Opowiadanie dedykuję: Bogince, Adiemu, ClarisseXD, Clariss no i może Zwiadowcy 😛
Zapraszam do czytania chociaż to jest nudne jak flaki z olejem, ale zostawcie mi komenta, aby podwyższyć mi EGO 😀
****************************
Witajcie dzieciaczki. Jeśli w Twoim życiu dzieje się wiele dziwnych i niezrozumiałych rzeczy np. kiedy Wasz nauczyciel od w-f zmienia się w 2- metrowego potwora z oddechem, który mógłby powalić nawet Godzillę lub kiedy potraficie świetnie mówić po łacinie, mimo, że nigdy nie uczyliście się tego języka to wiedzcie jedno- macie mocno przerąbane.
Nazywam się Hazel i nie jestem waszą przyjaciółką, okej? JA nie mam przyjaciół. Cóż, Jason uważa inaczej. Ale go nie mieszajmy do tego. Bo kogo obchodzi co myśli sobie ta blondyneczka? Mnie napewno nie. Ale wracając do Was. Jesteście dziećmi z ADHD? Nie znacie jednego z rodziców? Gonią Was krwiożercze monstra, a nie macie pojęcia dlaczego? Otóż krótko i zwięźle: Jesteście herosami. To nie żart, ja nie mam poczucia humoru. Po prostu Waszym rodzicem jest któryś z tych rzymskich bogów jak na przykład moja matka- Minerwa, bogini mądrości i taktyki wojennej. Ale spokojnie, niekoniecznie muszę być Waszą przyrodnią siostrą- bogów jest znacznie więcej. Chociażby Wenus czy Junona. Ale Junona nie ma dzieci- herosów. Ma potomstwo tylko z Jupiterem. Takie zboczenie zawodowe. Bo czy fakt, że jest boginią małżeństwa znaczy, iż ma mieć tylko z nim dzieci? Jupiter ma nie tylko dzieci ze swoją żonką, Junoną. Jason jest synem boga bogów. Nasz lider i bohater. Śmiechu warte. Jeśli mi nie wierzycie w te bajki to Wasza sprawa. Nie będę po Was płakać. Nigdy nie płaczę. Nie to co Dakota. Beczy na wszystkich filmach.
Opowiem Wam o życiu na Obozie Herosów, czyli miejscu gdzie szkoli się takich jak my- półbogów. Jeśli Wam się spodoba życie tu to spoko. Ale jeśli chcecie wracać do mamusi czy tatusia- już po Was. Wiecie już wszystko, więc potwory bez problemu Was znajdą. Więc radzę Wam, abyście poszli za mną.
Aby dostać się do obozu musisz być herosem. Więc nie przyprowadzajcie tutaj swoich koleżanek czy kolegów. Śmiertelnikom wstęp wzbroniony, jasne? I by dotrzeć na miejsce trzeba przejść przez tunel, znajdujący się w miejscu widocznym tylko herosom. Gdy Wy widzicie tunel, śmiertelnik będzie widział po prostu ścianę skalną. To się nazywa Mgła. Oddziela świat bogów od świata Wam dotąd znanego.
Jako Wasz przewodnik po naszym obozie powiem Wam kilka nie pisanaych zasad, które tu obowiązują. Otóż nie życzymy sobie porównań do Greków. Fakt, są bardziej rozwinięci kulturowo, ale to mięczaki. Jeden nasz żołnierz jest wart co najmniej 20 Greków. A tu chodzi o przeciętnego Rzymianina. Ja czy tam Jason jesteśmy najlepszymi wojownikami na obozie. On jest mistrzem miecza i oszczepu, a ja całej reszty. Ale on tylko dowodzi, a ja jestem strategiem. Najlepszym. Mój plan zawsze działa. Więc Jason nigdy nie podejmuje ważniejszych decyzji beze mnie. On wogóle beze mnie nie dałby rady w życiu. A podobno on jest TYM herosem. Tym z Wielkiej Przepowiedni. Dla Waszej wiadomości brzmi ona tak:
Heros, który od bogów najstarszych pochodzi
Osiągnie lat 16 wbrew wszelkiej przeszkodzie
Świat pogrążony ujrzy w snu wiecznym bezkresie
Jeden wybór kres życia herosa przyniesie
Duszę półboga ostrze przeklęte wyżenie
Olimp legnie w perzynie lub zyska zbawienie.
