To opowiadanie dedykuję: mojej najlepszej przyjaciółce Zuzi, Pallas Atenie, która pisała bardzo pochlebiające komentarze o moim poprzednim opowiadaniu oraz Magiap, której ostatni wiersz bardzo przypadł mi do gustu. Ta część Córki Ateny jest troszkę nudna i chaotyczna, ale obiecuję, że w następnej części będzie o wiele ciekawiej. No to miłego czytania.
Byłam zrozpaczona. Annabeth leżała ciężko ranna na ziemi, a ja nie wiedziałam nawet w jakim kierunku jest obóz. Znajdowałyśmy się w środku lasu bez kompasu, bez mapy i bez chociażby latarki, a przecież w tym lesie grasują potwory. Jedyną moją bronią był sztylet rannej i ADHD. Usiadłam obok Annabeth i coś tam do niej mówiłam. Uspokój się – pomyślałam – przede wszystkim się uspokój – wyciszyłam mój umysł. Zaczęłam myśleć logicznie.
Nie mogłabym zostawić dziewczyny samej, bo na 100% coś by ją pożarło. Nie mogłam też jej nieść, gdyż była za ciężka , a ja nie umiałam podnieść nawet 6-letniej kuzynki. Zostało mi więc tylko czekać na pomoc lub krzyczeć z frustracji. Wycofuję to krzyczenie. Zwabiłabym tu armię potworów. Tego akurat w tej chwili najmniej potrzebowałam.
Oparłam się o drzewo. Nie wiedziałam co jest Annabeth. Nie widziałam żadnej krwi, więc były to tylko obrażenia wewnętrzne. Jedno było pewne: potrzebowała lekarza i to natychmiast.
Przysnęłam na parę minut. Nie wiem jakim cudem nic nas nie zaatakowało. Obudziły mnie liczne krzyki. Nie wiedziałam, że noc zapada tak szybko. Dopiero gdy krzyczący się przybliżyli zrozumiałam co krzyczeli:
– Annabeth, Ewa ! Jeśli tu jesteście wyjdźcie z ukrycia! Ewa, Annabeth !
Po chwili dostrzegłam pochodnie, które nieśli. Byłyśmy uratowane. Annabeth obok mnie oddychała ciężko. Miała świszczący oddech. Obawiałam się, że było gorzej niż przypuszczałam.
– Tutaj jesteśmy – wrzasnęłam.
Dobiegli do nas. Pierwsi byli czarnowłosy chłopak, którego twarzy nie dostrzegłam gdyż było ciemno i dziewczyna o rudych włosach i zielonych oczach. Jej twarz widziałam doskonale. Oświetlał ją dziwny jasny blask, który emanował z niej samej.
– Annabeth! – krzyknął ten czarnowłosy.
– Annabeth obudź się!- w jego głosie brzmiała prawdziwa rozpacz.
– Niech zajmą się nią dzieciaki od Apolla – ze stoickim spokojem powiedziała ta rudowłosa.
– Will – przywołała gestem jakiegoś chłopaka.
– Wylecz ją – Will pobladł.
– No nie – mruknął. – To już drugi raz w ciągu dwóch miesięcy. Ukląkł przy dziewczynie. Coś nad nią wypowiedział i wlał jej do ust trochę tego srebrzystego płynu z manierki.
Zakrztusiła się. Przez chwilę nie mogła złapać powietrza. W końcu jej się udało.
– Au – krzyknęła – wszystko mnie boli. Dajcie mi jakiś środek przeciwbólowy. Ewa, Ewa! Gdzie jest Ewa? Czy wszystko z nią dobrze?! Czy żyje ?!
– Wszystko z nią dobrze, jest tuż obok – czarnowłosy chyba dopiero teraz spostrzegł , że stoję „tuż obok”.
– To dobrze – ranna spróbowała wstać, ale chłopak łagodnie złapał ją za rękę i z powrotem usadził na ziemi.
– Annabeth, Will nie mógł cię wyleczyć ze złamań do końca. Kości zaczęły się już zrastać, ale minie jeszcze trochę czasu zanim do końca wyzdrowiejesz. Poczekaj chwilę. Za moment zabierzemy cię do Chejrona i podamy ci odpowiednie leki.
