Dni w obozie mijają szybko. Szybko i nudno. Przynajmniej tak było do dnia, kiedy przyjechało wielu nowych ludzi. Już nie jestem sama w domku, znów przyjechało wielu nieokreślonych herosów. A ja zostałam drużynową tegoż domku. Głupio się czuję. Poznałam tu kogoś. Chłopaka. Jest miły i uroczy. A do tego inteligentny. Ale… to jest chłopak z moich wizji.
Czasami się zastanawiam, czy te wizje miały być karą czy nagrodą. Ale doszłam do wniosku, że bogowie postanowili mnie pokarać. Nie dość, że trafiłam na jakiś idiotyczny Obóz Herosów, to jeszcze widzę przyszłość. A właściwie jej mały urywek. Nic poza tym. Co noc śni mi się to samo.
Okrutna rzeź, której dokonuje zakapturzona postać. Giną herosi. Giną ludzie. Giną zwierzęta. Giną nawet bogowie…
Melissa
– Nic Ci nie jest ? – zapytał Chris, gdy udało mu się pomóc Melissie wstać.
Dziewczyna pokręciła głową.
-Co się stało? – zapytał nadal zaniepokojony.
Mel spojrzała mu w oczy i głośno westchnęła. Wiedziała, że będzie go musiała okłamać.
-Nic takiego, naprawdę. Po prostu strasznie boli mnie dzisiaj głowa.
-Odprowadzę cię – powiedział chłopak.
Ruszyli mostkiem w stronę domków.
Nagle dziewczynie znów zakręciło się w głowie. Tym razem upadła. Chris załapał ją i podniósł.
-Chyba będę musiał cię zanieść – stwierdził.
Dziewczyna protestowała, ale zbyt słabo aby go przekonać.
Wszedł do domku i podszedł do łóżka oddzielonego parawanem. Łóżko grupowej domku było idealnie zaścielone. Czarna pościel, aż prosiła, aby położył na niej Dzięczynę.
-postaw mnie – poprosiła.
Chłopak posłusznie postawił ją na ziemi, nie odsunął się jednak, jakby bał się, że ona ucieknie czy wywróci się gdy tylko to uczyni.
Ale ona zamiast tego załapała go za rękę.
– chodź.
Pociągnęła go do ściany i otworzyła małe ukryte w nich drzwi. Za nią były wąskie schody, które prowadziły do tarasu na dachu.
-Tu czuję wiatr – powiedziała do chłopaka, gdy wyszli na dach. On tylko się roześmiał.
-jak możesz czuć wiatr?
Przekrzywiła głowę jakby się nad czymś ważnym zastanawiała i uśmiechnęła się do niego.
-jak chcesz – powiedziała. – Mogę ci powiedzieć jak się to robi.
Roześmiał się, ale skinął głową. Dziewczyna stanęła na środku tarasu, a on zaczął cofać się do balustrady.
– Chodź tu – machnęła zachęcająco ręką, aby chłopak się od niej zbliżył. Niepewnie, ale wciąż promiennie uśmiechnięty stanął przed nią. Wzięła go za ręke i przyciągnęła do siebie.
– z takiej odległości, to ty Se możesz patrzeć.
Roześmiał się, lecz przestał gdy zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego. Chłopak w pierwszym momencie nie wiedział co robić, ale po chwili objął ją rękami.
Melissa uśmiechnęła się pod nosem, a wiatr zawirował wokół nich. Była szczęśliwa, a wiatr to odzwierciedlał.
-otwórz oczy – szepnęła.
Wiatr wirował wokół nich tak, że prawie znajowali się w wirze. Kolorowe liście krążyły wokół, niesione przez delikatne podmuchy.
-Wow – szepnął Chris.
Dziewczyna podniosła jego ręke i przystawiła do swojej.
– A teraz go poczujesz…
Chris nie potrafił określić w jaki sposób, ale gdzieś wewnątrz siebie czuł ten wiatr. Czuł go w sercu. W duszy.
-I jak? – z zamyślenia wyrwał go głos Melissy.
– Niesamowite. – spojrzał jej w oczy. – tak samo, jak ty…
-Nie znasz mnie…
Chłopak się tylko uśmiechnął.
– Znów to robisz… – powiedziała.
-Nie rozumiem, co ja takiego!?
-Uśmiechasz się…
Po głowie Melissy cały czas chodziło pytanie czemu ten chłopak jest dla niej tak ważny. Bo wiedziała, że jest. Widziała go co noc. Co noc widziała też siebie, cierpiącą straszliwe męki gdy on umiera. Słyszy głos, mówiący jej, że przysięgłam zemstę, a ta zemsta obróci się przeciw niej.