Moim skromnym zdaniem on nie może być dzieckiem z przepowiedni. Dlaczego? Proste. Tyfon się zbudził i planuje zniszczyć jeszcze dzisiaj siedzibę bogów. A Jason jeszcze nie ma nawet 15 lat skończonych. Więc obecnie zajmujemy się obaleniem pałacu Saturna, czyli greckiego Kronosa. Plan jest prosty. Legiony I, II, V i X atakują od wschodu, III, IV, VI i VIII od zachodu, a od południa legiony VII, IX, XI i XII. Ja i Jason wraz z kilkoma dzieciakami od Apolla i Marsa mieliśmy się przedostać do twierdzy od strony północnej, aby wpuścić pozostałych półbogów do środka. Tytani nie mają szans. I co z tego, że nas jest tylko 235, a ich tysiące? Mój plan zawsze działa.
Pałac był prawie pusty. Wszystkie potwory walczyły z naszym obozem. Zamontowaliśmy pułapki mojego pomysłu, tam gdzie trzeba i zaczęliśmy atakować ich od tyłu. Kilkaset potworów rzuciło się na nas. Pułapki od razu się uruchomiły. I prawie wszystko poszłoby z planem, gdyby nie fakt, że złapaliśmy tytana Kriosa w sieć. Uwolnił się zanim mordercza trucizna zaczęłaby się sączyć z magicznych lin, które wyprosiłam od Wulkana- jedynego boga, który nie próbuje mnie zabić. Nawet matka ma mnie dosyć. Ale mam się tym przejmować? Chyba nie.
Kiedy tytan stanął na nogi nie wiedziałam co robić. Po raz pierwszy w życiu. Ale zawsze jest plan awaryjny.
-Jason zrób coś!- plan awaryjny, który zawsze działa. Bynajmniej wtedy, kiedy znajduje gdzieś pająka. Jason to świetna broń przeciw obrzydliwym pajęczakom. Mam nadzieję, że przeciw tytanom też się sprawdza.
Jakie to szczęście, że Krios zaatakował mnie, a nie mojego kumpla. Umieram. Krew leje się wszędzie. Ból był tak potężny, że zemdlałam natychmiast. Odleciałam w ciemność.
******************************
Otworzyłam oczy. Gdzie ja byłam? Próbowałam usiąść, ale paraliż w ramionach uniemożliwił mi jakikolwiek ruch.
– Halo?- zawyłam z bólu.
– Obudziłaś się już. To dobrze.- odpowiedział głos po mojej lewej stronie. Z wielkim bólem odwróciłam głowę w stronę tej osoby. To co zobaczyłam popsuło mi humor do końca życia. Na krześle kurulnym siedział Jason. Mam nadzieję, że nie oznacza to, co to oznacza. Został pretorem. Bogowie, dlaczego tak mnie pokaraliście?! Zaraz! Pretorów jest dwóch: ja i Reyna. Więc to oznacza…
-Zdegradowaliście mnie?!- krzyknęłam w jego stronę.- Jak mogłeś!
-Hazel, ja nigdy…
-Milczeć!- rozkazałam mu. Usłuchał.- Dlaczego?
-Nie wiem, Hazel! W życiu nie pozbawiłbym Cię tego stanowiska, ale to nie ja decydowałem w tej sprawie tylko Lupa.- bronił się. I to marnie.
– Wyjdź i nie pokazuj mi się na oczy! Wynocha.- Wiedział, że lepiej mnie nie drażnić swoją obecnością.
Kiedy zamknął za sobą drzwi wtuliłam głowę w poduszkę i zaczęłam gorzko płakać. Przez ostatnie trzy lata harowałam na to stanowisko i co? Zdegradowana po trzech miesiącach skrupulatnej pracy. Na rzecz kogo? Jasona! W tej chwili nienawidziłam go z całego serca. To niesprawiedliwe! On zawsze miał wszystko podane na złotej tacy. Z racji tego, że jest synem Jupitera. Odkąd tylko pamiętam był lubiany, szanowany, zawsze na pierwszym miejscu. Wszyscy podziwiali jego super ekstra wypasione moce jak latanie czy przywoływanie piorunów. Zaczęłam wymyślać różne okrutne sposoby zamordowania Jasona. Może powiesić go? O! albo obdarcie go ze skóry? Mój gniew wzrastał z każdym nowym morderczym wynalazkiem, którym mogłabym potraktować tego dupka. Błagałby wtedy tylko o śmierć.