Dziewczyna poruszyła ręką i skrzywiła się z bólu. Coś sprawiało, że cała moja uwaga była skupiona właśnie na niej. Nagle zrozumiałam. Misio-jamnik okropnie ją połamał , ale ona się nie rozpłakała. Na jej twarzy nie zauważyłam ani jednej łzy. Czy to znaczy być dzieckiem Ateny? Mieć olbrzymią determinację? Chyba nie. Ja kiedyś przytrzasnęłam sobie dłoń i ryczałam przez pół godziny. Ona po prostu taka była. Wytrzymała. Przypomniałam sobie liczne blizny pokrywające jej rękę. Skoro była przyzwyczajona do takiego bólu, to ile musiała przejść? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
– Chodź – ktoś delikatnie złapał mnie za ramię.
To była ta rudowłosa, spokojna dziewczyna.
– Mam na imię Rachel Dare, a ty? – powiedziała.
– Ja jestem Ewa Holt – odpowiedziałam ogłupiała.
– Aha. Ty jesteś tą koleżanką Mistral Chersey?
– Oczywiście, że tak.
– No to świetnie. Mistral bardzo chce ciebie zobaczyć, lecz nie mogliśmy jej pozwolić na opuszczenie obozu. Mogłoby to zagrażać jej życiu. Zamiast was obu żywych, mogliśmy tu znaleźć dwa zimne trupy i pożerające je potwory… Annabeth była już bliska takiego stanu – dodała po chwili namysłu.
– Co masz na myśli? – zapytałam.
– Nie widziałaś w jakim ona była stanie?
– Nie – odpowiedziałam ogłupiała.
– Annabeth była bardzo bliska śmierci. Gdybyśmy was znaleźli 5 minut później, byłaby już dawno martwa. Potwory nie są w żadnym przypadku tak głupie jak w tych durnych filmach Science-Fiction. Co prawda nie są za mądre, ale zawsze mają jeden cel, gdy na drodze stanie im heros: zadać mu śmierć.
– A ty jesteś herosem? – spytałam.
No tak głupie pytanie. Skoro mieszka w obozie musi być herosem. Spodziewałam się usłyszeć odpowiedź twierdzącą, jednak Rachel pokręciła przecząco głową.
– Nie Ewo. Ja tu jedyna jestem człowiekiem. Ale nie takim zwykłym człowiekiem. Jestem Wyrocznią.
– Jesteś Pytią? – spytałam.
– Nie. Jestem nową wyrocznią. Zostałam wybrana.
– Aha – wyjąkałam.
Nagle powietrze przeciął ostry dźwięk.
– Oho – zawołała Rachel .
– Czas wracać do obozu. Muszę już iść – powiedziała ze spokojem i odeszła w ciemność jakby nigdy nic.
Patrzyłam ślad za nią przez dłuższą chwilę. Nagle ktoś położył mi rękę na ramieniu, wyrywając mnie z zamyślenia . Podskoczyłam. To był ten czarnowłosy.
– Jestem Percy Jackson – przedstawił się.
– A ja nazywam się Ewa Holt – odpowiedziałam.
– Ewo, musimy wracać do obozu. Wiem, że jest ci trudno, ale przetrwasz to. Każdy z nas był tu kiedyś nowy i każdy się przystosował.
– Spokojnie, już się przystosowałam – powiedziałam, chociaż wcale nie byłam tego taka pewna.
– OK. A teraz wszyscy w spokoju wrócimy do obozu.
Dopiero gdy to powiedział uświadomiłam sobie, że oprócz mnie, jego i Annabeth byli tu też inni herosi.
***
Szliśmy w milczeniu przez las. Po paru minutach moim oczom ukazał się wspaniały widok. Na chwilę zapomniałam o rannej Annabeth oraz wielu innych problemach. Było tam jezioro i dużo różnych domków. Był tam też jeden ogromny, niebieski, wielki dom.
– No to jesteśmy na miejscu – oznajmił Percy.
– Dzięki, ale już to wiem – powiedziałam z irytacją.
***
Przez następny tydzień poznawałam wszystkich, wszyscy poznawali mnie, a ja z kolei poznawałam dyscypliny obozowe: walka, kajaki, strzelanie z łuku, jazda na pegazach, wspinaczka po ściance wspinaczkowej, zdobywanie sztandaru i różne inne dosyć interesujące rzeczy. Mimo iż było prawie pewne, że jestem córką Ateny, Chejron uparł się żebym na razie została w domku Hermesa. Annabeth leżała półprzytomna, cały czas podłączona do kroplówki. Jej stan ani się nie pogarszał, ani się nie poprawiał.
