Dla Paati
Selene trzymając córkę Apolla przemieszczała się po podziemnym nieboskłonie niczym cień.
Cień, którym była.
Nic już nie mogło jej zatrzymać. Chciała uciec. Oddać Jessice bratu. Pozwolić mu ją do siebie przytulić. Powiedzieć, że tęsknił. Że się bał, ale teraz nic nie jest już ważne.
Chociaż…
Tak naprawdę, to to były jej marzenia. Marzenia, którym sama zabroniła się spełnić.
To ona chciałaby aby Danny ją przytulił.
Aby powiedział, że się martwił, ale że wszystko nieważne.
Że teraz już jest bezpieczna.
Że ją kocha.
Żeby jeszcze raz zapewnił ją, że wszystko będzie dobrze.
Aby znów ją pocałował.
Ale jednocześnie, właśnie dlatego chciała go ochronić.
A najlepszym sposobem byłoby nie pokazywanie mu się już nigdy więcej.
Córa Nocy dojrzała światła w oknach pałacu. Były już tak blisko. Jessica coraz mocniej kryła twarz, która wystawiona była na przeszywające zimno, które panowało tuż pod piaskowym sklepieniem. Ręce młodej dziewczyny okryła gęsia skórka. Jej ciało przeszywały dreszcze.
Selene zrozumiała. Dziewczyna wciąż była słaba. Może zbyt słaba.
Zemdlała jej na rękach. Córka Persefony z każdym przelecianym metrem, z bezwładnym ciałem na rękach czułą coraz większy ból u ramion i na plecach, tam, gdzie wyrastały jej skrzydła. Mięśnie ją paliły, ale parła do przodu nie dając sobie chwili wytchnienia, bo jeśli to zrobi, to użycie mocy spadnie, a ona stanie się widoczna.
Już tylko kilkadziesiąt metrów dzieliło ją od okna.
Raz.
Dwa.
Automatycznie liczyła uderzenia skrzydłami, które z łatwością przedzierały się przez powietrze i nadawały jej prędkość i pozwalały unosić się w powietrzu.
Trzy.
Miały tylko jedną wadę. Robiły całkiem sporo szumu.
Cztery.
Była tuż przy oknie do swojej komnaty. W oknach w podziemiu nie było szyb. Nie były potrzebne.
Pięć.
Machnęła skrzydłami o jeden raz za dużo. Strażnicy stający przy wejściu i pilnujący, aby więźniowie, wszyscy uwiezieni w tej samej wieży, nie mieli szans na ucieczkę, dosłyszeli szum piór tnących powietrze i podnieśli głowy, aby sprawdzić, co to takiego.
Ujrzawszy czarną uskrzydloną postać, jeden ze strażników podniósł alarm. Straże znajdujące się przed pokojem dziewczyny bezceremonialnie wtargnęły do środka.
Pierwszy ze strażników rzucił się na nią z mieczem. Dziewczyna szybko wysunęła z pochwy Maledicte i odparowała nią sprawnie cios kościotrupa. Wykręciła jego miecz i używając jego własnej broni, którą uprzednio wytrąciła mu z ręki, oraz ze swojego czarnego jak noc ostrza rozwaliła pierwszemu przeciwnikowi czaszkę i zajęła się drugim.
„Uda ci się” – pomyślała. Miała jedną jedyną szansę. Strażnicy byli zajęci nią. Oni mieli szansę na ucieczkę.
„Danniel, uciekajcie” – przekazała wiadomość.
Udało jej się.
Ale nie miała czasu na świętowanie, tego, że moc do niej wróciła. Walczyła. Jej instynkt się już na dobre obudził. Wojownicze odruchy przebudziły się po długim śnie. Mięśnie przestawały palić. Oczy świeciły dziko. Jak księżyc w pełni.
Cięcie, pchnięcie, atak z boku, pchnięcie, cięcie. Bum! Czaszka kolejnego kościotrupa rozwala w drobny biały pył, który opada powoli na ziemię, usypując kupkę. Ciało po chwili leży obok niej.
-Selene!- cała czwórka jej przyjaciół z mieczami w dłoniach wpadła do jej komnaty. Percy i Danny z prędkością światła rzucili się na kościotrupich wojowników z czasów wojny secesyjnej, a Thalia i Annabeth, na tych ze starożytnego Rzymu.
-Rozbijajcie im czaszki, to już nie wstaną – krzyknęła córka Persefony, gdy zobaczyła składających się od nowa przeciwników chłopaków.
Talia wyjęła z buta długi srebrny nóż i rzuciła się do ataku na wojska podziemi. Z niesamowitą precyzją wymierzała każdy z pozoru wyprowadzany na oślep cios. Sztylet zawsze trafiał tam, gdzie chciała tego ona, czyli w miejsce, gdzie czaszka jest najcieńsza.
