym tonem (!), jestem z siebie dumna
-Zgaduj- wypowiedział Travis (albo Connor)
-Nigdy. Macie mi powiedzieć, a ja wtedy wymyślę okrutną karę.
– To my!
-Spodziewajcie się CZEGOŚ- powiedziałam to tonem , który zwiastuje zło (!)
Zaczęłam jeść. Jedzenie było przepyszne. Później Dionizos powiedział mi, że mam dzisiaj: 1. Szermierkę 2. Łucznictwo 3.Pegazy (!!!). Szermierkę ćwiczyłam z jakimś synem Aresa. Pokonał mnie, ale nie poszło mi tak bardzo źle. To było fajne, ale Joshowi poszło tak samo. Łucznictwo to było coś. Już to kocham. Z początku było kiepsko, ale później trafiałam w większość celi. Najbardziej czekałam na lekcję jazdy na pegazach. Dostałam pegaza o imieniu Resourceful. Zaradny. Siwosz, który w kłębie ma 1,8m. Zakochałam się. Z tą nauką nie było źle, bo wcześniej jeździłam już konno, ale Josha było trzeba uczyć. Czyszczenia i podchodzenia do konia. On dostał klacz Exceptional [wyjątkowa, wybitna].Ex jest maści karej i jest jeszcze wyższa od Res’a. Kiedy pozwolono wsiąć mi na niego poczułam, że żyję. Takie banalne stwierdzenie, a tyle wyraża. Galopowaliśmy w niebie. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Było cudownie, wydzierałam się jak kretynka, kiedy usłyszałam wrzaski Josha.
-Aaaaaaaa! Spadam! Ratujcieeeee mnie!
Zaczęłam pikować za braciszkiem. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie zabiję siebie i Res’a, no i Josha. Zlekceważyłam to. Zrównaliśmy się z nim. Próbowałam złapać go za kaptur bluzy, ale mi się nie udało. Pegaz rozwinął skrzydła, aby nie wpaść do morza. A Josh z wysokości 30 m wpadł do niego. Zaczęłam ryczeć.
-Jooooooosh! Ratunkuuuu!
I braciszek się wynurzył. Trzy litery, znak zapytania i wykrzyknik. To jest niemożliwe. Zaraz po nim wynurzył się chłopak na oko 16 letni. Jeszcze go nie poznałam. Sprowadziłam Res’a na brzeg morza. Josh ociekał wodą, ale chłopak obok niego był suchy. Jak to możliwe?!? Kiedy wyleźli z wody, podbiegłam do braciszka i go przytuliłam.
– Myślałam, że nie żyjeeeesz! A on cię uratooował!- spazmatyczne szlochanie by Cash
-Oj, nic mi nie jest! Ale miło, że się martwisz! To jest Percy, syn Posejdona. To dlatego jeszcze tu stoję- powiedział i wyszczerzył się
– Jestem Cashmere i dzięki, że uratowałeś tego kretyna.
-Nie ma za co. Ale ja już muszę iść. Żegnajcie ludzie!- powiedział Percy i gdzieś pobiegł
Potem zaprowadziliśmy Resourceful do stajni i szukaliśmy Ex’e. Łaziliśmy po całym obozie, jakąś godzinę. Na końcu poszliśmy do stajni. Przed wejściem stała Ex. Porozumiewawcze spojrzenia z Joshem i krzyk:
– Do siebie! Już!!!
-Dobra. Mamy godzinę do kolacji z tego co wiem. Idę do dzieci Afrodyty, żeby mi pomogły z włosami, bo wiesz… są niebieskie.
Powiedziałam z wyrzutem i pobiegłam do ich domku. W środku zobaczyłam tę dziewczynę od Hermesa. Nigdy się nie mylę. Została już uznana. Ale przy innych dziewczynach z tego domku wyglądała OKROPNIE. Wszystkie były naturalnie piękne. A tamta w ogóle nie byłą piękna.
