Oto świąteczne opowiadanie, z dedykacją dla wszystkich blogowiczów oraz Adminki .
Z życzeniem: WESOŁYCH ŚWIĄT, LUDKI
Sel
Nowy York, dworzec centralny
24 grudnia
2 h przed odjazdem pociągu
Ośmioro nastolatków stało w kolejce po bilety na pociąg.
Każde z nich z pozoru normalne skrywało w sobie tajemnice, które w czasie tych świąt miało ujawnić. Tylko żadne z nich wówczas jeszcze o tym nie wiedziało…
Z przodu stała dziewczyna w blond włosach o niezwykle ciemnych brązowych oczach. Z niecierpliwą miną, równomiernie postukiwała czubkiem buta o marmurową posadzkę. Ręce miała splecione na piersi i rozglądała się dookoła, jakby chciała ponaglić całą stojącą przed nią kolejkę.
Kilka osób dalej stała wysoka, mocniej zbudowana brunetka. Nerwowo bawiła się telefonem komórkowym i wciąż przestawiała swoją walizkę z jednej strony na drugą. W jej oczach jak ocean można było dojrzeć łzy. Ale to były łzy szczęścia.
Za nią stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Błyszczącymi, platynowymi oczyma rozglądał się wokół i patrzył jak wiele ludzi jest jeszcze przed nim. Nerwowo przestępował z nogi na nogę i odwracał się do tyłu. Przyglądał się wysokiej dziewczynie o karmelowych włosach, która z uśmiechem odpowiadała na każde jego spojrzenie.
Owa dziewczyna również stała w tej samej kolejce po bilety. Z uśmiechem na twarzy łapała każde spojrzenie złotowłosego chłopaka. W ręce trzymała portfel, a drugą dłoń kurczowo zaciskała na rączce swojej torby podróżnej. Wyraziste zielone oczy uśmiechały się do ludzi wokół.
Tuż za nią stała dwójka nastolatków. Dziewczyna ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, próbowała ignorować chłopaka, który coś do niej mówił.
Ona była wściekła, co było widać od razu, chłopak wygląda za to na smutnego. Pochylony do niej coś cicho mówił. Dziewczyna jedynie odwracała głowę. Nagle chłopak złapał ją za nadgarstki i odwrócił ku sobie, po czym zaczął jej coś tłumaczyć.
A Ona… odrzuciła głowę i zaczęła się głośno śmiać. Pozwoliła swoim rudym włosom swobodnie opaść na twarz i zasłonić piękne granatowe oczy, w kolorze rozgwieżdżonego nieba. Czarnowłosy chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem, ale po chwili sam się uśmiechnął. Nawet jego czarne oczy błysnęły w uśmiechu.
Następny w kolejce był chłopak o ciemnych blond włosach. Z słuchawkami w uszach kołysał się miarowo w takt „Shake up Christmas”, a turkusowe oczy błyszczały radością. Gdy kolejka ruszyła do przodu kopnął swój bagaż i tanecznym krokiem przesunął się do przodu.
Za nim stał szarooki chłopak o czarnych włosach. Ze stoickim spokojem stał czytając książkę. Co jakiś czas jedynie patrzył do przodu aby sprawdzić ile osób jeszcze przed nim. Ze słuchawkami na uszach zdawał się być odciętym od świata.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Rudowłosa dziewczyna i jej czarnooki kolega torowali sobie łokciami drogę między tłumem ludzi, którzy próbowali dostać się na peron.
Dziewczyna o karmelowych włosach obejrzała się raz jeszcze, posłała chłopakowi uśmiech i wskoczyła do wagonu.
Blondynka siedziała w przedziale i patrzyła za okno, przyglądając się ludziom na zewnątrz.
Blondyn szybko przeciskał się próbując stratować jak najmniej ludzi.
Chłopak o platynowych oczach złapał swoją torbę i wskoczył do tego samego wagonu, co zielonooka dziewczyna.
Brunetka przeciskała się między przedziałami w zapchanym wagonie, z telefonem przy uchu, a wielkie łzy spływały po jej uśmiechniętej twarzy.
Szarooki chłopak biegł na peron, i łapiąc się zamykających drzwi, w ostatniej chwili znalazł się w pociągu.
-Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć jakieś miejsca – stwierdziła rudowłosa dziewczyna, a w jej głosie słychać było wyraźnie powątpiewanie.
-A czemu nie? Są święta – stwierdził sarkastycznie chłopak, a jego słowa wywołały uśmiech na jej twarzy.
– I co liczysz, że bogowie się nad nami tylko z tego powodu zlitują? – zapytała ze śmiechem.
Chłopak w odpowiedzi wzruszył ramionami z niewinną miną.
-Nie obraziłbym się – stwierdził.
Drzwi przedziału, w którym siedziała blond włosa dziewczyna nagle się otworzyły, wyrywając ją z zamyślenia.
-Wolne? – zapytał szarooki chłopak.
Dziewczyna skinęła głową z niezbyt radosną miną. Chłopak posłał jej szeroki uśmiech i rzucił torbę pod siedzenie, a następnie sam na nie opadł.
Dziewczyna o karmelowych włosach uśmiechnęła się do chłopaka, który przeciskał się w ślad za nią, jakby na zachętę, po czym pchnęła drzwi pustego prawie przedziału.
-Kolejni ludzie ? – zironizowała blondynka siedząca w środku.
-Tak – odparła dziewczyna o zielonych oczach z uśmiechem i wrzuciła walizkę, nad siedzenia, po chwili do przedziału wszedł chłopak o platynowych oczach, który podążał za nią. Posłał jej uśmiech i usiadł obok.
„Może świąteczne cuda się zdarzają” pomyślał z uśmiechem i przechylając głowę, raz jeszcze przyjrzał się ślicznej dziewczynie siedzącej obok niego.
Po chwili do przedziału dosiadła się jeszcze dziewczyna o morskich oczach i wysoki chłopak o oczach jak dwa turkusy.
-Znalazłem wolny przedział – powiedział chłopak do rudowłosej dziewczyny.
-Kur**. Czemu ty? Czemu to ciebie postanowili obdarzyć świątecznym fartem?
On tylko wybuchnął śmiechem i wciągnął dziewczynę do przedziału. Ze śmiechem wpadła do środka i wywaliła się na podłogę.
Blond włosa dziewczyna zmrużyła oczy z niedowierzania, gdy zobaczyła pasażerkę, która wtoczyła się do jej przedziału. Mawiają, że stara miłość nie rdzewieje. Dziewczyna za to stwierdził, iż stara nienawiść również.
Za to rudowłosa ze śmiechem podniosła się z ziemi i posłała chłopakowi obrażone spojrzenie, ten doskoczył do niej i zaczął łaskotać. Dziewczyna śmiała się w niebogłosy, ale w jej oczach nadal gościł smutek.
Rzuciła torbę na podłogę i usiadła na wolnym miejscu. Chłopak zaraz zwalił się koło niej i zaczął ją znów łaskotać.
-Matt! Przestań! – krzyczała przez śmiech.
-Poproś – odpowiedział jej, również się śmiejąc.
-Nie – zaprotestowała głośno.
-Arianna nie umie prosić – wydarł się na cały głos. A ona, korzystając z okazji rzuciła się na niego.
Dziewczyna o karmelowych włosach przyglądała się całej scenie z uśmiechem na twarzy. To co robiła ta dwójka było szalone, ale widziała, że obydwoje są szczęśliwi. Przekrzywiła głowę i spojrzała na siedzącego obok niej blondyna. Chłopak miał platynowe oczy i włosy w kolorze świerzego zboża. Pochylony nad lekturą książki ze słuchawkami w uszach, miał na twarzy lekki półuśmiech. Gdy zauważył, że dziewczyna mu się przygląda spojrzał na nią lekko znudzonym wzrokiem i zapytał:
-Jak masz na imię?
-Cornelia – odparła zielonooka.
Chłopak wyciągnął dłoń.
-Jestem Theo.
Kornelia uścisnęła dłoń.
-A ty? – zwrócił się chłopak do śmiejącej się na cały głos rudowłosej dziewczyny.
-Ja jestem Arianna, a ten potwór – wskazała na chłopaka z tyłu. – To Matt.
Uśmiechnęła się promiennie ukazując idealnie białe zęby.
-A wy? – zapytała pozostałych pasażerów.