Nagle jeden z wojowników zaszedł łowczynię od tyłu i z zaskoczenia wyrwał jej broń, którą rozbijała w drobny pył czaszki jego pobratymców. Córka Zeusa zaczęła mocno się szarpać, próbując odebrać swój sztylet z rąk strażnika, który z uwagą przyglądał się mu obracają go w dłoniach. Ale kościotrupi wojownicy mają to do siebie, że bardzo trudno z nimi wygrać, zwłaszcza jeśli jest się śmiertelnym.
Percy rzucił się szybko na kościotrupa, z orkanem wyciągniętym do przodu na długość swojej ręki i z dzikim krzykiem, odwracając w ten sposób uwagę żołnierza. Selene natomiast natychmiast w błyskawicznym tempie zdjęła łuk z pleców i naciągnęła strzałę. Miała szansę tylko na jeden strzał, musiał być więc bardzo precyzyjnie oddany. Na całe szczęście, Percy’emu na dobre udało się odwrócić uwagę przeciwnika.
Łuk naciągnięty był do granic możliwości. Czarna idealnie naostrzona strzała miękkim ruchem została zwolniona z cięciwy. Przeszyła powietrze, z niebywałą szybkością i precyzją, oraz pewną nadaną jej przez strzelającą wojowniczkę subtelnością i gracją.
Grot ze stygijskiego spiżu wbił się w tył głowy kościotrupa, idealnie w miejscu gdzie była najcieńsza i po chwili, kolejny przeciwnik stał się kupką pyłu.
-Musicie uciekać- szepnęła Selene do Danny’ego, który podczas walki znalazł się obok niej.
-Nie zostawię cię- zaprotestował i natarł na kolejnego strażnika podziemia.- Nigdzie. Się . Bez. Ciebe. Nie. Ruszę- sapał chłopak walcząc.
Córka Persefony uśmiechnęła się pod nosem i pochwyciwszy swój miecz poczęła dalej walczyć.
Percy działał niczym maszyna do zabijania jeśli chodziło o obronę, któregokolwiek, z jego przyjaciół, ale Annabeth w szczególności. Dziewczyna została mocno zraniona w prawy bok, na żebrach i leżała teraz zwinięta na ziemi, a chłopak walcząc dwoma mieczami wykańczał jednego po drugim wszystkich przeciwników, jacy nasunęli mu się pod ostrze. Każdy, po niedłużej niż dwóch minutach walki, padał trupem na ziemię, pozbawiony głowy, która po chwili usypywała się w kupkę proszku obok.
Wykąpany w Styksie chłopak czuł się w swoim żywiole. Jego umysł pracował jakoś inaczej. Ciało wykonywało ruch, zanim umysł o tym pomyślał. Jak automat. Maszyna. Maszyna do zabijania.
Myślał tylko o tym, aby ją uratować. Nic innego nie maiło znaczenia.
Była tylko ona.
To był cały jego świat.
Nie mógł jej stracić. I żaden kościotrup, z bożej łaski nie będzie mu próbował jej odebrać. Bum. Czaszka kolejnego była pyłem.
Gdyby w szkole uczono fechtunku, syn Posejdona z pewnością miałby z tego przedmiotu same szóstki.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa- przeraźliwy krzyk wydobył się z gardła leżącej za jego plecami dziewczyny.
-Thalia, zabierz ją!- rzucił chłopak do młodej łowczyni, między kolejnymi ruchami mieczem. Tamta tylko skinęła głową i pośpiesznie wykańczając jeszcze jednego, chociaż, wojownika rzuciła się, aby ratować córkę bogini mądrości.
Krew sączyła się obficie z rannego boku młodej dziewczyny.
Z rozciętej brwi, również płynęła stróżka krwisto czerwonego płynu, który ubrudził śliczną twarz dziewczyny. Kilka kosmyków potarganych, upiętych w wysoki kucyk włosów wysunęło się i opadło na twarz, mocząc w półboskiej krwi. Na policzku ponadto dziewczyna miała jeszcze kilka siniaków. Jej ciało przeszywały dreszcze, po plecach przebiegały ciarki.
Traciła krew.
Mnóstwo krwi.
Do nozdrzy Selene dopłynął zapach, którego nikt inny nie czuł. Woń krwi. Krwi i śmierci. Annabeth umierała. Szansa na uratowanie jej była nikła. Światełko w tunelu, ledwo się tliło, tak samo jak gwiazdy na niebie ponad nimi.
