Ogłoszenia:
No, ta część jest jeszcze trochę nudna. Ale obiecuję, że jeszcze góra ta i następna część będą o życiu obozowym, które jest nudne, głupie i średnio lubię o nim pisać. Postanowiłam, że jednak będę nadawać rozdziałom Spisku… tytuły:
Prolog- Teoria, która ma zmienić świat
Część 1- Kolejna misja
Część 2- Witaj w obozie, R
Część 3- Pierwszy pocałunek
Część 4
Wycieczka na 600 piętro
-Yyyy…
-Rozumiem, że to wyraz aprobaty. Pa pa. Muszę już lecieć.- Cmoknęła mnie w policzek, pognała gdzieś, zostawiając mnie zdezorientowanego. Stałem nad jeziorem jak słup soli jeszcze przez 5 minut, a później wróciłem do domku Hermesa. Siadłem i otworzyłem własnego laptopa. Wypiąłem mini kamerkę z koszulki i wziąłem się za obróbkę filmu. Wyciąłem żenujący fragment z pocałunkiem i uwydatniłem jak Percy korzystał z mocy. Nikogo nie było w domku. Westchnąłem ciężko, zamknąłem laptopa. Położyłem się na łóżku. Założyłem ręce za głowę. Rękaw koszulki podwinął się ukazując rąbek blizny. ,,59…”- szybko to zasłoniłem. Sza! Nic takiego się nie zdarzyło. Czasem zastanawiam się co by było gdybym urodził się w zwykłej rodzinie. Gdyby moja mama nie była 2-krótną noblistką w dziedzinie genetyki, mój ojciec nie był światowej klasy agentem i nie wychowywał mnie genialny szaleniec, a ja sam nie zajmowałbym się nauką i sprawami o jakich zwykli ludzie nie mają pojęcia. Kim bym wtedy został w przyszłości? Chciałbym być cukiernikiem. Wyrabiałbym ciasteczka w białym fartuchu, który tak jak mój naukowy kitel po chwili nie byłby już biały. Uśmiechnąłem się i wyjąłem z torby paczkę cukierków. Ale jednak wiem co jest moim przeznaczeniem. Zostanę słynnym naukowcem na miarę Einsteina. W przyszłości ludzie będą głosić moje imię (skromny jestem, wiem). Do domku wszedł mój kolega Gill.
-Hejcia!
-Hej!
-Co porabiasz?
-Leżę.
-Nie nudzi Ci się?
-Ani trochę. – Uśmiechnąłem się do niego.
-Wiesz co? Dziś jest przesilenie letnie jedziemy na Olimp, za godzinę. Radziłbym Ci się szykować.
-Że what?
-No, mówię serio.
-Super!- Zbiorę niepodważalne dowody. Wstałem i zmieniłem koszulkę, na elegantszą, białą trochę pogiętą koszulę. Założyłem torbę i wyszedłem do stołówki coś przekąsić. Zjadłem parę ciasteczek (czyt.: z 10 opakowań) i musieliśmy się zbierać. Pojechaliśmy autokarem obklejonym reklamami truskawek. Siadłem z Annie, rzecz jasna. Percy siadł sam i był wściekły. Dzięki córeczkom Afrodyty cały obóz huczał od plotek. Jedna widziała co się stało i już… Postanowiłem posłuchać muzyki. Jakiej kolwiek. No co? Też czasem lubię sobie posłuchać muzyki. Pokazałem Annie parę piosenek po japońsku i już po chwili darliśmy się na cały autokar. Dojechaliśmy do Nowego Yorku, wysiedliśmy pod Empire State Building. Zaczęła mnie boleć głowa. Spojrzałem w górę. Poczułem się jakby ktoś walnął mnie bardzo mocno w głowę. Krew zaczęła szybciej pędzić mi żyłach. ,,Śmiertelnik, widzi, ma widzieć, krew… niszczy, przełamuje, substancja, alchemicy” wydawało mi się, że słyszę głosy. Nie należały do bogów, wiedziałem to, ale do… właśnie mgły? Nagle obraz przed oczami mi się zamazał, a potem ujrzałem… Na wysokości ok. 600 piętra… Wspaniałe, unoszące się w powietrzu miasto. A więc to jest Olimp. Weszliśmy do środka. Po paru rundkach windą znaleźliśmy się wszyscy na górze. Zapierało tu dech w piersiach. Wspaniała architektura, cudowne materiały itp. itd. Aż mi się zrobiło smutno, że to wkrótce nie będzie istnieć. Ale tylko przez chwilę… Nie mogę się wahać. Wahanie jest przyczyną porażki. A porażka… to porażka. Szliśmy w stronę największego z budynków. Najokazalszego, najpiękniejszego. Trwała tam narada bogów. Ujrzałem ich. W tej formie mieli po 4 metry każdy. Szybko wyjąłem swój antymgielny aparat i zrobiłem fotkę.
-Carter! Nie można robić zdjęć!- Zawołał do mnie Chejron.