-Lauren – przedstawiła się dziewczyna w długich brązowych włosach i morskich oczach.
-Jakob – uśmiechnął się ciemny blondyn.
-Ja chyba nie muszę Ci się przedstawiać – stwierdziła blondynka siedząca w rogu.
Oczy Arianny momentalnie zamieniły się w wąskie szparki. Przestała się śmiać, a Matt, złapał ją za nadgarstki, uniemożliwiając jej rzucenie się do gardła Mikayli.
-Racja – odpowiedziała Arianna głosem całkowicie sprawnym z emocji. – Nie musisz.
-Ar, nie mogłabyś tego zostawić – zapytała przesadnie słodkim głosem. – Chociaż w święta- posłała wszystkim przesłodzony uśmiech.
-To ty zaczęłaś. I wtedy i teraz – Arianna uniosła ręce w geście kapitulacji. – Ale racja zostawmy to. Ta podróż nie powinna trwać dłużej niż 6 godzin. Tyle jestem w stanie znieść. Dla dobra ogółu.
-Ale tu gorąco – stwierdził Matt i rozpiął bluzę. Pod spodem miał pomarańczową koszulkę z logo obozu herosów.
-Też jesteś z obozu – zapytała zdumiona Cornelia.
-Jak to też? – zdziwiła się Arianna.
-No, ja też jeżdżę na ten obóz.
– I cię nie pamiętamy? – rudowłosa dziewczyna spojrzała na swojego towarzysza z pytaniem w oczach.
Chłopak tylko wzruszył ramionami.
-Z tobą nie rozmawiam – machnęła na niego dziewczyna, a on znów zaczął ją łaskotać.
-Jesteś dziwny, wiesz? – oznajmił Jakob.
Czarnowłosy pokiwał tylko głową i uśmiechnął się szeroko.
-Ktoś mi coś o tym wspominał.
-Nie ktoś tylko ja – Arianna ściągnęła mu czapkę mikołaja, którą miał na oczach, w taki sposób, że teraz znajdowała się na jego twarzy, zakrywając ja całą.
-Właśnie – wydobyło się z pod czapki stłumione potwierdzenie, a wszyscy wybuchli śmiechem.
Gdzieś w polu, na trasie Nowy Jork – Chicago
24 grudnia
Godzina 1630, dwie i pół godziny, po wyruszeniu z centrum Nowego Jorku.
-Czemu zwalniamy? – zapytała Cornelia wyglądając przez okno.
-Ja nie wiem – stwierdziła Lauren, która odezwała się po raz pierwszy od momentu, gdy się przedstawiała.
Siedzący obok Mikayli chłopak podniósł wzrok z nad książki i wyciągnął słuchawki z uszu.
-Co się dzieje? – zapytał zbity z tropu.
-Nie wiem –oznajmił Jakob zgodnie z prawdą.
-Super- stwierdził chłopak, głosem który aż ociekał ironią. – A tak w ogóle to jestem Fabian.
Kilkanaście minut później do ich przedziału wszedł konduktor i poinformował ich o awarii pociągu. Powiadomił ich, że ogrzewanie nie powinno spać zbyt nisko, ale do rana pociąg nie będzie w stanie ruszyć dalej.
-Wigilia w pociągu. Zawsze o tym marzyłem – westchnął Fabian.
-Ojciec – Theo wzniósł oczy ku niebu. – Może byś coś zrobił?
W odpowiedzi błyskawica przecięła niebo.
-Tak można liczyć na bogów – skwitowała Kornelia i wróciła do swojej zabawy końcówkami włosów.
Arianna opierała głowę o ścianę wagonu, a jej twarz była ukryta. Nie spała jednak. Przysłuchując się rozmowom swoich towarzyszy, sama zaczęła się zastanawiać nad wieloma rzeczami. Te święta miała spędzić u Matta. Bardzo ją to cieszyło. Pierwszy raz miała wyjechać na święta z obozu. Odkąd tam trafiła spędziła tam właściwie całe życie. Nie była kimś specjalnie potężnym, nie było to spowodowane troską rodziców. Raczej jej barkiem. Ojciec jej nie kochał. Tak przynajmniej sądziła. Na myśl przyszło jej pytanie czy ojciec jeszcze w ogóle ją pamięta. Wątpiła w to. pewnie zapomniał. Miał przecież inne rzeczy na głowie.
