– Jak to umrzesz??- wrzasnął Danniel, a jego głos przebił się nad gwarem, który panował w poczekalni. Nawet Michel Jackson przestał śpiewać i ze zdumieniem spojrzał się na syna Zeusa.
– Normalnie- Selene wzruszyła ramionami. – już raz umarłam, więc wstęp do krainy może być dla mnie śmiertelny.
Danniel odrzucił głowę do tyłu i złapał się za nią rękoma.
Teraz odezwała się Annabeth.
– Ale czemu? I kiedy umarłaś?
– Trochę ponad rok temu – wzrok Selene był odległy. – Gdy dowiedziałam się jak zginął mój ojciec, poprzysięgłam Zeusowi zemstę. Wtedy próbowałam jej dokonać. Było przesilenie letnie. Wszyscy zajmowali się przygotowaniem do wielkiej bitwy. Chciałam wbić królowi niebios osikowy kołek w żołądek, nie zabiłby go, tylko poważnie zranił.
– Osikowy? – weszła jej w zdanie Thalia, która po raz pierwszy od wejścia do studia nagraniowego bogów się odezwała. – Przecież osikowy kołek to na wampiry.
– A myślisz, że skąd prości ludzie to wymyślili – Selene uśmiechnęła się szyderczo, ale kontynuowała swoją opowieść. – Wszystko by się udało, gdybym nie upuściła sztyletu. Zeus odwrócił się i niewiele myśląc trafił mnie piorunem. Dopiero później okazało się że to ja, bogowie postanowili mnie wskrzesić. Nie było to łatwe – odwróciła głowę. – I sposób był tylko jeden… Cena tego życia warta nie była – jej głos stał się lodowaty. – Jedziemy – nakazała, a z jakichś przyczyn nikt nie chciał narażać się Pani Cienia.
Do ich uszu nie docierały żadne dźwięki, jedynie odległy jęk dusz w Tartarze. Thalia co chwilę spoglądała w stronę pól elizejskich, jakby spodziewając się ujrzeć tam upragniony widok. Lecz nawet gdyby on tam na nią czekał, oparty o mór przy wejściu, z rękami w kieszeniach i uśmiechem na twarzy – tak jak go zapamiętała, nie mogła by tego zobaczyć.
Selene wzięła głęboki wdech, aby nie mogli zobaczyć po niej bólu, który odczuwała. Coraz mocniej czuła, to przed czym ją ostrzegano. Czuła jak powoli jest zabijana od wewnątrz. Znak na jej szyi palił. Umierała… znów umierała. Ale wiedziała, że musi wsiąć się w garść i pomóc bratu. To w tej chwili było dla niej najważniejsze.
Stali przed potężnymi wrotami prowadzącymi do zamku Hadesa. Ludzie zwali je kiedyś „Wrotami piekieł” bądź „wejściem, bez wyjścia”. Selene odruchowo zacisnęła dłoń na rękojeści Maledicy. Nie była pewna czy nie będzie jej przypadkiem potrzebna, mimo, że nie lubiła walczyć mieczem, a już zwłaszcza TYM, to jednak są momenty, gdy każda broń sie nadaje.
Wejście do czarnego zamku było wielkie. I piękne.
Czarne mahoniowe drzwi z okuciami z nocnego spiżu były imponujące. Nad nimi wisiała czaszka z czarnego kryształu, o świecących na zielono oczach, na ten sam kolor, jednak ogniem świeciły pochodnie znajdujące się po dwóch stronach wrót, które dopełniały efekt.
-Ten kto wrota te przekroczy, nigdy nie opuści tego miejsca – przeczytała Annabeth i zaniepokojona spojrzała na Sel i Nico.
Córka nocy tylko skinęła głową i delikatnie pchnęła drzwi.
Selene przemierzała korytarze czarnego pałacu bezszelestnie na palcach. Dłoń wciąż zaciskała na mieczu, choć teraz robiła to dlatego, żeby nikt nie mógł jej go wyrwać. To oznaczało by utratę życia.
Szybko potrzasnęła głową, chcąc pozbyć się takich myśli, ale one tak łatwo nie chciały wylecieć. Znów westchnęła. Czemu jej życie było tak trudne?