-Trudno.- Wzruszyłem ramionami i dalej je robiłem. Chejron zaczął coś gadać i jednym słowem bawić się w przewodnika. Ruszyliśmy dalej, zwiedzać Olimp. Nudziło mi się, więc odłączyłem się od grupy i postanowiłem pozwiedzać na własną rękę. Zrobiłem tyle zdjęć i zebrałem tyle dowodów, że niedługo będę mógł wracać do Niemiec! Nagel ktoś złapał mnie za łokieć. Przestraszyłem się. Mały kamyk uniósł się do góry. Zadrżałem.
-Witaj herosie.- Rozbrzmiał słodki głosik. Odwróciłem się. Ujrzałem największą piękność tego świata.- Kim jesteś?
-Jestem Carter. Do usług. – I skłoniłem się nisko. Naprawdę była piękna. Ujęła moją dłoń.
-Chodźmy do mnie. Jesteś słodziuchny, wiesz?
-Yyy…- Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła… Poszedłem jednak z kobietą. To była Afrodyta. Spędziłem ,,miłe” chwile w jej ruszoffym domku, jednak zebrałem próbki DNA z jej włosów. Ciągle gadała jaki to jestem ,,sweetaśny” itp. Na moje szczęście mieliśmy już wracać, więc odprowadziła mnie do reszty grupy. Wróciliśmy. A tam przed bramą do obozu ujrzałem… Tą dziewczynę co ją wypuściliśmy z laboratorium. Leżała ledwo żywa. No tak… W końcu wypuściliśmy ją parędziesiąt kilometrów stąd w lesie. Mogła tyle przejść.
-Annabeth pociągnęła mnie do niej.- Otworzyła oczy. Jej źrenice rozszerzyły się.
-Du…- Wymruczała po niemiecku i pokazała mnie palcem.
-Ich?- spytałem udając głupiego.
-Du…- I zemdlała. Przenieśli ją do obozu. A nad moją głową nagle pojawił się hologram w kształcie błyskawicy. Uznanie od ,,Zeusa”- Tiefera. Dzięki Tief…
***
Przeszłam chyba wiele kilometrów… Atakowały mnie dziwne strofy… I wciąż nie pamiętałam kim jestem. Pamiętałam tylko te oczy. W końcu ledwo żywa przywlokłam się pod jakąś bramę. Otoczył mnie tłum jakiś dziwnych ludzi. W nich ujrzałam te oczy… Oczy! Moje piękne, wielkie, czarne oczy. Bezwarunkowe piękne, ale pełne… bezwzględnego posłuszeństwa do kogoś? Niezmiernej inteligencji? Zła? Spojrzałam na posiadacza owych oczu… Był to kościsty chłopak, o rozczochranych czarnych włosach. To był… chodzący ideał. Wszystko w nim mówiło, że już dużo przeszedł, ale jest nieugięty w swoich postanowieniach. Nie wiem na jakiej postawie to wywnioskowałam. Ja to wiedziałam.
-Ty…- Mruknęłam do niego.
-Ja?- spytał.
-Ty…- I ogarnęła mnie ciemność.
A i jak widać ta heroska gada po niemiecku. W następnych częściach język ang. I niem. Będę jakoś rozdzielać… A i z góry sorry za literówki.
PIErWSZA! Wreszcie napisalaś! Genialana ta wyprawa na Olimp! Marzenia R. o pieczxenu ciasteczek … bezcenne!
Ale czy na pewno tą dziewczynę z ostatnich akapitów gonily strofy? Chyba jednak powinnno być stwory. Wiem, że byo jeszcze parę innych literwek, ale nie pamiętam gdzie.
Tak! Kolejna część spisku! 😀 Erynia happy! 😀 Opko nie jest nudne i powiem więcej: jest super! Brakowało mi R… 😀
Wiesz co o tym sadze. I wiesz za co dalej jestem zła. Ale lekko mi już minęło. Wiec postaram się wejść wieczorem. I pamiętaj o tym co ustaliłyśmy. A co do mojego zniknięcia to siostra zabrała mi komputer.
MYYYYYYYYKS!!!!!!!!!!!!!!!!
JESTES GENIALNA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Za literówki przeprosiłaś, więc ten temat pominę.
ALE brak mi opisu Afrodyty. „Ujrzałem największą piękność tego świata. […] Naprawdę była piękna.” I tyle? A jaki miała kolor włosów, jakie oczy, jaki kształt twarzy, w co była ubrana?
DWA ZDANIA OPISU CIĘ NIE ZJEDZĄ!!!
Nie wiem czemu, ale jak widze swoje opko to chce mi się pisać… Heh… Dziękuję rzecz jasna 😀 a I Arachne pzryznam sie ze o tym opisie zapomnialam… I czemu wad jest tu kurcze tak mało…
Tajny agent infiltrujący świat bogów CHCE PIEC CIASTKA?!!!!!!!!!!!
No to mamy coś wspólnego.
A opowiadania oczywiście genialne.