Podniosła wzrok i spojrzała za okno, ale zamiast krajobrazu zobaczyła w nim odbicie siebie. Rude włosy opadały na twarz w nieładzie zasłaniając jedno z dużych granatowych oczu. Jasne usta były idealnie prostą liną, jednak w oczach widać było ból. Zawsze tam był. Jakby obrał je sobie za kryjówkę, jednak bardzo nieudolną. Wszystkie emocje potrafiła zawsze opanować. Potrafiła pozbawić ich swój głos, czy wyraz twarzy, ale oczy zawsze ją zdradzały.
Zawsze był w nich smutek.
Ponadto na delikatnym nosie było kilka rudych piegów. Dziewczyna ich nie znosiła, ale Matt twierdził zawsze, że dzięki nim wygląda prześlicznie.
Matt…
Kim ten przystojny syn Hadesa , właściwie dla niej był? Był jej najlepszym przyjacielem. Opiekunem. Strażnikiem. Pilnował zawsze aby nie zrobiła głupstwa, aby nie wpakowała się w tarapaty. I co za to dostawał? Złość, wściekłość, grające emocje, wieczne fochy na niego. Nigdy nie odwdzięczyła mu się za to jak wspaniałym był przyjacielem.
Po jej policzku spłynęła łza.
Ludzie za jej plecami się śmiali, a ona… płakała.
Matt przechylił się delikatnie i sprawdził, czy Arianna śpi. Nie mógł tego jednak stwierdzić. Wziął więc swoją bluzę i przykrył nią dziewczynę, następnie pochylił się i pocałował ja w czoło.
I choć on tego nie widział dziewczyna się uśmiechnęła.
24 grudnia, godzina 21.00
-Ile już tak stoimy? – zapytała znudzona Cornelia.
– Cztery i pół godziny – odpowiedziała jej Mikayla.
-O bogowie.
-Taaa.
Arianna powoli podniosła się i spojrzała sennym wzrokiem na pozostałych.
-O obudziłaś się – powiedział syn Hadesa
-Taaak – powiedziała z ociąganiem. Zdjęła z siebie bluzę i oddała ja chłopakowi. Momentalnie zrobiło jej się zimno. Chłopak zauważył jak zadrżała i oddał dziewczynie ubranie.
– Masz. Nie zmarznij mi tu.
-Dzięki – szepnęła i założyła ją na siebie.
Mikayla patrzyła na nich i zastanawiał się kim Arianna jest dla Matta. Przypomniał jej się też powód czemu są pokłócone i zachowuje się tak jak się zachowuje.
Miały wtedy po trzynaście lat. Były najlepszymi przyjaciółkami. Mikaela wiedziała o tym, jaki był ojciec rudowłosej dziewczyny. Znała ją właściwie na wylot. Wiedziała o niej wszystko.
Wszystko poza jednym.
Jak Arianna znalazła się w obozie?
Dziewczyna nie chciała tego nikomu powiedzieć. Nawet swojej najlepszej przyjaciółce. Ale tamtego wieczora tak naprawdę to Mikayla zawiniła. I doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jedynie dopiero teraz pozwoliła tej myśli do siebie dotrzeć. To była jej wina, że tam poszła. Ale ciekawość ją zżerała od środka. Poszła pod wielki dom i podsłuchała rozmowę Arianny z Chejronem. Dziewczyna ją zauważyła i wybuchła wielka wojna. Od tego czasu unikały siebie nawzajem jak ognia.
Córka Afrodyty pochyliła głowę aby nikt nie zobaczył łez płynących po jej twarzy. Tak. To była zdecydowanie jej wina. Nie chciała się do tego przyznawać. Zresztą dotychczas nie musiała. Ale teraz spędzała wigilię z Arianną w jednym pociągu, ba, nawet w jednym przedziale i dopiero teraz zaczynała zdawać sobie z tego sprawę.
-Ar? – szepnęła.
Córka Nyks spojrzała na nią zdumiona.
-Tak? – zapytała.
-Przepraszam – wyszeptała i szybko odwróciła wzrok w inną stronę i nie zobaczyła już jak Arianna się uśmiecha.
