OD AUTORKI:
Będę Was gnębić swoimi komentarzami przed prawie każdym rozdziałem. Chciałabym co nieco wyjaśnić:
– Pochyły tekst to wypowiedzi Iluzji kierowane bezpośrednio do czytelników.
– Ostrzegam, iż w miarę czytania zmienia się narracja. Mam nadzieję, że nikt się nie pogubi.
Dla Dżanti i Nefele.
Rozdział 1
Iluzja
„Tylko w więzieniu łatwo jest zrozumieć, że życie bez czekania na cokolwiek nie ma najmniejszego sensu i wypełnia się po brzegi rozpaczą.”
Gustaw Herling-Grudziński -„Inny świat”
Wyobraźcie sobie las. Gdzieś pośród oświetlanych blaskiem księżyca drzew jest domek. Nie stoi, lecz istnieje. Przyjmuje postać przeźroczystej, niewidocznej mgiełki. Iluzji.
Możecie przejść przez niego widząc tylko mokrą ściółkę i narzekając na ubłocone buty. Nie dostrzeżecie tego budynku, mimo że bardzo byście chcieli. Próbujcie wysilić wszystkie swoje zmysły, mrużyć oczy, patrzeć w jedno miejsce, chcąc zauważyć jakiś zarys w powietrzu, ale pozostaniecie ślepymi. Nigdy nie ujrzycie jej magii, chodź to Wasze marzenie.
Nie zrozumiecie także, jak bardzo ja bym chciała, żeby ktoś z Was wreszcie całkiem dał się porwać wyobraźni i wszedł do tej zabitej deskami dziury. Nigdy nie pojmiecie, jak bardzo cierpię. Nigdy też nie wybaczycie tego, co zrobiłam. Okrzykniecie mnie potworem, chodź nie wiecie, co to prawdziwa nuda.
Siedziałam zamknięta w nieszczęsnym lustrze, w ciasnym, zakurzonym pokoju domu – widmo. Tkwiłam w czeluści między wyobraźnią a rzeczywistością. Z jednej strony atakowała mnie moc pięknych obrazów i kolorów, a z drugiej… cóż. Z drugiej od wielu lat widziałam tylko starą, zjedzoną przez korniki komodę o złotych klamkach. Wpatrywałam się w nią od tak dawna, że pamiętałam każdą jej rysę, pyłek, złocenie – potrafiłam opisać ten przeklęty mebel z taką dokładnością, jaka wam się nigdy nie śniła. Żyłam, myślałam i czułam, jak wy, ale od kilku tysięcy lat nie robiłam nic tylko patrzyłam – to na komodę, to na wasze sny.
Czasem słyszałam ludzkie myśli. Docierało do mnie to, jak narzekacie na życie, na to, że nie wszystko idzie po Waszej myśli. Większość skarg pochodzi od osób, które wcale nie są tak nieszczęśliwe, jak sobie to wyobrażają. Wolelibyście znaleźć się w mojej sytuacji? Istnieć, ale nie żyć? Ja nie miałam zmartwień, nie obchodziła mnie szkoła, praca, rodzina, pieniądze, choroby. Nigdy nie umrę, ale też nigdy nie zaznam prawdziwej miłości, szczęścia, bólu. Światło słońca, piękno przyrody, a także moc uczuć mogłam tylko zobaczyć po stronie Wyobraźni. Chciałam być uczestnikiem tych wszystkich marzeń, lecz było to niemożliwe, bo tkwiłam w tym lustrze z dala od wszystkiego i wszystkich.
Bądźmy szczerzy – nienawidziłam i wciąż nienawidzę ludzi, bo zżera mnie zazdrość, zawiść i złość. Dlatego z upodobaniem korzystam z każdej okazji, aby Was dręczyć, zsyłać obłęd, nieszczęście i śmierć. Każda zabrana dusza wywołuje uśmiech na mej twarzy.