Stop, nie użalaj się nad sobą, teraz najważniejszy jest Nico- skarciła się w myślach.
Srebrno oka dziewczyna zatoczyła się na nogach i łapiąc rękami głowę upadła na podłogę. Syczała z bólu. Gdy upadła, jej towarzysze zobaczyli stojącego za nią Tantosa, w ręce trzymał nożyce. Uśmiechał się złowieszczo.
-Selene – rozłożył ramiona udając, że nie widzi, że dziewczyna umiera z bólu. – Jak ja cię dawno nie widziałem!
Z udawaną serdecznością rzucił się aby przytulić Selene.
Dziewczyna wyjęła zza paska granatowy świecący nóż i przyłożyła go do brzucha boga śmierci.
-Powiedz nam gdzie jest uwięziona córka Apolla – wysyczała do ucha boga śmierci.
-Już ci lepiej? – zapytał niewinnie bóg.
– Nie zaczynaj Tantosie – odezwał się kobiecy głos z głębi korytarza.
– Mama… – jęknęła córka Persefony i nikt już nie miał wątpliwości, że oto w ich stronę, postukując obcasami o marmurowe posadzki pałacu, zmierza Królowa Krainy Umarłych.
Selene została brutalnie pchnięta na kolana przed Hadesem przez dwóch kościstych strażników.
-Co tu robisz? – zapytał zimno bóg podziemia.
Percy i Annabeth byli trochę zdziwieni tym jak bóg śmierci odnosił się do swojej pasierbicy. Zawsze myśleli, że skoro ją zaadoptował to traktował ją miło. A teraz okazało się, że zachowywał się tak jakby nie mógł znieść jej widoku.
-Wiesz co robię – głos Selene był jak jej serce, lodowy i pozbawiony uczuć. –Puść ją!
Bóg podziemia pokręcił tylko głową.
Łańcuchy na rękach krępowały jej ruchy, ale szarpała nimi jak mogła. Nagle zniknęła i pojawiła się kilkanaście metrów dalej, trzymająca nóż przy gardle króla Śmierci. Łańcuchy natomiast leżały bezcelowo na marmurowej posadzce.
– Puść ją!
– Co ty dziś taka nerwowa? – kolejny nieznany nikomu głos odezwał się za nimi.
Selene odwróciła się szybko w tamta stronę i przeszyła pomieszczenie spojrzeniem. W rogu, w cieniu dojrzała stojącą młodą kobietę. Była bardzo ładna, ale miała w oczach coś nieprzyjemnego. Uśmiechała się drwiąco.
-Eris… – głos Selene odbił się echem po Sali tronowej. Wszyscy wokół niej zamilkli. Nawet Hades głośno przełknął ślinę. – Ty…
Kobieta uśmiechnęła się słodko i równie słodkim głosem odparła.
-Ja!
Oddech Selene był ciężki ,urywany. Nic nie było w stanie już jej powstrzymać. Tak przynajmniej sądziła bogini.
– Już!- krzyczała. – Pokaż im swoją prawdziwą twarz. Prawdziwe oblicze Selene!
Jej triumfalny śmiech odbił je głuchym echem od ścian Sali. Annabeth złapała Percy’ego za rękę i mocno ją ścisnęła. Thalia wstrzymywała oddech.
Oczy Selene nabierały coraz dzikszego blasku.
Jej twarz nabierała coraz niebezpieczniejszych rysów.
Czuła jak na jej plecach, coś wyrasta.
Czuła moc, która w nią wstępuje.
Przed oczyma miała ciemność. Pustkę. Nicość. Czuła jak sama stawała się nicością. Wiedziała, że jeśli sobie na to teraz pozwoli, zgładzą ją. Ale ogarniała ją tak paraliżująca wściekłość, że nie potrafiła w sobie tego zdusić, nie umiała zatrzymać tego co działo się z jej ciałem. Jej świadomość odrywała się od ciała. Jej umysł był w niej, ale jednocześnie oderwany od rzeczywistości dryfował po innych wymiarach podświadomości.
I nagle do jej podświadomości coś się wdarło. Jakiś dźwięk. Czyjś głos.
Danniel.