24 grudnia
Pole na trasie Nowy – Jork
Godzina 22
Lauren była zdecydowanie bardzo wycieńczona tym dniem. Jej jedynym marzeniem było zaśnięcie, nie mogła jednak odejść po prostu od krainy snu.
Spojrzała na siedzącego obok Jakoba. Chłopak w skupieniu pochylał się nad jakimś rysunkiem.
Zachęcona przez ciekawość przechyliła się nad jego ramieniem i ujrzała najpiękniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widziała.
Chłopak malował węglem na małym płócienku. Rysunek był przedstawiony za pomocą efektu światło-cienia i wyglądał przepięknie. A przedstawiał on… Lauren. Postać była ujęta, gdy patrzyła przez okno. Wzrok był odległy, a długie włosy częściowo opadały na twarz. Za oknem widać było piękny zimowy krajobraz skąpany w półmroku, rozświetlony przez księżyc śnieg i świecące na niebie gwiazdy.
-Śliczne – szepnęła.
-Naprawdę? – zapytał z nadzieją w głosie.
-Naprawdę- powiedziała i cmoknęła chłopaka w policzek.
24 grudnia
Nadal gdzieś w polu na trasie Nowy Jork – Chicago
Godzina 23 .35
Cornelia siedziała znudzona z nogami podciągniętymi pod brodę. W uszach miała słuchawki, w których słychać było „Last Christmas”. Nieświadoma co robi, zaczęła nucić piosnkę pod nosem. Siedzący obok niej Theo spojrzał na nią zdumiony. Dziewczyna miała niesamowicie melodyjny głos.
„Last Christmas I gave you my hart,
But very next day, you gave it away”
(W zeszłe święta, dałam Ci moje serce,
Ale następnego dnia oddałeś je z powrotem.)
Podczas gdy syn Zefira zachwycał się jej pięknym głosem, ona sama myślała jak wiele prawdy jest w tej piosence. Przynajmniej dla niej.
Rok temu na święta również wróciła do domu. Spotkała tam chłopaka, którego kiedyś kochała. Swojego starego przyjaciela. Wiedział kim jest. Dobrze im się rozmawiało, aż w końcu wszystkie zdarzenia doprowadziły do nieuchronnego. Do pocałunku. Córka Hermesa wierzyła, że im się uda, ale następnego dnia, on jej powiedział, że przeprasza, ale to nie ma sensu. Odszedł. Zostawił ją ze złamanym sercem i kłócącymi się myślami. Walczącą ze sobą.
„This year, to save me from tears
I’ll give it to someone special”
(W tym roku, aby uchować się przed łzami,
Dam je komuś wyjątkowemu)
Ale teraz nauczyła się jednego. Nie wierzyła już we wszystko, stała się ostrożniejsza. A może… może powinna spróbować szczęścia? Co jej szkodzi? Pomyślała o chłopaku, który podobał jej się na obozie. Wstydziła się podejść, a on wydawał się jej w ogóle nie zauważać. Ale teraz było inaczej. Siedział tuż obok niej. Teraz to on poszedł za nią. Aż do tego przedziału. Usiadł obok niej.
Spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, że on też na nią patrzy i to cały czas.
Speszona zaczerwieniła się i spuściła wzrok, jednak chłopak wziął podbródek w dłonie i podniósł jej głowę ku górze. Nadal miała jednak odwrócony wzrok.
-Spójrz na mnie – poprosił.
Z ociąganiem zwróciła ku niemu swoje piękne zielone oczy. Chłopak uśmiechnął się do niej.
-Wiesz, że masz niesamowite oczy – szepnął.
Dziewczyna tylko zaprzeczyła ruchem głowy.
-To już wiesz- wyszeptał.
W końcu odważyła się spojrzeć prosto w jego platynowe oczy. Zdała sobie sprawę jak blisko niego jest.
Do Theo też dotarło to w tamtym momencie.
-Hej – powiedział chłopak, ale jakoś miękko i spojrzał w oczy córki Hermesa, z zapartym tchem.
Ich twarze zbliżały się ku sobie, aż w końcu usta zetknęły się w pocałunku. Dokładnie w momencie, gdy w uszach Corneli zabrzmiały słowa:
„(…) ‘I love you’
I meant it
Now I know, how fool I’ve been
But if you kiss me now,
I know you’ll fool me again”
( Kocham cię
Mam na myśli.