Pamiętam, że ten pamiętny dzień nie różnił się od innych. Nie wiedziałam, czy słońce już wzeszło czy nie, bo mój pokoik nie ma okien. Znudzona odwróciłam wzrok od kolorowych słów i obrazów, przenosząc go na komodę. Wedy po raz kolejny opanowało mnie uczucie, które Wy nazywacie złością. Za mną unosiły się barwne, wyjątkowo gęste i niezdrowe opary marzeń, a przede mną jak zwykle od kilkudziesięciu lat tkwiła komoda, a ja bez ruchu istniałam między tymi siłami jako granica, Iluzja.
Postanowiłam wreszcie coś z tym zrobić! Zaczęło się od uczynienia swoim domem WSZYSTKICH luster. Zawsze moim mieszkaniem było jedno, jedyne zwierciadło w tym przeklętym, niewidocznym domku, w którym pewnego dnia mnie zamknięto. Długo czekałam, aż urosnę w siłę i po kilkuset latach prób udało mi się objąć swoją mocą wszystkie lustra. Potem udało mi się nawet opanować szyby w oknach, szklanki, witryny – wszystko, co dawało odbicie.
Przez kilkaset lat świetnie się bawiłam, poznając rzeczywistość na własne oczy, a nie zmodyfikowaną przez ludzkie sny. Moimi oczami były wszystkie zwierciadła. Jednak szybko zaczęło mi się to nudzić – ile można wędrować i tylko obserwować? Patrzeć na te wszystkie cuda i z minuty na minutę bardziej ich pragnąc? W końcu zapragnęłam stać się częścią tego, dla mnie, wspaniałego świata. Był to rok 2010.
Co dalej? Przeczytajcie sami.
Gotowi?
Charlotte
„Byłem jak ślepiec, który odzyskawszy wzrok, obudził się w próżni pełnej luster, odbijających tylko jego własną samotność„
Gustaw Herling-Grudziński – „Inny świat„
Delikatne promienie słońca wkradły się do pokoju, budząc mnie. Czując ich ciepły dotyk na swojej twarzy, uśmiechnęłam się szeroko. Szybko podniosłam się i podbiegłam do okna, otwierając je szeroko. Ach! To była wspaniała pogoda na sesję zdjęciową!
Tanecznym krokiem podeszłam do wielkiego, fikuśnego lustra, uważnie przyglądając się swojemu odbiciu. Co tu dużo mówić? Moja uroda jest tak olśniewająca, że trudno ją opisać. Mam długie, kruczoczarne włosy, które opadają na wyrzeźbione i zgrabne plecy. Czasem wiążę je w dwa łączące się z tyłu warkocze – wyglądam wtedy słodko. Mam delikatne rysy twarzy, które czynią moją urodę dziecięcą. Nie można przeoczyć także pełnych, intensywnie czerwonych ust oraz pięknych, dużych oczu, stanowiących mój największy atut. Ich kolor jest absolutnie niepowtarzalny – bardzo jasny błękit. Moi znajomi zawsze mi mówią, że patrząc w nie odczuwają senność – ich barwa pochłania wszelką energię.
Uśmiechnęłam się raz jeszcze, podziwiając swoje zgrabne ciało. Stałabym, przyglądając się w lustrze jeszcze długo, lecz z transu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Słoneczną ciszę gwałtownie przerwała piosenka „I’am sexy and i know it”. Zaśmiałam się cicho – nawet mój telefon wie, że jestem wspaniała. To przez to, że to najnowocześniejszy model i ma wiele różnych dodatków. Zazdrościcie? Zapewne tak, wszyscy pragną tego, co ja mam – dużego domu, wypasionych samochodów, szafy pełnej ubrań, modnych oraz wpływowych przyjaciół.
Przewróciłam oczami, wzdychając. Ach ta popularność! Ciągle ktoś do mnie dzwoni! Postanowiłam zignorować natarczywy dzwonek i ruszyłam w stronę swej ogromnej garderoby.