Z moich krwawych wizji wyrwało mnie stukanie do pokoju. Nie chcę żadnych gości. A już w szczególności takich jak tak zwani moi najlepsi przyjaciele. Jak już mówiłam ja nie mam przyjaciół. To są tylko ludzie, nic więcej.
Do izby weszli Gwendolyn i Dakota. Lepiej już być nie mogło. Znam ich i wiem co będą mówić. Dakota spróbuje mnie pocieszyć, twierdząc, że nic się nie stało. A ten typek zacznie się ze mnie nabijać. I niewiele się pomyliłam.
-Haz, tak mi przykro.- Zaczęła Dakota. Zaraz zacznie się tyrada o tym, kogo obchodzi bycie jakimś tam pretorem. Czyli typowe widzenie świata według córki Wenery.- Ty, wiesz, że Cię zwolnili.
– Dzięki za przypomnienie.- Chciałam, by sobie poszli. Nic im do tego jak się czuję.
– No, czyli znowu jesteś nikim. Jakie to uczucie?- Jeśli on myśli, że mnie zagnie jest w wielkim błędzie.
– Kto jak kto, ale ty powinieneś doskonale znać to uczucie, Gwendolyn.-odpowiedziałam ze złośliwym uśmiechem na twarzy. – A teraz bądź jak rzeka i spływaj stąd.
– Chciałabyś!- Bardzo inteligentna jak na takiego bezmózgowca odpowiedź.
– Ej! Przestań! Zostaw ją w spokoju.- Dakota broniła mnie. Po co? Nie potrzebuję żadnej pomocy.
-Wszyscy zostawcie mnie w spokoju. Jestem śpiąca i mam przez was już migrenę.- miałam już dosyć. Kiedy wyjdę ze skrzydła szpitalnego od razu uciekam. Dokąd? Nieważne. Czy będę tęsknić? Nie, ludzie to ludzie. Nic więcej.
***************************
Noc była chłodna i bezksiężycowa. Wspaniale. Teren był oczyszczony ze straży i innych obozowiczów. Zarzuciłam plecak na ramiona i powoli zmierzałam w stronę tunelu. W drodze przeszłam przez stajnie. Miałam nadzieję, że moje kroki nie zbudzą mojego konia Bucyfała. Tylko za nim będę tęsknić. Dziwicie się? To najinteligentniejsze zwierzę jakie stąpa po Ziemi. Nieraz ratował mnie z opresji i pozwalał na chwilę zapomnieć o mojej samotności. Nic wam do tego, dlaczego jestem samotna. Koniec, kropka. To nie jest jakaś godzina zwierzeń czy jakaś inna głupota. To moja sprawa i tylko moja, zrozumiano?
Nie po raz pierwszy uciekałam. Ale po raz pierwszy uciekam z obozu. W sumie to zawsze wiałam tutaj. Nie powiem, że to jedyne miejsce, w którym czułam się prawie jak w domu. Prawie.
Jeśli naprawdę chcecie coś wiedzieć o moim domu to wiedzcie jedno- ja już go nie mam. A całe moje nieszczęście wzięło się z powodu jednej głupiej kartki. Kartki, która zrujnowała moje dotychczas szczęśliwe życie.
To był wieczór, wtorek 22 czerwca. Przygotowywałam kolację dla mnie i dla mojego taty. Ojciec był generałem, pracował w Afganistanie, ale był już na emeryturze. I dobrze. Pamiętam jak byłam całkiem mała, miałam z siedem lat, kiedy co wieczór prosiłam gwiazdy, aby tacie nic się nie stało. Z podenerwowaniem oglądałam wszystkie wiadomości dotyczące wojny w Afganistanie. Zawsze, gdy słyszałam o ofiarach byłam bliska omdlenia, na granicy paniki. Lecz zawsze uspakajałam się, słysząc głos w słuchawce, że wszystko jest dobrze i że za niedługo będziemy znowu razem.
