To był ten dzień. Nie dało się ukryć.
Annabella popatrzyła na siebie ciekawie w lustrze i zamarła z uśmiechem na ustach. Amy, która szła korytarzem, rozmawiając przez telefon, zatrzymała się w pół kroku.
– Tak, Ryan, zrobiłam ten konspekt, nie mu… Cholera! Annabella!
– No, co…- wymruczała Bella wciąż z uśmiechem na ustach- nie mogła się go pozbyć, zaraz wracał.
Siostra rozłączyła się z szefem.
– Ten twój dyrektor dostanie ataku serca, na mur- beton.
-Przestań.
– Nie przestanę. Czemu ja nie mam takich nóg? Czemu to ja nie trenowałam baletu?!- z udawaną zgrozą wyrzuciła ręce nad głowę i zaśmiała się lekko.- Chamstwo w państwie. I teraz ty sobie
wychodzisz do jakiegoś odjechanego klubu z najprzystojniejszym facetem, jakiego świat widział, a ja kłócę się z szefem, o konspekt, który robiłam pół nocy. Zaraz.- uderzyła się dłonią
w czoło.- A może on jest gejem?
– Kto, twój szef?
– Nie, twój.
– Przestań!- chichocząc, Annabella walnęła Amy poduszką, która leżała samotnie na podłodze.
-Mówię ci, z nim jest coś nie tak.- Amy energicznie kręciła głową.- Są jakieś granice atrakcyjności fizycznej.
I w tym momencie, jak zwykle z wyczuciem zadzwonił dzwonek. Siostry skamieniały na chwilę, zerkając sobie w oczy. A później, równocześnie rzuciły się do drzwi zataczając się,podkładając sobie nogi i chichocząc jak wariatki. Bella pchnęła Amy na drzwi, a sama potknęła się na obcasach. Dziewczyna uwiesiła się na klamce i przypadkiem otworzyła drzwi.
Alex stał na progu i z obłędem w oczach przyglądał się dwóm dziewczynom, które leżały na podłodze, zaśmiewając się histerycznie, zaczerwienione aż po linie włosów i potargane jak nieboskie stworzenia.
-Ammmy…. Moje w-w-włosy… i co sobie Alex po…- Annabella podniosła oczy i zauważyła chłopaka za drzwiami.
– O mój Boże.- jęknęła i poderwała się na nogi, poprawiając kucyka.- Siostra, nie żyjesz.- wyartykułowała kątem ust w stronę Amy.
Alex zdawał się kompletnie nie przejmować tą cała sytuacją. Annabella miała na sobie dżinsową mini i granatowy top na ramiączkach. Jej jasne włosy wysunęły się z wysokiego kucyka i obramowywały owalną twarz.
Mniejsza o ten zgubiony kolczyk i smugę tuszu na prawym nadgarstku.
Wyglądała zabójczo.
– Cześć.- wymruczała w stronę swoich stóp.
– Cześć.- nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Była taka śliczna, taka młoda i taka szalona. I taka… inna. A dużo ich było, o dużo. O dużo za dużo.
Zastanowił się na chwilę, czy ma prawo niszczyć życie tej pięknej śmiertelniczki, wnuczki Arianne Grace… Która znał jako małą, czarnowłosą Ariel Jackson… tylko dla swojego widzimisię.
Ale popatrzyła na niego tymi swoimi cudownymi oczami i z uśmiechem na ustach… i uświadomił sobie, że jest już o wiele za późno. Że niestety, żadne z nich nie ma już wyboru.
A później zabrał ją do tego klubu. Annabella pomyślała, że w gruncie rzeczy nie ważne gdzie by ją zabrał- wpadła jak śliwa w kompot i wszystko jej już było jedno- ale był wspaniały.