Teraz wiem, jak głupia byłam,
Ale jeśli mnie teraz pocałujesz,
Wiem, że znów mnie oszukasz).
Ale ona wiedziała, że w jej przypadku, chyba tak nie będzie.
W czasie pocałunku dziewczyna wtuliła się w syna Zefira i zanurzyła dłonie w jego włosach, a on przyciągnął ją do siebie i objął w talii. Żadne z nich nie miało najmniejszej ochoty się od siebie odsunąć. Wręcz przeciwnie. Całowali się coraz namiętniej, i bardziej zachłannie. Jakby bali się, że się obudzą.
A ona tego nie chciała. Była szczęśliwa.
I on też.
Nie przeszkadzało im nawet to, że wokół pełno ludzi, że byle podróżujący tym pociągiem pokazują ich sobie z uśmiechem na twarzach. Bo to był ich mały świąteczny cud.
Gdy w końcu odsunęli się od siebie, dziewczyna wtuliła się w ramiona chłopaka, i zamknęła zielone oczy.
24 grudnia
Wciąż gdzieś w polu na trasie Nowy Jork – Chicago
godzina 23.50
Arianna siedziała z nogami podciągniętymi pod siebie, i opierała się o ścianę. Patrzyła przez okno. Na twarzy miała lekki uśmiech. Naciągnęła mocniej rękawy bluzy, aby choć trochę się ogrzać. Mimo wszelkich starań, temperatura w pociągu spadała. Dziewczyna lekko zadrżała, i poczuła że ktoś kładzie na nią bluzę. Zaraz też poczuła bardzo dobrze znany sobie zapach. Delikatny zapach cynamonu, pomieszanego z żywicą i ziemia.
Matt.
Obróciła głowę i spostrzegła siedzącego obok przyjaciela. Chłopak był w samej bluzce z krótkim rękawem.
-Nie śpisz? – zdziwił się gdy spostrzegł, iż dziewczyna na niego spogląda.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie jest ci zimno? – zapytała po chwili.
Chłopak wzruszył ramionami.
-Ważniejsze, że tobie jest ciepło.
Dziewczyna jednak nie dawała za wgraną. Przesunęła się na swoim fotelu i przytuliła przyjaciela okrywając go bluzą. Oparła głowę na jego ramieniu i znów spojrzała przez okno. Syn Hadesa wiedział iż Arianna się nad czymś zastanawia.
-Co widzisz? – zapytał cicho.
-A ty?
-Ja widzę piękny zimowy krajobraz. Ciemno granatowe niebo roztlone milionami srebrzystych gwiazd. Wielki księżyc w pełni, który sprawia, iż śnieg otulający las staje się srebrzysty. Widzę choinki okryte zimową pierzyną. Widzę też gdzieniegdzie bałwany, z pomarańczowymi nosami w kapeluszach z garnków.
-Piękny świąteczny krajobraz – przytknęła rudowłosa dziewczyna.
-No to teraz ty.
-Ja widzę mamę- Arianna spojrzała na niego swoimi ogromnymi oczami, które wyglądały całkiem tak jak nieboskłon za oknem.
24 grudnia
Nadal w tym samym miejscu
Godzina 23.59
Chłopak odgarnął kosmyk włosów, który opadał swobodnie na oczy córki Nyks i ująwszy jej twarz ręką zbliżył ja do swojej. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i zarzuciła mu ręce na szyję.
25 grudnia, Boże Narodzenie
W minutę nigdzie nie odjechali
Godzina 00.00 i 1 sekunda
Matt, przyciągnął do siebie Arianne i złożył na jej ustach pocałunek. Czuł jak dziewczyna się uśmiecha i przytula jeszcze mocniej do jego piersi. Odwzajemniła jego pocałunek i po chwili siedziała mu na kolanach, z głową wtuloną w jego pierś.
-Wiesz, że to najdziwniejsze i najwspanialsze święta? – zapytał chłopak Arianne.
-Wiem – powiedziała i jeszcze raz go pocałowała.
Nagle poczuli, że pociąg rusza. Zdziwieni rozejrzeli się wokół. Pozostali też się obudzili i zaczęli rozglądać wokół. Usłyszeli jak ktoś w sąsiednim przedziale krzyczy „Ruszyliśmy! To świąteczny cud”, i wszyscy wybuchli śmiechem.