-Świt !- szepnęła Selene. Niebo stawało się coraz bledsze. Z ciemnego granatu, jego kolor zmienił się na jasny niebieski. Było jasne, że jeśli teraz nie uciekną, później nie będą mieli żadnych szans. Wszystko to byłoby bez sensu. Cała ucieczka. Jej plan, obróciłby się w niwecz.
Miecz córy Nocy poruszał się rutynowo. Zdawało się, że sam wie co ma robić. Jej ręce tylko go trzymały.
Bum.
Kolejny strażnik zabity. Dziewczyna rozejrzała się dookoła.
Więcej ich już nie było.
–Udało nam się- powiedział Danny.
Selene uśmiechnęła się, sama nie do końca wiedząc co ma sądzić.
-Udało – powtórzyła.
Miała jednak pewne przeczucie, że to jeszcze nie koniec.
&&&&&&&&&&&&&&&&
-Co to znaczy uciekła? – krzyk Zeusa wstrząsnął całym pałacem na Olimpie.
-Nie mam pojęcia , jak to się stało – rzekł niewinnie pan podziemia.
-Naprawdę sądziłeś, że ktoś taki, jak Selene nie da rady uciec? – zapytała z nieukrywaną drwiną w głosie Artemida.
Bogini wiedziała, że Hades kłamie. Pomógł Selene. To było pewne. Przynajmniej w jakimś stopniu.
-Zamilcz – ryknął wściekły pan niebios.
To wywołało uśmieszek wyższości na twarzy łowczyni. Wiedziała, że tak naprawdę już wygrali. Zeus był tak wściekły, że nie panował nad sobą. Selene uciekła z więzienia podziemi. Najlepiej strzeżonego więzienia, jakie tylko istnieje. Jeśli to jej się udało, to nic nie powstrzyma już pani cienia przed ukończeniem swojego dzieła.
A była temu coraz bliższa. Artemida zastanawiała się jednak, czy to jest to, czego ta dziewczyna chce naprawdę. Czy ona nie robi tego, jedynie z powodu, że wszyscy oczekują od niej zrujnowania pana niebios, a przynajmniej prób zrobienia tego.
-Może miał nadzieję- zadrwiła Atena.
W tym momencie zupełnie zagotowało się w Zeusie.
-Zamknij się Ateno, jesteś idiotką. Wszyscy jesteście. Jak mogliście zagłosować za darowaniem Jej życia??
-Wypraszam sobie- bogini mądrości poderwała się ze swojego pięknego tronu.
-To ty jesteś idiotą – zawtórowała Atenie Artemida.
Rudowłosa bogini, tak gotowała się w tamtej chwili w sobie, że jej twarz mogłaby śmiało mieć tak samo jaskrawy i mocny kolor jak jej loki. Jej brat odniósł nawet wrażenie, ze piegi na twarzy jego bliźniaczki są o wiele bardziej czerwone niż zazwyczaj.
-Uspokójcie się wszyscy- w drzwiach stała wyrocznia delficka, z dumną miną i rękami skrzyżowanymi na piersi, mierzyła Zeusa nienawistnym spojrzeniem, godnym samej Eris, bogini niezgody. – Takie kłótnie do niczego nie prowadzą. Marnujecie tylko wasz i jej cenny czas. A ten ucieka. I to w zastraszającym tempie. Termin przypada na Wielki Bal – oznajmiła
– Oto nadszedł początek końca- powiedziała Hekate, która stała za młodą śmiertelniczką. –dopełniał się przepowiednia mojr . Selene zakochała się…
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
-Czego chcesz? – zapytał władczo Nico, którego postawa nie ulegnąwszy właściwie żadnej zmianie stała się jednocześnie o wiele bardziej władcza, a chłopak, choć nie zdawał sobie z tego raczej sprawy niezwykle uderzająco przypominał swego ojca.
Bóg śmierci uśmiechnął się chytrze. Czuł się, jakby już wygrał.
I chociaż wcale tak nie było, to on przecież nie miał o tym zielonego pojęcia.
-Życie za życie- powiedział jadowicie.
Ujrzawszy przerażenie w synu Hadesa zaśmiał się cicho.
– A co myślałeś?? Wiesz, jak cenna jest dusza Selene. Zresztą dusza osoby, którą darzysz miłością, też byłaby cennym nabytkiem, o nie małej wartości.
Bóg spojrzał w miejsce, w którym stał Nico, ale jego już tam nie było. Poczuł za to zimno ostrza przy swojej szyi.
-Czemu miałbym się zgodzić, kiedy łatwiej byłoby mi Cię zabić?? – wysyczał mu do ucha potomek pana podziemia. Jakby na znak potwierdzenia jego złowieszczych słów ziemia pod jego nogami zatrzęsła się i pojawiło się wyraźnie pęknięcie, które z pewnością było tylko maleńką próbką tego, co ten czarnowłosy chłopaczek potrafi.
