Od autorki: Siemka 😉 Oto moje kolejne jednorazowe opowiadanie. Proszę o wiele opini i ewentualnej krytyki, która mi się przyda. Nie wiem, czy sprawdzam się w pisaniu jednorazówek, to już sami ocenicie. Mam nadzieję, że się spodoba. Miłego czytania!
piper
Z dedykacją dla selene i wielu, wieelu innych super ludzi xD [Wy już wiecie]
*
Przepychała się przez tłum, chcąc wydostać się z budynku. Niesofirni nastolatkowie starali się dopiec jej obraźliwymi uwagami i złośliwymi zaczepkami. Dziewczyna z przyzwyczajenia tak po prostu dawała się poniżać. Ona w ich oczach była nikim. „Ofiara losu” to było jedno ze zdań, wypowiadanych pod jej adresem. Nie stać ją było na markowe ciuchy, telefon dotykowy czy nawet na szkołę. Uczyła się tam dzięki dofinansowaniu z pewnej fundacji dla dzieci z gorszą sytuacją.
Przemknęła jak cień, wymijając zwinnie pozostałych. Przystanęła na schodach przed budynkiem, sięgnęła ręką do kieszeni płaszcza i wyciągnęła odtwarzacz mp3, który dostała od cioci Elizabeth z Kanady. Do uszu włożyła słuchawki i szybkim krokiem oddaliła się w obawie, że ktoś zacznie jej ponownie dokuczać. Dziewczyna, choć niekulturalnie, ale w pośpiechu rozpychała się na zatłoczonym chodniku wśród przechodniów. Ci, zajęci swoimi codziennymi, ważnymi sprawami po prostu ignorowali ją.
Zatrzymała się przed jednym z nowojorskich barów. Przeskoczyła przez płot i weszła do środka wejściem od strony zaplecza. Swoją szarą, materiałową torbę rzuciła w kąt. Na wieszak zarzuciła czarny płaszcz, wciskając do rękawa długi, fioletowy szalik. Ściągnęła czarną czapkę, opadającą na tył jej głowy, delikatnie kontrastując z jej rudymi włosami. Glany przebrała na brązowe baleriny, które świetnie pasowały do jej bordowych spodni. Na kremowy sweterk narzuciła kelnerski fartuch i ruszyła w głąb pomieszczenia.
Klientów przy ladzie obsługiwał szef baru. Gdy tylko ją dostrzegł, wielce oburzony jej spóźnieniem, ponaglił ją do pracy i zagroził obniżeniem wypłaty. Zmotywowana poczęła obsługiwać klientów. Jak zauważyła nic się nie zmieniło. Ta stara rudera nadal miała ten sam wystrój, to samo menu, tych samych, stałych klientów i tego samego, wybrednego właściciela, który mógłby równie dobrze zainwestować w lepszy lokal.
Kiedy już wszystkich obsłużyła, ze zblazowaniem usiadła na krześle przy jednym ze stolików, który i tak pewnie zaraz musiałaby wyczyścić szmatką. Notesik i długopis wypadły jej z rąk, upadając tuż przed jej nogami. Dziewczyna wyczerpana skryła twarz w dłoniach. Nagle poczuła czyjś ciężki oddech na swoich plecach. Palcami przetarła oczy i obróciła głowę. Za nią stał starszy mężczyzna. Miał włosy obcięte na rekruta, spory tatuaż na przedramieniu, poplamioną bluzkę na ramiączka i przetarte, skórzane spodnie. Dziewczyna stwierdziła, że to jeden z klientów, który chce usiąść przy stoliku, przy którym siedziała ona. Tak więc wstała i chciała odejść, gdy mężczyzna złapał ją za nadgarstek i pociągnął w dół, przywracając do wcześniejszej pozycji. Ona zdziwiona nie zareagowała i pozwoliła mu się dosiąść.
– Co się stało dziecinko?- zapytał mężczyzna skruszonym głosem.
– Przepraszam, nie powinnam była robić sobie przerwy w czasie pracy…- odpowiedziała.
– Sądze, że przyda Ci się chwila wytchnienia, a Twój szef się ze mną zgodzi… – obrócił głowę w stronę lady.- Nieprawdaż Robert?- krzyknął.
– Taak, taak.- odpowiedział mu jej roztargniony pracowadca.
– Widzisz?- powiedział mężczyzna.