-Coś się stało? – chłopak zauważył nagłą zmianę nastroju dziewczyny.
Pokręciła głową, i sama do końca nie wiedząc co robi przytuliła się do niego. Zaczęła mówić. O wszystkim. Powiedział mu o rodzinie, o szkole, o tym, że ojciec nie chce jej uznać. O tym, że chciałaby znać prawdę na swój temat. Pominęła tylko jeden szczegół swojego życia…
Wizje. One miały zostać jej tajemnicą. Od zawsze na zawsze. Nie chciała mówić o tym nikomu. Nawet Danny o tym nie wiedziała.
Rachel, która jako, że jest wyrocznią po prostu wie różne rzeczy jako jedyna wiedziała o wizjach. Twierdziła, że Melissa musi być w jakiś sposób związana z jakąś wieszczką bądź wyrocznią. Być może, że to już kilkunaste kolejne pokolenie, ale jednak. Melissa w to nie wierzyła, ale gdzieś głęboko w sercu, tak głęboko, że sama nie chciała się do tego przyznać miała nadzieję, że Rachel się nie myli i jest jakieś racjonalne wytłumaczenie tego wszystkiego co się z nią dzieje, a nie tylko mówienie, że jest to „mistyczne powiązanie ducha Melissy z Duchem nieomylnej Cassandry”.
Tej nocy Melissa nie poszła już spać. miała dzięki temu jedną noc spokoju od prześladujących ją wizji. Nie chciała po spędzeniu tak przyjemnego wieczora w towarzystwie Chrisa patrzeć potem na jego śmierć i nie mogąc nic zrobić.
Następny dzień zapowiadał się zwyczajnie.
Dziewczyna wstała i wyszła na dwór aby sprawdzić jak jest ciepło. Po stwierdzeniu, że na dworze jest niezły upał złapała z szafy granatową bluzkę, którą miała dzień wcześniej i kamizelkę. Do tego krótkie czarne spodenki i sandały rzymianki. Włosy jak zawsze związała w kitkę, choć na wspomnienie poprzedniego wieczora przez chwilę zastanawiała się czy nie zostawić ich rozpuszczonych. Zebrała swój domek i zarządziła wymarsz do stołówki „w celu dokonania konsumpcji nowych… to znaczy śniadania”. W stołówce marudny pan D. wygłosił wszystkim weteranom doskonale znane z ich pierwszego roku przemówienie na pod tytułem „Witamy w Obozie Herosów, jak mnie wkurzycie wylecicie w powietrze…”, które miało doprowadzić do ucieczki z krzykiem kilku nowych obozowiczów. Gdy dyrektor obozu osiągnął swój cel przywitał odpowiednio nastraszonych nowoprzybyłych i życzył im udanych wakacji, po czym pozwolił dokończyć posiłek. Po posiłku wybrała się na strzelnice. I tam cała jej przygoda z prawdą się zaczęła.
Naciągnęła cięciwę łuku najmocniej jak mogła i płynnym ruchem uwolniła strzałę. Granatowy bełt przeszył szybko powietrze areny łuczniczej i szybował w stronę celu.
Los jednak chciał aby grot wbił się w sam środek tarczy… idącego chłopaka. Ten głośno krzyknął i podskoczył. Melissa nie mogła stłumić chichotu ale brunetowi tak do śmiechu już nie było. Podszedł do niej, długimi, szybkimi krokami przemierzając dzielącą ich przestrzeń.
– Czemu mnie trafiłaś ? – wycedził jej prosto w twarz.
Ale dziewczyna nie bała się go w najmniejszym stopniu. Po prostu stała z kamienną twarzą i z pogardą patrzyła mu w oczy.
– I nawet nie odpowiesz? – ryknął.
Melissa nadal milczała. Chris spojrzał na nią badawczo i czujnie, co nie umknęło uwadze krzyczącego na dziewczynę przybysza.
– a ty czego się gapisz – splunął na Chrisa.
Tego dla Melissy było za dużo. Wymierzyła chłopakowi liścia.
-Jak ty śmiałaś – pisnął i … uciekł.
A Melissa pokładała się ze śmiechu. Jeden z jego kolegów podszedł do dziewczyny.
– Barwo. Nie wiesz nawet jak wielu ludzi miało na to ochotę.
W morskich oczach chłopaka tańczyły wesołe ogniki.
-Mark jestem – przedstawił się.
Był dość wysoki o oczach w kolorze egzotycznego oceanu, w których jak stwierdziła Melissa łatwo było by utonąć. Nawet w takiej odległości w jakiej stał czuła od niego zapach świeżej i orzeźwiającej morskiej bryzy. Jej ulubionego rodzaju wiatru. Włosy miał jasno brązowe, i dłuższe, tak, że kilka kosmyków opadało mu na czoło. Uśmiech, który przywołał na usta był urzekający i mógłby śmiało spowodować kilka wypadków samochodowych. Ubrany był w spodenki w kratkę i czarną bluzkę. Był wysportowany i umięśniony, ale bez przesady.