Po niecałych trzech godzinach byłam umyta, ubrana, uczesana i umalowana, więc zeszłam do kuchni – stosunkowo małego, lecz urządzonego z pomysłem pomieszczenia. Blat miał kształt zaokrąglonej litery „l”i jednym bokiem przylegał do ściany. Znajdowały się na nim zlewozmywak oraz kuchenka. W ścianę naprzeciw drzwi wbudowano piekarnik oraz lodówkę. Na prawo od wejścia, w rogu postawiono fotele, gdyby ktoś miał kaprys zjedzenia w kuchni. Krzesła, jak stwierdziła moja matka, są zbyt pospolite, więc zastąpiono je fotelami. Jedynie przy blacie można znaleźć jedno, charakterystyczne dla barów siedzenie.
Na ścianach wisiały także nowoczesne obrazy o różnej tematyce, Gdzieniegdzie stały fikuśne rzeźby. Nie nudne postacie, ale twory zupełnie abstrakcyjne, ładne.
Pomieszczenie utrzymano oczywiście w schludnej, biało – czarnej kolorystyce.
Szybko przygotowałam sobie śniadanie – obowiązkowo niskokaloryczne płatki. Po czym wzięłam wczoraj spakowaną torbę i radosnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Mimo młodego wieku nie musiałam mówić, gdzie idę. Miałam tylko i wyłącznie mamę, która zajmowała się prowadzeniem firmy i nie specjalnie mnie pilnowała. Ojca nigdy nie poznałam, podobni umarł, gdy byłam bardzo mała.
Gdy tylko pomyślałam o swoim tacie oraz jego śmieci, coś zawirowało w powietrzu. Obróciłam się w stronę powieszonego w hallu zwierciadła. Przez chwilę wydawało mi się, że tafla lustra zamigotała. Mrugnęłam kilka razy, aby odpędzić to złudzenie. Aby się upewnić, podeszłam bliżej i co ujrzałam? Wysmarowany napis „help”. Na lustrze! W dodatku w tym miejscu, gdzie powinna odbijać się moja twarz! Nie ma to jak wspaniała sprzątaczka, czyż nie? Dowcipne. Przez nią sama musiałam się tym zająć. Rękawem od pięknego, beżowego sweterka zaczęłam szorować taflę, jednak złośliwy odcisk nie chciał zejść. Chuchnęłam kilka razy, wciąż szorując – bez skutku.
Kto mógł to zrobić?
W końcu westchnęłam zrezygnowana. Musiałabym wziąć któryś z tych magicznych płynów, jednak nie wiem, gdzie są przechowywane. Wzruszyłam rękoma i niewiele myśląc, wyszłam z domu.
Zawsze potem zastanawiałam się, co by było, gdybym wtedy dokładniej wpatrywała się w lustro, a nie trzasnęła drzwiami? Może zobaczyłabym złowrogą, uśmiechniętą twarz? Może znalazłabym się w szpitalu psychiatrycznym? Zawsze wydaje mi się, że byłoby to lepsze rozwiązanie.
Czarny, lśniący samochód już na mnie czekał, a ja ruszyłam biegiem w jego stronę. Szofer uśmiechnął się do mnie ciepło, otwierając jednocześnie drzwi.
– Widzę, że panienka ma dzisiaj dobry humor – stwierdził grzecznie, wsiadając. Skinęłam tylko głową, nie odpowiadając i wyjrzałam za okno. Mężczyzna nie podtrzymywał rozmowy – wiem, że najchętniej w ogóle by się nie odzywał, gdyby nie dobre wychowanie.
Mieszkałam w bardzo bogatej dzielnicy, więc zewsząd otaczały mnie ogromne domy, otoczone przez idealnie przystrzyżone żywopłoty oraz kosztowne ogrodzenia. Powietrze niosło radosny śmiech dzieci, bawiących się w znakomicie utrzymanych ogrodach. Po ulicach mknęły drogie, lśniące samochody, a niektórzy posiadali nawet limuzyny.
Wpatrywałam się w widoki za oknem, gdy nagle znów poczułam coś dziwnego w powietrzu. Próbowałam to ignorować, tłumacząc wszystko wysoką temperaturą na zewnątrz. Szofer też coś poczuł, bo po chwili usłyszałam delikatny szum klimatyzacji.
Niespodziewanie zobaczyłam blask w lusterku samochodu. Gwałtownie odwróciłam w tamtą stronę głowę, ale wrażenie szybko zniknęło. Za to powietrze gęstniało coraz bardziej, powoli dusząc.