– Bo mam klucz… – te słowa wywołały w chłopaku niemałe rozdarcie. Zauważywszy to, bóg dodał jeszcze:- Beze mnie go nie znajdziesz.
-Czyją chcesz duszę? – zapytał chłopak, puszczając boga, który rozcierał sobie nadgarstki.
– Twoją…
&&&&&&&&&&&&&
-Selene! Ona umiera!- krzyknęła Thalia, a pani cienia natychmiast rzuciła się ku niej, aby obejrzeć ranę Annabeth.
Ostrze wdarło się głęboko pod skórę i połamało dwa żebra. Córka Ateny trzęsła się i pociła, a ból, który przeszywał jej ciało był do tego stopnia rozdzierający, że nie była w stanie wymówić ani jednego zdania.
– Percy – szepnęła i wyciągnęła rękę w jego kierunku.
Przez przymglony wzrok zobaczyła jeszcze czarnowłosą postać, która pochylała się nad nią, a potem już nic.
-Umarła– oświadczyła córka Persefony.
-Przykro mi.
Oczy syna boga mórz zamglił się łzami.
-Chyba, że… – urwała.
Podniosła swoje srebrne oczy na syna Posejdona, a wszyscy dojrzeli w nich po raz pierwszy wyraz, którego po niej nikt się nie spodziewał.
W jej pięknych, srebrnych oczach po raz pierwszy dojrzeć można było strach.
-Chyba że co? – zapytała Talia cicho. – Jest coś, co może ją uratować?
-Krew nieśmiertelnych…- rzekła dziewczyna i wyjąwszy sztylet zza cholewy lewego buta rozcięła nim otwartą dłoń…
SEEEEEEEEL! TO TO TO JEST PRZEGENIALNE!!!!!!!!
(Ratuje szaczenę przed. wściekłym mocherem)
Znasz meine opinie na temat deine opowiadań xP.
S
E
L
T
Y
J
E
S
T
E
Ś
G
E
N
I
A
L
N
A
Zgadzam się z Clarisse. Oficjalnie zapisuję Cię na Moją Listę Najlepszych Autorów Na Blogu xp
Sel wymiatasz! Opis walki niezapomniany! Nico nie może oddać duszy, Ann nie umrze, prawda?????????!
Jesteś mi winna kasę za:
-dentystę
-stolarza
-chirurga
– i tego kogoś co robi podłogi 😀
Przez ciebie musiałam szukać szczęki w piwnicy, jestem na poddaszu!
opowiadanie jest świetne. tylko krwistoczerwony pisze sie razem, nie osobno. Ale jedyne co mi zgrzyta to podłość Tanatosa. Nie tak wyobrażam sobie Śmierć
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!TO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!JEST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pisz następną część SZYBKO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
PS. Niech Apollo ci sprzyja bo inaczej to będzie miał doczynienia ze mną. A to nie będzie miłe ;>
Następna część już wysłana, mam nadzieje że was nie rozczaruje, ale żadnych szczegółów wam nie zdradzę
jakoś nie widze tej 7 części moze mi powiecie gdzie? wiem tylko ze sie nazywa perłowe łzy(7)
W kolejce, każde opowiadanie musi odczekać na swoją kolej
Fajne.
Wy*** przecinki z dziwnych miejsc, literówki typu „Talia” i nazwy własne z małej litery („orkan”).
I PRZEŚLIJ MI W KOŃCU PROJEKT TEJ ŚWIĄTYNI!!!
Bomba jak zawsze.Mam nadzieję,że Annabeth jednak przeżyje.
Chwileczkę… (biegnie po szopy) Jestem. A teraz…
PISZ NASTĘPNA CZĘŚĆ!!!!!!!!!!!!!! (siekiera w jej ręce niebezpiecznie błyska, a wyraz twarzy przypomina trochę terrorystkę grożącą zdetonowaniem Londynu, jeżeli nie dostanie tego, czego chce)
odsyłam Cię do komentu powyżej, i mówie po raz kolejny : VII rozdział już w kolejce, a ósmy w trakcie pisania =)
Mrau, kocham<3
dziękuje za dedykacje moja tyy ;]
Oby Adminka szybciej dodała nast. rozdział ! 😉
7 rozdział jest świetny 😉 Tak samo jak i szósty.
O matulu moja!!! CUDO. Brak mi słów. Nawet na pomyłki nie zważałam!!! 😀
Sel… To jest cudne! Genialne! Wspaniałe. Nic więcej nie mogę wykrztusić…
Genialne! Sel, piszesz coraz lepiej, choć nie wiem czy można pisać lepiej, niż Ty teraz. I…. ZABIJ ANN!!! 😀