Klub, znaczy się. Było bardzo ciemno, a didżej puszczał kawałki Aerosmith, Guns’n Roses i Bon Joviego. A później zaczęły lecieć powolne melodie, w sam raz do takiego kołysania się w
przód i w tył i wpatrywania się w oczy. No i całowania oczywiście. Dochodziła druga nad ranem, kiedy wymęczona do granic możliwości wyszła z Alexem z klubu. Śnieg błyszczał odbitym
światłem latarni. Nowy Jork nie spał, ale przycichł. Neony dawały po oczach i Annabella musiała gwałtownie mrugać, żeby cokolwiek widzieć.
– Wiesz, nie cierpię tego. Tego całego światła. Kocham Nowy Jork, ale..
– Chciałabyś się znaleźć gdzieś, skąd widać gwiazdy?
– Dokładnie.
– To chodź.
Stała na najwyższym piętrze empire State Building i opierała się na barierce. Wysoko na niebie lśniły gwiazdy.
– Jesteś….
– Boski? Niesamowity? Zadziwiający? – wtrącił się z uśmiechem
– Miałam powiedzieć: kochany, ale widzę , że nie masz problemów z niską samooceną.- obróciła się w jego stronę: stał tam oświetlony wyłącznie jedna jasna latarnia i wyglądał lepiej niż cała panorama miasta na dole.
Zbliżył się do niej powoli i wziął ją za rękę, drugą dłonią przesuwając po jej policzku, aż po linię włosów. Lustrował wzrokiem jej twarz, tak jak lustrował tancerki na próbach.
,, Jak to się stało?’’
,, Co ty ze mną zrobiłaś?’’
Annabella pocałowała go, delikatnie, słodko, lekko.
Bo taka właśnie była.
Ale nie miał prawa…
Obydwoje wiedzieli, co się ma stać tej nocy, w roziskrzonym Nowym Jorku, pod gwiazdami niewidocznymi przez neony.
Ale on nie ma prawa jej dotknąć, nawet jeśli ona chce, jeśli ona nie wie. A nie wie.
– Beauty…- wyszeptał z ustami na jej wargach.- Trzymaj się.
A kiedy noc zmieniła się w dzień w rozbłyskach białego światła… A kiedy zniknęli, tak szybko, że Annabella nie zdążyła nawet krzyknąć… Na tarasie widokowym Empire State Building zostały tylko gołębie, kurz i wypalone papierosy. Pod gwiazdami.
Genialne! Szybko proszę następną część. 😉
I chyba jestem pierwsza…. 😀
Geniusz.Jeju gdzie oni poszli?????????? Chcę następną część!!!!
podoba mi sie to opowiadanie mimo, że jest duuużo opisów i malo akcji. Jest piękne tak jak wskazuje tytuł bardzo lubie wszystkich bohaterów, nikt nie jest bezbarwny. masz super styl i czekam z niecierpliwością na dalsze części, bo to jest czysta przyjemność czytać takie cudo 😀
GENIO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie czepiam się długości.
Nie czepiam się ortografii.
Nie czepiam się literówek, szyku zdania ani wielkich liter.
Czepiam się urody tekstu.
TO JEST ZBYT PIĘKNE, BY MOGŁO BYĆ PRAWDZIWE!
Cuuudne. Piękne. Wzruszające. Brak mi słów.Twoje opowiadanie doskonale pokazuje że miłość uskrzydla…
Hmmm… Opowiadanko nie do przeoczenia 😀
Od takich geniuszy może sie odechcieć pisac… No bo jak tu sie równać z czymś takim. Piękne! Jestes świetna masz świetny styl 😀 GENIUSZ nic dodac nic ująć
Dopiero dziś mogłam wejść na kompa, więc wchodzę na stronę główną i zrzucam słuchawki z wytrzeszczem oczu nie dla pierwszego rozdziału ” Syna Neptuna ” , ale dla ” Beauty” . Jesteś genialna. Oficjalnie zaczynam rozmyślać nad Twoim fanclubem.
Świetne, genialne. co mogę powiedzieć więcej? i tak nic nie wyrazi mojego zachwytu.
Bedzie CD? Bardzo fajnie piszesz 😀 😀 😀