Szofer zwrócił głowę w stronę zwierciadła i na widok swojego odbicia gwałtownie szarpnął kierownicą. Wychyliłam się, aby też coś dojrzeć i mrugnęłam kilka razy nie wiedząc, co się dzieje. W lusterko pokazało twarz o niebo młodszą, ładniejszą niżby miał stary już mężczyzna! Odbicie ukazywało piękne oblicze młodzieńca o kruczoczarnych włosach.
Kierowca odzyskał panowanie nad kierownicą, lecz wciąż wpatrywał się w swoją młodszą wersję. Gdyby nie charakterystyczny kolor oczu – jedno zielone, drugie brązowe – nigdy nie powiedziałabym, że to ta sama osoba. Czyżby stary, zgarbiony Arnold o urodzie sępa był kiedyś tak piękny?
Zbliżaliśmy się do skrzyżowania, gdy światło zmieniło się na czerwone. Szofer jednak nie zwrócił na to uwagi i zahipnotyzowany patrzył w lustro. Odbicie uśmiechnęło się do mnie szyderczo.
– Halo! – krzyknęłam nieco spanikowana. Gdy to nie odniosło rezultatu, rozpięłam się szybko i wychyliłam, żeby go potrząsnąć. Jednak było już za późno – z rozpędem wjechaliśmy na środek. Zdążyłam tylko kontem oka wyłapać nadjeżdżającą ciężarówkę i otworzyć usta ze zdziwienia.
~*~
Hypnos
„Gdzie w tym mieście, gdzie na tym świecie żyje człowiek, którego śmierć byłaby dla mnie stratą? I gdzie jest człowiek, dla którego moja śmierć miałby jakieś znaczenie?”
Hermann Hesse – „Wilk stepowy”
Gdzieś pod grecką wyspą, w ciemnej grocie rozległ się potężny ryk. Dobrze zbudowany mężczyzna uderzył z rozmachem w skałę, która z hukiem przełamała się na pół. Jego hipnotyczne, wyjątkowo niebieskie oczy płonęły gniewem. Podbiegł do następnego głazu i znów rozległ się gromki łoskot.
W końcu bóg zmierzwił swe krucze, krótkie włosy i usiadł na zimnej posadzce, ukrywając twarz w dłoniach. Ojciec płakał nad utratą jedynego dziecka. Zdążył zobaczyć tylko jak ogromny tir miażdży samochód, w który jechała jego córka – Charlotte. Nawet nie zdążył kiwnąć palcem! To wszystko przez jego moc – potrafił hipnotyzować, ewentualnie usypiać, zsyłać koszmary lub marzenia. Niby mógł wiele, ale najczęściej pracował długo – hipnoza wymaga czasu. Zamiana czyjegoś życia w koszmar także, bo na pewno nikt nie przestraszy się jednego snu, ale należy zesłać na niego kilka tajemniczych obrazów, które zniszczą jego psychikę. Nie potrafi działać szybko! Dlatego też jego dziecko, kochana córka, właśnie leży bez życia w samochodzie, bo szofer patrzył się w lusterko, a on miał związane ręce! Hypnos postanowił zbadać tę sprawę i pomścić swoje dziecko.
Obok czarnowłosego młodzieńca pojawił się Tanatos. Złożył swoje czarne skrzydła i poklepał pocieszająco boga snów.
A Iluzja się śmiała.
W końcu zrozpaczony Hypnos zwrócił się do swojego brata bliźniaka.
– Nie odcinaj kosmyka jej włosów. Pozwól mi ją odzyskać, zabrać do krainy snów – szepnął.
Tanatos skinął lekko głową, na co bóg snów odpowiedział szerokim uśmiechem. Wręczył bratu kunsztownie rzeźbiony flakonik wypełniony substancją, której kolor co chwilę się zmieniał.
Iluzja się śmiała.