Po tym tygodniu pełnym wrażeń w nowym miejscem ćwiczyłam z Mistral na arenie. Obie bardzo dobrze władamy mieczem. Bracia Hood nawet założyli się o to, która z nas wygra.
Niestety żadna z nas nie przegrywała, ani nie wygrywała. Tłukłyśmy się tak na miecze od pół godziny. Mistral nie wyglądała na zmęczoną. Wręcz przeciwnie – walka jakby dodawała jej sił.
Ja szczerze mówiąc już odrobinę się zmęczyłam.
– Mała przerwa – zaproponowałam.
– Ok – podniosła z ziemi butelkę wody i bez ceregieli po prostu ją na siebie wylała.
Ja nie chciałam być mokra, więc nie zrobiłam tego co ona. Zamiast tego łapczywie wypiłam wodę do końca.
Nagle na arenę wbiegła brązowowłosa dziewczyna.
– Annabeth czuje się lepiej. Za parę dni będzie już całkowicie zdrowa, ale teraz nie może jeszcze wychodzić. Nie powinna też jeszcze ćwiczyć.
– To super – rozpoznałam w dziewczynie, Zuzię córkę Demeter. Uśmiechnęła się do mnie. Ta dziewczyna była zadziwiająca, śmiała się praktycznie zawsze. Uśmiech nigdy nie schodził z jej ust i zawsze widziała jasne strony, nawet każdej złej sytuacji.
– Czy możemy ją zobaczyć? – spytałam.
– Tak – twarz Zuzi rozświetlił jeszcze większy uśmiech.
– No to chodźmy – złapałam Mistral za rękę.
***
Zuzia zaprowadziła nas do Wielkiego Domu. Annabeth siedziała na sofie i ze znudzeniem kartkowała jakąś książkę. Na mój widok odłożyła ją i przywołała na twarz odrobinę zbyt entuzjastyczny uśmiech.
Gdzieś pod tym uśmiechem kryła się ławica bólu.
– Co porabiałaś Ewo przez ten tydzień? – spytała mnie.
– Poznawałam obóz, razem z Mistral.
– Aha – odparła.
– A może się przejdziemy? – zaproponowała.
– Ale ty chyba nie możesz jeszcze wychodzić? – zaoponowała Zuzia.
– No nie mogę, ale zasady są po to, żeby je łamać. Prawda? Tylko nie możemy natknąć się na Percy’ego, on bardzo się o mnie martwi i natychmiast zawołałby Chejrona.
– No dobrze – Zuzia miała niepewną minę.
Pomogłyśmy Annabeth wstać i wyjść z pomieszczenia. Nadal była chorowicie blada.
– Chodźmy na arenę – zaproponowała.
– Ależ Annabeth naprawdę nie powinnaś –powiedziałam.
– A kto powiedział, że będę ćwiczyć? – spytała opryskliwie.
– A, no tak – zająknęłam się.
***
Chwilę później siedziała już na kulawej ławce, która zastępowała trybuny, a ja przygotowywałam się do rozpoczęcia treningu z Mistral. Chwilowo walczyła z nią Zuzia, ale córka Demeter była dosyć słaba w walce i co chwila miecz wypadał jej z ręki, po czym uderzał z łoskotem o ziemię.
– Ewo, byłabyś tak dobra i podeszła – Annabeth machnęła na mnie ręką.
– Jasne – odparłam.
Usiadłam obok niej na ławce. Dziewczyna miała zmęczony wyraz twarzy.
– No więc stała się tragedia. Porwali Nica De Angelo. Syna Hadesa. On jest bardzo niebezpieczny. Był po naszej stronie, ale łatwo go złamać. Nadal kocha swoją zmarłą przed paru laty siostrę. A ten kto go porwał umie sprowadzić ją ze świata zmarłych. Może więc wykorzystać Nica do swoich celów, czyli ponownego wyciągnięcia Kronosa z Tartaru. Bo Kronos został tam ponownie wrzucony miesiąc temu, ktoś ci o tym mówił?
Nie? To teraz już wiesz. A tak się stało, że ten kto go porwał jest/był zwolennikiem Kronosa. Na pewno poznałaś Nica. Taki ciemny, mroczny i skryty czternastolatek. Poszedł do lasu dla treningu pozabijać potwory i tak to się skończyło. A teraz lepsza wiadomość: Chejron chce wysłać czwórkę herosów na misję, aby uratowali Nica i zabili tego potwora. W tej czwórce na pewno masz być ty.