Mówił do niej. Cicho. Spokojnie. Uspokajał ją. Próbował zdusić w niej instynktowne odruchy. Próbował nie dopuścić jej do zrobienia, tego co zamierzała. Nie wiedział nawet co takiego dzieje się dokładniej z Lady of Shadow. Wiedział jedynie, że to dla niej niebezpieczne.
Selene bezwładnie opadła do przodu. Leżała na podłodze nieprzytomna. Wszyscy pochylali się nad nią zastanawiając się co tak naprawdę się stało. Wiedziała to tylko Persefona, Eris i Hades. Nikt inny nie miał prawa wiedzieć. To był sekret bogów. Bogów i Selene .
Świadomość do niej wracała. Oddychała ciężko. Otworzyła oczy. Znajdował się w swoim pokoju, w pałacu króla śmierci. Nie wiedział jak udało jej się wyrwać z transu. Nie wiedziała jak doszła do stanu tak wielkiej złości aby zacząć się przeistaczać. Jedyne co wiedziała to to, że nie udało jej się tego dokonać samemu, bo to było niemożliwe…
Selene siedziała w oknie, na parapecie, widziała rozciągający się przed nią pejzaż malowniczego, lecz mrocznego ogrodu Persefony. Poniżej miejsca gdzie odpoczywała rosły czarne jak węgiel jabłonie o srebrnych owocach. Dalej płynął strumyk, o szemrzącej wodzie. Słyszała szept mieszkających w nim nimf. Kwiaty pachniały śmiercią i roztaczały swą woń dokoła. Ogród, choć piękny był niesamowicie upiorny.
Selene ogarnęła nieprzemożna ochota sięgnięcia po srebrne jabłko. Były tak blisko. Słodkie twarde owoce o słodkim mionszu, dawały kiedyś ponoć ludziom nadzieje. Teraz drzewo pod jej oknem, było ostatnim jakie przetrwało. Jabłoń ta była darem od Persefony dla ludzi, lecz kwitła jedynie gdy ludzie wierzyli, gdy mieli nadzieje. Nic, absolutnie nic innego nie mogło zmusić jej do wypuszczenia srebrnych pędów.
Selene ześlizgnęła się po ścianie i opadła cicho na miękką czarną trawę. Rozejrzała się dookoła i upewniając się, że nikt jej nie widzi zerwała jabłko. Teraz musiała tylko dostać się na górę. A to nie stanowiło dla niej żadnego problemu. Ważne było jedynie to, aby nikt jej nie zauważył…
&&&&&
Olimpijczycy naradzali się. Choć w tym przypadku rzec powinno sie raczej, że spierali się ze sobą w nader ostry i nie boski sposób. Po głównej Sali tronowej nowo wybudowanego pałacu „głównego” co znaczy tego, w którym obradowali bogowie latały krzesła, pioruny, trójzęby, sowy, strzały i wiele innych przedmiotów, w tym między innymi wysokie na osiem centymetrów nowiutkie szpilki Armaniego, którymi ciskała Afrodyta, bądź żywe pawie, którymi ciskała Hera. Jedynie Hades siedział spokojnie na swoim tronie, i leniwie przyglądał się swoim paznokciom wydłubując zza nich resztki ziemi.
-Może uspokoilibyście się już!- krzyknęła w końcu Demeter.
-Ale… – zaczął Zeus, ale bogini urodzaju posłała mu groźne spojrzenie swych oczu w kolorze pszenicy.
-Musicie zacząć zachowywać się jak dorośli – zganiła ich babcia Selene. – Przecież nie chodzi tu o to, że nie dodali wam zabawki do zestawu w Mc Donaldzie, ale o losy świata. Od waszej decyzji będzie zależne to co stanie się z Lady of Shadow. Którą jest tylko i wyłącznie zresztą z winy pewnej obecnej tu osoby – oczy wszystkich zwróciły się ku bogu niebios. On zarumienił się i wybąkał jakieś nikomu niezrozumiałe słowa pod nosem.
Atena uniosła podbródek ku górze i obrzuciła dumnym spojrzeniem wszystkich zebranych w Sali tronowej.
-Czas zadecydować – stwierdziła, a jej głos odbił się od marmurowych ścian. – Kto z was tu zebranych pragnie natychmiastowej śmierci Selene, córki Persefony, pani Cienia, córy nocy, niech uniesie rękę!