W telewizji leciała kolejna pseudokomedia, a z ulicy dobiegał hałas jeżdżących aut. Gotowałam gambo według przepisu mojej babci. Kiedy wszystko było gotowe zawołałm ojca i nalałam potrawę do misek. Pachniało wybornie. Mam ten talent po babci. To byłby kolejny szczęśliwy wieczór gdyby nie ten niby zwyczajny, a jednak tragiczny w skutkach dzwonek do drzwi.
Potem wszystko potoczyło się tak źle, że nie chcę nawet wspominać. Jakbyście się czuli, gdyby do waszego domu wbiło czterech facetów ubranych na czarno, zabraliby oni waszą najukachańszą osobę we wszechświecie, wręczając tylko jedną kartkę.
Uprzejmie informujemy, że dnia 20 czerwca 2010 roku gen. Christopher Parker zostaje zatrzymany przez FBI pod zarzutem zdrady państwa podczas trwania misji w Afganistanie w latach 2004- 2006. Oskarżony będzie przebywał w areszcie do czasu rozprawy.
FBI
Znacie to uczucie, kiedy cały wasz świat rozpada się na atomy? Pewnie nie. W tym dniu straciłam wszystko: tatę, dom, poczucie bezpieczeństwa. A najgorsze było to, że rozdzielili mnie z bratem. Po prostu go gdzieś zabrali. Miał tylko trzy miesiące, jego matką była Tanya- przyjaciółka ojca od zawsze. Nie mam pojęcia co się z nią stało po tym jak odebrali nam Briana. Podobno utopiła się w rzece. Ale nie miałam ochoty by to sprawdzić. To wszystko mnie przerosło. Tata w więzieniu, odebranie brata, samotność i do tego ataki ze strony potworów.
Kiedy dotarłam do obozu, wiedziałam, że nie mogę być słabeuszem. Muszę być silna i odważna. Koniec z dzieciństwem. Trzeba być dzielnym, aby przeżyć. Ciągle pamiętam mój pierwszy tydzień tutaj na obozie. Zadarłam z pewnym chłopakiem, poszło o wybór konia. Pobiłam się z nim. Nie wiadomo, które z nas wygrało. Ja mu złamałam nos i narobiałam mu wiele siniaków, a on mi rozwalił wargę i poraził piorunem. Jak na blonynkę to Jason nawet umie się bić. Ale jak na blondynkę. Od tego czasu włosy bezustannie mi się kręcą. I nie da się ich wyprostować. Lecz niewiele mnie to obchodzi.
Wspomnienia związane z obozem zaczęły do mnie powracać. Pierwsza bitwa o sztandar, ciągłe zakłady z Gwendolyn i tłumaczenie Dakocie fizyki oraz ćwiczenia z Jasonem. Może troszeczkę nakłamałam. Nie wiem, czy to już przyjaźń, ale ufam Reynie i Jasonowi jak mało komu. Oczywiście oni nic a nic nie wiedzą o moim ojcu i bracie. To naprawdę boli.
W tak smętnym nastroju podążałam dalej oddalając się coraz bardziej od mojego dotychczasowego domu. Nie mam pojęcia dokąd zmierzam, ale wiem jedno: muszę odnaleźć brata. Ma już siedem lat i nic nie wie o swojej siostrze. Lub co gorsza coś mu o mnie mówili. I chyba nie chcę wiedzieć co. Muszę mu to wyjaśnić i powiedzieć prawdę o ojcu. On nie był zdrajcą. Wrobiono go. On nigdy… to niemożliwe… My nie jesteśmy tacy. To my Parkerowie. Nie jesteśmy zdrajcami, to byłaby plama na naszym honorze. Nie… nigdy. Wolałabym umrzeć. Ojciec też. Muszę oczyszcić jego imię. I co z tego, że on już nie żyje?! Jego dusza tkwi w Hadesie, marząc o zwróceniu dobrego imienia. Ja mu je zwrócę. Dam mu powód do dumy.
Z takim postanowieniem szłam dalej w ciemność…
C.D.N.*
*chyba, że nie chcecie.
SUPER DUPER I SIEKANE GLIZDY, BANANOWY SZAŁ!!! GENIUSZ MAKRAŁCHENIUSZ!!! 😀
zajebiste ! gratuluję pomysłu 😀
Ty się jeszcze pytasz, czy chcemy ciąg dalszy ?
No chyba śmieszna jesteś !