Bóg śmierci zszedł na ziemię. Uklęknął koło ciała dziewczynki i otworzył flakonik, uwalniając wielobarwną, gęstą mgiełkę. Nietypowa chmurka, pochłaniająca otaczające światło, spłynęła delikatnie na twarz dziewczynki, chcąc zabrać jej duszę do krainy snów.
Niedorzeczność!
Iluzja tylko na to czekała. Jeden z leżących na ziemi kawałków szkła zamigotał, powietrze zgęstniało, a istota zebrała wszystkie swoje siły i delikatnie zmieniła mgiełkę. Z wielokolorową zamieniła się na jasno niebieską i spłynęła na dziewczę, wyrywając ją spod mocy Hypnosa.
Iluzja roześmiała się głośno.
Wreszcie odzyskała wolność.
FIL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ZAJEŚWIETNIASTOGENIALNE XP.
Czekam na CD XD.
Zrobię na Ciebie napad i ukradnę Ci talent!!! Ja też chcę tak pisać!!!
Więc wstaw kraty w oknach, kup pancerne drzwi, zainstaluj alarm i… czekaj. A czekając, wyłap literówki (dwie znalazłam).
Extra, genialne i cudowne! To powiem raz jeszcze: zaje*biste! Cudo. 😉
Filio! To jest hipermegagenialne! Cud! Padam na kolana I przecieram oczy… Świetne! Cudne! Genialne! Wspaniale! Intrygujące! Inne! Tajemnicze! Piszesz jak zawodowy pisarz
Jestem pod ogromnym wrażeniem! Naprawdę wspaniałe opowiadanie! Już nie mogę się doczekać dalszej części.
Waśnie innne! Oryginalne! Pierwsza część opka zaczuynająca się od smierci heroski to naprawdę duży wyczyn! Iluzja jest zdolna do wszystkiego.
Genialne! 😀
Jest wspaniałe i wiem, że się czepiam, ale mam dwa veta:
1. Nie każdy chce być bogaty, mieć wielką garderobę i w ogóle. Ja nie chcę. To co mam mi starczy. Chociaż gdyby się się znalazł na reszcie jakiś sposób na to, żeby się nareszcie pozbyła pryszczy to bym nie odmówiła…
2. A tu uwaga z mitologii: Hypnos miał trzech synów: Morfeusza, Fobetora ( inaczej zwany Ikelosem ) i Fantasosa. Hypnos zsyłał tylko sen, a jego synowie marzenia i strachy nocne. Konkretniej: Morfeusz marzenia senne, a Fobetor i Fantasos zsyłali koszmary. Wszystkim się to myli, a ja jestem wyczulona na tym punkcie, więc się nie przejmuj.
1. Wiem, że nie każdy chce być bogaty, mieć duży dom etc. Jednak trzeba patrzeć na to w ten sposób – to narracja PIERWSZOOSOBOWA. To nie jest myśl narratora bądź moja, lecz bohaterki i wstawiłam ją specjalnie. Czemu? Bo bohaterka jest pusta i myśli tylko o pieniądzach, strojach oraz urodzie. Uważa, że wszyscy ją kochają i zazdroszczą wybitnej urody oraz majątku rodziców. Dla niej najważniejsze są te wartości i uważa, że dla innych też. Podkreślę to w następnych rozdziałach.
2. Wiem, cały fragment jest średnio zgodny z mitologią, ale musimy niestety przyjąć, że Hypnos ma taki moce, chodź postaram się wstawić co nieco o synach. W ogóle moje opowiadanie może nieco „rozwijać” mitologię w niektórych momentach, ale nie będzie tego dużo.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
„A iluzja się śmiała” Najlepsze zdanie ^ ^ ;D Świetnie ci to wyszło.
I dziękuje za dedykacje ;D Czekam na kolejny rozdział! Byle szybko.
Kocham to opowiadanie i dziękuje za dedykacje. Jest lepsze od pierwszej wersji bo bardziej zrozumiałe 😀 Geniusz 😀
Filio – geniuszu ! ;O Znasz moje zdanie na temat Twoich epickich opowiadań, ale co tam, powtórzę : CUDO! Lekkie, przyjemne, tajemnicze, INNE! Czekam na cd
Świetne opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!