Dziewczyna spuściła wzrok i w odpowiedzi skinęła głową.
– To jak masz na imię kochanie?- spytał i położył dłoń na jej kolanie.
– M… Miranda.- odpowiedziała speszona.
– Więc miło mi Cię poznać, Mirando.- powiedział mężczyzna.
– Mi również, mi- miło Pana poznać.
– Och! Zapomniałem, mam na imię Steve. Proszę, nie mów do mnie per Pan, bo nie jestem aż tak stary. A może jestem… ? – powiedział starając się przebić barierę dziewczyny poprzez żartobliwe tekściki.
– Ależ skąd… – odpowiedziała nadal nie unosząc wzroku.
– Dużo dzisiaj mieliście klientów? Wyglądasz na zapracowaną. Może kupić Ci jakiś napój?- zaproponował.
– Ni- nie dziękuję, nie mogę.
– Oj, jak chcesz. Ja chciałem być uprzejmy. Może pokażesz swoją twarzyczkę, hm?- mężczyzna przyłożył dłoń do jej podbródka i uniósł jej głowę w górę.- Wiesz, jesteś bardzo ładną pannicą, Mirando.
– Dziękuję.- odpowiedziała pospiesznie.
– Może chcesz pójść ze mną do kina, a potem na lody? – zapytał.
– Jaa.. nie mogę muszę pracować.
– Spokojnie, dogadam się z Twoim szefem, a potem odwiozę Cię do domu, co Ty na to?- powiedział, jednocześnie bawiąc się jej włosami.
– Proszę Pana, przepraszam, że to mówię, ale nie jest Pan trzeźwy, a ja muszę wracać do pracy.- powiedziała ostro i podniosła się z krzesła.
– Słuchaj! Idziesz teraz ze mną ładnie do wyjście i idziemy do kina, jasne?! – warknął mężczyzna, ściskając dziewczynę za nadgarstek.
– Niech mnie Pan puści!
– Czy Ty dziecko nie słyszałaś co powiedziałem?! Robimy tak jak ja zechcę. Spokojnie, dobrze się zabawimy. – powiedział, a ręką złapał Mirandę za tyłek.
– NIE! – wykrzyczała przez płacz. – POMOCY !!
Do stolika podbiegło paru klientów i odciągnęło od dziewczyny mężczyznę. Szarpali się z nim przez dłuższą chwilę. Miranda klęczała na ziemi, cała się trzęsła, a po policzkach spływały jej łzy.
– Mirando, bardzo mi przykro z powodu zaistniałej sytuacji… Wiesz, możesz już iść do domu. Mam po kogoś zadzwonić? Może któryś znajomy przyjdzie po Ciebie i Cię odprowadzi, co? – zapytał ją właściciel baru.
– N- nie, ja… Ja sama pójdę.- odpowiedziała, jednocześnie podnosząc się z podłogi.
– No dobrze. Jutro nie musisz przychodzić do pracy, odpocznij… Masz, kup coś sobie, bo chyba nic dzisiaj nie jadłaś.- mężczyzna wręczył jej dwadzieścia dolarów.- Weź, proszę.
– Dzi…dziękuję bardzo.- odpowiedziała.
– Idź dziecko, tylko ostrożnie. – powiedział mężczyzna i odszedł do niej, by sprawdzić czy zamieszki się już skończyły.
Dziewczyna poszła do pokoju socjalnego, szybko ubrała się i opuściła lokal. W Nowym Jorku był już wieczór. Chodnikiem szła ona sama, ulice już opustoszały, jedynie od czasu do czasu przemieszczały się po nich taksówki. Ognistoczerwone liście walały się po ziemi. Jesień to jej ulubiona pora roku. Te zwykłe, krótkie, szare dni… One były takie jak ona. Ta pora roku pokazywała, że piękno musi czasem przeminąć, że nie wszystko będzie trwało wiecznie i będzie równie idealne…
Wyłoniła się zza rogu. Nieopodal stała stara, ale dobrze zachowana kamienica. Smętnie patrzała na ulicę przed sobą. Wyblakłe kolory, mafijne napisy na murku… Tylko wiatr jest w stanie ją uszczęśliwić. Odsunięta od framugi firanka, która wcześniej szczelnie zasłaniała całe okno, miała teraz jedną, wąską szparkę, przez którą można by śledzić, co się dzieje na zewnątrz. Obłażące z farby drewniane drzwi z mosiężną klamką dodawały jej uroku i nutki zastanowienia, czy kamienica jest niezamieszkała.