Wszyscy spojrzeli po sobie po czym z wolna do góry zaczęły unosić się dłonie poszczególnych olimpijczyków.
Pierwsza rękę uniosła… Afrodyta. I zrobiła to z powodów czysto osobistych, bowiem nie przepadała za tą dziewczyną, gdyż jej serce było z kamienia. Nie kochała, i choć bogini wiedziała, że gdyby pokochała, to jej ukochany zginąłby za miłość do niej, to jednak uważała, że powinna kochać.
Drugi był Ares. Bóg wojny nie miał ku temu, żadnych powodów, ale nie chciało mu się zawracać sobie głowy jakąś tam małolatą o większych zdolnościach. Wolał zająć się mordowaniem ludzi, niż walką z jedną osobą, która ma przy nim jeszcze jako takie szanse.
Następna była Hera, jako że nie znosiła dziewczyny bo była herosem czyli nieślubnym dzieckiem bogini, która jest mężatką. Drugim powodem był to, że dziewczyna próbowała zabić Zeusa, który jest jej mężem.
O powód następnego w kolejce Zeusa, nikt nie powinien nawet pytać. Wszyscy doskonale wiedzieli, że pan niebios nienawidził Selene od momentu jej poczęcia. Kielich goryczy dodatkowo przepełniła próba zabicia Gromowładnego. Córka Persefony była dla niego sporym zagrożeniem, jako, że pierwszym co winna obalić dążąc do obalenia Olimpu byłoby obalenie jego władcy. Tak, a więc właściwie można by stwierdzić, że powodem, dla którego Pan Niebios chciał zgładzić Lady of Shadow był najzwyczajniejszy pod słońcem strach.
Bogini Eris, jak to bogini niezgody. Nie potrzebuje żadnego innego pretekstu niż skłócenie bogów, aby zagłosować za zabicie bogom ducha winnej (co w przypadku Selene jest wyjątkowo dosłowne) dziewczyny. Poza tym lubiła dręczyć córkę Persefony.
Nikt nie miał jednak pojęcia, czemu za zgładzeniem Selene zagłosował Hefajstos. Powiadają, że zrobił to aby przypodobać się Afrodycie, inni, że nie wiedział o co chodzi, ale wolał nie ryzykować.
-Teraz niech ręce uniosą w górę ci, którzy życie pragną darować Selene- recytowała Atena, traktując to co robi jako swą powinność. Nudną i, jej zdaniem nie potrzebną, lecz powinność.
Do góry momentalnie wystrzeliły trzy ręce: Apolla, Artemidy i Persefony.
Apollo zakochany szaleńczo w srebrnookiej córce Persefony nie chciał pozwolić, aby dziewczyna zginęła z jakiegoś błahego jego zdaniem powodu.
Artemida widziała w młodej wojowniczce wielki potencjał, a dziewczyna przypominała jej ją samą. Nie kochała mężczyzn, lecz łowy. Jej oczy – jak mawiała boska łowczyni. – był zwiastunem tylko malutkiej namiastki prawdziwej mocy Lady of Shadow. Być może tym, co jeszcze kierowało Artemidą, choć bogini nigdy by się do tego nie przyznała była chęć zrobienia Afrodycie, na przekór.
Persefona, zbyt oczywiste aby nawet opowiadać, przecież musiała zagłosować, za daniem dokonać swego żywota jak każdemu, zwłaszcza jeśli chodziło o jej córkę.
-Ktoś jeszcze? – Atena rozejrzała się po Sali swym dumnym spojrzeniem wymownie obrzucając dwójkę bogów. Oboje wywrócili oczami i unieśli ręce w górę.
Posejdon? Nikt tak na prawdę nie zna przyczyna, dla której chciał darować dziewczynie życie.
Hekate? Bo to z jej winy ot wszystko się w ogóle działo. Czuła się winna więc chciała jakoś pomóc.
Nagle echem odbiło się od ściany czyjeś donośne chrząknięcie. Wszyscy zwrócili się w tamtą stronę i dostrzegli Persefonę, która intensywnie wpatrywała się w swego męża . Hades westchnął i uniósł dłoń w górę. Wolał oglądać swoja pasierbice jeszcze jakiś czas, który w porównaniu z całym jego, życiem był tylko chwilką niż przez wiele stuleci słuchać marudzeń żony, jak to miał gdy postawił Tezeuszowi warunek, aby nie odwracał się do tyłu, aż jego żona stanie w kręgu światła.
