Chris miał niepewną minę.
– Co jest? – Zapytałam
– Nic
– Wiem, że próbujesz coś ukryć. – Odpowiedziłam. Wstał i otrzepał swoją bluzkę.
– Spotkajmy się dzisiaj o północy na plaży – Powiedział.
– Po co…
– To pilne – Na jego twarzy malował się smutek
– Okej…
– Świetnie, do zobaczenia – Powiedział i pobiegł do lasu. Jego sprawa musiała być bardzo ważna. Grasowanie poza domkami wieczorem to nie zabawa, mogą przyjść harpie i zeżreć nieszczęśnika w całości. Chociaż to nic wielkiego jak ma się przy sobie miecz, i instrukcję obsługi „Jak zabić harpię”.
Poszłam w kierunku mojego domku, szczęśliwej „5”. Widziałam jak moje siostry wracały do niego ze stołówki. Lecz coś nie było w porządku… Cholera wie, czemu drut kolczasty leżał na trawie, a nie na oknach i dachu domku. Także flaga z dzikiem była porwana, tak zastanawiając się nad tą paskudną zbrodnią weszłam do środka a tam… chaos. Moje rodrzeństwo ryczało ze wściekłości, nasza broń leżała na ziemi i pierwsze moje skojarzenie to… Michael Yew. Ten szczaw pewnie chciał się zemścić za przegraną jego domku z naszym, dostanie się chłystkowi.
– To Szczawik zrobił? – Wrzasnęłam na cały domek.
– Prawdopodobnie – Podbiegł do mnie Mark, który miał otwarte rany na rękach, zapewne od trzymania drutu kolczastego – Mam zobaczyć kamery? Odkąd do naszego domku włamały się dziewczyny Demeter, i zamieniły nasz dom w ogród botaniczny, mój brat Lucas nie wytrzymał, i poprosił (czy raczej wymusił) domek Hefajstosa o wbudowanie monitoringu na obszarze całego domku.
– Idziesz sprawdzić Clarisse? – Pytał dalej Mark.
– Okej, idziemy. – Powiedziałam i sprawnym krokiem poszłam do naszej kryjówki, która znajduje się pod podłogą, jakieś 5 metrów pod ziemią. Czatował tam jak zwykle Kennedy, najlepszy informatyk w domku, który teraz kopał jakąś skrzynię z mechanizmem.
– Kenn? – Zapytał Mark – Pokaż wideo z kamery. Ktoś napadł nas na górze.
– Zara – Odpowiedział – Tak się składa, że próbuję coś naprawić. I znów zaczął okładać pięściami skrzynię. Nie mogłam się powstrzymać, podeszłam do niego, złapałam go za kołnierzyk koszulki i pociągnęłam w górę. Byłam wkurzona na tych, co zrobili w naszym domku bajzel.
– Jak zara tego nie zrobisz, to osobiście wywalę cię na drut kolczasty wyrzucony za domem, więc ruszaj się! – Wykrzyknęłam. Opuściłam szczawia i kazałam mu usiąść za kompem. Palcami walił w klawiaturę i udało mi się spostrzec, że nie ma niektórych liter na klawiaturze…
– To ten filmik – Zapowiedział i puścił nam nagranie. Było to popołudnie, kiedy my wychodziliśmy z domków. Kennedy przewinął taśmę i zobaczyliśmy na czarno ubranych ciuli od Apollina wkradającymi się do domku z… różczkami?
– Co to miało być?!
– Michael i różczki? – Zapytał Mark śmiejąc się.
– Może pożyczyli od córek Hekate? – Zaproponował Kenn – Bądź co bądź Apollo też jest trochę od wieszczenia czy magii…
– I tak dostanie w tyłek, za to, że wkroczył na nasz teren – Powiedziałam – Mark, szykuj zasadzkę.
– Super – Oblizał wargi – Ma być totalna masakra, czy tylko przyzwoity napad na ich chatę?
– Totalna masakra na ich chatę, tylko nie przesadź, bo Chejron się wkurzy.
– Okej, to idę zbierać chłopaków.
Zapadła noc, Mark ze swoim oddziałem był już gotowy, wziął nawet „Bombowego” Philipa i jego kumpli, staliśmy na podwórku.
– Masz piankę do golenia Clarisse? – Zapytał Mark, pakując coś do plecaka. Wytrzeszczyłam na niego oczy.
– Przecież cholera jestem dziewczyną!!! Nie golę się na twarzy, łomie! – Krzyczałam, to jest niebywałe, jak moi bracia mogą być tępi. Mark mamrotał pod nosem z niezadowolenia.
– Zebraliśmy cały możliwy zapas pianki do golenia, żeby przed wejściem narysować te zezowate słoneczka, jak kiedyś Percy’ emu, jest wilgotno, więc utrzymają się na ich powrót.
No chyba, że tak. Tego nie przewidziałam.
– Macie coś jeszcze?
– Pianka, bomba od Philipa, moja siekiera, miotacz płomieni, dzik Aresa – spojżał w niebo i powiedział „Dzięki tatku” po czym zwrócił się do mnie – Zrobi bałaganu.
– To miotacz płomieni nie ma wszystkiego spalić na popiół?