-Moglibyście mi pomóc z włosami? Żeby znowu były normalne?
-Pewnie!- powiedziała któraś z dziewczyn
To było dziwne. Kazali mi usiąść na różowym dywaniku. Każdy złapał pasmo moich włosów i zaczęli mruczeć coś po grecku. Czułam dziwne mrowienie na głowie. Jakieś ukłucie i koniec. Wszyscy patrzyli na mnie z miną: ‘CO TO JEST W OGÓLE?!?’
-Co się stało?
-Nie wyszło nam. Nie chcieliśmy!- powiedział któryś z chłopaków, a plastikowa dziewczyna patrzyła na mnie z samozadowoleniem i już wiedziałam czyja to sprawa
-Gdzie lustro?- ktoś wskazał mi je palcem
Podeszłam i zobaczył je. Zamiast niebieskich włosów, miałam TĘCZOWE włosy. Tęczowe. Kolorowe.
-Co to w ogóle jest!?! Ale tak czy inaczej dzięki, że próbowaliście.
Usłyszałam kochtę i poszłam na ognisko. Znalazłam Josha i poszliśmy złożyć ofiarę. Umówiliśmy się, że nasza modlitwa będzie taka sama :
Ojcze, przyjmij naszą ofiarę i uznaj nas za swoje dzieci.
Wrzuciliśmy kawałek pieczeni i ognisko wznieciło się. Wszyscy patrzyli na nas ze zdziwieniem. Spojrzałam na Josha. Miał żółty hologram nad głową, który przedstawiał piorun.
-Przywitajcie Josha i Cashmere Greaves. Syna i córkę pana bogów, Zeusa.
Sting-Shape of my heart
Coldplay-Paradise
Ekhem… Literóweczki, WON i to najszybciej, jak potraficie. To samo się tyczy chaosu. Za to akcja niech zwolni, bo zapyla z prędkością ponaddźwiękową.
Za szybko, trudno ogarnąć. Pozjadane litery, złą interpunkcja. Ale pomysł fajny. 😀
PS Co do niebieskich włosów… ja bym krzyknęłam „Wiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii”. 😀
znowu nie sprawdziłam. za szybkość przepraszam, ale czy ono naprawdę tak pędzi?
Złe : literówki, interpunkcja, szybka akcja. Poza tym, no schemat – czyli tradycja. Fajni byłoby, gdybyś czymś zaskoczyła czytelników, taką innością 😉 Życzę powodzenia i pozdrawiam !
wiem ; ((( ale mam pomysł. też niezbyt ordżinal ale zawsze ; p
nie jest źle, gdyby nie literówki, które mi aż tak nie przeszkadzają to opko całkiem całkiem. Jako, że ty dopiero zaczynasz pisać pierwsze opowiadania to nikt nie powinien wymagać od Ciebie super powalająco orginalnych pomysłów. Moje pierwsze opko też było po schemacie 😀
Fajne literówek nie chce mi się szukać (ludzie jest weekend!), ale chyba coś było.
Rzeczywiście można się pogubić przez tę szybkość.
Jeszcze konchę, nie kochtę.
Poza tym spoko. Mi się opko spodobało, bo jest takie zwykłe. Urzekające. Co z tego, że biegnie po schemacie, jak jest całkiem dobrze napisane?
Jak wymyślisz jakieś fajne zdarzenie np. nietypowa misja, to stanę się twoją fanką nr. 1!
Współczuję jej z tymi włosami! Ale schemacik i chaos.
taak. jestem wredna. Dzięki Eir i Boginko : ) Mam pomysł, ale nei wiem czy zbyt orginalny. ale olać to.
fajne ale w większości popieram innych, a tak z tematu to wejdżcie na bloga mojej kumpeli:http://zoniaczka.blog.pl/2011/1204/szzpieguje-
Nie no, super x3 Literówki, ale super 😉 Daj jednorożca xD z Jednorożcem wszystko jest fajniejsze