Dziewczyna w szybkim tempie dotarła przed budynek. Z ramion zrzuciła ciężar i z trudem przysiadła na pierwszym schodku. Poczęła rozmyślać…
Miranda to piętnastolatka, której los powierzył żmudny żywot. Jest córką Ate – bogini błędów. Nastolatka czasem myślała, że jej życie to jeden, wielki błąd. Od lat utrzymuje swoją rodzinę, jest ostatnią deską ratunku. Jej ojciec alkoholik, już dawno zapomniał o niej i o czwórce jej rodzeństwa. Jako, że jest najstarsza, to ona zarabia i wyżywia domowników. Dziewczyna wie, że taka jest jej powinność. Częste kłótnie z ojcem, problemy z nauką, przeraźliwe sytuacje w pracy… To wszystko rujnuje ją od wewnątrz. Jej psychika cierpi. Tak szybko musiała dorosnąć i poznać gorzki smak życia…
Taniec. To coś, co kocha jak nic innego. Dzięki niemu, może wyrwać się z tego brutalnego świata. Taniec – to jej świat. Robi to co chce, jak chce…
Po jej bladym policzku spłynęła niewielka, szara łza. Szybko ją starła, bo ktoś właśnie wychodził z kamienicy. Nie miała najmniejszej ochoty sprawdzać któż to taki, więc ukryła swą twarz w dłoniach.
– Tu jesteś! Wszyscy na Ciebie czekają.- powiedział głos, który Miranda tak dobrze znała.
– Po co na mnie czekają? Żebym im obiad przygotowała? Nie dziękuję.- odpowiedziała oschle.
– Coś się stało Mir? Ej, proszę spójrz na mnie.
Dziewczyna niechętnie spojrzała do tyłu. Stał tam wysoki młodzieniec i spoglądał na nią troskliwie. Wiatr szarpał jego ubranie, a kasztanowe włosy były w nieładzie. Chłopak zszedł po paru schodkach i dosiadł się blisko dziewczyny.
– Nick, proszę Cię, zostaw mnie.- powiedziała.
– Nie mogę. Przyszedłem tu po Ciebie i nigdzie się bez Ciebie nie ruszę.
– To sprawa jasna. Zostajemy tu na stałe, tak?- zapytała Miranda.
– Na to wygląda.- odpowiedział.- Porozmawiajmy, ale tak szczerze, dobrze?- zaproponował chłopak.
– Jeżeli Ci na tym zależy…
– Dobrze. Przepraszam, że tak prosto z mostu, ale kochasz mnie nadal?- spytał speszony.
Miranda poczuła niepewność. Te ostatnie wydarzenia z jej życia dość dały jej do myślenia nad pewnymi sprawami. Wielu z nich była niepewna…
– Kocham. Od zawsze na zawsze. A Ty mnie?
– Uwierz, nikogo nie potrafiłbym pokochać równie mocno.- oznajmił i objął dziewczynę.
– Cieszę się, że mam Ciebie, wiesz o tym?- powiedziała Miranda.
– Wiem. Wiem o tym dobrze.- rzekł i wstał, łapiąc ją za dłoń.
– Co robisz?- zapytała.
– Biorę to co moje. No dalej, chodźmy.- zakomunikował Nick.
– Nie, ja nigdzie nie idę. Mówiłam Ci już. – odpowiedziała oburzona.
– Słuchaj, powiesz mi co się stało? Dlaczego dzisiaj taka jesteś?
Oczy dziewczyny zaszkliły się. Aby tego nie dostrzegł, obróciła głowę w drugą stronę.
– Nie ważne… idź już. – burknęła.
– Nie pójdę póki się wszystkiego nie dowiem!
– Pójdziesz. I to już. – warknęła.
– Powiedz mi! Przed chwilą mówiłaś, że mnie kochasz, że będziesz ze mną szczera?!- odrzekł Nick.
– Chciał mnie zmolestować.- wyszeptała.
– Możesz powtórzyć głośniej?
– Zmolestować.- powtórzyła.
– Co proszę? Nie słyszę.- powiedział chłopak.
– ZMOLESTOWAĆ!- wykrzyknęła dziewczyna i padła na ziemię.