– Wow – wyjąkałam.
– To cudownie.
– No nie? Jak tylko wyzdrowieję dowiemy się więcej o tej misji.
– Świetnie – stwierdziłam.
Wyruszam na moja pierwszą misję. Chciało mi się krzyczeć z radości. Wyręczyłam biedną Zuzię w treningu z Mistral i podałam jej butelkę wody. Dziewczyna z wdzięcznością przyjęła napój.
– No to idę. Cześć – krzyknęła do mnie.
– Pa – pomachałam jej gdy odchodziła.
Zuzia jest naprawdę fajną dziewczyną, pomyślałam.
Chwilę później rzuciłam się w ferwor walki z Mistral i przestałam o tym myśleć.
CDN
Po raz pierwszy ktoś zadedykował mi opowiadanie. Bardzo dziękuję.
Ale co do samego opowiadania:
– akcja nie pędziła, ale też nie miała prędkości żółwia skrzyżowanego z leniwcem, więc mi to pasuje,
– w pewnym miejscu miałaś powtórzenie, które strasznie mnie wkurzyło: „poznawałam wszystkich, wszyscy poznawali mnie, a ja z kolei poznawałam” trzy razy czasownik „poznawać” i dwukrotnie słowo „wszyscy” w jednym zdaniu,
– jeszcze jedno mnie wkurzyło: „Był tam też jeden ogromny, niebieski, wielki dom.” ogromny, wielki? trochę bez sensu, a jeżeli chodziło ci o Wielki Dom jako nazwę własną, powinna być napisana dużymi literami, wtedy bym się nie przyczepiła.
Wiem, jestem wredna, ale, że opowiadanie jest zadedykowane miedzy innymi mnie, stwierdziłam, że przeczytam to tak dokładnie jak pierwszy rozdział „Syna Neptuna”. Po za tym opowiadanie mi się bardzo podobało, pisz szybko następne, inaczej cię znajdę! 😀
Dzięki Magiap!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zadedykowałam ci to opowiadanie ponieważ bardzo spodobał mi się twój ostatni wierszyk 😉 😀 , ale też dlatego, że jesteś bardzo miła
A tak przy okazji musiałaś się bardzo wysilić, by napisać taki długi koment :).
Pierwsze opowiadanie mi zadedykowane! Łał, sukces. 😀 Dzięki! Opowiadanie szybko mi się czytało, co osobiście lubię. Cóż, moja ocena jest pozytywna, nie zaprzeczam. Czekam na CD.
Fajnie Pallas Ateno, że ci się podoba 😉 :D.
Ciekawe. Ale mam zaległości w twoim opowiadaniu. Jutro to nadrobię i napisze więcej.
Dzięki Sog :). Przeczytaj koniecznie część pierwszą. Jest naprawdę fajna i nie polecam tego jako autorka tylko jako użytkowniczka tej strony, której się ona po prostu podobała 😉 :D.
PS. Skończyłam już pisać 3 część, ale ponieważ pisałam ją w święta u moej rodziny, poza domem znajduje się ona na kartce. Do domu weszłam pół godziny temu po 4 godzinnej jaździe samochodem i nie wiem czy będę miała dzisiaj cierpliwość przepisać ją do komputera i wysłać 😀 ;).
Chione.
Opowiadanie fajne. Dobrze przedstawiłaś charakter Annabeth. Osobiście to mnie zdziwiło jedno wyrażenie: wspinałam się po ściance wspinaczkowej. Nie jestem pewną czy to błąd ale ja jestem na to dosyć wyczulona. A i jeszcze na serio fajna dynamika opowieści. I nie jest jakąś przesadzona
Dzięki AgNiEsZkO takie pochwały wiele dla mnie znaczą ;).
Powtórzenia i tautologizmy są dość wkurzające, ale nie przeszkadzają w odbiorze opowiadania, które jest dobrze zbudowane. Nie przewiduję akcji na trzy części do przodu (uwierz mi, tak się zdarza).