Pierwsza myśl jaka nasunęła się rudowłosej dziewczynie gdy go zaobaczyła, było stwierdzenie, że chłopak jest niesamowicie przystojny.
– Melissa – uścisnęła dłoń i posłała mu promienny uśmiech.
– Ale na drugi raz się pilnuj Melisso. Nie zawsze będziesz miała tyle szczęścia, mógł ci oddać – ton chłopaka stał się lodowaty.
Melissa uniosła dumnie głowę, a dumna mina wróciła na jej twarzyczkę. Nie chciała pozwolić jakiemuś tam idiocie dać pomiatać sobą czy swoimi przyjaciółmi.
I choć Melissa tego nie widziała, to Chris zmierzył Marka siarczystym spojrzeniem, które aż ociekało jadem, który syn Apolla miał ochotę wstrzyknąć w żyły potomka Posejdona. Tak, Mark był synem Posejdona….
Chłopak odwrócił się na pięcie i odszedł, a dziewczyna powróciła do ćwiczeń.
Nim jednak odszedł odwrócił się raz jeszcze i spojrzał nienawistnie w stronę krążącego wokół dziewczyny Chrisa, z taką samą żądzą mordu w oczach z jaką Chris spoglądał na niego. Ale zaraz przeniósł wzrok na piękną młoda dziewczynę, która budziła w nim zdumienie swoim zachowaniem. Była inteligentna, ale impulsywna. Nie dawał sobą pomiatać. Mark wiedział kim była Melissa, ale ona nie wiedziała kim jest ten tajemniczy chłopak.
Wiedział kim była i jakie jest jej przeznaczenie, a także, że w scenariuszu jej przeznaczenia i jemu i Chrisowi życie napisało niemałe role…
Hm. Zabrakło gdzieniegdzie liter albo to zamiast dużej była mała, ale ogólnie jest ok! 😉 Oby tak dalej, bo czekam na cd.
Świetne, ale jak dla mnie troszeczkę za szybka akcja. 😀
nie ma co, potrafisz zaciekawic! niecierpliwie oczekuje kolejnego rozdzialu i mam nadzieje, ze bedzie rownie intrygujacy co ten
Opowiadanie samo w sobie jest ciekawe, ale cały czas albo brakuje litery, albo litery są przestawione. Trochę to denerwuje
Jazdyczne! Świetne! Przegenialne! Tajemnicze! Odjazdowe! Cudowne! Uwielbiam to
Hmmm… Czy mieszkasz może w okolicy Czarnobyla? Tudzież Fukushimy? Bo niektóre wyrazy chyba zmutowały, a parę wielkich liter cofnęło się w rozwoju- zamieniło z powrotem w minuskułę…
Poza tym… Mam wrażenie, że gdy się biję, to „walę kogoś (daję komuś) z liścia/ z plaskacza”, a „wymierzam policzek”… Nie jestem pewna, ale mam sporą praktykę…
Co jeszcze…
Opowiadanie jest ZAJEŚWIETNE! Nie przewiduję fabuły na pięć części do przodu, opisy w sam raz (może czasem brakuje wyrazu wprowadzającego, ale to szczególik)…
Zasłużyłaś na SZEROKI uśmiech. Doceń, bo boli mnie szczęka. 😀
Mam dość opowiadań z dwoma super przystojniakami i jedną dziewczyną. Prawdę mówiąc sama takie piszę, ale wystarczy mi użerania się z nim ( to dlatego tak długo go nie ma). Zresztą większość tego rodzaju opek pojawiły się po MzG. Czy naprawdę ni istnieją inne tematy niż MIŁOŚĆ?????????
Arwen kobieto to fakt jest okropnie dużo opek o miłości ale wyluzuj. A CiN moje I hermesowej? Zresztą nie zapominaj, że to ja podsunęłam pomysł do fabuły twojego opka. A to opko jest genialne (w sensie to pod którym jest ten komentarz)!
TYm bardziej że każde kolejne opko coraz bardziej przypomina wcześniejsze. TROCHĘ ODMIANY!!!!
Oj, przecież ja nie pojade po schemacie. o co wy mnie posądzacie. Ale nie codzienna zdarzenia, miewają całkiem zwykły początek. Poza tym to dopiero druga cżęść. nareazie będzie zwyczajnie, chociaż… no cóż. Ujmnę to tak:
Kto powiaedzaił, że źli nie mogą być przystojni, co??