-Ateno – odezwał się Zeus. – Ty musisz zadecydować teraz o losie tej dziewczyny. W twych rękach leży przyszłość dziewczyny. Uratuj ja bądź zabij…
Atena rozejrzał się dookoła nie wiedząc co począć….
&&&&&&&
W czasie, gdy w Sali tronowej bogowie decydowali o jej przyszłości Selene spacerowała po ogrodzie Persefony. Gdy stwierdziła, że czas już wracać do środka podeszła cicho pod okno swej komnaty. Wzięła kilka wolnych głębokich wydechów i … wyzwoliła je….
Z jej pleców wyrastały potężne, piękne, ciężkie, masywne czarne skrzydła.
Skrzydła Anioła Cienia i Śmierci…
&&&&
-Niech więc przeżyje! – głos Ateny poniósł się echem po Sali.
Jedni się cieszyli, drudzy – odwrotnie.
Nagle piękne rzeźbione w sceny z mitologii greckiej drzwi otworzyły się i wpadła przez nie rozczochrana i brudna Rachel Elizabeth Dare, wyrocznia delficka, odziana w podarte ciuchy i otoczona kłębami zielonego dymu zaczęła recytować słowa przepowiedni. …
Khymm, co tu dużo mowić jak dla mnie jest extra. Zresztą znasz moje zdanie, chyba aż za dobrze. Tylko … literówki, znów … zauwazylam jedną bo czytalam od połowy, ktorej nie znałam 😀
Pamiętaj karaiby i długie wakacje dla kochanych literówek.
(szuka szczeny/przeklina/wku*wia mochera) GENIO JAK ZAWSZE 😀
Sabi, co ja mam się tu rozpisywać. Opk wciąga, jest ciekawe i super. Geniusz! Czekam na cd! 😉
Sabi, co ja mam się tu rozpisywać? Opko wciąga, jest ciekawe i super. Geniusz! Czekam na cd! 😉
kurcze drażni mnie fakt, że persefona ma córkę. a reszta to spoko, literówki są
„postawił Tezeuszowi warunek, aby nie odwracał się do tyłu, aż jego żona stanie w kręgu światła.” ??? To chyba Orfeusz był…
Opo godne pogratulowania, chyba połowa światowej populacji przecinków postanowiła się do niego wepchnąć z wciągającej fabuły i plastycznych opisów.
*z powodu
Kurca, jeśli opowiadanie jest w stanie rozkojarzyć mnie do tego stopnia, że zjadam wyrazy, to… ***, czekając na następne zjem ręce do łokci…
Czytałam to wcześniej I teraz z przyjemnoscią zrobilam to drugi raz! Jak już wcześniej Ci mówiłam GENIUSZ!!!
super treść, ale błędy ortograficzne ;p ale o błędy się jakoś specjalnie nie czepiam, bo wiem, że czasem nie jest się w stanie zapanować nad tym, jak później sprawdzasz to hurtowo. ;/
Świetne, jak zawsze. 😉 A, takie pytanie… Jak pachnie śmierć?
Wspaniałe, aż brak słów. 😀
@Eris- co drażniącego jest w tym fakcie? Bo ja nie wiem.
@ Arachne- tak, masz racje to był Orfeusz, moja wina. Pomyliłam się. I miło mi, że tak cie wciąga, ale nie możesz, zjeść rąk, bo nie będziesz mogła napisać mi kolejnego komentarza…
@Erynia- a żebym ja to wiedziała… xD
Wybaczcie ludki, ale na następną część chybas trochę poczxekać, gdyż ponieważ, chciałam zrobic sobie przerwe od Sel. Ale teraz nic już nie wiem…
to, że persefona była bezdzietna i chyba powinna być wierna swojemu mężowi? ja na miejscu Hadesa nasłala na nią Erynie i jeszcze wiele, wiele innych potworów na córkę swojej żony.
wooooooooooooooooooooooooooooooooooow! Dobra nie będe maltretować klawiatury, historia czeka (buahhahhaha) Teścik jutro!
Cudo.