Dzięki Arachne :).
takie troche wkurzajace powtòrki a tak po za tym to nie takie złe…
Fajnie kamillosie, że ci się podoba 😀
swietne ;D jedne z moich ulubionych opowiadań
Dzięki Eris. Fajnie, że Córka Ateny (2) przypadła ci do gustu 😀 ;).
no bo wole tradycyjne opowiadania, gdzie jest mowa o dzieciach znanych bogów, a nie tych jakiś pomniejszych a ich dzieci niby sa potężniejsze od np. P. Jacksona
Ja też wolę Eris takie opowiadaniam i całkowicie się z toba zgadzam :).
Eris, też Cię popieram.
Hmm…nawet mi sie podoba.
Masz fajny styl pisma.
Czekam na cd.
Dzięki, Clarisse XD :).
Fajne, tylko akcja za szybko gna. Ale to wszystko ok
Na twoje życzenie popracuję trochę nad akcją w następnej częći Annabeth 1998 :D.
Ja wolę troszkę więcej opisów, ale w gruncie rzeczy chyba wszyscy dobrze wiemy, jak wygląda Obóz Herosów Powtórzenia? Chrzanić to, może to taki zabieg artystyczny autora, hm? 😀 Mi bardzo się podoba
Dzięki Carmen Knight ;). Miło z twojej strony, ze prawisz mi takie komplementy :).
Polecam się na przyszłość 😉
I mam nadzieję, że odwdzieczysz mi się obiektywnym komentarzem, kiedy moje opowiadanie się pojawi (wysłałam dwa dni temu i nie mogę się doczekać Waszych opinii :D)
Na pewno przeczytam. A jaka jest nazwa?
Dzięki Carmen Knight jeszcze raz. A tak przy okazji skonczyłam juz się mordować z 3 częścią. Zdradzę ci, że w części 4 do akcji w Paryżu wkroczy FBI. No, bo akcja Córki Ateny 4 będzie się dziać w Paryżu :D.
Jest FIB, jest zabawa, co nie? 😉 Zapowiada się wyjątkowo interesująco, przeczytam i skomentuję na pewno 😀 Uwielbiam Paryż, chociaż nigdy tam nie byłam. Za to mam koleżankę Paryżankę 😛
Także uwielbiam Paryż. Jestem użytkowniczką tej strony dopiero od miesiąca. Niestety nie miałam czasu przeczytać wszystkich opowiadań zamieszczonych tutaj. Czy ktoś umiescił akcje opowiadania w Paryżu? Przeczytałam naprawdę dużo tych opowiadań, ale nie znalazłam żadnego gdzie akcja działaby się w owym mieście. Mam nadzieje, że mój pomysł jest oryginalny. I jeszcze to FBI. Mam nadzieje, że ci sie spodoba 4 część. Jutro wyślę dopiero część 3, ale 4 w przygotowaniu. 😉 😀
Chione.
Akcja świątecznego opowiadania Dag (znanej również jako Piper) dzieję się w Paryżu, a o agentach FBI (znaczy się tak troszkę) było w moim opowiadaniu „Story by Haz”, ale przecież można wykorzystywać cudze pomysły jeśli tylko w oryginalny sposób je się ekhem… zszyje. Życzę powodzenia w dalszej twórczości, bo twoje pierwsze opowiadania są naprawdę niezłe jak na debiutantke 😉
Dzięki Eris :D.
A tytuł brzmi: „Carmen Knigt- Wyjątkowa” Wiem, że mało orginalnie, ale przecież treść ważniejsza ^^
Nie, coś ty. Tytuł jest bardzo oryginalny. „Carmen Knight – Wyjątkowa” na pewno mi się spodoba. Przeczytam na 100%. Napisz mi o czym ono będzie, bo już nie mogę się doczekać. No chyba, że to tajemnica :).
Dziękuję wszystkim, za pisanie, naprawdę miłych komentarzy 😉 :D.
Jesteście wszyscy wspaniali 😀 ;)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bez odbioru.
Naprawdę nie przesadzam. No może trochę, z tymi wykrzyknikami :).
A może jednak nie przesadzam.
Nie. Na pewno nie przesadziłam z wykrzyknikami. Ich ilość jest stosowna, do opiasania wszystkich komentujących moje opka :). jesteście cudowni 😀 ;).
Pomimo to że pierwsza część byla schematyczna przeczytalam 2 i musze przyznać, że mnie pozytywnie zaskoczylaś. Oryginalna misja, przyjemny styl pisania to duże plusy
Dzięki, arwen :D.