Nie lubię takich dni jak ten. Zazwyczaj udaje mi się spędzić go jakoś pożytecznie, ale nie dziś. Dziś znalazły mnie i zawlekły na arenę. Kto? To chyba oczywiste! Clarisse i Annie. No tak, pewnie nie wiecie jeszcze kim one są, więc króciótko je wam przedstawię…
Clarisse. Nie wiem jak ma na nazwisko. Jest córką Aresa, olbrzymią, dobrze umiejącą władać mieczem, dziewczyną. No. A teraz Annie… Nie mam pojęcia jak one się „zakumplowały” ale podobno to przez to, że mają podobne charaktery. Obie są strasznie wredne… Annie jest córką Nemezis – bogini zemsty. Nemezis żadko kiedy ma dzieci i żadko kiedy też jej dziecko ma dobry charakter. Są oczywiście takie dzieci, ale ja osobiście nigdy ich nie spotkałam… Nie mam też pojęcia czemu Annie się na mnie mści. Chociaż… Chyba już wiem… Podczas jednej, jedynej bitwy o sztandar do jakiej mnie zmusili, ktoś mi sprzyjał. Czułam czyjąś obecność. Kiedy Annie, która była w drużynie przeciwnej, mnie zaatakowała zaczęłam się bronić. Ale TYLKO bronić. Nie umiem zaatakować człeko-podobnej istoty (z piekielnymi psiakami też mam problem…) , choćby była najgorszą kanalią, choćby była potworem… I wtedy nagle, gdy zaczynała mieć nade mną przewagę z drzewa spadła duuża gałąź. I walnęła ją w głowę z taką siłą, że ta straciła przytomność. Wtedy przyszli inni i stwierdzili, że to pierwszy heros jakiego pokonałam. Zanim zdążyłam cokolwiek wyjaśnić zabrali ją do „aresztu” i tam Annie przeczekała resztę bitwy Była na mnie wściekła… Może za to się teraz na mnie mści? A może to dziedziczne i po prostu mnie wytypowała jako ofiarę? Nie wiem… I nie wiem czy chcę wiedzieć… Po za tym – czy gdybym wiedziała to czy to by coś zmieniło? Nie. Przecież ona nie przestałaby mnie męczyć.
No ale tak ten że teges… Mówiłam, że zabrały mnie na arenę. Najpierw Chejron kazał mi bić się z jakimś manekinem jakiegoś stwora (potwora oczywiście, ale nie wiem jakiego). Ale potem Chejron musiał se gdzieś pójść… W związku z tym przyszedł jakiś inny nauczyciel, którego nie znam, a przynajmniej nie kojarzę. I ten barbarzyńca kazał mi się bić z – no zgadnijcie z kim? Brawo! Oczywiście, że… – z herosem… -.-” . Broniłam się i broniłam się i broniłam, aż w końcu miecz wypadł mi z ręki. Trener zarządził byśmy teraz poćwiczyli na prawdziwych potworach… Spojrzałam na Annie. Podejrzanie się uśmiechała… Poczułam jak medalion robi się gorący… Właśnie w tym momencie wyskoczyły na nas piekielne ogary… Jeden z nich omiótł arenę wzrokiem i wbił go we mnie…
Chciałam tu skończyć ale znów by KTOŚ (nie Arachne, to wcale nie o Tobie…), stwierdził, że moje opowiadania są podejrzanie krótkie, więc stwierdziłam, że dopiszę fragment ciągu dalszego… Kontynuujmy 😀
… i wbił go we mnie… Mial ogromne, czerwone ślepia, pałające ogniem nienawiści… Jedyne co mi przyszło do głowy, to odwrócić się i uciekając krzyczeć ile sił w płucach : „DLACZEGO JA?! Nie macie się już na kim wyżywać?!” . Ale tego nie zrobiłam gdyż nogi po prostu wrosły mi w ziemię, a w ustach zaschło. Nagle zdałam sobie sprawę, że „piesek” jest ogromny!
Ogar zrobił krok do przodu. Pozostali chyba już walczyli, nie wiem gdyż nie słyszałam żadnych dźwięków, oprócz mojego nienaturalnie przyśpieszonego oddechu i odgłosu serca, walącego z taką siłą, że myślałam iż wyskoczy mi zaraz z piersi.
Ogar zrobił kolejny krok. I wtedy… Zobaczyłam go. Alexandra. Wyglądał tak normalnie, tak zwyczajnie, jakby tamto co zaszło pod Wzgórzem Herosów nigdy się nie wydarzyło!
Pies był już blisko. A ja? Ja nie mogłąm się ruszyć, wpatrzona w postać satyra… Satyra, dzięki któremu żyłam, któremu zawdzięczałam zarówno życie jak i koszmary…
I nagle… To było jak uderzenie obuchem! Jak policzek wymierzony z olbrzymią siłą! Wiedziałam i wiem, że to znów sprawka tej obecności, która mi wtedy sprzyjała. Poczułąm wściekłość tak straszną, że… Zrobiłam to. Rzuciłam się w stronę ogara i …
CDN 😀
Ciekawe. Ale dalej krótkie.
No, nawet fajne. 😉
KRÓTKIE. Ale ciekawe. Czekam na dłuższy cd 😉
Jejku, ale króciuchne… W ogóle to nie kojarze poprzednich części tego opka, a to znaczy że były daaaaaaawno temu. Tyle czasu na pisanie I tak mało? Poza tym to tak średnio mi się podobało. Nie zrozumiałam przekazu tego opka, nie czułam emocji I nie nabralam sympati do głównej bohaterki. Może to przez to, że nie dawno skończyłam uczyć się matmy I w głowie ma liczby (brrr…)? W każdym razie to moja subiektywna opinia. Mam nadzieję że nikogo nie urazilam. Pozdrawiam
Nie nie uraziłaś. Ja też nie lubię tej części i dlatego tak długo nie mogłam jej dodać bo starałam się coś poprawić. Ale mi się nie udało, a ona niestety jest potrzebna…
@Myksa przeczytaj prolog to wtedy dowiesz się co według mnie znaczy krótkie 😀
Matma to ZUO!!!!!!!!!!
A tak do tematu: interpunkcja, źle ukazane emocje, ale to z satyrem bylo niezle.
Może być, ale posiedź nad tym trochę dłużej, dodaj jakieś emocje i może być lepsze. 😀
Zgadzam się z magiap.
Nawet jeśli to nie o mnie chodziło, to się przyczepię… DŁUGOŚĆ!!!
Emocje…yyy… SĄ. I przy tym zostańmy.
Już myślałam, że NIGDY nie napiszesz!
Najmocniej przepraszam ale to jest tak napisane specjalnie. Jak dziecko, któremu raz w tygodniu śni się śmierć mamy, które widziało śmierć swoich przyjaciół (tu mówię o Alexandrze i jego ukochanej), może ukazywać emocje przez cały czas? Chodziło mi o to żeby pokazać jej „wypranie” z wszelkich emocji. To niezbędne do napisania końca.