-Nie- usłyszeli nagle głęboki męski głos. – Cudem było to, że zatrzymaliśmy ten pociąg.
Oto przed nimi stał wysoki mężczyzna w średnim wieku, ubrany w czarny garnitur i koszule tego samego koloru. Włosy i oczy, również były czarne. Nikt nie miał wątpliwości, iż był to Hades pan podziemia.
-Nie mogliście się trochę pośpieszyć? Musieliśmy tu trzymać tych wszystkich biednych ludzi. – stwierdził i zaczął znikać, ale nim zniknął spojrzał jeszcze na Matt i rzekł: – Dobra robota, młody.
I w tym momencie Arianna już nie wytrzymała. Odrzuciła głowę do tyłu i wybuchła głośnym śmiechem.
25 grudnia
Dworzec centralny w Chicago
4 rano
-Dotarliśmy – stwierdziła Arianna, a Matt wyszczerzył się w wielkim uśmiechu, przez co przypominał Kota z „Alicji w krainie czarów”.- Nie uśmiechaj się tak – powiedziała córka Nyks i znów ściągnęła czapkę świętego Mikołaja na oczy swojego chłopaka.
-Zawsze będziesz to robić? – zapytała ze śmiechem Cornelia, a Arianna z zadziornym uśmieszkiem pokiwała głową.
-Zawsze.
Wszyscy wybuchli gromkim śmiechem. Ludzie ich mijający patrzyli się na nich z niemałym zdziwieniem, ale i niemałą dozą sympatii.
25 grudnia
Centrum Chicago
5 rano z minutami
-Co robimy? – zapytał Matt patrząc rudowłosej dziewczynie w oczy.
-Mam pomysł !
Złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. Ze śmiechem pobiegł za nią, złapał ją i zaczął łaskotać. Dziewczyna krzyczała w niebogłosy i śmiała się.
Ale była szczęśliwa.
I pierwszy raz od dawna miała gdzieś co inni sobie pomyślą
Tekst piosenki „Last christmas” zespołu Wham!, tłumaczenie- moje
Świetne! Cudowne, idealne opko. Selciu, jesteś genialna. To opko jest wyjątkowe. Jedyne w swym rodzaju. Cudowne. Jak,ty robisz że twoje opka są takie zajefajniaste? Uwielbiam
dżizas! To jest hmmm… Zaje*****!!!!!
SZEEEEL!!!!!!!!!!! GENIOZAJESUPEROWSKIE!!!!!
Powstrzymam się przed wytykaniem potknięć- ŚWIĄTECZNY CUD! 😀
Boskie Boskie Boskie Boskie !!!
Sel, coś znajome te postacie, nie sądzisz? :*
Ach! To jest takie romantyczne! Uwielbiam te klimaty!
Wesołych Świąt!
Annabelle, mamy coś ze sobą wspólnego 😀
oprócz kilku błędów ortograficznych były też błędy typu: jak w 6 godzin można dojechać z NY do Chicago. Trochę za dużo bohaterów, nie bardzo umiałam skumać kto jest kim. Aha i można mieć platynowych oczu. Włosy są platynowe, a oczy jak coś to mogą być orzechowe, złote. a ogólnie to opko fajne i świąteczne
o kolor oczu pretensje do dagi, bo to ona wymyślała tego bohatera. a poza tym nie wiedziałam kompletnie ile sie jedzie.
Ale romantyczne!!! Sel, jesteś geniuszem!!!
Łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!! Genialne! Szczególnie ten moment z Hadesem. Ty jesteś jedna z najlepszych pisarek bloga. 😀
Wspaniałe, jest cudowne! 😀
Strasznie chaotyczne ale wątek romantyczny mi się podobał.
Wyłapałam trzy błedy: barkiem zamiast brakiem, imię Kornelia raz było pisane przez c, a raz przez k, świeży pisze się przez ż, a nie rz. Oprócz tego opko cudowne, genialne i brak mi słów 😉 :D.
czytalam i wlaczylam sobie ta piosenke (last christmas…) i dokladnie w momencie ostatniego cytatu te same slowa w uszach 😀
Extra:-)