– MIRANDA- wrzasnął chłopak i szybko podbiegł do niej, by ją podnieść.- Zmolestować? Kto? Kogo?!
– Jakiś facet… mnie w pracy.- powiedziała drżącym głosem.
– Jak to?! Nic Ci nie jest?!
– Nie, nic. Zabrali go ode mnie…- wyjąkała.
Chłopak mocno przytulił dziewczynę do siebie.
– Przepraszam. Obiecaj, że zawsze będziesz mi wszystko mówić, że będziesz ostrożna i że rzucisz tą pracę, dobrze?- rzekł.
– Do- dobrze. Ale… nie mogę rzucić pracy, jak inaczej utrzymam rodzinę?- powiedziała, cicho szlochając.
– Znajdziemy inny sposób, ja Ci pomogę. Zawsze będę z Tobą.
– Nie możesz. – wyszeptała.
– Co nie mogę? – spytał zdziwiony.
– Być ze mną na zawsze… Ty możesz sobie jeszcze ułożyć życie, ale nie ze mną. Ja i tak już jestem na przegranej pozycji… Nikt o mnie nie dba, to ja muszę dbać o innych. Ty… Ty masz tak wiele możliwości. Jesteś synem Hefajstosa… To Ci pomoże w dorosłym życiu. Ja będę wiecznie popełniać błędy. Nie pozwolę Tobie popełnić błędu… Nie możemy być razem.
– Przestań tak mówić. Dobrze wiesz, że nie lubię takich gadek.- powiedział chłopak.
– Ja mówię na serio. Przepraszam…
– Dziewczyno co Ty pleciesz?! Ja pragnę być z Tobą i nic poza tym. Jeżeli uważasz, że to będzie mój największy błąd, to ja chcę go popełnić i być szczęśliwym.
– Przykro mi. Powiedz mojej rodzinie, żeby zgłosili się do mojego szefa o pieniądze z moich wszystkich wypłat.- powiedziała szlochając.- I przekaż, że ich kocham bezwzględu na wszystko. A Ty, Nick, na zawsze pozostaniesz w moim sercu. Kocham Cię.
– Miranda, o co Ci chodzi? Co Ty… – wybełkotał chłopak.
Dziewczyna pocałowała go. Po raz ostatni. Nie mogła tego przeboleć. Nie potrafiła się z tym pogodzić, że za chwilę straci wszystko… Ale tak musi być. Tylko tak ich uchroni.
Po pocałunku, położyła dłoń na jego policzku, spojrzała w jego piękne oczy, w których zawsze widziała małe, tańczące ogniki…
– Żegnaj…- rzekła i pobiegła w stronę ulicy.
Chwilę potem potrącił ją samochód. Śmiertelnie.
Po paru miesiącach od jej pogrzebu, zrozpaczony chłopak popełnił samobójstwo z miłości. Jej ojciec wraz z rodzeństwem wyprowadzili się do Kanady. Zamieszkali z ciotką. Ich życie momentalnie się odmieniło. Nigdy nie zapomną, jak wiele Miranda dla nich zrobiła…
świetne pisz więcej tego typu opowiadań, bo są wspaniałe
Wspólczucie dla Mirandy! Ja też moglabym być córką Ate. zdązylam ją juuż polubić, a ty mi ją zabijasz?? Nooon!
Pip jesteś GENIALNA!!!!!~!
Świetnegenialneboskiesuperhiperherosoweciekawecudowne….konczą mi sie epitety 😀
Po raz drugi zmusiłaś mnie do płaczu tym samym opowiadanie. umiesz mi to wytłumaczyć??
Nie no genialne.
PS.
dziękować za dedykacje, ale z łaski swojej jak już piszesz mój nick, tgo poprawnie, ok??
przecież dobrze napisałam 😀 tak jak Cię adminka podpisuje pod opkami 😛
dzięki za komentarze
Miałam skomentować … Cóż wiele to tu do komentowania i poprawiania jak dla mnie nie ma. Opowiadanie generalnie dobrze napisane, nie za krótkie nie za długie. Słowa poczęła zastąpilabym zaczęła. Em, co jeszcze … fajnie, że jest takie jednorazowe To chyba tyle ode mnie.
Naprawdę super. Pisz więcej takich opek. 😉
brawo! trafiłaś na nr 1 moich ulubionych autorow!
rozryczalam sie. na serio. znalazlam kilka literowek, ale nic poza tym
trzymaj tak dalej!