Pewnie, że chcemy !!! 😉
serio, świetne 😀
nawet sobie tak nie żartuj, oczywiście, ze chcemy. to jest ŚWIETNE!!!
zarąbiste! Mam nadzieje że CD już wysłany i tylko czeka na swoją kolej!
Swietne! 😀
wysylaj wysyłaj 😀
dzieki za dedykacje 😀
Wow, świetny pomysł 😀
to jest to co mi wyslalas na skeypie? jesli tak to znasz moja opinie – zajebiste, herosowe, boskie, superasne… Ach wstawiaj tu co chcesz!
okej boginko: błędy takie, że chowam się do szafy, bezsensu i dziwne w złym znaczeniu tego slowan
Tia. Ponieważ chciałąś podwyższyć ego to nie podzielam zdań innych. Ale nie będę tu tego pisał. No tylko dwa słowa: może być.
E zwiadowco jak to : moze byc?!?!
To jest GENIALNE DO OSLIZGLEJ GLISTY!
„I by dotrzeć na miejsce trzeba przejść przez tunel, znajdujący się w miejscu widocznym tylko herosom.”- chyba „które mogą zobaczyć tylko herosi”.
„Bynajmniej wtedy, kiedy znajduje gdzieś pająka. Jason to świetna broń przeciw obrzydliwym pajęczakom.”- TY ZŁY CZŁOWIEKU!!!
„C.D.N.*
*chyba, że nie chcecie.”
CHCEMY!!!
miałabym ci jeszcze podwyższyć ego??
nigdy w życiu, prędzej wróce do hadesu!!!!
zgadzam sie ze zwiadowcą: MOŻE BYĆ
Super, dzięki za dedykację.
Nabijamy komentarze. Opowiadanie genialne. Podoba mi się styl Hazel. A czemu nie opisałaś jej wygląduuuuuuu? Oczywiście wszyscy go znają z obrazka, ale trzymajny się wzorcowych opowiadań. Czyli wstęp, opis wyglądu (ew. może być wplątany w akcje) iii… akcja. I tyle.
Fajne! Nie stereotypowe juhu! Zwiadowco jak możesz!? Dziewczyna tylko tak napisała dla zabawy. Ogólnie opowiadanie jest lekko napisane, dobrze się je czyta, widać że pisanie go sprawilo Ci przyjemność. Styl świetny. Wspaniały. Mimo że nie lubię rzymian I uważam że Riordan przekombinowal z tymi 2 obozami, ale co tam. To opko jest przewspaniake. A I lubię opa z agencjami, FBI itp
a mogą być seryjni mordercy? 😛 mam kilka pomyslów na II część
Mordercy są the best (oczywuscie w opkach xd)
Pomysł jest świetny i podoba mi sie charakterek dziewczyny Ciekawe i oryginalne.
A ciąg dalsz na pewno nastąpi. Prawda?
Fajne i długie czekam na więcej.
Fajnie że obóz rzymski, ale Hazeli ja to dwie zupelnie różne facetki, więc nie piszę: genialne. Najfajniejszy wstęp i zakończenie.
Wiesz Myksa też wolę Greków, ale mala odmiana nikomu jeszcze nie zaszkodzila.
fajne, podoba mi sie, i dzieki za dedykacje. to moja pierwsza 😛
ciekawe……<3
Supeer 😀 Czekam na CD 😀
Podoba mi się. Choć charakter mi trochę do niej nie pasuje i trochę za szybko się akcja dzieje. Ale w ogóle jest genialne 😀
super : )
Sel5ene, wkurzasz mnie.z tym obrazkiem Percy’ego i Annabeth też ale okej.Mi się bardzo podobało ,wciągnęłam się na maksa więc moim zdaniem tylko krok ,a może jakaś wieeeeeeeeeeeeeeeeelka kariera?? Z ogromną przyjemnością poczytam więcej.Na serio.Mój mózg prosi o WIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘCEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJJJJJJJJJJJJJ !!!!!
dzieki kladzia Sog tylko mi oceni 2 część i już wysyłam
Eris! To jest GE-NIA-LNE! Dlaczego nie napisałaś CDN?
bedzie cdn już wysyłam, potem bedzie jeszcze tylko 3 część i koniec
Aż brak mi epitetów, a nie chcę się powtarzać. Wystarczy, jak powiem: „ARCYDZIEŁO” :p