– W planach są tylko łóżka i łuki.
– Dobra…nie pytam co dalej, zaatakujemy jutro o 2:00 ok?
– Jak to, o 2:00?! My jesteśmy gotowi teraz! – Markowi opadła kopara.
– To sobie jeszcze, kurna, odpoczniecie! Ja tutaj rządzę, rekrucie, odłożyć broń i wymaszerować z brygadą do domku, ale już! – Ryknęłam i zasalutowałam. Był wkurzony, jak mniemam, ale to mnie nie obchodziło. Musiałam spotkać się z Chrisem. Miłością mojego życia. Weszłam do domku, gdzie wszyscy leżeli na łóżkach, mamrocząc coś o idealnej godzinie. Gdy zobaczyli, że weszłam, wstali, ci z łóżek piętrowych zeszli i zasalutowali mi. Uwielbiam, kiedy ludzie robią to masowo. Kiedyś na pewno zostanę pionierką wojskowości. Odsalutowałam im i powiedziałam:
– Idę przywiązać dzika do szczebla, jak wrócę, macie wszyscy cholernie słodko spać, rozumiemy się?
– Tak Clarisse – Odpowiedzieli wszyscy chórem, chociaż muszę przyznać, dość smętnym. Wyszłam, zamykając drzwi na klucz i pobiegłam ze sztyletem na plażę. Nienawidzę sztyletów, ale to najporęczniejsza broń. Znalazłam się na środku plaży, za mną był już tylko las.
– Chris? Jesteś? – Szeptałam. Był, wyskoczył z drzewa z koszem piknikowym. Miał uśmiech na twarzy, lecz wiedziałam, że coś go gryzie.
– Cześć Clar – Wyszeptał – Co to za sztylet? – Zdziwił się.
– To na wypadek, gdyby harpie…
– Ach… – Powiedział, rozkładając piknik. Kiedy skończył pocałowałam go na powitanie.
– No więc, co to za sprawa? – Zapytałam. Miał ponurą minę. Wzięłam z koszyka kubek nektaru i zaczęłąm pić.
– Zostałem wyznaczony do misji w labiryncie, mam przez 6 lat oczyszczać tunele od potworów. – Powiedział ze smutkiem w oczach. Nie mogłam uwieżyć, kubek nektaru spadł na piasek, a mi szczęka opadła.
– Jak to? Czemu Chejron mi nic nie powiedział? Idę z tobą! – Krzyknęłam
– Chejron nie chciał ci mówić, bo wiedział, że się załamiesz, bo sama pójść nie możesz. – Odpowiedział z żalem w głosie. Nie mogłam się powstrzymać, popłakałam się. 6 lat to kupa czasu, ale bez mej miłości? Całe wieki.
– Kotek, nie płacz – Chciał mnie przytulić – za 6 lat, może krócej, jak dobrze pójdzie, wrócę. A wtedy będziemy mieć 24 lata i weźmiemy ślub.
– Kiedy dla mnie 2 dni bez ciebie to całą wieczność – łkałam – Co jest ze mną nie tak, że nie mogę z wami iść?! Chris spojżał na może.
– Chejron mówi, że jesteś zbyt porywcza.
Nie mogłam w to uwieżyć, wstałam szybko i uciekłam do domku ze łzami w oczach. Otworzyłam domek i padłam na łóżko
– Co jest? – Zapytał Mark.
– Nic rekrucie, nic.
O ja cię! Geniusz! Clarisse płacze? No to nowość. 😉 Nie no, na prawdę super! 😀
Świtne. A ci rekruci…
Najlepsze było z tą pianką do golenia
a tak na marginesie to jak mogę wysłać swoje opowiadania bo wreszcie się chce przemóc ale ja nie za bardzo wiem jak … 😀
wsyłasz na adres percy@percyjackson.pl w tytule tytuł i autora, a w załączniku twoje opko.
A opko bardzo fajne, miłe w czytaniu 😀
1.) Piszesz oczywiście. 😉
2.) Sprawdzasz swoja pracę, aby adminka miała mniej pracy.
3.) Wysyłasz na emaila percy@percyjackson.com
4.) adminka „ustawia” Twoje opko w kolejce. Czekasz…
5.) Czekasz…
…
…
10.) Opko zostało dodane. Sprawdzasz komenty i się cieszysz lub nie. :p
Eirene mnie wyprzedziła o 2 minuty. No cóż… 😉
W końcu Clarisse to Clarisse. Rozwścieczona, złośliwa, rządna władzy. Mały błąd- powinno być różdżka, nie różczka.
A poza tym opowiadanie bardzo mi się podoba 😉
Świetne, wspaniałe i w ogóle, ale jest mały błędzik…. KTO DO JASNEJ ANIELKI PISZE MORZE PRZEZ „Ż”!!!!!!! 😀
„rodrzeństwo”!!! „morze” (móc, potrafić)!!! CZŁOWIEKU, OGARNIJ TO!!!
Fajne fajne… Nawet mi się podoba. Czekam na cd
Przepraszam tych których zawiodłam pisownią. Moja lewa ręka była złamana i nie miałam jak napisać, gdyż jestem leworęczna ; /