Zajebiaszcze tak jak wszystkie twoje opka, na poprawianiu się nie znam więc poprawiac nie bd.
GENIALNE
przez ciebie zużyła całą paczkę chusteczek (tych po 10) 😛
ej na blogu jest zła godzina o.O
jest o godzinę za wcześnie niż naprawdę o.O
Opowiadanie podobało mi się, aczkolwiek opis np. ubrania tej dziewczyny, bardzo długo przedstawiałaś, przeciągał się. Zdania trochę za długie w moim odczuciu i za szybki koniec. Zdecydowanie lepiej by było, gdybyś jeszcze opisała charakter Mirandy przed tym potrąceniem. Że była strasznie poddenerwowana i rozdrażniona, nie zauważyła auta, a kierowca nie zdążył zahamować.
W końcu dorwałam się do komputera!!!!!:D Bardzo fajne opko:)
„Niektórzy chyba rodzą się przegrani…”
Bardzo smutne. I bardzo prawdziwe.
Niektórzy mają ciągle pod górkę…
Z jednej strony mam ochotę płakać z powodu treści opowiadania, a z drugiej skakać i tańczyć z powodu stylu, języka i całej reszty…
CZY JEST W TYM JAKAŚ LOGIKA?!
Teraz twoje opowiadania są dla mnie najlepsze…. ;P
Ty jesteś genialna. Nie umiem aż tego opisać….
Nie udało Ci się przyprawić mnie o łzy, ale to opko faktycznie jest smutne… Biedna dziewczyna. Specjalnie rzuciła się pod samochód, nie? Świetne. Wzruszające I prawdziwe. Cuuuuudo
mam nadzieje że kiedyś zostaniesz pisarką
głupio było by zmarnować taki talent
Poryczałam się przez Ciebie!!!!!!!!!!!!!!! Nie moglam się oderwać od tego nawet na sekundę. Właśnie takie opka kocham. Bohaterka nie jest bogaczką, ani też jakąś wiecznie wkurzoną, czarną emo, a jej los jest smutny. I to nie jest do tego jej wina, a w gratisie na końcu umiera. Jak Ty mnie dobrze znasz… Do tego świetny styl i poprawny język jeszcze bardziej mnie zachwyciły. Nigdy Ci nie dorównam. I love it :*********
suppppperrrrr!!!!! genio!!! pisz takich więcej!!!!! poryczałam się ;( kocham takie opowiadania!! świetnie na pisane i ten styl <33333333
napisane*
suuper. suuper. suuper.
fajne ale straaaaaaaszzzzzzzznnnnnnnnniiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeeee smmmmmmmmmmmmuuuuuuuuttttttttttttttnnnnnnnnnnnneeeeeeeeee
Eeee, tam. Co wy się wszyscy tak zachwicacie. Jej nie trzeba pochlebiać nie jest ważną osobistością. Powiedzmy prawdę. Opowiadanie jest jak dla mnie powyżej miernego. To niedużo, ale jednak nie jest mierne. Myślę, że z pomocą paru osób może by przeszło.
nie chcę być nie miła, ale Twoja odpowiedź mało mnie obchodzi. Taka krytyka jest do bani 😀 A skoro taki mądry kolego, to wyślij mi Twoje opowiadanie Z chęcią przeczytam. Bo wiesz, mi zależy na opinii ludzi takich ludzi jak Arachne, Myska czy Cllaris, bo one potrafią się wypowiedzieć i pomóc mi dzięki swoim komentarzom. Aaa no i jeśli jest „takie mierne” to je popraw by było doskonałe to zobaczymy xD miło mi, że strudziłeś się skomentować to błahe opowiadanie, bardzo
ps. piszę bo to lubię i nie obchodzi mnie poziom, nie jestem jakąś pisarką wielkie sławy, jak to ująłeś. A jeśli ludziom to się podoba i się tym zachwycają to mnie to cieszy. dziękuję, koniec 😀
Myksa * sorki, szybko pisałam
To… to jest genialne, prawie się popłakałam. Pisz takich więcej, błagam. Kocham to!!! 😀 /
Wzruszające.
bardzo fajne!!! lubie czytac opowiadania na tym blogu a szczegolnie takie! ogolnie czytam wasze prace od dwoch miesiecy i nie moge sie naczytac!!
przepraszam za brak polskich znakow